Kot w kwiaciarni, czyli bukiet goździków za 45 złotych.

OSTRZEŻENIE: TEKST ZAWIERA KOTA.

 

Tekst dla ludzi, którzy naprawdę, naprawdę kochają swoje koty. Zrozumiecie.

 

Z okazji mojego chodzenia na basen i przepływania 2000m co dwa dni, jak i z okazji mojego czucia się zajebiście (i niepalenia od prawie trzech miesięcy), uśmiecham się do świata i ludzi.

 

Z góry mówię, że to nie jest tak, że jest tylko jedna kwiaciarnia w mojej okolicy. Poniższa sytuacja mogła się wydarzyć w dowolnej z nich, i wcale nie ma powodu, by czuć się obrażonym.

 

Zawsze, gdy wchodzę do kwiaciarni, żeby chwilę poplotkować (zainspirować się trochę) z paniami kwiaciarkami, dręczy mnie myśl: czy dziś znowu zapytają, jak się pisze coś poprawnie? Albo: czy dziś przypomną mi znów, że nie wiedzą, czy powinno być „ósmy marca”, albo „8 III”, albo „8. marca”? Nigdy nie wiem, czym mnie dziś zaskoczą. Boję się, że kiedyś dadzą mi jakiegoś zwierzaka i każą przeprowadzić sekcję, bo nie pamiętają ze szkoły, co ssaki mają w środku.

 

Z góry uprzedzam: nie będę kroił czegoś, co do mnie gada.

 

Dziś wszedłem tam, jak zawsze promiennie uśmiechnięty.

-Siema – wrzeszczę od progu. Niech wiedzą, kto wchodzi.

-No, cześć. – odpowiada zmęczona twarzyczka mikroskopijnej kwiaciarki, której w długich włosach raczej nie do twarzy.

-Coś taka przyjebana dziś? – pytam grzecznie i kulturalnie, by jakoś zagaić.

-A, kurwa, tu w okolicy pojebani ludzie mieszkają! – ni to wrzeszczy, ni to się żali. – A Ty co taki zadowolony?

-Dwa kilometry przepłynąłem właśnie na basenie – odpowiadam.

-Jak taki jesteś pozytywny, to rzuć mi tego trochę, tego twojego... no, pozytywizmu.

-Pozytywizmu.

-Tak, no, pozytywnej energii, no. Pozytywizmu, no.

-Pozytywizmu.

-No kurwa przecież mówię, że pozytywizmu, co po mnie kurwa głupio powtarzasz jak idiota, w ogóle o co chodzi z tym że psa przejechałeś na parkingu, serio? Kurwa nic mi nie mówiłeś, a psa przejechałeś, i jakaś baba cię opierdalała?

-Znaczy, poczytałaś mój tekst, ale nie doczytałaś do końca?

-Nie doczytałam, bo tam, ten, metry w mieszkaniu mierzyliśmy, i kurwa nie miałam czasu, ci powiem. – rozłożyła bezradnie ręce.

-No więc dobrze, pozytywizmu Ci nie dam, nie zamierzam, bo nie mam ochoty. Ale pozytywnej energii to już chętnie.

-No to kurwa dawaj, opowiadaj. Co z tą babą?

-Z nią nic. Ale z jej psem wyjarałem paczkę szlugów. To znaczy pies wyjarał, ja tylko z nim stałem i gadałem.

-Pies i gadał, i jarał, Ty chyba jesteś nienormalny, przecież zwierzęta nie mówią.

-A widzisz, do mnie mówił. I jeszcze kazał sobie papierosa przypalać od dołu, i pilnował, żeby mu się równo paliło. Pewnie przez to, że psie paszcze nienawykłe ewolucyjnie do palenia, ciągnięcia przez taką papierosową słomkę.

-Jaką słomkę?

-No, papieros, jest taką jakby słomką z dymem, nie?

-No.

-No.

-Aha, już rozumiem.

 

-W ogóle powiedz mi, kurwa, co to jest, ja rozmawiałam z koleżanką, ona się numerologią zajmuje i medycyną naturalną, powiedziała mi, kurwa, że się urodziłam dziewiątego, i że dziewiątka, to całe życie pod górkę, kurwa powiedz mi, ja pierdolę, przecież to się musi dać jakoś odczynić, jakiś kontr-urok czy kontra jakaś, no bo kurwa całe życie pod górkę, kurwa.

-Nie mów do mnie o numerologii, medycynie naturalnej, tarocie i takich gównach, bo mogę nie wytrzymać, i Ci sprzedać romantyzm zamiast pozytywizmu. – pogroziłem jej palcem. Mimo, że jestem wyższy od niej o dobre pół metra, nie pomogło.

-Romantyczką nie jestem, to raczej nasza wspólna znajoma jest romantyczna, taką te romanse ją interesują, jest romantyczna, ja to wiesz, szybko, rach-ciach, kurwa, i chuj.

 

Rach-ciach, kurwa i chuj. Muszę zapamiętać. Oczywiście nie wyprowadzałem jej z błędu, nie każdy jest filologiem i nie ma co na siłę pchać ludziom w mózg jakichś teorii.

 

-I kurwa powiedz, pewnie uda się to jakoś odczynić, pytam się jej, kurwa, Jola, przecież nie może tak być, że się nie da, jak jest pozytywna energia, to dla równowagi musi być negatywna, a więc musi być jakiś balans, to kurwa jak tą dziewiątkę odczynić, powiedz, kurwa, musi się dać, nie?

-Ej, nie przeklinaj tyle, bo kojarzy mi się to z kotami, a koty to ciule.

-Co koty, co?

-Koty przeklinają.

-Koty przeklinają, ty chyba serio już fiufiu na mózg Ci się rzuciło. Koty nie mówią.

-Ej, chyba do Ciebie nie mówią.

 

I na to wszystko wchodzi do kwiaciarni facetka z kotem w transporterze. Jakby ją wzywali. I od progu do mojej koleżanki zza lady:

-Pani Zosiu, proszę o bukiet tych frezji... – wycelowała palec w wazon z goździkami.

-To są goździki, ile sztuk dać? W bukiet zawinąć? Czy tylko rafią?

-To są przecież frezje, widzę przecież stąd.

-Nie, to są goździki, frezji dzisiaj nie mam, jutro będą, dzisiaj w hurtowni nie mieli, no i tak to jest. Róże mam, i tulipany. Piękne, fioletowe.

-To da pani te goździki. Goździki, mówi pani? Dziwne jakieś, wyglądają jak frezje.

-A to ciekawe, nikt tak do mnie jeszcze nie powiedział, że goździki jak frezje wyglądają... – zaczęła nawijać Zofia, a babka robić miny, jakby się znała na kwiatach lepiej od kwiaciarki z własnym biznesem i kredytem mieszkaniowym na karku.

 

Tu przestałem słuchać, bo takiej paplaniny, to jeszcze świat nie słyszał. Baba chciała goździki, mówiła na nie frezje, a moja koleżanka Zofia chciała sprzedać goździki, choćby się miały nazywać Gównolepy i pochodzić z Kutasowa. Cóż, takie życie mikroprzedsiębiorcy handlującego towarem, który może się przeterminować.

 

W tym czasie, gdy one gadały, ja udawałem, że mnie cokolwiek obchodzi wystrój sklepu. Usłyszałem znajome, kocie „pst”.

-Pst, e, pst pst, Okropny, chuju! – dobiegło z transporterka.

-Czego? – schyliłem się, żeby zobaczyć kolejnego debila w futrze.

-Pan go nie głaszcze, idziemy na odrobaczanie, to jest prawdziwy pers z rodowodem – powiedziała facetka. Miała włosy zafarbowane na bliżej nieokreślony kolor i rajtuzy w kolorze... powiedziałbym: brąz, ale pewnie bordo czy inne ecru khaki przechodzące w indygo, czy chuj wie co.

-On uważa, że potrafi rozmawiać ze zwierzętami – powiedziała moja koleżanka, wredna jędza zza lady, ewidentnie, żeby mnie ośmieszyć. Zrobiła przy tym gest i minę, które dały pani do zrozumienia, że pers pełen glist to nie najgorsze, co się może przytrafić kwiaciarce, i że jest zmęczona tym gównem i marzy o kliencie, który weźmie na raz dużo rzeczy z półek, żeby można je było zapełnić nowym gównem, które już czeka w pudełkach.

-Doprawdy? – spytała facetka – A co też takiego może panu kot powiedzieć?

-Powiedz coś, co tylko ona będzie wiedzieć – mówię do kota.

-Jak się masturbuje pod prysznicem, to siedzę na pralce.

-Mówi, że często siada na pralce, jak pani siedzi pod prysznicem.

-Ale nie zawsze – powiedziała facetka.

-No, nie zawsze. – mówię. –Tylko wtedy, kiedy czuje...

-Miks zapachowy kutra rybackiego z aloesem – wymamrotał robaczywy kot.

-Miks zapachowy aloesu i pani cipy. – powtórzyłem.

Zofia zbladła. Facetka poczerwieniała. Popatrzyły na siebie i wymieniły się kolorami.

Zofia zareagowała pierwsza.

-Okropny, kurwa, chuju, kot Ci nie mógł tego powiedzieć, kurwa, zachowuj się, nie jesteś w internecie, nie możesz wszystkiego ludziom powiedzieć, co Ci kurwa ślina na język przyniesie! Przeproś panią.

-Przepraszam panią – mówię. – Pani kot kazał mi również przekazać, że...

-Powiedz jej, że wali jej z ryja.

-Nie powiem jej, że wali jej z ryja.

-To powiedz jej, że ma nie wpierdalać tyle cebuli, bo jej wali z ryja.

-Tego też jej nie powiem.

-Czego mi nie powiesz? – zapytała facetka. Zofia za jej plecami wykonywała rozpaczliwe ruchy rękami.

-Nie jesteśmy na ty, pizdo – powiedziałem.

-COOOO?! – oburzyła się babka.

-Kot tak właśnie powiedział, ja tylko zacytowałem.

-MÓJ KOTECZEK NIGDY BY TAK NIE POWIEDZIAŁ O SWOJEJ PAŃCI, PRAWDA? PLAWDA? – facetka zaczęła pchać łapy do transporterka.

-A weź, wypierdalaj mi z tą ręką – powiedział kot. –To przez Twoje brudne łapska i dostałem tych robali. Myj je częściej, kurwa, albo oddaj mnie do adopcji.

-MÓJ PIĘKNIUSI PERSIK SŁODZIUTKI, PAŃCIA DA CI PYSZNEGO KABANOSIKA, KTÓREGO UWIELBIASZ, MAŚ OCHOTKĘ?

Kot, usiłując w odruchu obronnym spierdolić przed kabanosem, odwołał się do ostatecznej broni przed całym światem i spierdział się tak, że moje oczy zaczęły łzawić.

-Zerzygam się zaraz – powiedział kot, z podsuniętym pod sam nos kabanosem dla kota.

-Zerzygam się zaraz – powiedziałem, czując, co kot naprykał.

-Zerzygam się zaraz – powiedziała Zofia, trudno powiedzieć, dlaczego. Może jest w ciąży, albo coś.

 

-Czterdzieści pięć złotych za te goździki – powiedziała Zocha do facetki.

-Jakie goździki? – zdziwiła się facetka.

-No te frezje, co pani chciała. – wskazała palcem na dość spory bukiet.

-Niech zgadnę, dla kota ten bukiet? – pytam.

-Tak, skąd wiedziałeś?

-Nie jestem twoim koleżką, cipo – odpowiedziałem. – Tak się domyśliłem. Niech pani jeszcze kupi mu laurkę. Jak kwiaty bez laurki, ja bym się obraził.

-Ja się już obrażam. – powiedział kot.

-Ty zamknij dupę. – rzuciłem.

Wskazałem palcem laurki i kartki okolicznościowe. Była tam taka typowa „wracaj do zdrowia” z uśmiechniętym lekarzem i chorym z termometrem w buzi i zbolałym, acz uśmiechniętym wyrazem twarzy.

Babka zapiszczała ze szczęścia, zaklaskała w dłonie, dała piątaka, złapała bukiet i kartkę w jedną rękę, kota w transformersie w drugą, i wybiegła.

 

-Było, nie było, pięć dych jesteś do przodu, patrz, nawet na takiej zwariowanej piździe – powiedziałem, stojąc do Zośki tyłem i patrząc, jak facetka mocuje się z drzwiami.

-Ty, serio ci ten kot to wszystko powiedział?

-A uwierzysz mi, jak Ci powiem, że tak?

-Nie, chyba jednak nie.

-Ale w numerologię wierzysz.

-Bo numerologia jest znana od tysiącleci!

-Kurwa...

-Tylko kurwa nic nie pisz, że taka babka tu była, żeby wiesz, nie było potem problemów. Potem to przeczyta na internecie i będzie wiesz, chujnia, że o niej piszesz, kurwa, wiesz. Nie pisz.

-Spoko, na pewno nic nie napiszę o niej i o Tobie. Bez obaw.

-No, to spoko.

-Spoko.

-No.

-Dobra, to ja spierdalam. Czujesz się już dostatecznie pozytywistycznie?

-No, kurwa już lepiej.

-Prus, Sienkiewicz, Orzeszkowa... – mruknąłem pod nosem

-Co?

-Prus, Sienkiewicz, Orzeszkowa, sobie powiedziałem pod nosem. – wyjaśniłem.

-Ty, kurwa, a wiesz, że ja mam koleżankę na Sienkiewicza, co do mnie dzwoniła dzisiaj, i jest w ciąży, i w ogóle nie mogli zajść i dzwoniła do mnie dzisiaj rano, że zaszła? Jaki przypadek, że dzisiaj o tym wspominasz? Numerologia, dzisiaj jest poniedziałek, jedynka – jedynki są pozytywne i niespodziewane w nowych informacjach.

-Pozytywistyczne wręcz.

-No przecież powiedziałam.

-Idę, bo wiesz, idę. Miłego dnia!

-No, na razie, miłego! – powiedziała kwiaciarka i wróciła do swoich zajęć.

 

Na zewnątrz babka z kotem usiłowała wyjaśnić mężowi, który siedział na fotelu kierowcy, że koteczek ma wizytę na drugą punkt, a jest trzynasta czterdzieści osiem, prawie za dziesięć, będą korki, i musi się bardzo spieszyć, jechać na Wyspę do kliniki dla zwierzątek, żeby zdążyć, i nie mogą się spóźnić, i dlaczego jeszcze nie rusza, skoro koteczek musi dostać zastrzyk.

 

Pies przywiązany pod apteką pochwycił moje spojrzenie, kiwnął głową na samochód, i powiedział:

-Dobrze tak, jebanemu chujowi, nie?

-Jak się z taką cipą ożenił, to jego wina. – wzruszyłem ramionami.

-O kota mi chodziło.

-Wiem. Idę, wiesz, nie chce mi się już dzisiaj.

I poszedłem. Jeszcze coś tam szczekał, ale go olałem. Ileż można w jeden dzień.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Nox 23.02.2016
    Sam początek mnie rozwalił, potem było ciekawiej :) Pełno poczucia humoru, świetnie się czytało, 5
  • Karo 23.02.2016
    Świetne, zgadzam się z poprzednikiem, genialnie się czytało. 5
  • Obywatel 23.02.2016
    Miła odmiana rzadko spotykam się z nastawionymi na humor opowiadania.
  • Lotta 23.02.2016
    Cudowne, dawno się tak nie uśmiałam. ;) Proszę o więcej. I oczywiście daję zasłużone 5. :D
  • Nazareth 23.02.2016
    Ej, Okropny! A ja mogę trochę Rokokoko na wynos?
  • Okropny 23.02.2016
    i TĘ OTO pieczarkę.
  • Nazareth 23.02.2016
    Okropny mmmm... pieczarka...
  • phototka 23.02.2016
    Lubię taki humor, chociaż ilość "kurew" trochę mnie odrzuca :P Nie mniej jednak, opowiadanie genialne - zostawiam pięć! :)
  • Ritha 08.07.2016
    Tekst zawiera kota, czyli jeden z moich ulubionych. Z najulubieńszych. Kocham ten dialog. Jest nienormalnie normalny albo normalnie nienormalny. Czy coś.

    Po pierwsze? Łazisz po okolicy i inspirujesz się ekspedientkami? Hehe, no można i tak.

    „Pozytywizm” … Niedoinformowana panna i poirytowany, Okropny nie mogący ścierpieć (Ś(!)cierpieć) jej niewiedzy. Jakie to prawdziwe. Mnie też boli ludzki debilizm, serio.

    Numerologia, odczynić, kontr-urok itd.- XDDD
    (PS. Parę ładnych lat temu miałam akcję przestawiania wszystkiego w domu pod kątem feng shui. Wynikiem był jeszcze większy chaos w głowie, bo różne dziwne rzeczy leżały w różnych dziwnych miejscach i cała chołpa, jak jakaś nieudana makieta, atrapa, czy coś na ten deseń, więc dałam sobie siana. Ale chińską żabę z pieniążkiem mam. Chu..a daje, ale niech leży.)

    „Miała włosy zafarbowane na bliżej nieokreślony kolor i rajtuzy w kolorze... powiedziałbym: brąz, ale pewnie bordo czy inne ecru khaki przechodzące w indygo, czy chuj wie co.” – XD

    „Zofia zbladła. Facetka poczerwieniała. Popatrzyły na siebie i wymieniły się kolorami. Zofia zareagowała pierwsza.
    -Okropny, kurwa, chuju, kot Ci nie mógł tego powiedzieć, kurwa, zachowuj się, nie jesteś w internecie, nie możesz wszystkiego ludziom powiedzieć, co Ci kurwa ślina na język przyniesie! Przeproś panią…” – XD

    „-MÓJ KOTECZEK NIGDY BY TAK NIE POWIEDZIAŁ O SWOJEJ PAŃCI, PRAWDA? PLAWDA? „ - XD


    W ogóle to mnie brzuch rozbolał od śmiania o i tyle :P
  • Okropny 08.07.2016
    Cieszę się, że aż tyle Ci się podoba :)
  • Ritha 08.07.2016
    Okropny żadna nowość. Nie komentowałabym wszystkiego odkąd jestem na opowi, jedynie za okrągły avatar lub za wkur..nie mnie na każdym kroku xP Jesteś irytujący, ale z artyzmem, który wbija się w moje poczucie humoru i moje postrzeganie świata. O i tyle. XDDD
  • Ritha 08.07.2016
    A poza tym jeszcze chciałam dodać, że może jestem hipokrytką, ale naprawdę mnie razi estetycznie, jak ktoś wali błędy ortograficzne, a jeszcze bardziej interpunkcyjne. A u Ciebie jest zupełnie bezpiecznie pod tym względem.
  • Okropny 08.07.2016
    Ritha o, to bez wątpienia. I jest to jedyne bezpieczeństwo, jakie mogę Ci zapewnić.
  • Ritha 08.07.2016
    Okropny patrz, a ja jakoś się nie boję.
    No risk, no fun, czy jak to tam było xD
  • Szudracz 10.03.2017
    Dobrze, że nie chciała Bergera zamiast Gerbera.
  • Okropny 10.03.2017
    ???

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania