Krawawa Księżniczka, Rozdział 1
– Ciociu czy naprawdę muszę zawsze zakrywać moje włosy? – Zapytała niezadowolona Anabelle upychając pod kapturem pasma krwistoczerwonych włosów.
– Kochanie, zrozum twoje włosy mają nietypowy kolor, a ludzie nie lubią odmienności. – Odpowiedziała Rose. – A teraz idź na targ i kup trochę materiału, muszę uszyć kilka sukienek bo ze starych już prawie całkiem wyrosłaś. Rośnij wolniej, bo nie nadążę ci szyć nowych, wybierz jakiś ładny kolor. – Poprosiła Rose i otworzyła dziewczynie drzwi. Anabelle chwyciła koszyk stojący na krześle obok wejścia i wyszła z domu.
Dzień był ciepły i słoneczny, więc widok dziewczyny w pelerynie z kapturem zarzuconym na głowę powinien wzbudzać wśród mieszkańców zainteresowanie, ale nie w tej części miasta. Ludzie od dawna znali nietypowy styl ubierania się Anabelle, więc nie zwracali na nią uwagi.
Dziewczyna ruszyła szybkim krokiem w stronę targu i wesołym uśmiechem witała przechodniów. Skręciła za piekarnią w prawo, po chwili była na miejscu i zaczęła przechadzać się między straganami. Po kilku minutach lawirowania między nimi zagłębiła się w część poświęconą materiałom. Chodziła od stoiska do stoiska oglądała tkaniny, dotykała ich. W końcu jej nogi zaniosły ją do straganu Antoniego.
Antoni był szczupły i bardzo wysoki, miał kruczoczarne, krótko przystrzyżone włosy i duże, piwne oczy. Na widok Anabelle uśmiechną się.
– Witaj Anabelle! W czym mogę pomóc? – zapytał.
– Ciocia wysłał mnie po materiał na sukienki. – odpowiedziała dziewczyna uważnie oglądając tkaniny.
– Suknie będą dla ciebie czy dla pani Rose? – dopytywał Antoni.
– Dla mnie, nie mieszczę się już prawie w żadną.
– Przytyłaś? – zaśmiał się chłopak. Anabelle oparła ręce na biodrach i spojrzała na niego z wyrzutem.
– Nie, urosłam. – odpowiedziała mrużąc groźnie oczy. Antoni zaśmiał się.
– Wiem przecież ale lubię się z tobą drażnić. – powiedział i zaczął grzebać w stercie materiałów.
– Co powiesz na ten? – zapytał wyciągając w stronę Anabelle purpurowy zwitek. Dziewczyna chwyciła jego skrawek i przyłożyła do twarzy, był miękki i miły w dotyku.
– Jest świetny! Biorę go! – Antoni zadowolony podał dziewczynie materiał, a ta dała mu kilka banknotów.
– Dziękuję, cześć!
– Pozdrów ciocię. – Anabelle kiwnęła głową i ruszyła do domu.
– Anabelle ten materiał jest śliczny! – Powiedział ciocia.
Gdzie go znalazłaś?
– U Antoniego, kazał cię pozdrowić. – Odpowiedziała dziewczyna.
– Purpurowy cudownie podkreśla kolor twoich oczu. – Nie przestawała mówić Rose.
Anabelle lubiła swoje oczy. Byłe one szare, a racze srebrne co było jeszcze jedną rzeczą, która odróżniała Anabelle od innych ludzi.
Rose usiadła przy stole i rozłożyła materiał. Chwyciła ogromne, żelazne nożyce i zaczęła rozcinać tkaninę.
– Anabelle,pomóż mi. Ty będziesz zszywać, dobrze? To będzie sukienka na twoje urodzin, zorganizujemy przyjęcie! W końcu nie codziennie kończy się 18 lat. – Anabelle uśmiechnęła się, ściągnęła kaptur, a włosy spłynęły kaskadą na jej ramiona.
– To musi być piękna suknia. – Odpowiedziała i usiadła obok ciotki.
Resztę tygodnia Rose i Anabelle spędziły na przygotowywaniu przyjęcia. Miało być ono skromne, kilku znajomych być może jakieś tańce i tort. Anabelle była w niebo wzięta, nigdy nie miała przyjęcia urodzinowego.
– Ciociu, mogę dzisiaj nie zakładać płaszcza? – Zapytała dziewczyna zakładając suknię. Rose spojrzała na nią i pokręciła przecząco głową.
– Tak, tak rozumiem „Ludzie nie lubią odmienności” – Westchnęła Anabelle smutno i zaczęła czesać włosy.
– Kochanie, może kiedyś zrozumiesz dlaczego tak jest. – Powiedziała ciocia, przytuliła dziewczynę i uśmiechnęła się delikatnie. Podeszła do niewielkiej komody i wyciągnęła z niej mały pakunek. Wróciła do Anabelle i podała jej prezent. Dziewczyna rozwinęła go. Był to krwistoczerwony kamień zawieszony na srebrnym łańcuszku. Anabelle uśmiechnęła się, to tak jakby dostała w prezencie kawałek siebie?
– Dziękuję ciociu, jest piękny.
– Chcę aby, gdziekolwiek będziesz przypominał ci o mnie. – Odpowiedziała Rose, wzięła z rąk dziewczyny naszyjnik i założyła na jej szyję.
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Anabelle chwyciła płaszcz, zarzuciła go na ramiona i założyła kaptur.
– Proszę. – Drzwi otworzyły się i stanął w nich Antoni.
– Wszystkiego najlepszego Anabelle! Dzień dobry pani Rose. – powiedział wchodząc.
– Witaj Antoni. Jesteś pierwszym gościem. – Rose uśmiechnęła się do chłopaka.
– Bardzo mi miło z tego powodu. – odpowiedział i zaczął uważnie przyglądać się Anabelle.
– Ślicznie wyglądasz. – powiedział w końcu.
– Bez uszczypliwych uwag? – zdziwiła się dziewczyna.
– Bez, dzisiaj nie mam ci nic do zarzucenia.
Komentarze (8)
Ciekawe jak potoczy się ta historia : ) 5
Będzie kiedyś ciąg dalszy?
Co do włosów: z czasem odmieniają się nam upodobania :) Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania