Poprzednie częściKres Bogów

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kres Bogów: Jean 2

Czas się zatrzymał. Jean wciąż wtulona w ramiona Peruna zakrywała twarz by nie widzieć jak ich rozstrzelają. Za to Perun nie był w stanie nawet ścisnąć mocniej ukochanej. Był wyczerpany. Nad kochankami stał czarnoskóry w długim skórzanym płaszczu i kowbojskim kapeluszu. Spojrzał na wciąż wbiegających żołnierzy. W ich oczach było widać strach. Tym bardziej trzeba było zabrać stamtąd rebeliantów. Żołnierze Syndykatu byli szkoleni by wykorzystywać emocje w walce, przez co strach mógł dać im dodatkową siłę i motywacje do walki. Mężczyzna złapał Peruna i Jean z ramiona. Zniknęli w obłokach ciemnego dymu. Czas wrócił do normy. Wojskowi oddali strzały w łóżko na którym przed momentem widzieli rebeliantów. Strach w ich oczach zmienił się w zdziwienie. Gdzie dwójka dorosłych osób mogła zniknąć w przeciągu sekundy? Jak?

 

Perun, Jean i ich wybawca pojawili się na plaży. Nie była to plaża na której wylądowali wcześniej. Tu było pięknie. Morze obok było tak przejrzyste że można było policzyć ziarenka piasku na dnie. Perun otworzył oczy. Słońce oślepiło go na moment. Wciąż był wtulony w Jean. Dziewczyna również się ocknęła. Zdziwienie na jej twarzy było widać z daleka. Jean i Perun spojrzeli na murzyna. Mężczyzna patrzył na nich z uśmiechem. Miał żółte tęczówki co było dość dziwne. Chociaż w sumie był mutantem. Musiał się wyróżniać. Rebelianci byli szczęśliwi. Jean pomogła podnieść się Perunowi.

 

- Witaj Time Flash - powiedział Perun ochrypłym głosem. Czarnoskóry facet podszedł i podał rękę Perunowi.

 

- Harry! Jak miło cię widzieć! - Jean przytuliła się do murzyna.

 

- Witajcie przyjaciele.

 

- Gdzie byłeś przez te lata? - spytała Jean.

 

- W Brooklynie.

 

- Cały ten czas?

 

- Tak, odkąd daliście mi takie rozkazy - mężczyzna zdjął kapelusz - szkoliłem mutantów w naszej siedzibie w Brooklynie, nie było łatwo, ale udało mi się stworzyć kilku pożytecznych wojowników - Jean patrzyła na niego z zaciekawieniem, a Perun położył się na ciepłym piasku. - ostatnio udało nam się złapać oddział żołnierzy Syndykatu

 

- I co z nimi? Ktoś coś powiedział? - zapytała Jean.

 

- Jeszcze nie wiem, jakiś czas po ich złapaniu dostałem wiadomość od Jamesa że wyruszyliście na misje i wasz samolot został zaatakowany, ruszyłem od razu - Time Flash popatrzył na uratowanych. Byli przyjaciółmi od wielu lat. Gdy wojna się rozpoczęła Jean, Perun i Eric dołączyli do podziemi. Time Flash szkolił ich aż w końcu okazali się potężniejsi niż myślał. Po tym ja przetrzepali szeregi Syndykatu zostali dowódcami Rebelii. Mimo to dalej walczyli ramię w ramię. Pewnego razu jednak Time Flash został ranny podczas walki i Jean z troski o przyjaciela kazała mu szkolić armię podziemia w Brooklynie. Od tamtego czasu minęło około dwa lata.

 

- Skąd James się dowiedział? - Perun odezwał się. Leżał wpatrzony w chmury z rękami splecionymi za głową.

 

- Twój komunikator wydał automatyczny sygnał SOS gdy spadliście, a właśnie twoje ciuchy - Time Flash podał Perunowi złożone w kostkę ubrania które wyciąg z przewieszonej przez ramię torby. Była ciemno-szara z symbolem Syndykatu.

 

- Harry co to za miejsce? - Jean rozejrzała się po plaży. Dziwne że spytała dopiero teraz, ale była w szoku bo przed chwilą omal nie zginęła, a później okazało się że uratował ją jej stary przyjaciel. Miała mu tyle do powiedzenia że nie zastanawiała się gdzie są.

 

- Nie pamiętasz? To plaża na której znaleźliśmy rannego Peruna i Erica - No tak. Jean wszystko sobie przypomniała. Rzeczywiście Ona pierwsza dołączyła do rebelii. To na tej plaży poznała Peruna i Erica. Wszystko do niej wróciło.

 

Pierwsza większa bitwa pomiędzy wojskiem Syndykatu, a oddziałami Rebelii. Było bardzo krwawo. podczas wymiany ognia okazało się że rebelianci postrzelili dwóch mutantów którzy zostali wcześniej złapani przez Syndykat. To właśnie byli Perun i Eric. Tak się poznali. Od tamtej pory byli najlepszymi przyjaciółmi, do momentu śmierci Erica. Po tamtym incydencie rozdzielili się. Perun prowadził własną krucjatę, a Jean musiała prowadzić Rebelie do wojny. Na szczęście wszystko już jest dobrze.

 

***

 

Po kilku dłuższych minutach rozmowy Perun odzyskał większość sił.

 

- Możemy ruszać dalej - rzekł mutant.

 

- Oczywiście Perunie, gdzie teraz? - Odezwał sie Harry. A właściwie Harrison Treyer.

 

- Pokaż nam tych więźniów - odpowiedział mężczyzna. Wszyscy złapali się za ręce i zniknęli w obłokach dymu.

 

Po chwili pojawili się w kryjówce w Brooklynie. Pierwsze co ich zastało to kilka leżących bezwładnie ciał rebeliantów. Krew była rozlana na całej podłodze. Jean podniosła karabin z ziemi. Niestety broń Syndykatu zostawiła w laboratorium. Perunowi zaiskrzyły końcówki palców, a Harrison wyjął pistolet z kabury i przeniósł się na róg ściany by sprawdzić teren. 

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania