Poprzednie częściKres Bogów

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kres Bogów: Jean

UWAGA!!!

WSZYSTKICH CHĘTNYCH DO CZYTANIA MOJEGO OPOWIADANIA ZAPRASZAM DO OPSERWOWANIA MOJEGO PROFILU NA WATTPAD, GDYŻ TERAZ TYLKO TAM BĘDĄ PUBLIKOWANE DALSZE ROZDZIAŁY.

LINK DO PROFILU: https://www.wattpad.com/user/TheThirteen13

*******

 

Jean szła przez środek bazy. Jak zwykle było tam pełno ludzi i mutantów którzy umilali sobie chwile wolności podczas narastającej wojny. Od pamiętnego uprowadzenia i przetrzymywania jej i Peruna minęło sześć dni.

 

W głowie dziewczyny kłębiło sie dużo myśli. Do tej pory nikt nie powiedział jej co się dzieje z panem Darhk'iem. Po powrocie Perun i James zeszli do podziemi i stamtąd nie wychodzą. Nawet nie przychodzą po sprzęt z warsztatu Jamesa. Jean kilka razy próbowała zejść do nich, sprawdzić co się dzieje, ale przed wejściem wciąż stoi dwóch mutantów którzy mimo że jest bardzo wysoko postawiona stopień w ZRM, nie chcą jej wpuścić. Cole i Troy to bracia bliźniacy. Są oni takimi śmieszkami którzy wciąż robią głupie żarty kolegom, ale mimo to są gotowi oddać życie w sprawie mutantów. Nie raz dali znak że są cholernie dobrzy.

 

Z chwili zadumy wyrwał ją głos Peruna który wzywał wszystkich na zabranie. Mężczyzna stanął na krześle po środku sali. W kilka chwil wszyscy patrzyli na niego. Był ubrany w swoją ulubioną bluzę z głębokim kapturem, którą swoją drogą dostał właśnie od Jean. Wyglądał tak przystojnie. Zawsze lubiła jak mutant wygłaszał przemówienia. Był wtedy taki stanowczy i opanowany. Zawsze czułą do niego coś więcej niż przyjaźni, jednak brakowało jej odwagi by mu o tym powiedzieć. Po śmierci Erica była zła na Peruna że ten ruszył w poszukiwaniu zemsty, jednak gdy wrócił nie mogła okazać mu tego. Po prostu nie mogła.

 

- Panie i panowie mam dla was okropną wiadomość. Pan Darhk jest w ciężkim stanie, został on otruty. - zebrani okazali wielkie wzburzenie, nawet Jena się zdenerwowała. Nie przepadała za Darhk'iem, bo według niej był zbyt arogancki i pyszałkowaty, ale wiadomość o próbie zabójstwa za szokowała ją kompletnie. - Podejrzewamy że był to zamach zlecony przez Syndykat, jednak nie mamy pewności. Dlatego ja i James wpadliśmy na pomysł wysłania grupy zwiadowczej do siedziby Syndykatu. Ochotników zapraszamy do warsztatu Jamesa. Potrzebujemy trzech mutantów i dwóch zwiadowców. - Perun zszedł z krzesła i poszedł w stronę warsztatu. W ostatniej chwili złapała go Jean.

 

- Cześć Jean, nie mogę teraz, śpieszę się - Perun odsunął dziewczynę na bok nawet na nią nie patrząc poczym zniknął w tłumie. Jean była zaszokowana. Nigdy jeszcze jej tak nie potraktował. Było to dziwne. Dziewczyna skierowała się do swojego pokoju.

 

***

 

Jean leżała na łóżku. Cały czas rozmyślała nad tym jak zachował się Perun w stosunku do niej. Czy zrobiłam coś źle? Czy ktoś coś mu powiedział czego nie powinien? Te i inne myśli przelatywały jej przez głowę. W końcu postanowiła pójść zgłosić się do grupy zwiadowczej którą zbierał. Przynajmniej porozmawiają.

 

***

 

Przed wejściem do warsztatu stało już pełno osób. Jean jednak przedarła się na przód kolejki. Z pomieszczenia wyszedł jedna z mutantów Virian. Była to wysoka, zielono oka blondynka, która potrafiła zamrozić nawet najgorętszy ogień. Pewnie nie została wybrana, bo nie lubi się z Perunem, a jej dawne występki też dawały sporo do życzenia. Jean weszła do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi. Nikt nie zdążył nawet krzyknąć z pretensjami. Warsztat był obszerny. Po pomieszczeniu walało się pełno gratów, narzędzi, metalowych płytek, elektroniki i ogólnie dużo śmieci. Przy sporym brązowym biurku siedział James i zapisywał coś na kartce. Obok stał opary o filar Perun i układał kostkę Rubika. Gdy Jean usiadła na krześle przed biurkiem, James zrobił duże oczy. Był bardzo zdziwiony jej obecnością. Dziewczyna założyła nogę na nogę i splotła ręce na klatce piersiowej.

 

- Jean, czy ty chcesz dołączyć? - spytał niemrawo James.

 

- Tak, chętnie skopie tego który otruł Darhk'a. - Perun i James popatrzyli po sobie.

 

-Jean nie możesz iść. To zbyt niebezpieczne, a... - Perun przerwał wypowiedź patrząc jak Jean świdruje go wzrokiem.

 

- Co? Jestem dobra w takich akcjach - tego nie można było jej nie przyznać. Jean to jeden z najlepszych szpiegów, zwiadowców, zabójców i tym podobnych w całym ZRM.

 

- Możemy pogadać w cztery oczy? - powiedział Perun. James popatrzył na nich i wyszedł z pomieszczenia.

 

- Jean co ty robisz? Jesteś potrzebna tutaj. - mężczyzna spojrzał w jej oczy. Była wściekła, a on nie wiedział dlaczego.

 

- Jasne, odkąd wróciliśmy tutaj nie mam nic do roboty. Nawet nie raczyłeś mi powiedzieć o stanie Wiliama.

 

- Chciałem żebyś odpoczęła, ale widzę że jesteś całkiem zdrowa - Perun i Jean patrzyli na siebie ze wściekłością w oczach.

 

- Masz mnie wpisać na listę - warknęła Jean

 

- Nie mam mowy, nigdzie nie idziesz - ryknął Perun

 

- Zabroń mi. Jestem wyższa stopniem i rozkazuje ci dopisać mnie do grupy zwiadowców. - no i tu znów miała racje. Gdy Perun odchodził miał stopień kapitana i tak zostało, ale Jean w tym czasie stała się półkownikiem więc rzeczywiście miała więcej do gadania.

 

***

 

Po chwili dalszej kłótni, Perun odpuścił i wpisał ja na listę. Jean wyszła, a Perun i James przesłuchali resztę ochotników. W końcu obaj wyszli z pomieszczenia i Perun znów zwołał ludzi.

 

- Słuchajcie, razem z Jamesem zebraliśmy grupę zwiadowców, których wyślemy do Syndykatu.-Wszyscy nagle zamilkli. Wyglądali jakby słuchali boga, a nie zwykłego mutanta. - z mutantów wysyłamy Cola, Troya i Kate, a z ludzi Jean i Adam. Wyczytani za pięć minut mają stawić się w zbrojowni.

 

W zbrojowni czekali już wszyscy. Jean przyszła ostatnia. Nigdy nie lubiła tu przychodzić. Zawsze było tam zimno, ciemno i ogólnie nie przyjemnie.

 

- Dobra jesteśmy już wszyscy. James opowie plan działania.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania