Poprzednie częściKres Bogów

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kres Bogów: Szef 2

Eksplozja przewróciła Suva na dach. Zamaskowany zamachowiec przesunął się lekko by nie trafić pod zniszczone auto. Z wraku wyszło dwóch czerwonych ochroniarzy. Zaczęli strzelać. Zamachowiec unikał kul sprawnie i szybko. Schował się za zaparkowanym obok zielonym autem. Pociski wyrysowały ładny szlaczek na drzwiach samochodu. Terrorysta wstał i oddał celną serie z karabinka. Z przeciwników nie było co zbierać. Podszedł do Suva. Wyrwał drzwi samochodu, a z nich wypadły zwłoki kierowcy. Zginął od wybuchu. Jednak po Robercie nie było ani śladu. Wtem zza pleców zabójcy wyłonił się Robert powalając go kopnięciem w zgięcie kolana. Bandyta był wprawnym wojem gdyż szybko odwrócił się i zablokował kolejne uderzenie. Wstał i odepchnął Roberta po czym wyciągnął nóż. Szef uniknął kilku cięć noża jednak w końcu bandyta trafił. Zimne ostrze rozcięło policzek biznesmena. Zabójca kopnął szefa w klatkę piersiową. Robert padł z hukiem na plecy. Mężczyzna podszedł do niego i przygniótł go nogą do ziemi. Wycelował mu z pistoletu w głowę.

 

- Robert Johanson - rzekł zmodulowanym głosem - zawiodłeś to miasto - padł strzał. Jednak to nie był strzał Zabójcy. Pocisk wybił mu broń z ręki. Szef wykorzystał chwilę nieuwagi i powalił bandziora. Biznesmen wstał i odbiegł kawałek. Jego wybawicielem okazał się snajper umieszczony na dachu budynku leżącym na sąsiedniej ulicy. Zamachowiec podjął próbę wstania jednak za każdym razem pocisk przelatywał mu koło głowy. Zabójca jednak miał asa w rękawie. Szybkim ruchem wyciągnął pistolet kabury i strzelił do Roberta. Wykorzystując chwilą zaskoczenia snajpera zdołał uciec.

 

***

 

Szef leżał cały we krwi na stole operacyjnym. Pocisk trafił go w serce. gdyby nie szybka pomoc medyczna byłby martwy. Na razie miał jeszcze małą szansę na przeżycie. Czterech najlepszych lekarzy Syndykatu walczyło ze śmiercią nad łóżkiem szefa. Mieli jedno zadanie. Sprowadzić go na ziemię.

 

Czas płynął nieubłaganie. Robert dalej nie dawał znaku życia. Chwila za chwilą zbliżał się do piekła. Wszyscy którzy byli akurat w siedzibie zamarli oczekując na wyniki. Kolejne godziny mijały a Robert był nieprzytomny. Pocisk wbił mu się w sam środek serca. Jeden mały błąd kosztowałby lekarzy śmiercią pacjenta.

 

W końcu. O dwudziestej drugiej zapadł wyrok. Śmierć zabrała Roberta ze sobą. Cały Syndykat opłakiwał martwego wodza. Jednak po chwili śmierć wróciła z reklamacją. Myślała że zabiera Nayera Wilsona, a nie Roberta Johansona. Oddała jego duszę do ciała. Mówiąc lekarzom że Nayer nie żyje, ale Robert jest im jeszcze potrzebny. Ci ogłosili zgon Nayera zaś Robert ukrył się pod nową twarzą.

 

Tym razem Wyglądał groźniej. Jego plastycy stworzyli go na nowo. Jak sam zaproponował wycieli mu na twarzy kilka blizn oraz prawe oko. Dowódca podrobił swoje akta i od teraz jako Slade Joseph Bannett, były żołnierz Republiki Litwińskiej, najemnik, i żołnierz Syndykatu przejął władzę w organizacji. Podłożył swój testament w którym Nayer po swojej śmierci przekazuje Bennettowi władzę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania