Kreski
Przejeżdżam palcem po kreskach, które w znacznym stopniu szpecą moje nogi. Z rana rozstępy przybierają ten mocny, ohydny, pochodzący pod fiolet, odcień. Wyczuwam zagłębienia. Paskudne cholerstwa. Dzięki nim ograniczyłam liczbę luster w mieszkaniu. W końcu dlaczego każdego ranka miałabym podziwiać efekt mojej nadwagi sprzed trzech lat? Wspominając, mimowolnie wbijam sobie paznokcie w skórę w okolicach kolan. Odkąd pamiętam, lubiłam leczyć ból psychiczny innym rodzajem cierpienia – zawsze – fizycznym.
Tym razem błądzę palcem wskazującym po nadgarstku. Czuję kreski, lecz te są dziełem mojej duszy. Z chęcią rozdrapałabym wszystkie ze świeżych, wczorajszych strupów, lecz teraz nie mam czasu na tamowanie krwi i zabawę z chusteczkami. Choć przyznam, że kawałki jednego z luster, schowane w szufladzie, naprawdę kuszą. Może później...
Rulon powstały z banknotu nie jest tak idealnie równy jak kreska białego proszku usypana na ławie. Wykonuję znak krzyża i za pomocą papierowej rurki, wciągam narkotyk. Kolacja z głowy, obeszło się bez umiejętności kulinarnych.
W pośpiechu zakładam adidasy. Co ciekawsze, nawet one mają kreski; trzy, pionowe, ukośne... Starannie wiążę sznurówki, po czym wychodzę i uświadamiam sobie, że jest już ciemno.
Wracam do domu po dwunastu minutach, w towarzystwie. Przysięgam, mierzone z zegarkiem w ręku. Przez ten czas zdążyłam poznać Kamila i nawet wypić z nim po kieliszku wódki. A właśnie teraz zmierzamy do sypialni. Jego ręką spoczywa na moim biodrze.
Towarzysz zmył się równie szybko, jak się pojawił. Przynajmniej był na tyle hojny, że na poduszce zostawił sto złotych. Dwukrotna stawka.
Biorę banknot i wlokę się do salonu. W międzyczasie patrzę na wbity w ścianę gwóźdź. Dobrze, że zdecydowałam się zdjąć to lustro. Nie chciałabym znowu zobaczyć w nim dziwki. Mam nadzieję, że dzisiaj rozsępy również będą fioletowe, przynajmniej to na nie zrzucę winę. Pieprzone fioletowe kreski.
Komentarze (16)
"Towarzysz zmysł się..." - zmył się.
Fajne, chociaż trochę może zbytnio... oznajmujące. Kurcze, nie mam lepszego słowa teraz. Mimo dramatyzmu pod skórą, obojętne. Być może taka jest bohaterka, ale jeśli tak, dlaczego usuwa lustra. Stara się siebie oszukać?
Pozdrawiaki ;)
Jeśli chodzi o końcówkę, chciałam uzyskać tę dosłowność, w końcu tak widzi siebie sama bohaterka. Co do obojętności, realnie starałam się przedstawić uzależnienie od narkotyków. W końcu zazwyczaj wygląda to tak, że największy ból ukryty jest pod pozorną obojętnością; ciągłe wmawianie sobie, że jest dobrze; szukanie wymówek, usprawiedliwień dla samego siebie.
Dziekuję bardzo za konstruktywny komentarz! Cieszę się, że mnie odwiedziłeś, Adamie! Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.
Piaseczna ode mnie i pozdrowienia.
Uzależnienia zazwyczaj są smutne, dramatyczne, Nie chciałam owijać w bawełnę, a pokazać wszystko tak, jak zdołałam to zaobserwować.
Dziękuję bardzo za Twoje odwiedziny i komentarz. I oczywiście również pozdrawiam! Miłego dzionka.
Jest trochę nie w moim typie, ale OK.
Pozdrawiam.
No, zaczynało się dość sztampowo, ale jednak historia rozwinęła się w coś ciekawszego. Pierwszy akapit dość szczegółowy, potem przyspieszenie - może to trochę drażnić (bo mogłaś rozwinąć itd.), ale w sumie nie przeszkadza i sprawdza się całkiem nieźle. Ogólnie historia pokazana jakby z drugiej strony. Całkiem fajne, choć na pewno nie najlepsze od ciebie. Pozdro
Dziękuję bardzo za uwagę, wezmę ją sobie do serca. Miło, że mnie odwiedziłeś.
Pozdrawiam serdecznie!
Dotarłam i ja.
Smutne to dość. Tyle że emocjonalnie do połowy mnie chwyciło - druga pozostała gdzieś obok mnie.
Rozstępy to jest coś, co ma większość z nas. Tak jak i celulit.
I to nie jest tak, że wszystko jest kwestią zdrowego trybu życia. Nie na tym rzecz polega, żeby katować się ćwiczeniami z powodu paru kresek.
Ciało trzeba kochać, i dopiero na tej podstawie można próbować coś zmieniać.
Teraz do dalszej cześci opowiadania.
No cóż, jak dla mnie wszystko zostało zbyt mało rozwinięte, i przez to powstał efekt nieprawdopodobieństwa - dziwnie wygląda, jakby wszystko wciśniete na siłę w jedno opowiadanie.
I nie w tym rzecz, że zamysł zły - bo jest świetny, tylko wykonanie imo troszkę gorsze.
Szczególnie ciekawe jest to, że kreski mają tu wiele znaczeń - ta narkotykowa, ta od żyletki, i wreszcie - te od rozstępów.
Bez oceny dziś, bo musiałabym postawić średnią.
Ale pamietaj, że to Twój tekst i te uwagi są subiektywne.
I przepraszam, że tak ostrzej dziś, trochę ciężko było to napisać, ale uważam że szczerość jest najważniejsza.
Pozdrawiam cieplutko :)
A co do oceny, śmiało, stawiaj! W końcu średnia nie musi być piękna. :) I oczywiście, że szczerość najważniejsza, także BARDZO dziękuję za ten komentarz. A w wolnej chwili odpiszę na Messengerze.
Pozdrawiam, kochana!
Również pozdrawiam <3
Przypomniałam sobie właśnie o książce "My, dzieci z dworca ZOO" - bardzo mocna (chociaż czytałam ją kilka lat temu i może teraz miałabym inne zdanie). Polecam :)
Było krótko i nie mogę powiedzieć, że mi się podobało, bo temat ciężki i trudny do przełknięcia.
Pozdrawiam :)
"My dzieci z Dworca Zoo" widziałam w wersji filmowej i bardzo żałuję, że nie zaczęłam od książki. Wybitnie dobre...
Dziękuję za wizytę. Buziaki, pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania