Królestwo Rauha – część 5 (ostatnia)
#Dziękuję tym, którzy dotrwali do końca :) Nie jestem zadowolona z całości, jednak cieszę się, że doprowadziłam tę opowieść do końca, bo długo na mnie czekała#
Aamu nie mogła pogodzić się ze śmiercią Starego Młynarza. Snuła się po kamiennych uliczkach i z gniewem spoglądała na wszystkie mijane twarze. Wyrażały one jedynie pustkę. Pierwszy raz targały nią tak silne emocje. Postanowiła działać dla niego, dla nich, dla siebie. Za wszelką cenę chciała sprowadzić radość do bram królestwa, wiedziała, że tylko za sprawą muzyki, może tego dokonać.
Błądząc bez celu, dotarła na cotygodniowy jarmark. Na jednym ze stoisk spostrzegła drucianą klatkę. Bez dłuższego namysłu kupiła ją i uszczęśliwiona pobiegła pod drzewo, gdzie dzień wcześniej spotkała swojego śpiewaka.
Gdy dotarła na miejsce, postawiła swój zakup na ziemi, otwarła maleńkie drzwiczki i nasypała do środka odrobinę ziaren, które wciąż miała w kieszeni po pracy w ogrodzie. Ptaszka jednak nie było. Aamu postanowiła zaczekać. Rozkoszowała się Słońcem, którego tak bardzo brakowało w królestwie. Ogarnął ją błogi spokój. Nie wiedząc kiedy, zaczęła nucić ptasią melodię. Początkowo cicho, prawie szeptem. Po chwili dała się ponieść i zaśpiewała na cały głos. Mały ptaszek, usłyszawszy znajome nutki, podleciał i przysiadł na ramieniu dziewczynki. Szybko zrozumiała, że klatka nie będzie potrzebna.
Razem z nowym przyjacielem wyruszyła do miasta. Powoli zbliżał się wieczór i ludzie pochowali się już w swoich domach. Mimo to dziewczynka nie miała zamiaru czekać do rana. Stanęła samotnie na środku malutkiego rynku i spojrzeniem poprosiła śpiewaka, aby rozpoczął koncert. Jego głos odbijał się od kamiennych murów, pukał do zamkniętych drzwi, właził przez okna. Po chwili Aamu dołączyła się i już śpiewali razem. Ich głosy wdzierały się do domów i przywoływały mieszkańców, którzy stopniowo zaczęli wychodzić na ulice. Niektórzy po cichu nucili, inni jakby bujali się lekko w rytmie. Gdy noc zapadła wszyscy stali na rynku wpatrzeni w Aamu i jej towarzysza. Całe królestwo śpiewało, a z ich uszu wychodziły czarne szkodniki, stopniowo uwalniając strapione dusze. Około północy zerwał się silny wiatr, przegonił chmury i zabrał ze sobą robactwo. Dokąd? Tego nie wie nikt…
Wszystkich ogarnęło nieopisane uczucie szczęścia. Rozpoczęło się prawdziwe świętowanie: śpiewy i tańce wypełniały przestrzeń. Ludzie podchodzili do Aamu i dziękowali. Uściskom nie było końca. Bal trwał do rana.
Tymczasem w pałacu muzyka odbijała się echem od ścian, trafiając wprost do królewskiego ucha. Władca obudził się nad ranem zupełnie sam, gdyż cała służba bawiła się z resztą mieszkańców. Odrobinę zaskoczony samotnością i zupełnie nieświadomy tego, jak długo spał, udał się na rynek. Ujrzawszy swój lud pochłonięty zabawą, uśmiechnął się sam do siebie, po czym wszedł na podwyższenie, aby przemówić.
– Moi drodzy! – wykrzyczał, a jego donośny głos spowodował, że wszyscy zamilkli. – Jestem niezwykle rad widzieć was w tak świetnej formie. Gdy jesienią przyszliście prosić o pomoc, byłem przekonany, że dacie sobie świetnie radę beze mnie. Najwidoczniej doceniam was bardziej niż wy sami siebie. Mam nadzieję, że dzięki tej lekcji, wasza wiara we własne siły będzie mocniejsza. – Uśmiechnął się zadowolony ze swego sprytu.
Nikt jednak nie klaskał, nikt nie wiwatował. Ludzie spoglądali tylko po sobie ni to zaskoczeni, ni zniesmaczeni. Nagle ktoś z tłumu krzyknął:
– To przecież nie Król, tylko błazen!
Śmiech niósł się daleko poza granice królestwa, śmiali się wszyscy prócz Jego Nieomylności. Stał przez chwilę osłupiały, aż podszedł do niego jeden z poddanych i zaczął zdzierać z niego szaty. Pomogli mu inni i już po chwili Król stał z drewnianym berłem w ręce, przebrany za błazna.
– Tak jest o wiele lepiej – mówili, ściągając mu z głowy koronę. – Odejdź i nigdy nie wracaj!!!
I tak Jego Wspaniałość, odziany w stosowny strój, został wygnany poza mury Królestwa Rauha. Podobno nie zmartwił się tym zbytnio i szybko dostał posadę w innym pałacu, gdzieś na dalekim wschodzie. Okazało się, że posiada rzadki i cenny dar do rozśmieszania innych.
Ludność szybko wybrała następcę Króla. Młoda Aamu jeszcze tego samego dnia otrzymała koronę i złote berło. Od tej pory pałac był otwarty dla wszystkich, a w Rauha nareszcie zapanował prawdziwy spokój. Nowa Królowa sprawowała sprawiedliwe rządy, a jej sława dotarła, aż do uszu pewnego pięknego Księcia z zachodu… ale to już zupełnie inna historia.
KONIEC
Komentarze (16)
Przynajmniej w mojej wyobraźni. Aczkolwiek to co rzekł król, aż tak bez sensu nie było. Jeszcze bardziej docenili, to co utracili i odzyskali, ciesząc się tym jeszcze bardziej. Ale dzieci też inaczej patrzą. Zakończenie takie, jak powinno być.
W świecie alternatywnym, król może się okazał Władcą Czarnego Wiatru i na tym placu, zamienił się w wielkiego robala, który obrócił się w proch. I dobrze mu tak. Błazen jeden!
Aamu ośmielam się pozdrowić Ciebie i wierzę, że moje słowa, odrzucone nie będą→ 5
Ciekawa i mądra baśń, przez swoją głęboką treść chyba jednak nie dla całkiem najmniejszych dzieci.
Pozdrawiam
Bardzo fajnie opowiedziałaś historię pewnego Królestwa. Przeczytam swoim wnukom.
Ukłony dla Autorki
Bardzo ciekawy pomysł i wykonanie świetne. Piszesz, że jesteś niezadowolona, a historia mnie porwała :)
5 gwiazdek świeci :)
Pozdrawiam :)
Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam :)
Przypomniała mi się taka historyjka z firmy gdzie pracowałem. Była tam papuga Nimfa - samotna w klatce na zapleczu. Czasem wydawała dźwięki i zacząłem odpowiadać jej - naśladując podobne gwizdy. Niespodziewanie zniosła jajko i wszyscy byli tym zdumieni. Nie wiem czy miałem w tym jakiś swój udział, lecz dawało to do myślenia. Oczywiście nie gadałem o tym. Papuga też przemilczała takie faux pas :) Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam serdecznie!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania