Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia 14. 10 sierpnia 1864- przemiana i zawód

Księżyc był dziś w pełni. Lepszego czasu nie będzie. Mogę czerpać z niego moc. W końcu w jakiś sposób jestem powiązana z naturą. Piłam krew z ziołami przed przemianą.

W życiu zmieniłam tylko parę osób i to w wilkołaki, nie wampiry. Byłam w ciemnej dupie, mówiąc wprost i wszystko mogło pójść nie tak. Byłam zdenerwowana. Nie chciałam przecież zrobić krzywdy Gregowi.

Roziciełam sobie nadgarstek nożemi i zakreśliłam odpowiedni krąg na ziemi. Posypałam go sproszkowanym tulipanem, mając nadzieję, że da to Gregowi odporność na słońce. Zapaliłam świece, a następnie spaliłam w misce mięte i szałwie. W moździeżu rozstarłam czarny bez i jemiołe. Mary ustawiała świeczki w odpowienim miejscu przy kręgu. Greg stał obok i zafascynowany przyglądał się temu wszystkiemu. Najwyraźniej mi ufał, bo nie wyglądał na przestraszonego. Dodawało mi to odwagi co do tego kroku.

Do kielicha z krwi dodałam roztarte zioła i wymieszałam je razem, a następnie podałam to Gregowi.

- Wypij- poleciłam- Uaktywni to twoją wewnętrzną moc i łatwiej będzie ją przemienić.

Pokiwał głową i wziął ode mnie kielich, a następnie na raz wypił wszystko, krzywiąc się niezauważalnie. Oddał mi kielich, a ja podeszłam do szafki na której leżał długi, srebrny sztylet. Umieściłąm go nad ogniem największej świecy i lekko ogrzałam.

-Ad mori et resurgere- szepnęłam, a ten błysnął w odpowiedzi

Następnie podeszłam do Grega.

- Powinno się udać- westchnęłam

- Wierze w ciebie, Lucille- uśmiechnął się nieśmiało

NIe ułatwiał mi zadania. Wyciągnął do mnie rękę, a ja ją ujęłam. Przytulił mnie, zanurzając twarz w moich włosach. Zamknęłam oczy i pchnęłam go sztyletem. Zaskoczony, odsunął się ode mnie. No tak, nie wspomniałam, że go zabije, ale nie chciałam by był jeszcze bardziej przerażony. Biała koszula zabarwiła się na czerwono, a ten padł na ziemię. Gdy miałam już pewność, że nie żyje, przystapiłam do dzieła. Jednym prostym zaklęciem umieściłam go w środku koła. Następnie przysiadłam na nogach i chwyciłam jego głowę w moje dłonie. Mój Boże, mam nadzieje, że się uda.

Nie miałam formułki zaklęcia, więc po prostu myślałam myśleć, mówić to co płynie prosto z mojego umysłu. Fantazji, wyobraźni. Będzie trudno.

Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, powtarzając najpierw w myślach, później mrucząc pod nosem, a na sam koniec wyraźnie:

- Qui surrexit de lecto, et remittemus eum de manibus eorum et ad mortem in terra viventium. Si exsurgat nocte et fortitudinem, et imperium, et sanguine. Let habet immortalitatem, et aeternus in saecula iuvenis. Esse dominus noctis tenebris et creatum est. Ne sit fortis. Cibo sanguinem et dabo consilium tantum sol et acus. Tertio Conscius praecipiat.

Starałam się mieć jak najszerzej otwarty umysł. Stwarzałam obrazy Grega, jako wampira. Czułam w sobie czystą moc, płynącą przez moje żyły i kumulującą się w rękach skąd przepływała dalej, do ciała Grega.

Im głośniej mówiłam, tym świczki mocnije się paliły. Niebo przeszył piorun, a na dworze zerwał się silny wiatr. Słyszałam, że Mery coś mówi, ale starałam się nie dopuszczać do siebie nic, co mogłoby mnie zdekoncentrować.

Wiedziałam, że to już koniec, kiedy rozległ się trzeci grzmot, najsilniejszy, a mnie odrzuciło trzy metry w tył. Wszystkie świeczki pogasły, a w pokoju zapanował mrok.

- Światło, znajdź światło.- rozkazałam Mery, a to gdzieś zniknęła, by pochwili zapalić jedną z świeczek

Dała niewielkie światło. Na czworaka podeszłam do Grega, który nadal leżał jak martwy. Uniosłam jego głowe i położyłam sobie na kolanach. Głaskałam go po policzku, prosząc w duszy żeby się udało. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym go zabiła. Po piętnasty minutach zaszła w jego wyglądzie zewnętrznym zmiana. Był blady, dużo bledszy. Można powiedzieć, że wręcz chorobliwie. Jego włosy zyskały za to blask, a ciało stwardniało i ochłodziło się. Gdy otowrzył oczy, odetchnęłam z ulgą. Gwałtownie zaczerpną oddechu i usiadł, opierając się na łokciu, rozglądając w przerażeniu, ale i zaintrygowaniu.

- Czy to już, kochanie?- spytał

- Prawie- odparłam i zdarłam opatrunek z rany na nadgarstku

Skrzywiłam się przy tym, bolało. Z rany popłynęła świeża krew. Podtknęłam mu nadgarstek pod usta. Po chwili już chłeptał moją krew łapczywie. Uczucie nie należy do najmilszych.

Oderwałam go w końcu od mojej ręki. Nie zasłab, tak jak ja po mojej przemianie. Zamiast tego wyrosły mu kły, a oczy zyskały czerwony blask. Zerwał się na równe nogi, pełen nowych sił. Ja niezdarnie, zmęczona po czarach, również wstałam.

- Skończyłam- uśmiechnęłam się- Jesteś wampirem, Gregory. Musisz żywić się krwią, kiedy poczujesz pragnienie. Możesz przemieniać innych w wampiry, wprowadzając swoją krew do ich organizmu, a następnie ich zabijając. Jesteś silny, nieśmiertelny i wiecnzie młody. Nie wiem, czy słońce będzie cię ranić. Mam nadzieje, że uodporniłam cię na nie.

Greg zachwycony, oglądał swoje ręce.

- Dziękuję, Lucille- powiedział- Miło, że się do czegoś przydałaś. Już nic od ciebie nie chce.

Zmarszczyłam brwi. Nie pasował mi jego ton. Ani słowa.

- Proszę?- spytałam , trochę nerwowo

- To co słyszysz, Lucille. Dziękuję za przemianę. Mam nadzieje, że nie robiłaś sobie nadziei.

- Ale... Ale co to ma być?!

- Nie kocham cię. Ja cię nawet nie lubię.- powiedział z lekkością- Nie ma ,,nas", jeśli na to liczyłaś.

Cóż, to było bezpośrednie. Poczułam, że to nie możliwe. Że moje serce znów rozpada się na tysiąc kawałków. W oczach zebrały mi się łzy, ale nie wypuściłam ich. Bądź silna, Lucille. Bądź silna.

- Mogłabym cię teraz zabić- wysyczałam

- Ale tego nie zrobisz- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło- Masz dobre serce, Lucille.

W następnej chwili trzymałam go za gardło, przyszpilonego do ściany. Wił się jak robak. Żałosne. Patrzyłam na niego z wściekłością i pogardą.

- Nie zakładaj niczego z góry, Gregory- wycedziłam- Nie mam dobrego serca. Licz się z tym!

Później go puściłam, a ten uciekł z pokoju. Nie chciałam go zabić. Zranił mnie, ale nie chciałam dopuścić do porzucenia przeze mnie moich emocji. Poza tym nadal tliło się we mnie jakieś uczucie do niego.

- Pakuj nas, Mery. Wyjeżdżamy- powiedziałam zimnym głosem

Miałam w nosie, że była czwarta nad ranem. Nie zostanę tu ani chwili.

Wyjeżdżając z wioski minęliśmy powóz. Słońce już wschodziło na niebie, a po moich policzkach płynęły łzy. Czułam się zdradzona.

Niewielkie światło płynące z wstającego dopiero słońca padło na twarz mężczyzny siedzącego w powozie.

Przystojny blondyn o szmaragdowych oczach. Skinął w moją stronę głową, a ja opowidziałam tym samym. Dopiero, gdy wyjechaliśmy ze stanu dusza mnie tknęła i niemal rzuciłam sie do torbki w której miałam dziennik Ester. W pośpiechu przerzucałam stare kartki, aż natrafiłam na szkic. I wtedy byłam pewna, wiedziałam kim był mężczyzna z karocy. Dalej mnie śledził. I nie wie jak wyglądam, inaczej już bym nie żyła.

Może ja nie zabiłam Grega, ale Kol znajdzie tam moje ślady, a wtedy wszyscy mogą pożegnać się z życiem. Kazałam pospieszyć konie, bylam przerażona i załamana. Nic się nie zmieniło od paru wieków.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Angela 06.10.2015
    Fantastyczny opis rytuału przemiany. Czytało się lekko, nawet nie wiem czy były błędy : ) 5
  • wolfie 06.10.2015
    Widzę, że nawet tak twarda i zimna bohaterka jak Lucille posiada serce :) Ogromnie zainteresowałaś mnie tym "zaklęciem" i bardzo mnie intryguje w jakim języku ono jest. Byłabym wdzięczna, gdybyś mi to wyjaśniła. Zostawiam 4 :)
    Ps. Dobrzy byłoby, gdybyś przejrzała tekst w poszukiwaniu literówek i brakujących znaków interpunkcyjnych ;)
  • Katerina 06.10.2015
    Szczerze mówiąc rytuał przyszedł mi do głowy na wykładach. Ot tak w końcu nie ma co robić na uczelni, jak myśleć o magicznych rytulalach. :P co do języka jest to dość uproszczona łacina z pozmienianymi jednak niektórymi słowami, na język który zrodził się w mojej głowie, również na uczelni. :)) jeśli chodzi o tłumaczenie "Ad mori et resurgere" oznacza po prostu "umrzeć by powstać/ odrodzić się". Co do dłuższego tekstu jest to modlitwa w której Lucy błaga słońce by nie ranilo Grega itd. Przetłumaczyć się tego na polski do końca raczej nie da, gdyż w naszym języku wątpię by miało to większy sens :)) dziękuję za oceny.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania