Krótka historia kawałka drzewa
Pewne pragnienie dało jej początek, ciosając pień starego dębu ostrym narzędziem, by później wygładzić wszelkie nierówności delikatnym tarciem. Obnażona część lasu otrzymała ludzkie atrybuty i namiastkę ludzkiego życia. Stwórca, choć zadowolony ze swojego dzieła, porzucił ją po krótkim czasie, nie tłumacząc niczego. Można się jedynie domyślać, że znudzony zabawą postanowił poszukać innych uciech, a może samo tworzenie właśnie nią było?
Drewniana panienka nie wróciła jednak do lasu, gdyż czuła, że już tam nie pasuje. Ręce zamiast gałęzi, stopy zamiast korzeni i sztuczne włosy zastępujące liście, sprawiały, że inne drzewa widziały w niej kreaturę. Odrzucona, wędrowała po bezdrożach, aż dostała się w ręce pewnego handlarza, co w różnych miejscach wystawiał towary. Dojrzał w drobnej postaci szansę na zarobek, więc pojechał na targi głupoty i sprzedał ją za śmieszne pieniądze, wpłacone przez bogacza pod stołem.
Ten zabrał laleczkę do domu i otoczył drogimi przedmiotami. Zachwycał się delikatnością, podziwiał wdzięki. Czy dał też szczęście?
Nie zastanawiała się nad tym. Zmieniała często suknie, szukając odbicia w lustrze. Chciała poznać siebie lepiej, dojrzeć człowieka w drewnianych członkach, lecz warstwy falbanek przysłaniały widok, cukrowały co naturalne, fałszowały naturę. Nie widziała ani kobiety, ani drzewa. Widziała śmieszność w poważnym odzieniu.
Nowy pan był dobry i hojny. Samotność wśród złota sprawiła, że zabierał swoją towarzyszkę w różne miejsca. Szczególnie, gdy jechał po opał. Ona jedynie gestem protestowała, próbując chronić drzewa przed siekierą. Łzy spływały wewnętrznymi kanalikami w ukryciu przed światem i przed nią samą.
W domu to ona dokładała do pieca. Zamykając oczy, przypalała drobne palce, zwęglając opuszki, a te kruszyły się każdego dnia odrobinę. Nie czuła bólu.
Czasem chodzili też razem na bal ślepców. A może bal dla tych, co nie chcieli widzieć? Proszono ją o taniec, więc poruszała się w takt muzyki, wystukując rytm drewnianym obcasem. Mrużyła oczy, chcąc się dopasować, wybuchała pustym śmiechem, wyrzucając ramiona w górę.
– Tańcz! – wołali ślepcy, szukając jej skóry spoconymi rękami.
Tańczyła w rytmie ironii, w rytmie natury, która w niej drzemała, w rytmie pragnienia, które ją stworzyło. Wszystko zlewało się w jedno, gdy robiła piruety, uciekając przed dotykiem.
Czas mijał nieubłaganie. Czuła, że murszeje od środka. Przy kolanach dostrzegła też zaczątki mchu, a zwęglone palce wykruszyły się i stały niezdatne do pracy. Któż będzie dokładał do ognia?
Pan siedział i zerkał na postać, którą kiedyś pokochał, a może tylko pożądał? Uczucie jakby się wypaliło, zgnilizną przeszło na wskroś. Ona czując swój koniec, chciała rzucić się w ogień. Nie pozwolił.
Następnego dnia zabrał ją drewnianą łódką na morze i obserwował, jak głaszcze deski, jak ze współczuciem słucha ich skrzypienia wypełniającego niewielką przestrzeń w bezkresie. Opowiadał o rzeczach codziennych, nie zdając sobie sprawy z tego, że nadmiar wody sprawia jej ból.
Przecież była z drewna. Czy mogła coś czuć?
Odpłynąwszy daleko od brzegu, nie myśląc wiele, wypchnął ją za burtę i odpłynął. Nie obejrzał się nawet.
Po kilku dniach drewniana postać została wyrzucona przez szumiącą falę na skalną wysepkę, by marzyć o wielkim pragnieniu, co swą siłą wzniesie las i z radością spostrzegła mały listek wystający z przypalonej dłoni.
Pan natomiast udał się ponownie na targ głupoty, by szukać nieodnalezionego. A może jednak był to targ dla głupców?
Komentarze (28)
"Tańczyła w rytmie ironii, w rytmie natury, która w niej drzemała, w rytmie pragnienia, które ją stworzyło. Wszystko zlewało się w jedno, gdy robiła piruety, uciekając przed dotykiem."- cały tekst jest bardzo dobry, ale to zdanie jakoś tak najbardziej mnie urzekło.
Justyś, świetna robota.
Pozdrawiam!
Spójny, logiczny i z przesłaniem.
Budzi emocje.
Zachęca do przemyśleń.
Ważny.
Czytałem z zaciekawieniem.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
Masz wyobraźnię.
Wyjątkową.
To zatrzymuje na dłużej.
Oni nie widzieli jej prawdziwej duszy. Co z tego, że drewnianej, lecz prawdziwie Jej. Tak ja zrozumiałem. Pozdrawiam→5+
Zawsze z morałem z przesłaniem i innym spojrzeniem całkowicie na koniec niż w trakcie opowiadania.
"śmieszność w poważnym odzieniu" -mi to jeszcze wpadło.
Dobranoc
Pozdrawiam ;)
Przeczytałem z wielkim zaciekawieniem. Nie często mi się zdarza odczuwać do naszkicowanej postaci jakiś emocjonalny stosunek.
Tu się udało.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam :)
Poruszyłaś problem odrzucenia, wykluczenia na przykładzie drewnianej laleczki. Ładny stworzyłaś klimat, choć smutny to gdzieś wydobywa się piękno słabej istoty.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
„Można się jedynie domyślać, że znudzony zabawą postanowił poszukać innych uciech, a może samo tworzenie właśnie nią było?” – to cacy
„Ten zabrał laleczkę do domu i otoczył drogimi przedmiotami. Zachwycał się delikatnością, podziwiał wdzięki. Czy dał też szczęście?” – i to też, te pytania na końcu, fajny zamysł, powtarzają się potem jeszcze kilkukrotnie
I tera uwaga.
„Tańczyła w rytmie ironii, w rytmie natury, która w niej drzemała, w rytmie pragnienia, które ją stworzyło” – to jest majstersztyk
Bardzo klimatyczny tekst, bardzom, na tak Justyś. Wybacz lakoniczność, tekst kupuję w całości, nie mam się czego przyczepić, błędów nie wyłapałam (a szukałam).
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam serdecznie!
Tekst odczytałam po swojemu. A może tak jak go podałaś. Nie wiem. Głowa mnie trochę boli, ale chyba rozumiem zamysł drewnianej lalki i mężczyzny, który myślał, że puste wnętrze zapełni bogactwem i że to bogactwo da wszystko. Targ dla głupców... Taa, mało powiedziane.
Takie to smutne. Może niekoniecznie nadające się do czytania, gdy mam taki niehumor.
Ale tak czy siak, jestem jak najbardziej na tak. Błędów żadnych nie widziałam. Wszystko mi się tu podoba.
Pozdrawiam cieplutko! :))
Nie pisałam tego tu, ale inspiracją była historia, która wciąż trwa w moim niedalekim sąsiedztwie. Przykra historia.
Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam!
Ciężko mi napisać coś sensownego, tylko tyle że totalnie w moim klimacie. Uwielbiam baśnie, i cudownie mi się na tematy okołobaśniowe pisze.
A tutaj, jak w prawdziwej baśni jest przesłanie i piękna metafora - człowieka rozdartego między dwoma światami, który nie należy tak naprawdę nigdzie.
Kojarzą mi się teraz wszystkie wyrzutki społeczeństwa - pedofile - bo w więzieniu są traktowani własna bronią, a w normalnym świecie obrzucani błotem; uchodźcy - bo u siebie nie mogą często żyć normalnie, a za granicą ich nie chcą;
kobiety w kulturze muzułmańskiej...
Można by długo wymieniać. Twój tekst Justysko, jest na tyle uniwersalny, że pasuje jako ilustracja różnych zjawisk społecznych.
Poruszająca, okrutnie prawdziwa. Ale pozostawia iskierkę nadziei - odnaleźć w sobie skrawek przynależności gdzieś, i tam zbudować dom.
Merci za kawał dobrego tekstu.
Cieszy mnie jeszcze interpunkcja! Bo wiem, że jesteś dobra w tym temacie w przeciwieństwie do mnie, więc no, super, że nic w oko nie wpadło.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę miłego dnia!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania