Krótka historia zabójstwa Najnowszej Miłości Eryka

Myśl o zabójstwie przyszła szybko i bez większych oporów. Obyło się bez poważniejszych rozterek moralnych i rozmyślań nad konsekwencjami – od kiedy pojawiła się Najnowsza Miłość Eryka, byłam święcie przekonana o słuszności mojej decyzji. Musiałam, a na pewno chciałam ją zabić.

 

Najnowsza Miłość Eryka zamieszkała z nami na początku września. Nastąpiło to tak niespodziewanie, że nie miałam szans się do tego odpowiednio przygotować. Pewnego dnia Eryk po prostu przyszedł z Nią, a ja stałam się niewidzialna. Jeśli nie jesteś superbohaterem albo tajnym rosyjskim szpiegiem, niewidzialność potrafić bardzo boleć.

 

Nic tego nie zapowiadało. Eryk nie dawał mi żadnych znaków, że coś może być nie tak, że ma kogoś albo że zwyczajnie mu się znudziłam. Wszystko było pięknie – tak pięknie jak bywa zawsze na początku. Do tej pory nie mógł się ode mnie odkleić. Zabawiał się ze mną, tulił, pieścił, całował, zasypiał i budził się obok mnie. Nigdy nie był na mnie zły - kiedy przypadkiem coś przewróciłam lub stłukłam, zawsze stawał w mojej obronie.

 

Kochałam Eryka, naprawdę go kochałam i byłam pewna, że Eryk mnie też. Musiał mnie przecież kochać. Chyba nie robiłby tego wszystkiego, gdyby było inaczej. Ale gdyby kochał mnie szczerze, to czy mógłby zakochać się w Najnowszej Miłości z dnia na dzień?

 

Nie rozumiałam tego, a może nie chciałam tego zrozumieć. To nie było ważne. Nie byłam już jego miłością. Zapomniał o mnie tak szybko, jak zapomina się sny. Z początku pocieszałam się, że to przejściowe; że to tylko tymczasowe zauroczenie, że zrozumie, że nie powinno być w jego życiu nikogo prócz mnie.

 

Siedziałam cicho i patrzyłam jak obok Niej zasypia i jak obok Niej się budzi; jak dotyka Jej, kiedy tylko otworzy oczy; jak nie może rozstać się z Nią nawet na ułamek sekundy. Mogłam odwrócić wzrok, może byłoby to prostsze, ale coś w środku kazało mi bezustannie obserwować jak Najnowsza Miłość Eryka zajmuje moje miejsce. To jak oglądanie najbardziej drastycznego i chorego filmu w kinie, z którego nie możesz wyjść.

 

Moje zaskoczenie przeradzało się w żal – żal w gniew – gniew w nienawiść – mocną i czystą jak diament. Nienawidziłam Najnowszej Miłości Eryka tak mocno, że myśl o jej śmierci wprawiła mnie w lekkie podniecenie. 

 

Eryk nigdy mnie nie ograniczał. Nie kazał mi też się wynieść. Po prostu żyłam sobie tuż obok. Może o mnie zapomniał? Przestał widzieć, gdyż był tak ślepo wpatrzony w swą Najnowszą Miłość? Nagle przestało to mieć znaczenie.

 

Eryk miał obudzić się następnego dnia bez swej Najnowszej Miłości, dostrzec mnie

i zrozumieć, że nie nikt mu więcej do szczęścia nie jest potrzebny. Usunięcie obiektu jego westchnień było wyłącznie formalnością, brudną robotą, którą trzeba wykonać.

 

Obmyśliłam plan działania. Nie był to żaden skrupulatny przepis na zbrodnię doskonałą. Po prostu wiedziałam, co muszę zrobić, by pozbyć się Najnowszej Miłości Eryka z naszego życia.

 

W ciągu dnia ucięłam krótką drzemką. We śnie widziałam ślimaka pełznącego po ostrzu brzytwy. Poruszał się bardzo powoli i nie ginął. Lśniący metal nic mu nie robił, a ślimak pełzał bez końca. Zbudziłam się z głową napompowaną dziwnym niepokojem.

 

Czas wlókł się w nieskończoność, a ja nie mogłam usiedzieć w miejscu. Miałam wrażenie, że Eryk coś przeczuwa. Nie opuszczał swej Najnowszej Miłości nawet na sekundę, jakby chciał nacieszyć się nią na zapas. Trochę nawet zrobiło mi się go żal.

 

„Nie teraz – powtarzałam w głowie – nie teraz!”. Nie mogłam dopuścić do siebie żadnych emocji. Musiałam skupić się na celu, być jak żołnierz wykonujący rozkazy. „Nie robisz tego wyłącznie dla siebie” – mówiłam – „Robisz to przecież dla Eryka. To jedyny sposób, by znów było, jak dawniej”.

 

Poczekałam, aż mój rycerz zaśnie na dobre. Po tylu wspólnych nocach doskonale wiedziałam, kiedy śpi wystarczająco mocno. Zawsze wtedy chrapał, Boże, jak on słodko chrapał, mogłam całą noc leżeć obok i słuchać jego cudownego chrapania.

 

W końcu zegar na ścianie wybił godzinę śmierci Najnowszej Miłości Eryka. Zakradłam się do jego łóżka. Było wielkie i ciemne, jak ołtarz. Wspięłam się po kurtynie prześcieradła. Byłam blisko. Widziałam ją. Widziałam ją śpiącą obok mojego ukochanego Eryka. Mojego słodkiego, niewinnego Eryka. Tylko mojego! Zrobiłam kilka kroczków. Kończyny przeszedł dreszcz. Pościel była lodowata, do tej pory nigdy nie czułam, żeby była tak zimna. Wydawało mi się, że cała drętwieje. Nie mogłam odpuścić! Byłam tak blisko. Najnowsza Miłość Eryka była na wyciągnięcie ręki … powietrze było naelektryzowane jej obecnością. Zbliżałam się. Pełzałam po pościeli jak ślimak w moim śnie…

 

Dopadłam ją! Chciałam zapiszczeć z radości, ale się powstrzymałam.

 

Stałam tuż nad nią! Leżała pode mną, gładka i bezbronna. Mogłam zrobić wszystko. Wszystko. Wszyściuteńko, oprócz darowania życia.

 

– W końcu się spotykamy – szepnęłam.

 

Najnowsza Miłość Eryka nawet nie drgnęła.

 

– Spodziewałaś mnie? W ogóle, wiesz kim jestem? Widziałaś mnie kiedyś, co? Dostrzegłaś? Myślałaś o tym, co myślę? Co czuję? Chociaż przez sekundę? Zastanawiałaś się, co mi odebrałaś, suko?

 

Najnowsza Miłość Eryka milczała, jakby już była martwa. Czyżby strach tak ją sparaliżował?

 

– Eryk też pragnie twojej śmierci. – Wyplułam radośnie słowa z drobinkami śliny, które spadły na Najnowszą Miłość Eryka. – Eryk kocha mnie. Tylko mnie. Jesteś jego zabawką, kolejną zachcianką, o której zaraz zapomni. Będąc szczera, to już dawno by się ciebie pozbył, ale nie wiedział jak. Ja wiem! Ja wiem i dlatego tu jestem.

 

Gdyby Najnowsza Miłość Eryka miała oczy, zaczęłabym od ich wydrapania.

 

– Niech… – wycedziłam – Żyje… – wbiłam pazury w Najnowszą Miłość Eryka – Królowa!

 

Zaczęłam przebierać nóżkami jak maszyna. Wszystkie moje mięśnie pracowały na najwyższych obrotach. Najnowsza Miłość Eryka zbliżała się do krawędzi. Nagle z hukiem runęła w ciemność.

 

Spojrzałam kątem oka na Eryka, na mojego śpiącego księcia – nawet nie drgnął. A więc nic go to nie obchodziło! Jakaż radość wypełniła moje ciało od środka – nagle pościel przestała być lodową taflą, nagle zeszło ze mnie całe napięcie. Byłam cholernie szczęśliwa. Najnowsza Miłość Eryka umierała na podłodze, a ja miałam Eryka wyłącznie dla siebie. Ułożyłam się obok niego. Zapach jego owocowego szamponu pieścił moje nozdrza. Zasnęłam ukołysana miarowym chrapaniem ukochanego.

 

Zbudził mnie krzyk. Otworzyłam oczy i ujrzałam mojego Eryka klęczącego na podłodze. Uśmiechnęłam się do niego, ale chyba mu to umknęło. Trząsł się. Musiało mu być zimno. Nie mogłam tak leżeć w pościeli i patrzeć, jak marznie. Chciałam przytulić się do niego, ogrzać, uspokoić – dać mu do zrozumienia, że się nie gniewam, że wszystko może być jak dawniej.

 

Chwycił mnie. Uwielbiałam jego dłonie. Mogłabym w nich umrzeć.

 

Nagle Eryk zacisnął pięść. W sekundzie trzasnęły mi chyba wszystkie kości. Czułam, że moje wnętrzności zmieniają konsystencję.

 

Spojrzałam mu w twarz. Była purpurowa. Zęby drgały jak klawiatura fortepianu. Białko ścinało się w oczach. To nie był Eryk. To nie były jego oczy i twarz. To ona musiała coś z nim zrobić.

 

– Ty głupi szczurze! Ty pierdolony gryzoniu!

 

Głos należał do Eryka. To ten sam głos, który setki razy zwracał się do mnie cicho i czule. Nagle brzmiał strasznie i nieludzko.

 

Eryk podniósł z podłogi swoją roztrzaskaną Najnowszą Miłość. W lewej dłoni trzymał mnie, w prawej Ją. Przerzucał wzrok ze mnie na Nią i z powrotem. Czysta nienawiść zmieniała się w skrajny smutek. Nasze spojrzenia były identyczne, ale chyba nie widział tego wszystkiego w moich ślepiach.

 

Próbował reanimować kciukiem swoją Najnowszą Miłość. Było za późno. Krzyknął, aż moje futro stanęło dęba. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś wydawał z siebie taki dźwięk. Nagle głos mu się nie złamał, a w oczach błysnęły łzy.

 

– Nienawidzę cię – wyszlochał. – Słyszysz?

 

Słyszałam. Rozumiałam. Chciałam mu powiedzieć wszystko, ale mogłam jedynie piszczeć jak gumowa zabawka.

 

– Nienawidzę cię!

 

Rzucił mną o ścianę. Nagle mój kręgosłup przestał istnieć. Prąd przeszedł mnie po sam czubek ogona. Upadłam do góry łapami. Świat wirował. Krew chlupała mi w pysku. 

 

Nie byłam zła na Eryka. Rozumiałam go. Po prostu zabijaliśmy to, co zabijało nasze miłości. Pozbywaliśmy się swoich wrogów. 

 

– Zgroza… – wydyszałam.

 

– Synku, co się stało? – Do pokoju wpadła mama Eryka.

 

Chłopiec pokazał uniósł dłonie i pokazał swą Najnowszą Miłość – już martwą.

 

– Klara uciekła z klatki i rozwaliła mi telefon – rzekł najsmutniejszym głosem świata.

 

To był tylko pieprzony telefon.

 

Pieprzony telefon za złotówkę, w pakiecie z abonamentem.

 

Pieprzony telefon za pieprzoną złotówkę.

 

– Zgroza…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania