Poprzednie częściKrótkie życie prawdziwego anioła.
Pokaż listęUkryj listę

Krótkie życie prawdziwego anioła. - cz. 2, koniec

- Nie żyje - powtórzył ponownie Marek.

Mężczyzna stojący naprzeciw niego zacisnął ręce w pięści. Na głowę zarzucił kaptur od bluzy, aby nie było widać wyrazu jego twarzy. Dalej nie dopuszczał do siebie myśli, że Sara odeszła. To pewnie jakiś głupi żart, w końcu za życia je kochała. Zawsze była przy nim taka uśmiechnięta. Czasem jednak zdradzały ją jej czarne oczy. Alan zawsze się dziwił jak to możliwe, że tak pogodna dziewczyna może posiadać, tak ponury wzrok. Nie uważał, że ma ona idealne życie, jednak nie sądził, że może przez to umrzeć..

- Alan ! - z namysłu wyrwał go głos przyjaciela.

Uniósł na niego swoje szare i zimne oczy. Zacisnął usta tworząc z nich wąską linię.

- Żartujesz ? - wyszeptał.

Marek pokręcił przecząco głową.

,,Sms'' - pomyślał.

Może gdyby wtedy jej odpisał ona nadal by żyła ? Powstrzymałby ją ?

- Alan wiesz - zaczął Marek niepewnie masując szyję - Sara cię chyba kochała.

Tego było za wiele. Może jeszcze niech mu powie, że to jego wina ?! Czy on coś zrobił ?! On tylko nie chciał jej ranić, wolał, aby wszystko było tak jak zawsze. Nie wiedział po co Sara chciała to psuć. Dla miłości ?

- Wiem, powiedziała mi.

Przyjaciel wpatrywał się w niego niepewnie. Wolał nie naciskać. Zmarła dziewczyna nigdy mu się nie zwierzała, a Alan nie był zbyt wylewny, jeśli chodziło o takie tematy. Przecież mogli być razem i po prostu się tym nie chwalić. W sumie nie zdziwiłoby go to. Ich wspólne przekomarzanki, żarty, które tylko oni rozumieli, od zawsze wyglądali jak para.

Marek chciał już coś powiedzieć, gdy nagle Alan bez słowa odwrócił się i pobiegł w tylko sobie znanym kierunku.

~~~

,,Czemu?''

,,Dlaczego?''

,,Cholera, niech cię diabli, Sara!''

Głowa mężczyzny pulsowała od natłoku informacji i pytań. Zabiła się, bo jej nie kochał ? Przecież to nie miałaby sensu. To było oczywiste, że nigdy nie będą razem. Traktował ją jak siostrę, tylko i wyłącznie. Zatrzymał się zmęczony wpatrując się w park, który wydawał się nagle pojawić obok niego. Uśmiechnął się, gdy ciepłe wspomnienia zalały jego umysł.

To tutaj chodzili, gdy uciekali się przed ciekawskim spojrzeniem innych ludzi. Już jako nastolatkowie zaczęli palić, ale bojąc się, że rodzice się dowiedzą tutaj chowali papierosy.

Nawet nie zorientował się, gdy wszedł do parku. Był ciekaw czy pamięta ich tajemną skrytkę, w końcu odkąd zdali maturę już jej nie używali.

Dość długo szukał dziury w starej lipie. Gdy wreszcie ją znalazł czysto instynktownie włożył do niej rękę. Gdy poczuł, że coś tam jest od razu to wyciągnął.

Paczka papierosów.

Nowa.

Oczy zabłysły mu pełne nadziei. Odwrócił się, gdy usłyszał kroki tuż za sobą.

- Sar..- zaczął, ale okazało się, że to nie była ona.

Przed nim stała zwykła nastolatka wpatrzona tęsknie w paczkę papierosów. No tak, zapewne już ktoś inny znalazł to miejsce.

- Trzymaj - burknął rzucając dziewczynce truciznę.

Blondyneczka aż zapiszczała ze szczęścia, podziękowała i szybko uciekła. Oparł się o drzewo. Czego on się spodziewał ? Martwi nie powracają. Przeczesał ręką włosy. Nie wytrzymał, rozpłakał się. Płakał jak małe dziecko. Już jej nie ma.

Nie żałował, że odrzucił jej miłość, jednak nie potrafił wyobrazić sobie dalszego życia bez niej. Poczuł doskwierającą mu pustkę. Płakał długo, aż wreszcie zasnął z wyczerpania. Nie potrafił nawet zwracać uwagi na pogodę i miejsce, w którym usypiał. Nie obchodziło go to.

 

,,Sara!''

Biegł za nią ujrzawszy jej plecy. Im bardziej starał się ją dosięgnąć, tym bardziej się oddalała. Krzyczał, wiele razy się wywrócił, jednak nie dał rady jej złapać. Został sam w ciemności. Nie pamiętał czemu tu był. Było w niej przeraźliwie zimno, jednak wcale się nie trząsł. Po prostu zamarł w bezruchu.

- Odejdź ! Musisz stąd odejść ! Alan, błagam Cię !

Poderwał się, gdy usłyszał jej głos. Zaczął się rozglądać, jednak nie potrafił nic zobaczyć.

- Sara ?! Sara, gdzie jesteś ?! - krzyczał, jednak ona nie odpowiadała.

Ciągle powtarzała tylko te trzy zdania.

Nagle wszystko znikło.

Przed nim stała mała dziewczynka uśmiechająca się tajemniczo. Jej białe ząbki świeciły niebezpiecznie w ciemności.

- Pse Pana, mogę cos Panu pokazać ? - sepleniła.

Alan potarł zdrętwiałe i zmarznięte ręce o siebie. Zasnął na mrozie. Co on do cholery wyprawia ?!

- Dziecko, gdzie twoi rodzice ?

Mała wydawała się zadowolona, że o to zapytał. Wyciągnęła coś zza pleców, w małych rączkach trzymała dwie obrączki.

- Nie mogę mieć rodziców skoro mnie nie ma. Mama i tata zniszczyli przeznaczenie, on ją odrzucił.

Jej śliczną buzię wykrzywił grymas niezadowolenia. Widocznie miała mu to za złe.

- Bóg daję ludziom drugą połówkę, jednak niektórzy są z nich tak zepsuci, że nie dostrzegają tego. W końcu miłość to przyznanie się do uczucia, a wy nie chcecie czuć, nieprawdaż ?

Dziewczynka wpatrywała w niego swoje szare oczka. Takie same jak jego. Kasztanowe, długie włosy wyglądały jakby były układane godzinami. W końcu to do niego dotarło - SARA. Prócz koloru źrenic wszystko miała identyczne do niej. Poczuł pustkę w sercu. Jej już nie ma. Widząc ból malujący na twarzy Alana dotknęła jego ręki swoją.

- Nie przejmuj się tatusiu ! Mama dalej Cię kocha. To nie twoja wina, że zepsuł cię ten świat. Boli, prawda ? To dobrze. Mama cię uratuję ! Zaczniesz czuć! ! Trafisz do nieba ! - krzyczała uradowana.

- Czyli kiedyś się i tak spotkamy ?

Dziecko zamarło. Długo nie odpowiadało. Jej szare oczy zaszły łzami. Uśmiechnęła się do niego niepewnie. Obraz zaczął mu znikać, rozmazywać się. Dziewczynka wydawała się rozpływać w powietrzu. Chciał ją złapać, jakoś zatrzymać, jednak niewidzialna siła mu na to nie pozwalała. Gdzieś w oddali usłyszał jej cichy szloch. Cichutki, piskliwy głos wreszcie mu odpowiedział:

- Samobójcy nie mają wstępu do nieba. Oni żyją w wiecznych ciemnościach.

Wszystko znikło. Leżał w parku, ale tym razem dziewczynki nie było.

,,Co to do cholery było ?! Jakieś cholerne poczucie winy ?!'' - pomyślał.

Mimo przekonania, że to były tylko zwidy i jakiś chory sen, nie mógł zasnąć w nocy. Nie, on nie mógł zniszczyć życia Sary. Nie mogła skończyć sama ! Ona, jedyna osoba na świecie, która nie potrafiła nawet wytrzymać być sama ?! Przecież ta dziewczyna kochała ludzi ! Nie potrafiłaby spędzić wieczności samotnie ! To jakiś nonsens !

Złapał się za serce. Znów płakał, jednak teraz nie z tęsknoty, z poczucia winy. Gdyby tylko dał jej szansę ! Może ona właśnie nauczyłaby go kochać ? Przecież uwielbiał z nią spędzać czas. Zawsze go rozśmieszała, przynosiła ulgę, albo odpychała zmartwienia. Czy on mógł ją pokochać ?

- Cholerne sny ! - warknął przewracając się na drugi bok w łóżku.

Koniec ! Ma jakieś urojenia ! Postanowione! Jutro idzie do lekarza, może jest chory ?

Jednak wiedział dwie rzeczy.

Nigdy się nie spotkają.

On ją przez ten cały czas kochał.

Schował twarz w poduszce.

- Słyszysz ?! Kocham Cię, ty cholerna, mała...- urwał, gdyż głos zaczął drżeć.

Teraz mówił o wiele ciszej. Ledwo łapał oddech.

- Więc wróć do mnie. Błagam.

 

Czekał na nią...

...do końca życia

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Dimitria 24.10.2016
    Ta część jest równie piękna jak poprzednia! Moje jedyne zastrzeżenie to spacja przed wykrzyknikami i znakami zapytania ;) a tak to wszystko super zostawiam 5
  • Shina-san 25.10.2016
    Dziękuję ślicznie za ocenę <3
  • lea07 30.10.2016
    O jeju. Opowiadanie jest przepiękne <33333. Rewelacyjne <3333. Leci niestety tylko piąteczka. Zapraszam do mnie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania