Poprzednie częściKruk - prolog (świat wiedźmina)

Kruk - rozdział 10 (świat wiedźmina)

– No, no – westchnął Arto z podziwem, krzyżując ręce na piersi. – Dwa do jednego dla ciebie, Zarred, jestem pod wrażeniem. Dawno nikt mnie tak nie ograł.

– Nie wiedziałem, że uczeni uprawiają hazard – odparł kapturnik, uśmiechając się ledwo zauważalnie pod połaciami ciemnego płaszcza.

– Jaki tam hazard zaraz. – Profesor machnął lekceważąco ręką, poprawiając okulary. – To gra dla zachowania trzeźwości umysłu i czystej rozrywki. No, ale jedna wygrana należy do mnie, mam więc prawo do zadania ci jednego pytania, na które masz odpowiedzieć szczerze.

– Słucham więc.

– Dokąd zmierzasz? – spytał Arto, pochylając się nad stołem, aby rozmówca mógł odpowiedzieć cicho i dyskretnie. Mógł zapytać o wszystko, zgadywał jednak, że na te bardziej prywatne pytania towarzysz mu zwyczajnie nie odpowie.

– Muszę przepłynąć Pontarem do Flotsam, mam tam ważną sprawę do załatwienia, mój towarzysz jest w poważnych tarapatach. Muszę go ostrzec przed niebezpieczeństwem... – Zamilkł na krótką chwilę, opuszkami palców wodząc po krawędzi opróżnionego kufla. – Niestety nie wymyśliłem jeszcze, jak dostać się na statek. Jestem tu pierwszy raz, muszę się rozejrzeć i, znając życie, zapłacić dość sporo temu, kto weźmie mnie na pokład. A czas nagli.

Profesor nie odzywał się. Patrzył tylko tak jakoś dziwnie na Zarreda, a na jego wąskich, otoczonych siwym zarostem wargach powoli pojawiał się pełen zadowolenia uśmiech.

– Posłuchaj – Zaczął, gdy elf udzielił zaskakująco wyczerpującej odpowiedzi. – Wygrałeś uczciwie dwie rundy, winszuję. Do tego uraczyłeś mnie, jak mi się zdaje, szczerym zwierzeniem. W takim razie i ja cię wynagrodzę. Jak zresztą wiesz, również jestem tutaj tylko przejazdem. Jutro wraz z pierwszymi promieniami słońca planuję udać się poza granice Ban Glean, ku niewielkiemu portowi handlowemu, w którym czeka na mnie statek. Zmierzam bowiem do Ellander, z którego w późniejszym czasie udaję się do Wyzimy. Proponuję ci układ.

Zarred drgnął. Uniósł głowę, zerkając na rozmówcę spod kaptura zielonymi ślepiami.

– Mów.

– Doprowadź mnie bezpiecznie do portu i, dopóki nie opuścisz pokładu we Flotsam, czuwaj nad moim bezpieczeństwem. Nie wykluczone, że po drodze będziemy mogli napotkać różnego rodzaju... komplikacje. Wolałbym móc odbyć choć fragment mej podróży ze spokojnym snem, mając świadomość, że nikt nie poderżnie mi gardła dla kilku miedziaków.

– Umowa stoi. – Elf nie zastanawiał się, to była jego szansa, która więcej mogła się nie powtórzyć. Wykupienie Diabła wyczyściło mu kieszenie, nie miał więc wyjścia. Gdyby nie wykorzystał tak wyśmienitej okazji, byłby największym głupcem. Nie obchodziło go, że ułożył się z człowiekiem. Profesor Oxenfurckiej akademii był znośny i wydawał się z pozoru niegroźny. Mimo wszystko poprzysiągł sobie w duchu nie tracić czujności. Będzie go miał na oku.

– Świetnie! – Arto klasnął w dłonie, widocznie uradowany. – W takim razie widzimy się jutro o świcie, przy południowej bramie.

– Do zobaczenia – odrzekł elf, wstając od stołu. Nie wzbudzając niczyich podejrzeń, w ciszy opuścił karczmę "Pod Kiecą Maryśki", nie oglądając się na profesora, który wzrokiem odprowadził go do drzwi.

Powoli nadchodził brzask. Ulice były opustoszałe, jakby miasto umarło, a jedynym, co Zarred słyszał, były śmiechy dobiegające z oberży za jego plecami, kroki pojedynczych przechodniów, wzbudzających jego jakże intensywną nieufność, i echa rozmowy strażników, patrolujących okolice z pochodniami w dłoniach.

Odwiązał D'yaebla, po czym jednym susem wskoczył na nowiuśkie siodło. Zacmokał cicho, a ogier ruszył posłusznie stępa, we wskazanym przez pana kierunku.

Jechał przed siebie bez celu, rozglądając się po okolicy. Choć wszystko układało się po jego myśli, coś nie dawało mu spokoju. Czuł w żołądku to okropne uczucie, zwiastujące kłopoty.

Nie czekał długo. Krzyk dobiegał z bocznej alejki, jednej z ciemniejszych uliczek, którą ze wszystkich sił starał się wyminąć. Nim zdążył w ogóle zastanowić się nad tym co robi, wbił ostrogi w boki wierzchowca, który jak na komendę skoczył w stronę, z której dobiegał dziecięcy wrzask.

Kiedy wpadł w ślepy zaułek, nie zatrzymał się. Zeskoczył z konia w dzikim pędzie, lądując miękko na klepisku. Wskoczył zwinnie na beczkę, podciągnął się na rynnie i wlazł na dach. Na całe szczęście układ dachówek nie był stromy, dzięki czemu mógł z łatwością złapać równowagę i nie skończyć jako paralityk z pękniętym kręgosłupem. Ruszył dalej, nasłuchując męskich głosów lub powarkiwań dzikich psów, lecz, ku jego zaskoczeniu, miast bandy łotrów, żebraków czy innych oprychów, na miejscu awantury dostrzegł... dzieci. Otaczały półkolem wciśniętą w kąt istotkę, która na wszystkie sposoby usiłowała osłonić się przed kopniakami i kuksańcami.

– Nie chcemy cię tu, przybłędo! – krzyknął któryś ze starszych chłopców, uderzając dziecko w twarz. To pisnęło żałośnie, upadłszy na kolana.

– Wynoś się stąd, rudzielcu! – Dodała jasnowłosa sierota, łapiąc dziewczynkę za włosy. – Ha! Jakie okropne kudły! Jak czarownica! Chodźcie, wyrwiemy je!

– Tak! Wyrwijmy! – zawtórował ktoś z grupki, a reszta dzieciaków dołączyła do niego.

– Przestańcie! Nie bijcie! – zawyła przez łzy, nieudolnie usiłując wyszarpnąć się oprawcom. – Proszę!

Zarred ocknął się z osłupienia, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Z miejsca poznał ofiarę szyderstw bezdomnych dzieciaków, wiedział, że to Ines. Sam skazał ją na ten los. Sądził, że będzie taka jak oni, że przyjmą ją jak swoją, że wspólna niedola zbliży ich do siebie niczym stadko zdziczałych, wygłodniałych psów. Lecz jak widać ludzkie szczenięta były równie obleśne, co reszta tej plugawej rasy. Jak zwykle, przeliczył się w stosunku do dhoine.

– Hej! Wy tam! – krzyknął z góry, głosem przypominającym powarkiwanie wściekłego wilka. Dzieci uniosły głowy w momencie, gdy wiatr załopotał ciemną opończą, niczym skrzydłami potężnego kruka. – Zjeżdżać stąd, bo spiorę was gnoje!

– To wampir! – krzyknął któryś, bez zastanowienia biorąc nogi za pas, a reszta z wiskiem poszła w jego ślady. Jeszcze przez kilka uderzeń serca widział gromadę cieni, pędzącą ciemnymi uliczkami. Nie czekając zeskoczył na pobliski balkon, by następnie prześlizgnąć się pod balustradą i zeskoczyć z cichym stęknięciem na bruk, usłany śmierdzącymi resztkami jedzenia.

– Nie bój się – powiedział, podchodząc wolno do klęczącej istoty. Drżała calutka ze strachu, zapłakana i zasmarkana. Położył dziewczynce dłoń na wątłym ramieniu, a gdy ta uniosła na niego posiniaczoną, napuchniętą twarzyczkę zalaną łzami, odgarnął ostrożnie miedziany lok za ucho, jaki nieposłusznie opadł jej na czoło.

– Pan elf! – pisnęła, a w niebieskich oczach elf dostrzegł szczerą radość. – Wróciłeś po mnie!

– Wróciłem...

– Bałam się! Tak strasznie się bałam! Szukałam cię! I wołałam! Ale nigdzie cię nie było, wiesz? Nigdzie... Panie elfie? – szepnęła, łapiąc go za rękaw płaszcza i zaglądając pod głęboki kaptur. – Nie zostawi mnie pan już więcej, prawda?

Milczał, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu świadomie ją porzucił, chcąc pozbyć się problemu raz na zawsze. Liczył, że ta jakoś sobie poradzi, a on będzie mógł samotnie kontynuować swoją wędrówkę. Nie chciał narażać ani dziewczyny, ani powodzenia misji, ale teraz... Teraz nie popełni już tego błędu, nie w przypadku tego dziecka.

– Nie zostawię – odparł w końcu, a gdy Ines przylgnęła do niego w ciasnym uścisku, lekko speszony pogłaskał ją po głowie. – Nie zostawię...

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (25)

  • Ewoile 03.09.2016
    Dziś rozdział nie za długi, za co przepraszam, niedługo w końcu zawita do Kruka trochę porządnej akcji ;))
    ps. Elizabeth, wiem że się cieszysz z rozwoju wydarzeń XD
  • Nazareth 03.09.2016
    klepisko to raczej można znaleźć w chacie albo stodole niż na ulicy.
    Zastanawiam się jak Zarred przeżył tyle lat. Dopiero teraz widzę jak bardzo irracjonalne bywają jego zachowania i że z regóły podejmuje decyzje pod wpływem impulsu. ( jakby to powiedział mój majster: gożej niż baba) To nie jest zarzut pod adresem twojej twórczości, tak skonstruowałaś postać i jesteś w tym konsekwentna, więc jest to bardziej a plus niż cokolwiek innego. Zastanawiam się tylko czemu zajęło mi aż 10 części żeby to dojżeć. Część krótka, ale dla mnie poniekąd kluczowa, poprzez wnioski do których doszedłem.
  • Ewoile 03.09.2016
    Nazareth, fakt, to jest bardziej popularne znaczenie tego słowa, ale oznacza to również (wiernie cytując słownik SJP) "równa, ubita gładko płaszczyzna z ziemi lub gliny[...]" ;)) Właśnie tym wyróżnia się Zarred (i tu tkwi na pewien sposób jego niedoskonałość -a przynajmniej przez pryzmat tego kim jest-), że nie potrafi kierować się jedynie rozsądkiem i przyjętymi przez jego pobratymców zasadami. Męczy się z rozterkami i wyrzutami sumienia przez jeden podstawowy błąd jaki popełnił - nie zamknął swojego serca przed światem. I takie są tego skutki. Z jednej strony jest wojownikiem walczącym w słusznej sprawie (a przynajmniej z punktu widzenia większości nieludzi) - mordercą, a z drugiej strony ma w sobie tą cząstkę dobra, która nie pozwala mu niekiedy podejmować racjonalnych i słusznych decyzji. Jak w lesie przykładowo, gdy nie dość, że oszczędził dzieciaka, to jeszcze zabrał go ze sobą. Hah, dziękuję za ten nietypowy komplement xd ^^ I teraz pytanie - czy to, że Ci tyle zajęło dojście do tego wynika z mojej winy, czy raczej "zasługi". Nie wiem czy patrzeć na to jako plus czy minus.
  • Nazareth 03.09.2016
    Ewoile człowiek codziennie uczy się czegoś nowego :D Nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką definicją klepiska, ale wierzę Ci, że tak właśnie jest.
    Myślę, że to bardziej twoja zasługa niż wina, gdyż ta "kontrowersyjna" cecha charakteru nie raziła w oczy w pierwszych częściach, a łatwo mogła - ujmując wiarygodności postaci. Tobie jednak udało się z tym "zakraść" i w momencie kiedy wreszcie to do mnie dotarło zamiest "nie no, to przecież nie pasuje" pomyślałem "aaa... teraz to ma sens!" ;)
  • Ewoile 04.09.2016
    Nazareth, specjalnie nawet sprawdziłam jeszcze raz żeby się upewnić xd
    Uff, to dobrze bo już zaczęłam się martwić, że źle to wszystko rozegrałam. Cieszę się w takim razie, że udało mi się Cię zajść od tyłu, jakkolwiek by to nie brzmiało xd
  • Tomasz 06.09.2016
    "dość sporo temu kto weźmie mnie na pokład. A czas nagli." - Brak przecinka.
    "Profesor nie odzywał się" - Staramy się nie kończyć zdań wyrazem "się" - nieładnie to wygląda.
    "Jak zresztą wiesz również jestem tutaj tylko przejazdem," - brakuje przecinka pomiędzy wiesz i jestem.
    "Uniósł głowę zerkając na rozmówcę spod kaptura zielonymi ślepiami." - brakuje przecinka pomiędzy "uniósł" i "zerkając".
    "Pod Kiecą Maryśki" - nieprawidłowy zapis cudzysłowu.
    "oglądając się na profesora jaki wzrokiem odprowadził go do drzwi." - "jaki"? do czego jest to słowo tutaj?
    " Lecz jak widać ludzkie szczenięta były równie obleśne co reszta tej plugawej rasy." Wyraz "lecz" nie powinien występować na początku zdania. Brak przecinka.
    "Ale nigdzie cię nie było, wiesz? Nigdzie... Panie elfie?" Nie rozpoczynamy zdań od słowa "Ale".

    Pozdrawiam.
  • Tomasz 06.09.2016
    Za każdym razem, kiedy wracam do tego tekstu, coś znajduję:
    "- Jaki tam hazard zaraz. - Profesor machnął lekceważąco ręką, poprawiając zaraz okulary" - przeczytaj uważnie i odpowiedz na pytanie co cię wkurza.
  • Ewoile 06.09.2016
    Tomasz, dziękuję za komentarz. W końcu doczekałam się błędów, których sama nie byłam w stanie wyłapać. Szkoda tylko, że musiała wybuchnąć gównoburza, żebyś wreszcie do mnie dotarł i to nie w celu pomocy, a wypisania mi błędów i pokazania ileż to ich nie ma w moich tekstach. Ale niedoczekanie - ja jestem za nie wdzięczna ;))
    "Staramy się nie kończyć zdań wyrazem "się" - nieładnie to wygląda." - nie słyszałam tej zasady, dobrze, że wspomniałeś.
    " brakuje przecinka pomiędzy wiesz i jestem." - jestem zbita z tropu, między "wiesz" a "jestem" stoi słowo "również"... przecinek ma być przed czy za tym słowem.
    "brakuje przecinka pomiędzy "uniósł" i "zerkając" - to samo tutaj, między tymi słowami jest "głowa". Ale zgaduję, że przecinek ma być po "głowie".
    ""jaki"? do czego jest to słowo tutaj?" - teraz Ty masz okazję się czegoś się nauczyć, "jaki" występuje też jako synonim słowa "który".
    "Wyraz "lecz" nie powinien występować na początku zdania. Brak przecinka." - znam tą zasadę, jednak akurat w tym konkretnym przypadku działanie było celowe. Gdzie brakuje przecinka - wypisując błędy bądź łaskaw informować mnie o poprawnych zapisach/formach - "rozwiązaniach". Co z tego, że napisałeś, że nie postawiłam przecinka skoro nie wiem gdzie. Poproszę o poprawkę.
    Co mnie wkurza? Okej, czytam... TY, a raczej Twoje usilne próby uświadomienia mi, że jestem kiepska. Gdybyś normalnie odwiedził mnie i napisał mi to wszystko zaakceptowałabym to, jak widać wiesz lepiej, jestem wdzięczna za chęć pomocy. Ale nie w momencie kiedy dopiero co obrzucałeś mnie mięchem i wpadasz do mnie, nie żeby pomóc, a pokazać mi to czy tamto.
    Niektóre Twoje rady zastosuję i poprawię tekst w wolnym czasie, bo mają sens. To wszystko. Dzięki.
  • TeodorMaj 06.09.2016
    Ewoile, ale nikt nie rzucał mięsem. Momentami to Ty starałaś się być nieprzyjemna. Ale to również tylko moja opinia i nie, nie chcę wywołać kolejnej, niepotrzebnej "gównoburzy".
  • TeodorMaj 06.09.2016
    Ewoile PS. W wolnej chwili przeczytam Twoje teksty i jeśli wychwycę jakieś błędy, oczywiście jeśli chcesz, napiszę. To tyle z mojej strony :) Pozdrawiam :)
  • Ewoile 06.09.2016
    TeodorMaj, jeśli nie będą przesiąknięte zawiścią i chęcią "zemsty" to jestem jak najbardziej za. Powtarzałam już kilkukrotnie - jeśli tylko znalezione przez Ciebie błędy będą uzasadnione i napiszesz mi jak powinnam zrobić daną rzecz poprawnie, będę wdzięczna.

    Nie chodzi mi o "mięso" jako przekleństwa, tylko o robienie wideł z igieł i atakowanie mnie choć ja pisałam to wszystko w dobrej wierze, mając na celu tylko i wyłącznie pomoc, co nie dość, że zostało skrytykowane samo w sobie, to jeszcze rozpętał się jakiś chaos, w którym osoby z zewnątrz (których guzik powinno obchodzić całe zajście) brały czynny udział, tworząc zupełny kocioł. Gdybym chciała być "nieprzyjemna" zainteresowałby się mną sam moderator, wierz mi. Cała dygotałam ze złości, ale mimo wszystko przez cały ten czas (w granicach możliwości), w przeciwieństwie do niektórych, zachowywałam kulturę.
  • TeodorMaj 06.09.2016
    Ewoile Nie zamierzam pisać komentarza zawistnego, ani się "mścić" ponieważ nie mam do tego powodów. Uznajmy tamtą "rozmowę" za niebyłą :)
  • Ewoile 06.09.2016
    TeodorMaj, jestem za. Jeśli tak sprawa się przedstawia, będę oczekiwać Twoich odwiedzin.
  • Elizabeth Lies 10.09.2016
    " - Mów.

    Doprowadź mnie bezpiecznie do portu" - tutaj zabrakło Ci myślnika przed dialogiem
    Tekst oczywiście świetny, jak poprzednie części. Bardzo dobrze piszesz opisy. Są takie naturalne, niewymuszone jak czasami się z takie spotyka. Trochę późno do Ciebie zajrzałam, ale brak czasu.
    Haha! No bardzo śmieszne z tą dziewczynką. Zrobiłaś mi to na złość, przyznaj się. No dobra trudno, zobaczymy co z tego wyjdzie, ale Zarred ma za miękkie serducho. Jakaś moja dziwna myśl w głowie "Może ma słabość do małych dziewczynek, a ty się czepiasz". No tak nieważne. Oby nie miał. I powtórzę tak słowa Nazaretha, ten elf to się gorzej niż baba czasami zachowuje. No ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Może wyszkoli tę małą i w końcu mu się na coś przyda (nie licząc tej akcji w mieście). Czekam na kolejną część w cudownym klimacie Wiedźmina.
  • Ewoile 11.09.2016
    Elizabeth, wybacz za opóźnienie z odpisem, nie zauważyłam komentarza ;((
    Myślniczek dopisany. Jak zwykle wpadasz do mnie z komentarzem, który wygina moje usta w szeroki łuczek. Niektórzy zarzucają mi, że mój styl jest naciągany i "przefajniony" (tak ostatnio mi napisano), przyznaję, że momentami jest zbyt kwiecisty, ale staram się nad tym pracować i bardzo mnie cieszy, że mimo wszystko Ci się podoba. Nie mam pretensji, no coś Ty, cieszę się, że w ogóle do mnie zaglądasz, naprawdę ^^
    Hah, niee, akurat miałam ten rozdział napisany zanim zaczęłaś czytać Kruka (i dlatego napisałam Ci w rozdziale 9, że możesz być z kolejnego niezbyt zadowolona - o Ines mi właśnie chodziło xd), tak więc zapewniam Cię, że nie było to podyktowane złośliwością xd Wiem, że ma za miękkie serducho, wiem ;(( No, ale to już jego problem XD Eli (pozwól, że będę skracać, bo Elizabeth brzmi sztywno i jakoś tak... nieswobodnie, co na jedno wychodzi xd) nie rób z niego zaraz pedofila, proszę, bo sama się zacznę bać własnego bohatera xd
    Raz jeszcze wielkie dzięki i mam nadzieję, że kolejny rozdział Cię nie rozczaruje ;))
  • GeraltRiv 11.09.2016
    No co za nietolerancja ze strony dzieciaków. Za rude włosy. Wiem, że rudzi mają przekichane w życiu, ale... *drapię się w podbródek* chociaż będę cicho, bo moja kobieta jest ruda.
    Nie wiem czemu, jak pisałaś o Ellander miałem wrażenie, że Zarred zabierze się z profesorem i zostawi tam dzieciaka w świątyni.
    Noi ostatni dialog między dziewczynką, a elfem - sorry ale to tak bardzo zajeżdża dialogiem z ostatniej strony Mieczu Przeznaczenia, że szkoda gadać. Nie mniej historia idzie jakoś do przodu i przynajmniej bohater ma jakiś plan. Ciekawi mnie, jak u ciebie będzie wyglądać Flotsma. XD 5
  • Ewoile 11.09.2016
    falkjnfaljks, skończyłam pisać odpis i coś się odświeżyło i poszedł się je... jechać się poszedł. Przykro mi to mówić, ale dzieciaki potrafią być naprawdę okrutne. To już nie chodziło o rude włosy, to był tylko jeden z pretekstów. Tamta zgraja była już zżytą grupą, która jak widać nie tolerowała obcych, a mała chciała się podłączyć. Rude włosy były kolejnym powodem do kpin, znaleźli sobie czarną, czy może raczej RUDĄ owcę, bezbronną ofiarę, na której mogli wyładować złość, frustrację i wszystkie inne emocje, jakie drzemać mogą w sierotach.
    Haha, połączenie świątyni i dzieciaka kojarzy mi się z Jezusem X'D
    Niestety nie pamiętaj dokładnej treści książek, moja pamięć jest zdecydowanie za słaba. W kwestii wspomnianego dialogu - mogę Ci poświadczyć całym moim "autorytetem", "honorem", klnąć się na... w sumie nie wiem na co, ale chodzi o to, że nie pamiętałam tego fragmentu z Miecza Przeznaczenia i pisałam go nieświadomie. Srsly.
    Postaram się, aby Flotsam wyglądało podobne do wizji twórców Wieśka 2. Jak mi wyjdzie - zobaczymy ;))
  • GeraltRiv 11.09.2016
    Heh czyli w skrócie wyjdzie miasto portowe, zbudowane w połowie na balach i platformach, żyjące w biedzie i syfie xD
  • Ewoile 11.09.2016
    Ee... no, tak. Tak mniej więcej XD
    Chociaż nie będzie to dokładne przekalkowywanie, tylko tak mniej więcej, głównie klimat czy fakty, że np. to miasteczko portowe, że gdzieś tam jest siedziba zwierzchnika Flotsam, na rynku w środku miasteczka stoi szubienica i takie pierdoły.
  • ausek 28.10.2016
    Ha, wiedziałam, że ta rudowłosa istotka jeszcze się pojawi. Życie i różne koleje losu zmieniają ludzi. Widać, że i Twój bohater rozwija się, zmienia i podejmuje nowe wyzwania, a nie stoi w miejscu. Moim zdaniem świetnie zrobiłaś nie odpuszczając sobie tej więzi, jaka zapewne rozwinie się pomiędzy nimi - może to nieźle skomplikować wydarzenia. ;) 5
  • Ewoile 29.10.2016
    Wnioskuję więc, że dziewczynka zdobyła odrobinę Twojej sympatii. Cieszy mnie to bardzo, bo jak na razie towarzyszyć będzie głównemu bohaterowi w dalszej podróży. Oj, skomplikuje na pewno... Nadal nie wiem jak Zarred wytłumaczy to wszystko Iorwethowi...
    Dziękuję za komentarzyk i piąteczkę ^^
  • Ozar 28.03.2018
    Jestem. Wiedziałem, że uczony do czegoś się przyda, ale spotkanie z Ines kurde aż mi się łezka pokazała. Elf pokazał serce, ale z drugiej strony dziewczynka będzie dla niego wielkim problemem. Ciekawe jak to pociągnęłaś dalej. Powiem tak. Kruka czytam z taką samą ciekawością jak wiedźmina. 5+ Jadę dalej.
  • Ewoile 30.03.2018
    Ozar, Zarred dokonał wyboru. Czy słusznie? Nie wiem, myślę, że postąpił właściwie. Niestety zwykle te "dobre" wybory, niosą za sobą negatywne konsekwencje.
    Strasznie mnie to cieszy, naprawdę ♥
  • Kapelusznik 04.11.2018
    No!
    To mamy skompletowaną ekipę!
    Bardzo mi się podoba ten uczony
    Ma nietypowy charakter
    5
    Pozdrawiam
  • Ewoile 08.11.2018
    Podziękować :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania