Krwawe...Pożegnanie | OneShot |
~ Pomocy ~ powtarzam w myślach ~ Niech ktoś mi pomoże. ~ po moich policzkach spływają kolejne łzy ~ Ktokolwiek! ~ zaczynam panikować.
- Dlaczego nikt nie przychodzi, aby mi pomóc? - powiedziałam słabym łamiącym się głosikiem - Nikt tego nie widzi?
~*~ Nie ~*~ odezwał się jakiś głos w mojej głowie.
- Jestem zupełnie sama? - zapytałam.
~*~ Zawsze tak było. ~*~ powiedział ten sam głos.
- K-kim jesteś? - zero odpowiedzi - Kim jesteś do cholery?!
~*~ Tobą. ~*~ odpowiedział w końcu.
- Jak to?
Zamiast wyjaśnień usłyszałam ciężkie i powolne kroki, do których po chwili dołączyło szybkie sapanie. ~ Zbliża się. ~ pomyślałam przerażona. Jak oparzona wstałam i odeszłam od drzwi. Rozejrzałam się po swoim pokoju, a mój wzrok zatrzymał się na białej toaletce. Podbiegłam do niej i szybkim machnięciem ręki zrzuciłam z niej wazon z ogromnym bukietem czerwonych róż. Porcelana roztrzaskała się na podłodze z hukiem, a na jasne panele rozlała się woda. Nie zważając na hałas zaczęłam przesuwać toaletkę pod drzwi , aby je zastawić. Ledwo zdążyłam, a klamka się poruszyła. Drzwi lekko się uchyliły tworząc szparę, w której sobaczyłam szare oczy i blond włosy. Po chwili w coraz większym otworze pojawiła się ręka. Biały mebel szurał po podłodze powoli poddając się sile mężczyzny.
- Wpuść mnie! - krzyknął, był wściekły.
- Nie, zostaw mnie!
- Kochanie, ja nie chcę zrobić ci krzywdy. Jeśli mnie wpuścisz to nic ci się nie stanie.
- Kłamiesz!
Odsuwałam się od drzwi, aż w końcu natrafiłam na ścianę. Obok mnie znajdowało się okno. Spojrzałam na nie, a potem na mężczyznę w progu. ~ Boję się. ~ myślałam. ~ On znowu mi to robi. Szybko otworzyłam okno i wskoczyłam na parapet. Zerknęłam w dół i zamarłam. Było strasznie wysoko. Zawahałam się, a po chwili usłyszałam:
- Nie waż się skoczyć, idiotko! Otwórz te cholerne drzwi!
Zaczął walić w drewniane drzwi, które otwierały się coraz bardziej. ~ Jeszcze trochę i tu wejdzie. ~ pomyślałam. Odwróciłam się z powrotem w stronę okna. Już miałam się poddać i skończyć ze swoim nędznym żywotem, kiedy w mojej głowie znowu rozbrzmiał tajemniczy głos:
~*~ Nie skacz ~*~ powiedział.
Nie wiem dlaczego, ale go posłuchałam. Zeszłam z parapetu odwracając się twarzą do blondyna. Po chwili dodał:
~*~ Nóż pod poduszką, weź go.
Od razu podbiegłam do swojego dużego łóżka z baldachimem i spod sterty poduszek wyciągnęła nóż kuchenny. Kiedy się wyprostowałam usłyszałam usłyszałam huk. Spojrzałam na drzwi, które były otwarte. Toaletka była przewrócona, a lustro rozbite. W progu leżał mężczyzna.
~*~ Wiej!!! ~*~ usłyszałam w głowie.
Bez wahania rzuciłam się do ucieczki. Przeskoczyłam nad szarookim i wybiegłam z różowego pokoju. Kierowałam się do wyjścia lecz kiedy już je widziałam poczułam ogromny ból, aż zabrakło mi powietrza. Upadłam, a koło siebie zauważyłam żelazko. ~ Rzucił tym we mnie? ~ pomyślałam. Zaczęłam czołgać się w stronę drzwi, które były już tak blisko lecz poczułam jak ktoś chwyta mnie za kostki i ciągnie w swoja stronę. Po chwili blondyn odwrócił mnie twarzą do siebie i usiadł na moich udach. Zaczął okładać mnie pięściami, a nóż wypadł z mojej ręki z brzękiem. Po chwili uwięził moje nadgarstki nad głową i spytał:
- Będziesz już grzeczna?
Lekko skinęłam głową na tak, a ten bez słowa wpił się w moje usta. Robił to coraz brutalniej, nie zważając na mnie. Nie minęło dużo czasu, kiedy wepchnął swój język do mojej jamy ustnej. Wtedy ugryzłam go najmocniej jak tylko mogłam. Szarooki krzyknął i zdezorientowany poluźnił uchwyt. Korzystając z okazji odepchnęłam go i sięgnęłam po nóż. Mężczyzna pod wpływem złości gwałtownie się do mnie zbliżył. Przerażona wbiłam ostrze noża w jego udo. Blondyn wydarł się na całe gardło lecz nie dawał za wygraną. Chwyciłam żelazko i uderzyłam go z całek siły w głowę, a ten upadł. W tamtej chwili poczułam coś dziwnego. Moje fioletowe oczy stały się puste. Oddech zwolnił, a po moich policzkach przestały spływać łzy. Z twarzy zniknęły wszelkie emocje.
~*~ Zabij. ~*~ usłyszałam głos w głowie.
Bez jakiegokolwiek sprzeciwu kiwnęłam głową na tak. Mocniej zacisnęłam dłonie na żelazku. Podniosłam je nad swoją głowę i zaczęłam uderzać nim szarookiego bez opamiętania. Prawie od razu pojawiła się krew. Puszczając żelazko wstałam wpatrując się w swojego byłego kochanka, który teraz bezwładnie leżał w kałuży szkarłatu. Odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam iść w stronę wyjścia. W progu jeszcze raz obejrzałam się za siebie i powiedziałam niemal obcym głosem:
- Żegnaj.
Ubrudzona krwią, na bosaka wyszłam tracąc resztki dawnej siebie.
Komentarze (10)
"- Kochanie, ja nie chce zrobić..." - chcę
Opowiadania bardzo mi się podobało. Umiejętnie przedstawiłas odczucia bohaterki. Fajnie wszystko zapisałas. Bez problemu można odróżnić myśli od słów itd.
Daję 5;)
Wyciągnęła?
Może błędy się w oczy nie rzucają, ale jest ich tu masa.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania