Kryminalista Puchatek

ROZDZIAŁ 1

 

Pewnego razu do Krainy Torturzystów przybył kryminalista Puchatek. Podobno był największym istniejącym torturzystą. Gdy tylko przybył do tej krainy stał się niezwykle popularny. Miał dużo przyjaciół, którym podobała się jego wredota. Pewnego razu Puchatek rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi, proponując im zabawę w tortury. A zza krzaka obserwował ich Prosiaczek, któremu spodobał się jego wredny, dominujący charakter. Chciałbym być tak wredny jak on - pomyślał Prosiaczek - może pewnego dnia spełni się moje marzenie. Kryminalista Puchatek odczytał jego myśli. Co?!!! Nigdy nie będziesz tak wredny jak ja! - krzyknął wymachując mieczem, bo taki miał nawyk. Przez to, że umiał czytać w myślach szło mu o wiele łatwiej z policją, która go ścigała. To, że nigdy nie będzie taki jak on, powtarzał mu za każdym razem, kiedy Prosiaczek o tym pomyślał. W końcu jednak przyjął go do bandy. Pewnego razu wymyślił takie tortury: na skakance zapalił płomienie, a na pupie nakleił sobie plakietkę z napisem ,,Pan torturzysta”, potem zawołał Tygrysa.

- Będziesz ofiarą naszych tortur! - krzyknął rozkazującym tonem. - Ale...ale... wyszeptał nieśmiało Tygrys, a potem ucichł, bo czuł się poddanym Puchatka. - Maleństwo! - zawołał Puchatek – Bawisz się ze mną w tortury! Za każdym razem, kiedy Tygrys trafiał na ogień zaczynał strasznie wyć.

- Jeszcze chwilka! - zawołał Puchatek, po czym wsadził Maleństwu na głowę kapelusz z napisem ,,Pomocnik” czyli pomocnik pana torturzysty. Potem Maleństwo wzięło koniec skakanki i poparzyło nim piętę Tygrysa, który automatycznie podskoczył w górę. - Hi, hi, hi! - zaśmiał się Puchatek z taką miną, jakby bawił się jakąś zabawką. Następnego dnia wymyślił jeszcze inne tortury. - Moja chusta! - przypomniał sobie - po czym wyjął z kieszeni dużą chustę w kościotrupy. Potem zwołał swoich przyjaciół. - Dzisiaj ofiarą naszych tortur będzie... Prosiaczek!!! - krzyknął. Prosiaczek, gdy to usłyszał, zaczął przez chwilę wyć, ale szybko się pozbierał. W końcu skoczył na chustę i odbił się o potężny płomień, płacząc rzewnymi łzami. Następnego dnia kryminalista Puchatek znowu chciał się bawić w tortury. - Prosiak, znowu będziesz ofiarą!!! - zawył bardzo głośno. Prosiaczek stał nerwowo w miejscu, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie mógłby się przecież sprzeciwić ,,ekscelencji kryminaliście, bandycie Puchatkowi”. - Specjalnie na tę okazję przyniosłem zapałki - powiedział z dumą Puchatek. Prosiaczek chciał uciec, ale kryminalista złapał go za ryjek i nie pozwolił na to. Następnie wyjął zapałkę i podpalił stare siano wokół świni. - Zginiesz z mojej ręki - powiedział bezlitośnie, nie myśląc nad tym co robi. W końcu jednak, kiedy Prosiaczek był już pośród żaru ognia, potężnie dmuchnął, robiąc wichurę i zgasił ogień.

 

ROZDZIAŁ 2

 

Puchatek coraz częściej z upodobaniem wybierał na ofiarę Prosiaczka. Pewnego dnia zapytał się zebranych: - Ej, wiecie kto dziś będzie ofiarą?! - Kto?! - No oczywiście, że Prosiaczek, a kto by inny!!! Myśleliście, że ja!!!? Nnnn...nie - odpowiedzieli. A ja mam pomysł, jak będziemy go krzywdzić! - wykrzyknął Tygrys, paląc papierosa i wypijając kolejną butlę wódki. Będziemy dźgać go batami w goły tyłek!!! Prosiaczek już się modlił. Dobra, to na raz, dwa, trzy zdejmujemy Prosiaczkowi majtki i wyjmujemy żelazne baty!!!! - odpowiedział na to entuzjastycznie Puchatek.

Prosiaczek był przerażony i wybałuszył ze strachu oczy. Bezlitośnik Puchatek policzył szybko do trzech, po czym błyskawicznym ruchem zdjął mu majtki. Teraz świniak stał już z gołą pupą. Dobrze ci tak!- odezwał się kryminalista i walnął Prosiaczka w goły tyłek. Patrzcie na niego! - zwrócił się wrednie do pozostałych. Oni odpowiedzieli mu śmiechem, po czym wyjęli baty. Puchatek ucieszył się i wyjął bardzo mocny, wielki i obkuty kamieniami żelazny bat. Gdzie go kupiłeś? - zapytali się inni. - W sklepie, w Paryżu, byłem tam wczoraj - odpowiedział z dużą dawką pychy. - Tu, tu idę przerażony, a tu nagle spada z wieży bat żelazny ze złota, nagle się zagapiłem i w kupę wdepnąłem. Tę piosenkę wymyśliłem, gdy wracałem ze sklepu w Paryżu – wytłumaczył niespodziewany śpiew. - Wspaniale kryminalisto, ale wracajmy już do naszych tortur - odezwał się Królik. No dobra, wracajmy do naszych tortur, tylko Prosiaku nie wrzeszcz, bo doprowadzisz mnie do białej gorączki - wykrzyknął surowym tonem. - Atak!!!!!!!- wrzasnęli wszyscy razem, rzucając się na Prosiaczka. Aaaaaaaałłłłłłłłaaaaaaa!!!!!!!!! - wrzasnął z bólu Prosiaczek. Pewnie Prosiaczek będzie miał ślad do końca miesiąca i go będzie bolała pupa - powiedział Puchatek, bardzo pewny tego, co mówi, paląc wielkie cygaro i popijając browar oraz whisky. Dawajcie mi ,,oreo”! - powiedział nie myśląc nad tym, co mówi.

 

ROZDZIAŁ 3

 

Następnego dnia, Puchatek wstał o 8:00. Nazywał tę godzinę ,,morderczą godziną”. Dla każdej godziny miał swoją nazwę, na przykład godzinę 6:00 nazywał ,,godziną samobójstwa”, za to na 3:00 mówił ,,godzina brutalnego lania”.

Puchatek miał łóżko pełne karabinów i pistoletów, a mimo to bardzo wygodnie mu się spało. Kryminalista wstał o 8:00, bo tak się umówił z przyjaciółmi. Kiedy był już w umówionym miejscu, wykrzyknął: - Wybierajcie w co się bawić! Może w ,,rzuć Prosiaczka do kubła na śmieci”?! - Ja chcę się bawić w tortury! - odezwał się Kłapouchy. - Dobra, to bawimy się w tortury!!! - Puchatek zawył z entuzjazmem. - Oczywiście świnia tak jak zawsze będzie ofiarą! - dodał. - Nie, zróbmy losowanie! - krzyknął przestraszony Prosiaczek. - Losowanie, mówisz? - kryminalista spytał się z zainteresowaniem. - Najpierw musimy skonstruować maszynę losowań - zauważył Królik. - Nie musimy tego robić - zaprzeczył Puchatek. Nagle sięgnął do chmur, wydłużając bardzo rękę i wyciągnął maszynę do losowań. Prosiaczek z oszołomienia puścił bąka. Królik też był oszołomiony i przez przypadek zwymiotował na Prosiaka i niechcący zdjął mu majtki. Nagle Prosiaczek poczuł, że jest w świetle reflektorów. Wszyscy natomiast, próbowali zapytać się Puchatka jak to zrobił. Kryminalista odpowiedział im : - Cicho!!! Zamknijcie się, albo was zleję! To już są moje prywatne sprawy! Tak więc, nie mieli odwagi na dalsze pytania. - Włączajmy maszynę!- zagrzmiał Puchatek tak, jakby był jakimś królem. Włączyli ją i….zaczęli ze strachu puszczać bąki. W końcu nadeszła ta okropna chwila! Tygrys zajrzał ze strachem na napis na maszynie i zobaczył imię… „Puchatek”.

- Oj, zdaje się, że wystąpiły małe usterki - powiedział. A kto się wylosował? – zapytał bandyta Puchatek.

- Ty - pierdnął Tygrys.

- A, to losujmy od nowa – odpowiedział szybko kryminalista.

- Ale przecież… - zaczął Królik.

- Cicho! Zapomniałeś, że jestem o wiele bardziej do przodu niż wy wszyscy!? – Puchatek zagrzmiał jak burza. Po tych słowach znowu zaczęli losowanie. Wreszcie Maleństwo kucnęło przy maszynie i przeliterowało: O – s – i – o – ł. Cisza, krowo!- odezwał się Puchatek - nie umiesz czytać płynnie?! - Jestem kangurem, a nie krową! – Maleństwo warknęło mu do ucha. Nieważne – odpowiedział kryminalista. - Osioł, wiesz co teraz cię czeka?! – zapytał wrednie Tygrys. Osioł odpowiedział mu płaczem. Puchatek wydawał się dumny z wrednego zachowania Tygrysa względem osła. A jakie wymyślimy mu tortury? – zapytał Królik. Puchatek zamyślił się przez chwilę, a potem powiedział: - Posadzimy go na drewnianej, dziurawej łódce i każemy mu pływać po ognistym morzu w samym środku Stumilowego lasu. Osioł gdy to usłyszał zemdlał. Ale Puchatek był bezlitosny. - I tak będziesz torturowany - powiedział okrutnie i trzepnął Kłapouchego w twarz, żeby się otrzeźwił. Potem sięgnął do kieszeni i wyjął srebrny i bardzo mocny łańcuch. - To z moich wczorajszych zakupów w Anglii – odpowiedział, pęczniejąc z pychy. Potem zawiązał łańcuch na szyi osła i pociągnął go mocno w stronę ognistego morza. Gdy osioł był już na łódce, która była na morzu, zaczął panikować. Ogień wyłaził przez dziury w łódce i parzył go. „A miałem nadzieję , że jakoś go ubłagam” - pomyślał smutno. W końcu po jakimś czasie usłyszał, że już koniec jego tortur. Nie posiadał się z radości. Zaczął fikać fikołki i całować ze szczęścia kryminalistę.

 

Rozdział 4

 

- Pora już na grę w karty! – wykrzyknął kryminalista Puchatek, który stał na Prosiaczku. - Ojej! Zabiję tego Puchatka! – pomyślał Prosiaczek, który miał dosyć wredoty kryminalisty. - Co?! Zabijesz mnie? ! - krzyknął zdziwiony Puchatek. Prosiaczek najwyraźniej zapomniał, że mam dar telepatii! – pomyślał bandyta. - Pora na grę w karty! – wykrzyknął jeszcze raz. Tak więc usiedli wszyscy razem na dywanie i Puchatek wyłożył każdemu karty z potworami, które kupił w Hiszpanii na wyprzedaży. Grali tak od czasu do czasu, ale to nie była taka zwykła gra. Ten kto przegra w tej grze, miał być torturowany przez kościotrupy. Mieszkały w głębi Stumilowego Lasu. Gdy tak grali, kryminalista zauważył, że przegrywa. „A niech to! – pomyślał zły jak wilk – żeby kryminalista przegrywał!? Kryminaliści nigdy nie powinni przegrywać”. Bandyta Puchatek gdy tylko miał okazję wypowiadał życzenie do spadającej gwiazdy, ale tym razem nie było spadającej gwiazdki, żeby miał okazję poprosić o powodzenie w grach i losowaniach. Będę oszukiwać – pomyślał chytrze. Nie chodziło mu o to, że będzie torturowany przez kościotrupy. Od razu powiedziałby, że jest bardziej do przodu i sprawa zamknięta. Chodziło mu o godność. Okazało się jednak, że oszukiwanie mu nie pomogło. Gdy już prawie przegrał, powiedział: „KONIEC” i rozrzucił swoje karty na podłodze jakby nigdy nic. Nikt nie odważył się z nim dyskutować. Nagle zobaczył, że jest reklama o nim, informująca, że będzie film w kinach o ,,Puchatku kryminaliście” o 12.00 w 3D. - Dobra idziemy na film o mnie - zdecydował. - Puchaty, a jak się dostaniemy do kina? – zapytał Królik. - To proste, myślisz że ja kryminalista nie mam bryki?! - zapytał Puchatek. - No a ty głupi prosiaku, idź pieszo. Potem wszyscy od razu wsiedli do jego bryki, bo właśnie dochodziła 12.00. Wszyscy, oprócz prosiaka, który biegł za bryką z wywieszonym jęzorem. Bryka Puchatka jechała tak szybko, że prosiak nie mógł jej dogonić. Wszyscy dojechali już do kina, tylko nie prosiak. Wreszcie jednak Prosiaczek dobiegł na miejsce. Wszyscy przyjaciele dotarli na miejsce, to Puchatek powiedział do sprzedawcy biletów: - Proszę pana, niech pan da mi i im bilety za darmo na ,,Kryminalistę Puchatka”, a temu prosiakowi niech pan każe zapłacić 100 zł i odda mi

- powiedział Puchatek. - Cóż, jeżeli ten film jest o tobie, to możesz decydować – odpowiedział bileter. – Prosiaku, daj mu stówę – zażądał Puchatek. Prosiaczek bardzo długo grzebał w kieszeniach i portmonetce. - Jeżeli on mi nie da tych pieniędzy, proszę go nie wpuszczać na salę kinową – zwrócił się do biletera. - Dobrze, kryminalisto. – odezwał się posłusznie facet. - Szybciej, głupi! – krzyknął Puchatek do Prosiaczka, waląc go batem. W końcu czerwony od uderzeń bata, prosiak dał mu te pieniądze. Potem wszyscy razem weszli na salę kinową. Puchatkowi spodobało się miejsce, gdzie siedziała jakaś kobieta. Bez ociągania sięgnął do kieszeni i wyjął swój nieodłączny bat. - Niech pani patrzy, jaki straszny bat – mówił – to by było okropne dostać takim batem w skórę, prawda? - Ttakk… - wyjąkała kobieta. To jeżeli pani też tak sądzi, to niech mi pani da to miejsce! Bo jeszcze takim batem dostaniesz, kobieto! Kobieta uciekła, a bandyta usiadł na jej miejscu. Na ekranie włączyła się reklama ,,oreo dynamitów”. W tej reklamie właśnie występował kryminalista Puchatek. Potem wreszcie zaczął się film. Mówili w nim o kryminaliście i opowiadali o jego przygodach. W końcu powiedzieli: - Są podejrzenia, że Puchatek jest… - kryminalista pęczniał z pychy - …Księciem mieczy! Puchatek był tak nafaszerowany pychą, że prawie pękł w zawiasach. Trochę później film się skończył. Kryminalista postanowił zrobić w ,,Kromenodzie”(tak nazywało się pomieszczenie w którym była sala kinowa) zakupy. Jego przyjaciele rozbiegli się po sklepach. On trafił do jakiegoś niedużego sklepu, w którym zobaczył złote widły. Takimi widłami rozszarpałbym innych do nieprzytomności - powiedział do siebie, wyobrażając sobie jak bije nimi swoje ofiary. Zaczął szukać po kieszeniach kasy, ale nic nie znalazł. Zobaczył obok siebie jakąś dziewczynkę. Potem zaprowadził ją do jakiegoś ciemnego kąta i zawył: - Dawaj kasę! Dziecko dało mu kasę a, on kupił widły. Pokazał je przyjaciołom i wykrzyknął: - Jutro potorturujemy nimi Prosiaczka! Po tym wszystkim poszli spać do domu. Prosiaczek miał koszmar nocny o Puchatku, który goni go ze swoimi nowymi, złotymi widłami. Obudził się o północy i zachciało mu się spaceru nocnego. Wyszedł na dwór. Spacerując, szeptał: - Kiedy stanę się dobrym kryminalistą już ja dam temu Puchatkowi! Spiorę go! Miał pecha, bo obok niego właśnie przechodził… Puchatek, podśpiewując: „Podpalę las ,podpalę las, podpalę las swoją pochodnią”. Nagle Puchatek usłyszał szept Prosiaczka. - Prosiak, co ty powiedziałeś !? - zapytał Puchatek, rzucając się na Prosiaczka. - Posmakujesz smak moich złotych wideł, ty prosiaku!!! – zawył bandyta. Kryminalista tak zlał świnię, że straciła przytomność. Kiedy otrzeźwiała, zapytała się: Kryminalisto, co ty tu robisz? Puchatek spytał się zaczepnie Prosiaczka: - Zapomniałeś, że miałem dzisiaj podpalić las!? - Nie! – wrzasnął Prosiaczek. - Taka już moja natura – powiedział stanowczo Puchatek i podpalił las. Puchatek nigdy nie umiał za niczym tęsknić, więc nie przeszkadzało mu, że już nie będzie Stumilowego Lasu.

 

 

Rozdział 5

 

Kryminalista Puchatek najbardziej lubił napadać na małe dziewczynki. Pewnego razu poszedł w jakiś ciemny kąt i zobaczył tam małego kotka. Ale na jego nieszczęście, nim zdążył wyciągnąć bat, kot w bardzo dziwny sposób zamienił się w panterę. Wyciągnął pazury i zrobił wielką ranę na jego nodze. Dzisiaj, kiedy Puchatek wstał, poczuł się silnym brutalem. Miał dosyć napadania na małe dziewczynki. Postanowił zmierzyć się z Krzychem. Krzych to był stary drwal. Podobno był silny, ale Puchatek się go nie bał. Opowiedział o swoim pomyśle przyjaciołom. - Oj, chyba przesadzasz Puchaty! - skomentował Prosiaczek. Wcale nie przesadzam! - ryknął mu do ucha kryminalista. Podobno ten Krzych to mocny gostek – powiedział zakłopotany Tygrys. Na pewno nie mocniejszy ode mnie - odpowiedział z wyższością Puchatek. - Jest stary, więc łatwo go załatwimy - dodał. - Ale muszę już iść do domu, żeby spakować rzeczy na naszą walkę – powiedział bandyta. - Już wiem, co spakuję – powiedział, gdy już był w domu. - Spakuję mój łańcuch z Anglii, moje złote widły, bat z Paryża i mój nierozłączny miecz – powiedział. - Jeszcze tylko założę straszniejszą bluzkę i mogę iść – dodał. Po chwili był już z przyjaciółmi na dworze. - Chyba wiem, gdzie jest Krzych – powiedział do swoich przyjaciół. – Na pewno próbuje ścinać drzewa w tym małym zakątku Stumilowego Lasu, który został po tym jak podpaliłem las – powiedział stanowczo Puchatek. Biedny Krzych! – zaśmiali się wrednie pozostali. Po chwili wszyscy już tarzali się ze śmiechu.

- Dobra, to idziemy już! – rozkazał kryminalista. Chwilę później byli już w lesie. - A to pech! – skamlał Krzych – jeszcze niedawno był las pełen drzew, a teraz są same ostatki. A ja kupiłem nawet nową piłę! – krzyknął. - Ma nową piłę! – wrzasnęli wszyscy oprócz Puchatka. – Na pewną lepszą! Wiać! Krzych rzeczywiście miał nową piłę, ta piła to był ostatni krzyk mody, była bardzo zaawansowana. Krzych widocznie usłyszał jak krzyczeli, bo zapytał: - Co, kto, kto tu jest!? - To ja, kryminalista Puchatek, przyszedłem tutaj, by się z tobą bić – wyjaśnił nieustraszenie. - Ach, tak!? – zagrzmiał Krzych również nieustraszenie. - Puchatek to takie śmieszne imię, na pewno nie wiesz nawet, co to znaczy bić się – zakpił z niego. - To ja podpaliłem ten las – wyjaśnił złośliwie Puchatek. - Co?! – Krzych wyglądał jakby zamienił się w demona. - To co słyszałeś. – zakpił z niego kryminalista. I wtedy właśnie zaczęła się walka. - Ja cię dorwę! – krzyknął Krzych. Nagle kryminalista wziął widły i uderzył nimi Krzycha mocno w głowę. Krzych na chwilę stracił przytomność, ale zaraz się ocknął. - Użyję mojej piły nowej generacji! - krzyknął ostrzegawczo. Ale Puchatek się nie przestraszył. Wziął w rękę swój nieodłączny miecz. Gdy Krzych to zobaczył, przestraszył się bardzo, chociaż nie miał wcale gorszej broni. Tak się przestraszył, że znieruchomiał. Puchatek miał wtedy okazję przywiązać go do drzewa swoim łańcuchem z Anglii. - A teraz siedź tu tak i patrz na las, który zniszczyłem – powiedział Puchatek, waląc go batem. - Ha, ha! - pomyślał Puchatek – gdy ci tchórze dowiedzą się ode mnie, że pokonałem Krzycha, będę miał okazję, by chwalić się pod niebiosa. Kryminalista bardzo szybko szedł do domu, żeby móc się pochwalić. Gdy już był w domu zadzwonił do Tygrysa i powiedział mu przez telefon: - Halo, jesteś? - zapytał. - Tak. – odpowiedział mu Tygrys. - Chciałem rozkazać ci, żebyś zadzwonił do reszty i powiedział im, że mają niezwłocznie do mnie przyjść, ale pamiętaj, ty też do mnie przyjdź. - rozkazał mu Puchatek. - Dobrze, kryminalisto. - odpowiedział mu Tygrys. Po chwili jego przyjaciele byli już w jego domu. - Wasza królewska mość, o co chodzi? – spytali się. Proszę zwracać się do mnie z większym szacunkiem – oznajmił. - Więc chciałem powiedzieć, że POKONAŁEM KRZYCHA!!! - krzyknął z dumą. - Phi... - powiedział Tygrys – dla takiego kryminalisty jak ty, Krzych to pestka! - A jeszcze niedawno mówiłeś, że nie dam rady! - krzyknął rozzłoszczony Puchatek. Tygrys stał i nie wiedział, co powiedzieć. Wiesz że jestem niemotą... - wyjąkał. Ja też - powiedział Królik. Wszyscy jesteśmy niemotami, oprócz Puchatka - wyjąkali. Dalej... Dalej... - namawiał ich Puchatek do dalszych przezwisk z wrednym uśmiechem na twarzy. A! Zapomniałem, że dzisiaj ma przyjść ksiądz – przypomniał sobie Prosiaczek. Jaki ksiądz? - Puchatek nie wiedział, o co chodzi. Nigdy nie słyszałeś o księżach, kościele, Bogu, Jezusie, katechetkach i spowiednikach? - zdziwił się Tygrys. - Co ty – upomniał go Królik – przecież kryminalista Puchatek jest ateistą. - Nie - odpowiedział Puchatek – nigdy o czymś takim nie słyszałem. Potem kryminalista powiedział, że już koniec tego gadania i kazał im już iść do domu. „Chyba już pora na mój koktajl z krwi” – pomyślał gdy już wszyscy poszli do domu. Gdy właśnie tak pił ten koktajl, zjawił się ksiądz. W tej krainie ksiądz zawsze przychodził bez względu na to czy ktoś chciał czy nie. Gdy przyszedł, zobaczył jak Puchatek pił ten koktajl. Zobaczył jego brudne łapy i buzię, i się spytał: - Czy tu mieszka bandyta? - Tak - odpowiedział. - A, to sobie pójdę - powiedział ksiądz. - Chwila, jeszcze nie zdążyłem panu zrobić krzywdy! - upomniał go kryminalista.

 

Rozdział 6

 

Następnego dnia kryminalista Puchatek i jego przyjaciele postanowili wziąć udział w przedstawieniu w teatrze. - Już wiem, zagramy jezioro łabędzie – rzucił pomysłem Puchatek – to będzie dobra okazja na skompromitowanie Prosiaczka. On będzie Odettą – powiedział. - To przedstawienie, to nie będzie takie zwykłe przedstawienie, trochę w nim namieszam, a raczej bardzo - wyjaśnił. Nagle bez zapowiedzi wyciągnął łańcuch i zawiązał go na szyi Prosiaczka. Pójdziesz do mnie i będziesz pisał to ogłoszenie - powiedział. - Niestety, ale jestem na czczo - wyjaśnił Prosiaczek. – Niestety, ale muszę iść do domu i się najeść – ciągnął dalej. Ale kryminalista był bezlitosny. - I tak do mnie pójdziesz – powiedział stanowczo. Gdy już byli przy furtce, Puchatek zobaczył, że ktoś przysłał do niego list. W domu przeczytał go na głos: ,,Mój kryminalistyczny kumplu. Cześć Puchaty! Jestem teraz nad Morzem Bałtyckim. Niedawno obrabowałem bank. Kupiłem sobie rękawice w czaszki. Czuję się w nich jak prawdziwy bandyta. Właśnie myślę nad tym, jakie przestępstwo mogę jeszcze popełnić. Może zaczepię jakąś dziewczynę na drodze i zażądam złota? Jak tam w tej krainie torturzystów? Odpisz, kiedy tylko nie będziesz zajęty robieniem przestępstw. Bandyta Wiesiek Kiblowski”

 

Wiesiek napisał ten list krwią martwego borsuka. Puchatek zdziwił się: - Co? Wiesiek? Nie pamiętam takiego gostka. - Jak to? Przecież to twój przyjaciel, jak mogłeś o nim zapomnieć? - zdziwił się bardzo Prosiaczek. - A! Wiesiek! Już pamiętam! - przypomniał sobie Puchatek. Ich pierwsze spotkanie wyglądało tak: Puchatek chodził sobie po jakimś lesie, gdy nagle usłyszał huk jakiegoś pistoletu. To Wiesiek strzelał. Puchatek przybliżył się bardziej, żeby zobaczyć kto tak strzela. I zobaczył Wieśka. - Dlaczego tak strzelasz? - zapytał. Strzelam do zwierząt leśnych – wyjaśnił. - Upoluję sobie jedno z nich i zjem je sobie. Była jeszcze jedna historia: Puchatek zobaczył jak Wiesiek gdzieś idzie z kiblem w łapach, i zapytał: - Hej? Po co dźwigasz ten kibel, kolego? - Na dwór – wyjaśnił. - Chcę, żeby wszyscy zobaczyli, jak załatwiam się na dworze. I tak się właśnie zaprzyjaźnili.

Potem Prosiaczek powiedział: - Ale tu bałagan. - Tak, wiem o tym! - przyznał z dumą kryminalista, podziwiając pajęczyny i walające się po domu pistolety. Nagle Prosiaczek kopnął jakiś album. Puchatek podniósł go i zajrzał do środka. Zobaczył zdjęcie jego samego ubranego w garnitur. Obok zobaczył niedźwiedzicę z welonem i suknią. To ja brałem ślub? - bandyta tego nie pamiętał. Odłożył album na półkę. - Dobra, chrumku, pisz! Położył koło Prosiaczka miskę z krwią i pióro. Zaczął mu dyktować: „W sobotę 44 lipca 2013 roku będzie przedstawienie. Ychu, ychu – kaszlnął. Ychu, ychu – napisał Prosiaczek. Przedstawienie będzie mieć tytuł ,,Jezioro łabędzie” - dyktował dalej. Tylko, żeby mi się tu nie zjawiały głupie małe dziewczynki – szepnął. Tylko żeby mi się tu nie zjawiały głupie małe dziewczynki? - powtórzył ze zdziwieniem świniak, wijąc się na łańcuchu. - Nie!- chrypnął kryminalista, podstawiając mu złote widły pod nos. Przedstawienie odbędzie się w mojej luksusowej rezydencji - ciągnął dalej. No to już koniec – powiedział. Te przedstawienie to doskonała okazja, żeby zbić forsę – pomyślał. - Teraz zajmę się kostiumami – powiedział do prosiaka. Potem zdjął z szafki pudełko pełne różowych piór. - Skąd masz te pióra? – zaciekawił się Prosiaczek. Z Warszawskiego zoo – wyjaśnił – zaszantażowałem dyrektora zoo, że jak nie pozwoli mi wyrwać tych piór flamingom, zrobię mu coś złego – dodał. - Co to jest zoo? – zdziwił się Prosiaczek. - To takie miejsce gdzie są zwierzęta – wyjaśnił. - Ale przecież my jesteśmy zwierzętami - zdziwił się Prosiaczek. - Poniżenie, prawda? - spytał Puchatek. Byłem tam i widziałem tam siebie i takiego świniaka jak ty – wyjaśnił. Później z różowych piór zrobił sukienkę Odetty. Zrobił też strój dla siebie i innych. - Dobra, wypad stąd! - warknął niebezpiecznie do prosiaka, który umierał na łańcuchu. Kopnął go na próg, po czym poszedł spać. Śniło mu się, że wali Prosiaczka rękawicami bokserskimi. - Ale ci przywaliłem! - wykrzyknął z dumą do świni we śnie i się obudził. Wstał i pobiegł do przyjaciół. Nałożył na Prosiaczka suknię Odetty i napisał na niej:,,ProsiaczkoDetta”. Kangurzyca włożyła suknię Odylii. Potem Puchatek wsunął na siebie strój Rodwarda, a inni przebrali się za jego sługusów. - Dobra, idziemy – zakomenderował kryminalista. Poszli. Niebawem byli już w jego rezydencji. Puchatek zobaczył ladę z koktajlami, a za nią jakiegoś człowieka. - Poproszę koktajl z krwi - powiedział. - Wiecie, że koktajl z krwi podobno przynosi szczęście – powiedział. - Gdzie dowiedziałeś się takich bzdur? - spytał Tygrys. - To nie są bzdury!!! - krzyknął Puchaty, a po jego twarzy, widać było, że kłamie. Nagle poczuł, że już nie chce tego koktajlu. Wylał go po prostu i powiedział do człowieka za ladą, żeby to posprzątał. Potem oparł się wygodnie na kanapie. Potem jego przyjaciele zrobili to samo. Prosiak też tak chciał, ale kryminalista kazał mu za to zapłacić 100 zł. - Nie mam tyle... - wyjaśnił Prosiaczek. Nagle Puchatek wyskoczył z kanapy jak diabeł z pudełka, ze swoimi złotymi widłami i ze srogą miną. Prosiaczek wolał więc stać. W końcu poszli na salę teatralną. Zaczęło się przedstawienie. Rodward, czyli Puchatek wyciągnął bat i zaczął bić nim Odettę. Za Rodwardem stała Kangurzyca, czyli Odylia, śmiejąc się wrednie. Prawie całe przedstawienie opierało się na biciu Odetty batem. Czasami tylko koło Prosiaczka zjawiali się słudzy Rodwarda, bijący świnię rózgami. W połowie przedstawienia Puchatek wyciągnął widły i szastnął nimi Prosiaczka prosto w ryjek. - Ale drań! - odpowiedział ktoś z widzów. Puchatek rozpromienił się z dumy, słysząc to pochlebne przezwisko. Uderzył prosiaka widłami w tyłek i jego różowa sukienka rozdarła się w tym miejscu. Potem przybiegli słudzy Rodwarda i zaczęli rzucać w Odettę pomidorami. - O tak rzućcie jej teraz pomidorami w twarz! - zaśmiał się Rodward. Po kilkunastu minutach występ się skończył. Po drodze do domu Puchatek poszedł do sklepu, by kupić gazetę ,,Superkryminalista”. - Ciekawe, co tam będzie tym razem napisane - zaciekawił się Puchatek.

Potem wpadł do sklepu spożywczego i kupił sobie lizaka, który składał się z konserwantów, cukru i sztucznych barwników. - Patrzcie, ten lizak jest czerwony jak ogień i moja podłość - powiedział. Potem poszedł do domu poczytać gazetę. Puchatek nie przegapiał żadnego numeru i to dlatego był takim dobrym kryminalistą. Jego przyjaciele przegapiali całe mnóstwo, bo nie chciało im się po tę gazetę łazić do sklepu. Kryminalista zajrzał do gazety i przeczytał: „Żeby być niezłym chamem, wrzeszcz bardzo często na innych”. Potem zobaczył jakieś małe literki. W tej gazecie małymi literkami pisane były sekrety bycia dobrym kryminalistą. Zajrzał pod łóżko owinięte kocem w kościotrupy. Wyjął spod łóżka małą skrzynkę, w której była lupa nowej generacji. Gdy nagle wychodząc spod łóżka, zaplątał się w swój koc. - Won kościotrupy! - zawołał, motając się. Wreszcie wyszedł spod łóżka. Wyjął lupę i przeczytał małe literki: „Na powitanie przezwij innych 5 razy, pomiataj tymi którzy ci nie dorównują”. - Tak, będę przezywać innych na powitanie! - kryminalista obrócił się na fotelu w trupie gęby – i będę nimi pomiatać jeszcze bardziej! Będę teraz mega do przodu! Odłożył lupę. Potem czytał dalej: Każdy kryminalista powinien mieć swoją luksusową rezydencje. To zupełnie tak jak ja! - przyznał pysznie. Potem znowu zobaczył jakieś małe literki. Wziął w łapę lupę. Przeczytał: „Uwaga! Tak naprawdę nie bierz przykładu z tej gazety. Bądź miły i przyjazny”. Puchatek się wściekł i wcisnął na lupie czarny przycisk. Lupa zamieniła się w laser i bandyta wypalił nim ten napis. Poszedł wkurzony do sklepu i kiedy sprzedawczyni nie patrzyła wypalił te litery ze wszystkich 80 numerów tej gazety. Zrobił to, żeby nikomu nie przyszło broń Boże do głowy, wziąć tę radę na serio! Poszedł do domu i zobaczył w skrzynce pocztowej kolejny list. W domu przeczytał: ,,Kryminalisto Puchatku. Jestem teraz w Zakopanym. Pracuję w knajpie, żeby zarobić forsę. Podaję tam: jagnięta w sosie curry, koty w panierce, żaby z kawiorem, marmoladę z młodych ptaszków i udka flamingów umyte w tsunami i pieczone w japońskim pożarze. Właśnie zastanawiam się, co jeszcze dodać do jadłospisu. Już wiem! Kanapki z dobermanem. Ojejku! Muszę iść do toalety! Stanisław Kupa” Puchatek odłożył list na stół i wziął długopis. Postanowił odpisać Wieśkowi: ,,Mój kumplu, Wieś -

ku”. Cześć, gnomie! U mnie wszystko gra! Mam dużo kryminalistycznych przyjaciół. Są to: Królik, Tygrys, Maleństwo, Kangurzyca, i Kłapouchy. Jestem od nich o wiele bardziej do przodu. Oni mnie nigdy nie dogonią, jeżeli chodzi o bycie kryminalistą. Jestem jeszcze lepszym kryminalistą niż wtedy, gdy mnie ostatnio widziałeś. Mój najnowszy gadżet to złote widły, ale mam jeszcze żelazny bat. Srebrny łańcuch straciłem w walce. Kryminalista Puchatek” Kryminalista odłożył długopis i wsunął się na kanapę przed telewizorem. Na dobranoc włączył sobie horror.

 

 

Rozdział 7

 

Pewnego dnia Puchatek wstał o godzinie samobójstwa i poczuł duży głód. Zajrzał do lodówki i zastanawiał się co zjeść. - Mam do wyboru: glizdy w tatarskim sosie, psa w śmietanie, duszonego berbecia Emilkę, krwinki sojowe lub wątróbkę z nadzieniem truskawkowym - mruknął. - To wszystko mi się już znudziło! - zauważył. - O, już wiem! - wykrzyknął – tortury Prosiaczka mnie nasycą! Pobiegł do przyjaciół na polanę i zgodnie z tym, co było napisane w gazecie przezwał ich 5 razy: Jajogłowi, żmijaki, osły, niereformowalni głupcy, kretyni, - Osły!? - zdziwił się osioł Kłapouchy. - A, co!? Prawda w oczy kole!? - odpowiedział mu pytająco i wrednie Puchatek.

- Świniaku jesteś gotowy na swoje tortury? - kryminalista cicho i wrednie zwrócił się do Prosiaczka. Potem wyszedł na środek polany i powoli zaczął ogłaszać coś, czego Prosiaczek się bardzo bał. Wypowiedział życzenie do spadającej gwiazdy. Prosił w nim o to, by dzisiaj nie był torturowany. Puchatek ogłosił: - Dzisiaj torturowany będzie.... - przerwał niespodziewanie, bo jakoś nie umiał powiedzieć „Prosiaczek”. Zamiast tego wydusił: pppkk...Królik. Prosiak się ucieszył. Tak! Zrobimy z niego rosół! - dodał prosiak. - Tak, rosół! Czasami i ty, Prosiaczku, masz dobre pomysły – przytaknął Puchatek. - A na drugie danie Prosiaczek z jabłkami - ciągnął Puchatek. - A potem Tygrys ze szparagami - ciągnął dalej. A ja, Kłapouchy i Kangurzyca z Maleństwem będziemy to degustować - powiedział. - Już się nie możesz doczekać Prosiaczka z jabłkami, prawda Maleństwo? - spytała złośliwie Kangurzyca. Maleństwo od razu się zgodziło. Puchatek umył Prosiaczka, postawił na talerzu i obrał jabłka. Wyjął sól i pieprz. Zaczął pieprzyć prosiaka, który siedział na talerzu i kichał. Już nawet wsadził Prosiaczka do piekarnika, gdy nagle … Prosiaczek wyskoczył z piekarnika tak szybko, że Puchatek aż podskoczył ze strachu jak oparzony. W końcu Puchatek porzucił pomysł upieczenia Prosiaczka. - Przydasz się jeszcze jako ofiara – mruknął. Zabrał się do przygotowywania Tygrysa ze szparagami. Puchatek stanął przed Tygrysem z golarką w łapie. Twoje futro nie będzie się nadawało do spożycia - powiedział. Przyłożył golarkę do jego owłosionych pleców i już miał ją włączyć, gdy Tygrys nagle uciekł i wskoczył na drzewo. Schodź, baranie, albo pożałujesz! - krzyknął z dołu Puchatek, waląc złotymi widłami w drzewo. Tygrys się go nie przestraszył, bo wyglądał z góry jak mrówka. Puchatek próbował wspiąć się na drzewo, ale nie umiał. Po kilku minutach usiadł bezsilnie na kamieniu i uskarżał się: - Taki nieposłuszny gnój! A miałem nadzieję na udaną degustację! - Kryminalisto ty płaczesz? - spytał zdziwiony Królik. Pewnie, że nie! - bandyta zaraz się otrząsnął. No trudno! - spojrzał lekceważąco na Tygrysa.

- Przyda się jeszcze, pomagając mi w torturach. Zabiorę się za królika! - wykrzyknął w stronę pozostałych. Pobiegł do królika i wrzucił go do wiadra wody. Nie będziemy spożywać brudu – powiedział. Królik zanurzył się w wodzie, ale zaraz wyskoczył, bo była lodowata. Mięso jeszcze nie umyte! - zawołał, biegnąc za nim Puchatek. Po niedługim czasie jednak się poddał. Przykro mi. Nie będzie rosołu – wyjaśniła Maleństwu Kangurzyca. - Jak to!? - zawołało Maleństwo, waląc ją w uszy. Po tym całym zdarzeniu Puchatek pobiegł bawić się z Tygrysem w berka i wołał co chwila:

- Ja cię złapie, pacanie przebrzydły! W tym czasie Maleństwo zabijało robale swoimi nowymi grabiami, które dostało na urodziny od Puchatka. Kończyło wtedy 4 lata. Wyobraziło to sobie: -Masz, małolacie! - wykrzyknął Puchatek do Maleństwa. - Twoje urodziny wypadły akurat wtedy, gdy miałem iść do Mc' Donalda, by nażreć się chipsów. Warknął do niego, rzucając niedbale grabie i wrócił na dwór, trzaskając za sobą drzwiami. Teraz Maleństwo beztrosko zabijało swoim prezentem niewinne robale. Obok niego siedział Kłapouchy, spoglądając na to. Wyglądał, jakby przechodził wielką radość swojego życia. Właśnie wtedy przechodził koło nich Prosiaczek, ale niestety jego spokój nie trwał długo. Po kilku sekundach przybiegli Puchatek i Tygrys kłócąc się o niego. Ja pierwszy rzucę prosiakiem w kosz na śmieci! - krzyczał Tygrys. - Nie, Ja! - powtarzał za nim Puchatek. W końcu kryminalista nie wytrzymał i krzyknął do Tygrysa, że jest od niego przecież o wiele bardziej do przodu. Więc pierwszy rzucił prosię w kosz. Świniak poleciał bardzo szybko i precyzyjnie trafił do kosza. Akurat trafił ryjkiem w spleśniałego pomidora. Tygrysowi poszło trochę gorzej. Prosiaczek trafił w gołębia i go połamał. - Wygrałem! - wykrzyknął Puchatek, waląc Tygrysa batem. Potem kryminalista pobiegł do Królika z flamastrem. Narysował mu trupie czaszki na futrze, a potem rzucał w niego kamieniami. Rzucił mu kamieniem w pysk i Królik upadł na ziemię. - Patrzcie! Zabiły go komary! - zawołał do przyjaciół. Potem wszyscy oprócz Maleństwa poszli do domów. Maleństwu przypomniało się o swoich urodzinach. Jedynym wartościowym prezentem, które wtedy dostało były grabie, które właśnie trzymało w ręku. Od Tygrysa dostało męskie majtki, od Królika ścinek papieru, od Kangurzycy zepsutą konsolę, od Prosiaczka połamany szczebel i przeterminowane flaki, a od Osła katar zatokowy. Po jego urodzinach padał śnieg i Puchatek mówił, że zatopi cały świat. Następnego dnia Puchatek wpadł na fajny pomysł. - Wiecie co!? - zawołał takim tonem, że Tygrys zachłysnął się wódką. - Zrobimy o nas grę! - dokończył Puchatek. Gdy Królik usłyszał ten fajny pomysł, zemdlał z wrażenia. Tygrys otrzeźwił go, wylewając mu wódkę na głowę, a Puchatek kopiąc go w szyję. Królik wreszcie wstał z ziemi. Wszyscy będziemy występować w tej grze – powiedział Puchatek. No prawie wszyscy – spojrzał wrednie na Prosiaczka. Prosiaczek tego nie zauważył i zapytał: - A ja jaki będę w tej grze? - A kto powiedział, że w ogóle będziesz występować w tej grze?! - wkurzył się Puchatek. W końcu jednak Puchatek przyjął Prosiaczka do gry. Ale w tej grze miał zero żyć, a jego jedyną obroną był płacz. Wieczorem zasiedli przed telewizorem, by grać w nią. - Kto będzie Puchatkiem? - spytał Królik. Kłapouchy i Tygrys podnieśli kończyny. Ja będę sobą! - krzyknął z oburzeniem Puchatek. A kto będzie Prosiaczkiem? - zapytał się. Nikt nie podniósł ręki. Nawet sam Prosiaczek. Tę grę zrobili na komputerze, a pomógł im w tym informatyk. Gdy im pomagał, Puchatek ciągle się go pytał: - A, kiedy mogę pana walnąć?

Rozdział 8

 

Pewnego razu, kiedy Puchatek wstał zobaczył, że cała kraina Torturzystów jest ozdobiona sercami. Dzisiaj są Walentynki – powiedział mu Prosiaczek, który akurat przechodził w pobliżu. Kryminalista chodził ścieżką i zastanawiał się, co robić. Widział, jak inni wbiegają do sklepu z walentynkami. Puchatek jeszcze nigdy tam nie chodził. Dzisiaj jednak tam poszedł i zobaczył walentynkę z napisem ,,Będziemy razem aż do śmierci”. Bandyta kopnął ją na podłogę i zawołał: Co to za głupie gadanie!? Będziemy razem aż do śmierci!? - Proszę podnieść walentynkę! - rozkazała Puchatkowi sprzedawczyni. Koło kryminalisty przechodziło Maleństwo i zapytało:

- Co to jest śmierć? Puchatek był ateistą, a poza tym lubił straszyć dzieci, więc wyszedł z nim ze sklepu, nawet nie zamknąwszy drzwi i powiedział: - To takie coś, że już cię nie ma. Twoje ciało jedzą robale. Nic nie czujesz i nie żyjesz - zakończył. Kangur drżał. - Można umrzeć ze starości, można zostać zamordowanym przeze mnie i umrzeć z głodu lub z choroby – ciągnął Puchatek. - Idę do domu po sweter, bo mogę umrzeć z przeziębienia! - zawołało przestraszone Maleństwo. - No właśnie! - krzyknął Puchatek. Lepiej się staraj albo umrzesz - wyjaśnił. Co by tu zrobić z tymi walentynkami? - zastanawiał się. - Już wiem! - zawołał. Pobiegł do domu po mikrofon. Stanął w samym środku krainy Torturzystów i wydarł się przez mikrofon tak nagle, że ktoś w pobliżu pojechał karetką do szpitala, bo mu zakrzepła krew w żyłach. Ogłaszam, że zamiat walentynek będzie Święto Czachy! - zawołał. - Zamiast! - poprawił go Prosiaczek, który biegł właśnie z walentynką, którą chciał dać swojemu tabletowi. Prosiak śledził Puchatka i miał na sobie gangsterskie okulary. - Nieważne! - krzyknął Puchatek i kopnął Prosiaczka, który wylądował na grzbiecie Kłapouchego. Kłapouchy zrzucił go i prosię poleciało na głowę. Będzie zamieszanie i wypadek ! - Zaśmiał się kryminalista Puchatek. Znowu wygłosił: Ogłaszam, że zamiast walentynek będzie Święto Czachy! Nagle przed jego oczami wylądował powóz króla tej krainy. - To twoje? - zapytał król, podnosząc pod nos kryminalisty Prosiaczka. - Widziałem jak koło ciebie chodził – wyjaśnił. - Nie – odpowiedział Puchatek. - Czyli mogę to sobie wziąć – powiedział władca, pakując Prosiaczka do worka. Puchatek szybko wyjął długopis i napisał na wymiętej kartce coś takiego: „Władco tej krainy podpisz zakaz święta walentynek. Zamiast tego niech będzie Święto Czachy”. – dopisał kryminalista. Dał tę kartkę i długopis królowi, który powiedział: - Ten długopis nie pisze. Puchatek dał mu drugi. - Ten jest zepsuty – powiedział jegomość. Kryminalista podał kolejny. - Ten ma słaby tusz – odrzekł król. Bandyta dał mu kolejny. W tym momencie prosiak, gnijąc w worku, zakwiczał. Ten długopis wydaje jakieś dziwne dźwięki – powiedział władca. Puchatek w tym momencie się zdenerwował i wykrzyknął: Natychmiast podpisz tę kartkę albo zgnijesz w lochach! Król zrobił zdziwioną minę po czym powiedział: - Ale masz charakterek! - Zgadza się i dlatego PODPISZ TO! - rozkazał mu Puchaty. - Śmiesz mnie rozkazywać!? - zawołał zdenerwowany król. Tak! - wykrzyknął Puchatek i wyjął swoje złote widły. - Czy to tak trudno się podpisać!!!!!!!!!!!!!!? - zawył tak głośno, że wszyscy, którzy byli w pobliżu, nawet król, upadli ze strachu. - No dobra, sam się o to prosiłeś! - krzyknął król, wstając z ziemi i otrzepując się. Po chwili z królem stało się coś dziwnego. A to coś, to było wybajerzenie. Władca się wybajerzał i leciała przy tym taka piosenka: la,la,lala,la,la. Kiedy król już skończył się wybajerzać i wyglądał jak potężny wojownik zawołał:

- Straże! Strażnicy zaraz przybiegli i krzyknęli: Superpotęgo straży... działaj! Oni też się wybajerzyli. Teraz Puchatka czekało do pokonania coś więcej niż Krzych. Uderzył króla widłami w nogę i ten się przewrócił. Jegomość nie mógł wstać, bo go bolała noga. Na Puchatka rzuciła się straż. Puchatek wyjął żelazny bat. - Patrzcie, on ma bat! - zawołał któryś ze strażników. - Wszyscy mamy baty! - zawołał najgrubszy z nich. - Ale jego bat jest żelazny! - odkrzyknął ktoś. - Nie pokonacie mnie! - krzyknął Puchatek. Uderzył jednego z nich batem. Reszta, gdy to zobaczyła, stchórzyła i uciekła, tylko jeden, ten najgrubszy, ruszył naprzód. Kryminalista Puchatek się go nie przestraszył i zdjął mu majtki. Wtedy i on zmiękł. Przewrócił się z zażenowania o walentynkowe dekoracje. Król zaczął wstawać. Puchatek gotowy do boju wyjął swój nierozłączny miecz. Lecz król przyznał: - Ależ z ciebie kryminalista. Wygrałeś. Na te słowa Puchatek podał mu kartkę i ten długopis, który król uważał za niepiszący. - Czy ten długopis teraz pisze? - zapytał kryminalista. - O, tak i to jeszcze jak.... - przyznał władca krainy, podpisując papier. Potem odbyły się różne rzeczy związane ze zmianą święta. Po południu przyjaciele odwiedzili Puchatka, który chwalił się pod niebiosa tym co zrobił. - Chyba zostanę u ciebie dłużej, bo niedługo będzie ,,Ukryta prawda”- powiedział Prosiaczek, siedząc przed telewizorem. - Pójdę do ,,Biedronki” - poinformował go Puchatek, wkładając specjalnie na okazję Święta Czachy garnitur w czachy. Przed wyjściem spojrzał na kalendarz. - O nie, dziś niedziela! Biedronka pewnie zamknięta – oznajmił. - Ojej, powinienem być teraz w kościele! - zaniepokoił się Prosiaczek. Kryminaliści nie chodzą do kościoła – poinformował go Puchatek. Właśnie mi się przypomniało, że jeszcze nie torturowałem cię dzisiaj – dodał. - Już wiem, wpakujemy Prosiaczka do ognistego latawco – pudełka! - zawołał Osioł. Bandyta Puchatek się zgodził i zabrali się wszyscy do robienia latawca. Puchatek doradzał Królikowi, gdzie ma ciąć. Teraz w lewo – powiedział kryminalista, ale Królik niechcący przyciął inne miejsce niż sobie Puchatek życzył. Bandyta się zdenerwował i krzyknął: - Rób co każę, albo pożałujesz! Dobrze kryminalisto! - krzyknął Królik, który trząsł się ze strachu, spoglądając na rozzłoszczoną minę kryminalisty. Gdy już zrobili latawiec, Puchaty krzyknął: -Baczność!!! A teraz zróbcie, co każę!!! - rozkazał im. - Każę wam wymyślić kilka strasznych zdań dla Prosiaczka. Ten strach, który teraz przeżywa, nie jest wystarczająco wielki!!! - krzyknął złowieszczo. Prosiaczek próbował uciec, ale nagle kichnął, przez co zwrócił na siebie uwagę. - Nie uciekniesz mi! - krzyknął Puchatek, trzymając przed sobą wijącego się ze strachu prosiaka. Puchatek był wprost niesamowicie okrutny i umiał stawiać ludzi do pionu, nawet króla. Puchatek trzymał prosiaka, gdy nagle krzyknął: - No, co ja wam mówiłem, zaczynajmy straszyć prosiaka! Pierwszy zaczynał Tygrys. - Chciałem powiedzieć ci, że ja na twoim miejscu bym się bał! - krzyknął z wredotą w głosie. - To musi być okropne przeżycie! - mówił dalej. Prosiak zaciskał uszy coraz mocniej i mocniej... - Wszyscy kierują tobą w górę i w dół, w górę i w dół, robi ci się niedobrze..., a w dodatku ten okropny ogień nie daje ci się skupić na wymiotowaniu – dopowiedział. O rany, to chyba będą najgorsze tortury w twoim życiu! – uznał. Teraz była kolej Królika. - Chyba nie przeżyjesz tych tortur – powiedział. Wyobraź sobie tylko ten okropny ból, jaki będziesz czuł. Prosiaczek zaczynał pochlipywać. - Będziesz czuł żar ognia i zawroty głowy, a kto wie, możliwe, że zemdlejesz i padniesz na ziemię na bardzo długo – zakończył. Po Króliku był Osioł, lecz zanim zdążył pójść do Prosiaczka, Puchatek krzyknął: - Streszczajcie się! Osioł ruszył więc szybko przed siebie i powiedział do Prosiaczka: - Na pewno twoje tortury skończą się bardzo źle. Wykończymy cię. Skończysz w szpitalu. Prosiaczek wył w poduszkę ze strachu. Będziesz odczuwać mocny ból ognistego dotyku, który będzie wprost potworny. I kiedy będziemy tobą kręcić w różne strony, na pewno zwymiotujesz. - zakończył. Następnie była jeszcze Kangurzyca i Maleństwo, którzy mówili takie rzeczy, że prosiakowi odechciało się żyć. - To będzie po prostu okropne! Okropnie okropne! - krzyczała Kangurzyca. - Nie! Nie! - krzyczał zapłakany Prosiaczek.- A właśnie, że tak będzie! - wykrzykiwało złośliwie Maleństwo. - Czy już wszyscy skończyliście? – spytał Puchatek, słuchając krzyków Prosiaczka. - Tak! - odpowiedzieli Kangurzyca i Maleństwo. Tak więc wszyscy poszli z tym latawcowym sprzętem na polanę. Puchatek wepchnął mocno Prosiaczka do papierowego latawco – pudełka. Tygrys zapalił zapałką skrawek ich sprzętu i zaczęło się. Puchatek pociągnął za sznurek i prosiak poleciał w górę. A potem w dół. Następnie jeszcze raz w górę. Prosiaczek zaczął odczuwać mdłości, a w dodatku ten ogień był coraz bliżej niego. - Patrzcie, on chyba wymiotuje! - zawołał szczęśliwie Królik, wskazując na niewielkiego Prosiaczka w oddali. - Hi, hi, hi – zaśmiał się Puchatek i pociągnął sznurek w inną stronę. Tyle że coś zrobił nie tak, bo latawiec zerwał się ze sznurka i chrumek zamiast wylądować na zwykłej ziemi, wylądował w wesołym miasteczku. Gdzie ja wylądowałem? - zastanawiał się Prosiaczek, leżąc na terenie wesołego miasteczka. Spojrzał w górę. Myślał, że zobaczy wredną minę Puchatka, ale tak nie było. To było jego zdaniem dziwne, bo prawie zawsze tak było po jego torturach. Prosiaczek zobaczył, że nie ma też innych.

- No, nic idę do domu – powiedział do siebie. - Na dziś mam zdecydowanie dosyć zabawy.

 

Rozdział 9

 

Puchatek obudził się trochę później niż zwykle. Wypił dużo piwa z miodem. Nagle zadzwonił telefon. - Halo!? - zaskrzeczał bandyta. - Dzień dobry! Czy chciałby pan zostać na jeden dzień nauczycielem WF? - zapytał ktoś w telefonie. - Dobra! - odpowiedział Puchatek. To niech pan przyjdzie zaraz do szkoły nr 130 – powiedziała osoba przy słuchawce. Kryminalista odłożył telefon i zaczął się ubierać. Włożył na siebie czarne jak sadza spodnie i bluzę z napisem ,,Monster”. Poszedł do szkoły. Nie powiedział dzieciom na powitanie „dzień dobry”, jak to robią zazwyczaj nowi nauczyciele. To dzieci musiały mu powiedzieć „dzień dobry”. - Róbcie 20 okrążeń wokół boiska! - rozkazał uczniom. Dzieci musiały robić te okrążenia. Wypluwały z siebie płuca. Puchatek patrzył na to z uśmiechem. - Z czego pan się cieszy? - zapytał któryś z uczniów. Puchatek powiedział: - Bo słońce tak świeci. Bo sępy śpiewają..., a wy się męczycie, a ja na to patrzę – dokończył. - I to jest powód do śmiechu? - spytał nieco zdziwiony uczeń. Tak ! Przecież złośliwi ludzie zawsze tak robią - odpowiedział z wariackim uśmiechem. Potem Puchatek dalej patrzył jak uczniowie biegają, a wokół niego zbierała się złota aura radości. Potem krzyknął: Teraz robimy 100 przysiadów! Ale gdy to powiedział, któryś z uczniów wyznał: - Nie umiem robić przysiadów. Mama prosiła, żebym panu powiedział, że muszę być wyjątkowo traktowany. Ale Puchatek miał inne zdanie. - Świetnie, ty zrobisz 200! - krzyknął, nadal się uśmiechając. - Ale… ale... - powiedział cicho uczeń, bo był zawiedziony. Bez dyskusji!!! - wrzasnął Puchatek, podstawiając mu pod nos złote widły. Ale nagle zmienił zdanie, co do tego ćwiczenia. - Właśnie wymyśliłem inne ćwiczenie – wyjaśnił. To takie ćwiczenie mięśni kolan. A teraz klęknijcie przede mną – powiedział – kto najdłużej wytrzyma, ten wygrywa. Wszyscy zaraz zaczęli klękać. - O tak, bardzo dobrze – ucieszył się. Teraz złapcie się za moje widły - powiedział i wysunął je bliżej. Uczeń, który pierwszy wyciągnął rękę zaraz tego pożałował. - Łaps! A masz! - krzyknął Puchatek bijąc go widłami po ręku. - Kto ci pozwolił ruszać moje widły!? - P...pan – wyjąkał przestraszony uczeń. - Cóż to za bzdety!? - Puchatek kłamał jak najęty. - Ja?! Takie rzeczy!? A po co mi to !? Kto jest na tyle głupi, żeby być po jego stronie!? Nikt nie podniósł ręki, oczywiście ze strachu. - Kłamiecie! - wrzasnął Puchatek i zaczął wszystkich bić widłami. - A masz! A masz! Łaps! - z lekcji WF dobiegały tylko łoskoty. Po chwili przyszła nauczycielka matematyki. - Co tu się dzieje?! - krzyknęła. Moje dzieci nie mogą się skupić na kartkówce, bo cały czas słyszą ten hałas. - Gnoje mnie wkurzyły! - odpowiedział Puchatek, odwracając do niej głowę. Nauczycielka podeszła bliżej, by zobaczyć, co się dzieje. - T... to kryminalista Puchatek, uciekajcie dzieci! - krzyknęła. Kryminalista Puchatek już wcześniej na lekcji WF obmyślił plan, co zrobić żeby precyzyjnie i z powodem pobić te dzieci.

- Pan jest kryminalistą Puchatkiem?! - spytały zdziwione dzieci. - Tak! - odpowiedział entuzjastycznie. Idę potorturować Prosiaczka! - wykrzyknął i zniknął w zaroślach. Zaraz potem zadzwonił dzwonek. - Nareszcie po wszystkim! - odetchnęły z ulgą dzieci. Kryminalista biegł przez zarośla aż w końcu trafił do Prosiaczka. - Pobawimy się w łódkę i dwóch kryminalistów! - zakomenderował. Ja jestem kryminalistą? - spytał niepewnie Prosiaczek. - Jasne że tak! - krzyknął wesoło Puchatek. Potem wepchnął brutalnie prosiaka do parasola, który miał udawać łódkę. - Ej, ostrożnie! - krzyknął prosiak. Puchatek stał i nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie był przyzwyczajony do takiego zachowania prosiaka względem niego. Lecz potem powiedział:

- Prosiak, uważaj na to co mówisz! Ale ta cała zabawa to była tylko pułapka. Puchatek miał plan, że tak zainteresuje Prosiaczka tą zabawą, że ten nawet nie zauważy jak puści na niego trujące węże. Jad węży był bardzo dziwny. Ten, kto został ukąszony na początku nic nie czuł, dopiero później zaczynały się cierpienia. Prosiak był niezwykle podekscytowany, że nareszcie będzie kimś więcej niż ofiarą. Potem Puchatek włożył gangsterskie okulary i powiedział, że już jest gotowy. Tak więc wsiedli do parasola i zaczęło się. Puchatek wbijał w ziemię drewniane patyki i przesuwał nimi parasol. - O, patrz, gwiazdka z nieba - powiedział i wskazał pusty kawałek nieba. - Gwiazdy!? W dzień!? - Prosiaczek nie wiedział, o co chodzi. Ale jednak popatrzę sobie... - powiedział, nabierając ochoty. Wiedziałem! - pisnął Puchatek w myślach. Prosiaczek jest taki głupi, że na wszystko się nabierze. Potem wsadził łapę do pudełka, które miał w kieszeni i wyjął kilka węży, które zapakował już rano z myślą o torturach Prosiaczka. Trzymał węże tak, żeby go nie ukąsiły, przytykając ich głowy do pleców Prosiaczka. Węże zaczęły go gryźć, co było widać po kropelkach krwi, które ciekły po plecach prosiaka, który dziwnym trafem nic nie czuł. Ziarnko do ziarnka, uzbiera się miarka – śpiewał cicho Puchatek. O, coś tu jest... - zainteresował się i wygrzebał z ziemi 100 zł. - Dobra, koniec tego! - zawył i wyrzucił Prosiaczka z parasola. Zobaczył jak koło niego przechodzą wszyscy jego przyjaciele.

- Cześć Puchaty! - zawołali. - Dokąd idziecie? - zainteresował się Puchatek. - Do sklepu spożywczego, chcemy nachlać się gorzały - wyjaśnili wszyscy, nawet Maleństwo. - Co to za krew? - zainteresował się Tygrys ,widząc kilka kropelek krwi na plecach prosiaka.- A, spuściłem Prosiaczkowi trochę krwi - wyjaśnił znudzonym głosem. - Można się tego było spodziewać po tobie - powiedział Tygrys. - Jesteś taki... jak by to ująć.... taki fa fa ra fa i do przodu - powiedział. - A teraz chodźmy na gorzałę! - zakomenderował Tygrys. - Tak chodźmy! - krzyknęli. Pobiegli tam razem z Puchatkiem, a tymczasem prosiak został sam na polanie.

 

Rozdział 10

 

Następnego dnia kryminalista Puchatek obudził się w bardzo złym humorze. To dlatego że władca krainy kazał mu przyjść dzisiaj ze swoimi przyjaciółmi do jego zamku. Napisał to w liście przedwczoraj. - A niech to! - krzyknął podenerwowany Puchatek. - Na pewno chce mi dać karę za tę walkę, na której byłem taki bezczelny! Już nie mogę się cieszyć, że jeszcze jutro mi zostało, to jest dzisiaj! Puchatek szybko się ubrał i poszedł na polanę, gdzie zadzwonił do drzwi swoich przyjaciół. A co do tego listu to było tak: Puchatkowi nie chciało się szukać Prosiaczka, który wylądował w wesołym miasteczku i poszedł do domu. Sprawdził, czy coś nowego pojawiło się w skrzynce pocztowej. Pojawiło się. Puchatek zobaczył list od króla i był przerażony. Więc Puchatek zadzwonił najpierw do drzwi Tygrysa. Idziemy... - powiedział smutnym głosem. Tygrys też był smutny. Następnie zadzwonili do Maleństwa i Kangurzycy. Gdy otworzyli drzwi, usłyszeli płacz. Zobaczyli kałużę łez. Włosy stanęły im dęba z przerażenia, gdy to zobaczyli. Maleństwo leżało na kanapie i płakało, a Kangurzyca je pocieszała. - Damy sobie radę - powiedziała. - Chodźcie! - pognał ich Puchatek. Kryminalista cały czas się martwił. - Nie wiedział, czy król wybaczy mu jego niedawne wybryki. Poszli razem do Prosiaczka. Prosiaczek wymiotował ze stresu. - Co on mi zrobi!? - histeryzował. - Przerobi cię na szynkę - powiedział Puchatek i złapał go za ryjek. Poszli do Królika. Królik jeszcze spał. - Czego chcecie, gnoje?.. - zagulgotał jeszcze nieprzytomny. - Uważaj na to, co mówisz! - Puchatek surowo zwrócił mu uwagę. Królik wreszcie się obudził. - To dzisiaj? - zapytał, żałując, że śpiąc zadzierał z Puchatkiem. - Tak - odpowiedział kryminalista. Poszli do Kłapouchego. - Idziemy! - bandyta zawołał Osła. - Pewnie król wtrąci nas do więzienia do końca życia – powiedział Kłapouchy. - Wolałbym już przeżyć najgorsze tortury – dopowiedział z depresją w głosie. - Mogę to załatwić - powiedział Puchatek, wyjmując złote widły. - Nieeeeeee! - krzyknął osioł, bo już wiedział, co go czeka. Puchatek walnął go mocno widłami w głowę, przez co Kłapouchemu wyrósł guz na czole. - Idziemy już - powiedział Puchatek. Po niedługim czasie byli już przed zamkiem króla. Widzieli jego wielką, złotą bramę. Nieśmiało weszli do środka. Na powitanie, niedaleko wejścia zobaczyli piękną fontannę, po której pływały czerwone róże. Nie podoba mi się! - wykrzyknął Puchatek, po czym wsadził rękę do wody, wyjął jedną z róż i rzucił nią o podłogę prosto pod nogi strażnika pałacowego, którego nie zauważył. - Nie wiem, czy król ci to daruje! - krzyknął strażnik i rzucił na niego wrogie spojrzenie. Puchatek wcale się tym nie wzruszył, chociaż nie zrobiłby tego, gdyby nie to, że zapomniał, gdzie jest. Zapomniał, że jest w pałacu i myślał że jest w swojej luksusowej rezydencji. Założył tę rezydencje wkrótce po tym, jak wprowadził się do tej krainy. - Zaraz, gdzie mamy dalej iść!? - spanikował Tygrys. - Król dał mi mapę - wyjaśnił Puchatek. - Teraz mamy iść w prawo - wyjaśnił. Tak więc poszli w prawo jak powiedział Puchatek, ale stało się coś, czego się nie spodziewali. Zobaczyli królewską córkę. Była piękna jak promień słoneczny i miała blond włosy, a jej suknia była różowa. Królewna miała trzy lata. - Wiem, kto to jest. To jest córka króla - powiedział podekscytowany Puchatek. - My też wiemy – powiedzieli inni. - Kim jesteście? - zapytała królewna. - Twój ojciec nas tu wezwał. - odpowiedzieli. - A co to za guz? - pytała się dalej, wskazując guz na czole Kłapouchego. Zrobiłem mu takie małe kuku, a kuku - wyjaśnił wrednie Puchatek, a potem zwrócił się do królewny: - To musi być okropne mieć ojca, który nie umie rządzić państwem. Prawda? Przez niego ta kraina przybrała nazwę Kraina Torturzystów - powiedział, starając się wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji o jej ojcu. - No, tego, no... - królewna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Puchatek czekał, ale nic nie usłyszał, więc zrezygnował. - Teraz idziemy w lewo - powiedział do swoich przyjaciół. Poszli w lewo, jak powiedział Puchatek, a potem znowu w prawo, a potem na wprost i zobaczyli drzwi do pokoju króla. Ostrożnie otworzyli drzwi i zobaczyli króla. - A, jesteście. - powiedział król, gdy ich zobaczył. - Więc o co chodzi? - spytał zdenerwowany Prosiaczek. - Chodzi o to, że na świecie jest za mało bajek - wyjaśnił król. - A co my mamy do tego!? - spytał bezczelnie Puchatek.

- Wiem, że się nadajecie na bohaterów bajek - powiedział król. - Odkąd się ze mną pokłóciłeś, obserwuję cię przez kamerę - zwrócił się do Puchatka. - Dlaczego po prostu do mnie nie zadzwoniłeś i nie powiedziałeś tego przez telefon? - spytał Puchatek. Myślałem, że lepiej będzie, gdy ci to powiem osobiście - wyjaśnił król. - Pomyślałem, że twoi przyjaciele też się nadają, chociaż ich nie znam. Ale żeby zdobyć popularność u dzieci musisz być miły i grzeczny, wszyscy musicie być mili i grzeczni. - CO!!!!!!!!!!? NIGDY W ŻYCIU!!!!!!!! - wrzasnął Puchatek najgłośniej, jak tylko umiał. - Nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie! - krzyknął srogo król.

- Skonstruowałem inny wymiar - bajkowy! W nim będziesz miał zupełnie inny charakter! - A dostaniemy za to pieniądze? - spytał grzecznie Tygrys, bo bał się króla. - Tak - odpowiedział król. - A ile? - pytał się dalej Tygrys. - 70 zł - powiedział król. - Za mało! - krzyknął Puchatek. - Nie dyskutuj ze mną! - upomniał go król. - Więc tak, pójdziecie do tego wymiaru jeden raz, ale na kawał czasu, rok czy wiele miesięcy, albo nawet dłużej. Jeden z was musi pamiętać, kiedy macie skończyć. Dam mu kartkę - powiedział. - Kto chce być za to odpowiedzialny? - Ja! - zgłosił się Tygrys. - Nie, ja! - krzyknął Puchatek. - Za dużo byś chciał - zwrócił się król do Puchatka. - Dobrze - powiedział król. - Niech będzie Tygrys. Zaczniecie już dzisiaj - powiedział. - Ale ja uprzedzam, że nie będę miły i grzeczny - powiedział bezczelnie Puchatek. - Będziesz i kropka! - krzyknął zirytowany król. Potem wszyscy stanęli z królem obok drzwi do innego wymiaru. - Na co czekacie? Zaczynajcie! - nalegał król. - Przykro mi, ale boli mnie brzuch, nie mogę iść - zaprotestował Puchatek, kłamiąc. Potem zniknął w zaroślach tak szybko, że inni nawet tego nie spostrzegli.

- Pewnie boli go brzuch ze stresu, albo kłamie, ale chyba raczej kłamie, żeby nie uczestniczyć w bajce - pomyślał król. - Niech któryś z was pójdzie po niego! - rozkazał innym. - No to może ja... - zgłosił się Tygrys. Potem zniknął w zaroślach tak szybko jak Puchatek. Gdy był już przy drzwiach Puchatka, rozkazał: - Wychodź natychmiast! - Przestań! - krzyknął Puchatek. - Przecież jestem poważnie chory! - Naprawdę? - spytał zaciekawiony Tygrys. - Tak, naprawdę! - odpowiedział Puchatek. - Mam ospę, kaszlę i boli mnie brzuch – powiedział, wyliczając na palcach swoje zmyślone choroby. - Wpuść mnie, to zobaczę - powiedział Tygrys. - Nie! - wrzasnął Puchatek. - Bo się zarazisz! Tygrys widocznie zrozumiał, bo szybko uciekł. Potem wrócił do króla z niczym.

- Dlaczego nie przyprowadziłeś Puchatka? - spytał Prosiaczek. Przecież Puchatek jest chory, boli go brzuch, ma ospę i kaszle - wyjaśnił Tygrys. - Teraz niech pójdzie ktoś mądrzejszy! - rozkazał król. Wszyscy wskazywali na Prosiaczka. - On nie da rady - zaprzeczył król. - To może Kłapouchy – zaproponował zestresowany Królik. - Nie znam go, ale niech będzie – zgodził się władca. Podenerwowany Osioł zniknął w zaroślach. - Wychodź! - zawołał do Puchatka. Nie wyjdę, bo jestem chory na cholerę! - krzyknął kryminalista. Myślałem, że na ospę – powiedział zdziwiony Kłapouchy – słyszałem też, że kaszlesz i boli cię brzuch. - Wszystko razem! - odparł Puchatek. Moje wypróżnienia są różowe, wszystko wskazuje, że mam też cholerę! - Puchatek kłamał bez opamiętania. - Daj mi w spokoju umrzeć! - krzyknął. To lepiej zamówię trumnę! - krzyknął Osioł. I przy okazji wezwę karetkę! - krzyknął jeszcze raz. - Ale... - zaczął Puchatek. W szpitalu spędzisz swoje ostatnie chwile! - dopowiedział Osioł. Potem wrócił do zamku. Puchatek jest chory na cholerę – odparł. - Widzę, że sam muszę to załatwić! - zezłościł się król, wstając z tronu. Potem chciał wskoczyć w zarośla, które były na dworze blisko zamku, ale jakoś nie za bardzo mu to wyszło, bo inni, gdy to zobaczyli przez pałacowe okna zaciskali buzie, żeby się nie roześmiać. Widocznie król to zobaczył, bo zrobił się czerwony ze wstydu. Długo i pokracznie szedł przez zarośla aż w końcu zobaczył dom Puchatka. - Nareszcie... - sapnął z ulgą w głosie. Poszedł pod dom i zapukał. - Wyłaź stamtąd! - rozkazał. - Wolałbym, żeby do tego nie doszło, ale jak będzie trzeba, to znowu będę z tobą walczyć! - krzyknął. - Na pewno znów z tobą wygram! - krzyknął Puchatek. Widać było, że król stracił cierpliwość, bo znowu się przemienił w upiora, jeszcze straszniejszego niż poprzednio. Potem, tak jak poprzednim razem, zwołał straże. Strażnicy byli na miejscu tak samo szybko, jak ostatnio, a potem tak samo zawołali: Superpotęgo straży... działaj! Strażnicy zawsze w takich sytuacjach, jak ta, wiedzieli automatycznie, czy mają się przemienić w upiory. Puchatek poprzednim razem nie wiedział, że król umie się tak przemienić, bo nie zawsze używał swojego talentu telepatii. Często zapominał, co było bardzo dziwne. - O nie! - krzyknął Puchatek – Zniszczycie mi cały dom! - Więc w końcu będziesz grzeczny czy nie? - spytał król. - Będę! - Puchatek sam nie zauważył, jak wyrwało mu się to stwierdzenie. Król błyskawicznie zamienił się w normalnego króla, a straże w normalne straże. Król w końcu przyprowadził Puchatka ze sobą. - Uff... Puchaty, czy ty wiesz jak długo na ciebie czekaliśmy. A! Zapomniałem o czymś wam powiedzieć. Gdy będziecie w tym bajkowym wymiarze, do telewizji trafią tylko ciekawe rzeczy - powiedział król. Potem spojrzał na Prosiaczka. - Chyba gdzieś cię już widziałem? - powiedział a potem sobie przypomniał: - To ty jesteś tym czymś, co ze sobą chciałem zabrać. Gdy król to mówił, prosiak się denerwował, że da mu karę za to, że wtedy uciekł. A teraz..... Wreszcie...... Zmiatajcie do innego wymiaru! - krzyknął król. Prosiak, gdy tego słuchał, zaciskał uszy ze strachu, bo bał się, że król powie, że go sobie weźmie. Bardzo się ucieszył, gdy okazało się, że król tak nie powiedział. Wszyscy posłusznie nachylali się już, by szybko wskoczyć przez otwarte drzwi do bajkowego wymiaru. Tylko Puchatkowi coś się jeszcze nie podobało. - Nie! - krzyknął. - Nie pójdę tam za nic! Król widocznie już stracił cierpliwość, bo krzyknął: - Pójdziesz i już!!! No dalej kryminalisto! - Małe dzieci cię potrzebują.... - nakłaniał go Tygrys. - Nie, jeżeli mam sobie zrobić krzywdę! - odpowiedział Puchatek. - A zresztą... To się na nic nie zda, bo i tak nie będę miły i grzeczny! - krzyknął. - Będziesz - powiedział Królik. - W tym wymiarze jesteś miły i grzeczny. Puchatek już chciał coś jeszcze krzyknąć, ale Tygrys wepchnął go do innego wymiaru laserem, a Królik się uśmiechnął, patrząc na to. Dobrze, że miałem ze sobą laser - powiedział Tygrys, poklepując się po kieszeni i uśmiechając do Królika. - No dalej! - poganiał ich król. - Wszyscy już poszli, tylko wy jeszcze nie! Pierwszy z nich skoczył Prosiaczek, dlatego że wiedział, że w tym wymiarze Puchatek już nie będzie się nad nim znęcał. Pozostali wskoczyli tam zaraz po nim i po chwili wszyscy już byli w innym wymiarze. Mieli lukę w pamięci. Niczego już nie pamiętali. - O, patrzcie! - krzyknął Puchatek. - Miodek! Potem zaczął się wspinać na drzewo, sięgając do miodu, koło którego latało wiele pszczół. Tygrys już się martwił. - Głupiutki miś! Złaź stamtąd! - krzyczał. On jednak udawał że nie słyszy. Spokojnie dobierał się do miodu, machając łapami w górę, żeby odgonić pszczoły. Wreszcie spostrzegł, że pszczoły zaczęły go kąsać. Natychmiast zszedł z drzewa, ale pszczoły nadal go goniły. Zaczął przed nimi uciekać, aż w końcu przewrócił się i wpadł do wody. - Mówiłem ci, żebyś przestał! - krzyknął srogo Tygrys, gdy Puchatek już się kąpał. - Coś mnie kusi, żeby go walnąć... - pomyślał Puchatek, ale zaraz się otrząsnął i już nigdy w tym wymiarze nie powrócił do tej myśli. Potem obok nich przechodził jakiś chłopiec. Ten chłopiec nazywał się Krzyś. - Co robisz w tej wodzie? - spytał Puchatka. - Nic... - odpowiedział Puchatek i błyskawicznie wyskoczył z wody. Tak więc Puchatek z przyjaciółmi przeżywali w tym wymiarze różne ciekawe przygody. W końcu musieli jednak wracać. Tego dnia Puchatek pobiegł wesoło na polanę, by bawić się z przyjaciółmi. - W co się dzisiaj pobawimy? - zapytał innych. - Pobawimy się we wracanie do swojego wymiaru - powiedział Tygrys. - Jakiego wymiaru? O co ci chodzi? - zdziwił się Puchatek. - O czym ty mówisz? - zdziwiło się Maleństwo. - Już niedługo wszystko wam się przypomni. Nie chcę mi się wam tłumaczyć - odpowiedział Tygrys. - Co to ma znaczyć? - zapytał Osioł. Nic nie rozumiem - powiedział Królik. - Czy ty żartujesz ? - nie dowierzała Kangurzyca. Tygrys już nie odpowiadał. - To taki dowcip, drogi przyjacielu? - zapytał się Puchatek. Puchaty jest tutaj taki miły – myślał Tygrys – lecz zaraz to się skończy i znowu będzie kryminalistą. Gdy Tygrys o tym myślał, trząsł się ze strachu. Już widział w myślach wredną minę Puchatka, widział jak podstawia mu pod nos złote widły i krzyczy... - Co ci jest, Tygrysie? - spytał Puchatek, potrząsając nim, żeby otrzeźwiał. - Aaaaaaaa!!!!!!!!!!!! - wrzasnął Tygrys, wyobrażając sobie jak Puchatek mści się na nim za to, że wcześniej go stąd nie wyciągnął. Zdawało mu się, że ten dobry Puchatek, to ten zły Puchaty. Kamera ich tego dnia nie kręciła, więc mogli dużo mówić o innym wymiarze. Potem Tygrys wziął się w garść i powiedział: - Zaczynamy. - Ale co? - spytał Prosiaczek. - Jak to, to ty nie wiesz? - spytał zdziwiony Puchatek. - Zaczynamy naszą zabawę. - Właśnie. - powiedział Tygrys. - Tylko, że tym razem ta zabawa będzie poważniejsza niż zawsze. Całe szczęście, że kamera nas nie nagrywa - pomyślał. - Byłby wielki szok, jakby dzieci zobaczyły co teraz wyprawiamy. To, że tego dnia nie kręcą, Tygrys miał zapisane na kartce. - Więc jesteście gotowi? - pytał się. - Na zabawę zawsze - odpowiedzieli inni. Potem Tygrys pokazał im drzwi do innego wymiaru. - Właźcie - powiedział. - Gdzie jest Krzyś? - zastanawiał się Puchatek. - To byłoby nieuprzejme, gdybyśmy nie zaprosili go do zabawy. - Krzyś nie pasuje do tej zabawy - wyjaśnił Tygrys. - A teraz....... wchodźcie! - rozkazał im. Wszyscy tam weszli, jak kazał Tygrys i już po sekundzie czy dwóch Tygrys poczuł, że leży na podłodze pałacowej. Portal był niezwykle krótki wystarczyło tylko zwykłe „hop!” i już się było w innym wymiarze. Tygrys leżał na podłodze zwinięty w kłębek i trząsł się ze strachu. Wiedział, że już nie będzie przyjacielskiej miny Puchatka, tylko złowroga mina Puchatego. - Czego beczysz? - spytał Puchatek, patrząc na Tygrysa. Tygrys powoli otworzył oczy. Tak naprawdę Tygrys nie płakał, tylko się bał. Otworzył oczy i zobaczył nieprzyjacielską minę Puchatka. Ale zaraz nieprzyjacielska mina zamieniła się w pytającą minę.

- Zaraz co... Co się stało, gdzie ja byłem? Gdzie ja jestem? - pytał się kompletnie zdezorientowany Puchatek. - Inny wymiar... Pamiętasz? - spytał się Tygrys. Puchatkowi wszystko zaczęło się przypominać. Gdy sobie to przypomniał, aż zrobił się czerwony ze złości. To ty mnie wepchnąłeś laserem do tego wymiaru! - krzyknął podenerwowany. Jestem już cały zmęczony tym wszystkim i zmiatam do domu! Teraz Tygrys musiał się zająć całą resztą. Oni też byli zdezorientowani. Tygrys im wszystko przypomniał i znów byli tacy jak dawniej. - Zaraz, gdzie jest król? - pytali się Tygrysa. - Nie wiem. - odpowiedział. - Może jest na dworze? Poszukali króla na dworze i go znaleźli. Jestem z was dumny - powiedział król. - Ta bajka wyszła wspaniale! A ten Puchatek nawet nie posłuchał, jak chciałem go pochwalić - powiedział. Potem wszyscy razem poszli do swoich domów. Puchatek zasiadł przed telewizorem i włączył jakiś kanał. W telewizorze ktoś powiedział: Teraz włączymy pierwszy odcinek znanej bajki ''Kubuś Puchatek”. Potem na telewizorze pojawił się ktoś, kto wyglądał zupełnie jak kryminalista Puchatek. Puchatek już po sekundzie zrozumiał, że to właśnie ta bajka, w której uczestniczył. Czasami nawet włączali w telewizji nie tylko odcinki, ale także pełnometrażowe bajki. Gdy król konstruował inny wymiar specjalnie zrobił to tak, żeby nie pamiętali tego, co było wcześniej, bo mogą się potem złościć. Podejrzewał jednak, że mogą zobaczyć to w telewizji. Jednak ta bajka nie była wyświetlana tylko w Krainie Torturzystów, leciała na całym świecie. Puchatek zobaczył jak włazi na drzewo i próbuje ściągnąć miód. Nagle Tygrys podbiegł do niego i krzyknął: „Głupiutki miś! Złaź stamtąd!”. Puchatek się wściekł i krzyknął: - Już ja go dorwę! Popamięta! Więc poszedł do Tygrysa i krzyknął: - Jak mogłeś tak źle się zachowywać względem mnie! - O co ci chodzi? - Tygrys nie wiedział, o co chodzi, ale potem się domyślił: - O nie! - krzyknął ze strachem. - Czy chodzi ci o jeden z tych razy, kiedy nazywałem cię „głupiutkim”?! - spytał przestraszony. - Tak! - krzyknął Puchatek i już po chwili się bili. W telewizorze Tygrysa leciały właśnie ,,Trudne sprawy” i piosenka: „Te trudne sprawy …..zniknęły gdzieś”. I rzeczywiście Puchatek po tych słowach zapomniał, jaki był powód awantury. Trudne sprawy z jego życia nagle zniknęły.

 

Rozdział 11

 

Puchatek obudził się wśród walających się wokół rewolwerów. Wyszedł na dwór i zajrzał do skrzynki pocztowej. Wyciągnął z niej list i przeczytał: ,,Kryminalisto Puchatku. Oto pieniądze, które miałem ci dać za tę całą sprawę z innym wymiarem. Podziel się nimi z przyjaciółmi. Król.”

Puchatek wyjął z listu pieniądze. - Nie podzielę się nimi – pomyślał i schował je do kieszeni – Zresztą pewnie już zapomnieli o tej kasie. Kryminalista szedł ścieżką. Ale dziś stłukę Prosiaczka! - zamruczał do siebie z entuzjazmem, wyjmując z kieszeni swoje nowe czarne rękawice bokserskie. Szedł tak, gdy nagle złapał go jakiś reporter i zaciągnął do mikrofonu. Potem krzyknął: - Ludzie, to Puchatek! Zleciał się tłum. Każdy chciał od Puchatka autograf. Zrobimy kolejną naklejkę z panem! - wykrzyknął szef jakiejś firmy. Też mi coś! – prychnął Puchatek. - Całe sklepy pękają od tych naklejek ze mną! Kolejka koło Puchatka wciąż rosła. Nagle stanęła przed nim policja. Założę się, że chcą panowie autograf - powiedział do nich Puchatek. Chcemy pana wtrącić do więzienia - zaprzeczyła policja. Kryminalista, kiedy to usłyszał, uciekł. Dlaczego go nie gonisz? - zapytał policjant drugiego policjanta. - Na co czekasz? Wkrótce jednak obaj popędzili za bandytą. Kiedy Puchatek przebiegał przez szczątki Stumilowego Lasu zobaczył muchomora. Schowam się za nim - pomyślał. Kryminalista miał schowaną w bluzie spiżarnię z różnymi eliksirami. Wyjął seledynową miksturę. Wypił ją i stał się mniejszy niż muchomor. Schował się za nim, ale miał pecha, bo właśnie tędy przechodzili policjanci, którzy wdepnęli w muchomora i w kryminalistę też. Yyy!.. - zawył Puchatek. Dlaczego tak zawyłeś? - spytał policjant drugiego policjanta. - To nie ja...- odpowiedział policjant. - Nie łżyj! - krzyknął do niego ten pierwszy. Gdy tak się spierali, Puchatek zdążył już uciec. Kiedy tak szedł, zastanawiając się, gdzie jest reszta przyjaciół właśnie ich zobaczył. Spacerował z nimi, gadając o różnych rzeczach gdy nagle zobaczył swoją rezydencję. Pójdziemy do mojej luksusowej rezydencji, by coś wszamać? - zapytał przyjaciół. - Nie wiem, czy powinienem... – zaczął Królik – mama mi mówiła, że jak będę dużo jadł, będę szerszy niż wyższy i przestanę być królem dyskoteki. - Ja się skuszę, bo moja lodówka ostatnio ma duże zaległości - powiedział Prosiaczek. - Dobrze, świniaku, tym razem z mojej łaski możesz pójść - powiedział Puchatek. Prosiak był naprawdę zaskoczony. - Dziękuję - powiedział. Gdy już byli w rezydencji, Puchatek oznajmił: - Pójdziemy na zwykłą kaszę, oczywiście nie na taką jak dla małych dzieci. Pójdziemy na kaszę jaglaną - powiedział. W knajpie koło mojej rezydencji mają naprawdę pyszną kaszę - mówił dalej. Ale jak chcecie coś jeszcze oprócz kaszy, to możecie. A do alkoholu nawet zachęcam. Potem usiedli wszyscy na wygodnych, czerwonych kanapach. Puchatek podszedł do lady i krzyknął: - Dawaj kaszę! Kobieta przy ladzie dała mu kaszę i Puchatek zasiadł na kanapie przy stole. Na co czekacie? - spytał się swoich przyjaciół. - Czekaliśmy na twój sygnał, że już mamy iść po kaszę i zacząć jeść - odpowiedzieli. „Puchatek jest takim kryminalistą, że czekają na jego sygnał, żeby zacząć jeść” - pomyślał Prosiaczek. „Ja zresztą też czekam. Wszyscy boją się, że jak zrobią coś bez jego zgody, to zrobi im coś złego. Może i ja zostanę kiedyś takim dobrym kryminalistą...” - pomyślał. Puchatek to odczytał telepatycznie i powiedział: - A właśnie że tak nie będzie! Puchatek, mimo że często zapominał, że ma talent telepatii, to zawsze talent powracał i sobie o nim przypominał właśnie wtedy, gdy Prosiaczek pomyślał sobie coś na jego temat. Potem wszyscy ustawili się w kolejkę po kaszę. Każdy wziął po jednej misce i zasiadł przy stole. Puchatek wcinał, aż mu się uszy trzęsły. Innym też smakowało. Chyba mam ochotę na coś jeszcze - powiedział Puchatek, gdy już zjadł całą kaszę. Potem podszedł do lady i powiedział: - Poproszę kanapkę z wieprzem, kanapkę z salami i kanapkę z pasztetem z królika. Potem wrócił z powrotem na miejsce, aby poczekać na jedzenie. Po kilku minutach wszystko było już gotowe. Prosiaczek i cała reszta, którzy wcześniej już się wystraszyli z tego powodu, że jest takim zwierzojadem, teraz byli po prostu przerażeni. Już kiedyś mi to zrobił - pomyślał Prosiaczek. Tygrysowi zachciało się nagle strasznie alkoholu. Podszedł do lady i o niego poprosił. Upił się tak, że w końcu leżał upity na podłodze. Wszyscy akurat wtedy razem gadali i początkowo nikt tego nie zauważył. W końcu osioł usłyszał, jak Tygrys cicho śpiewa: „O góralu, czy ci nie żal...”. Nie wiadomo dlaczego upił się na smutno. Osioł zwrócił na to uwagę Puchatka. Puchatek się uśmiechnął z dumą, patrząc na Tygrysa i powiedział, że właśnie tak powinien się zachowywać kryminalista. Wszyscy razem zaczęli go przywracać do przytomności. Po kanapkach Puchatek wziął dokładkę kaszy, a wszyscy musieli na niego czekać. Jadł z apetytem, aż w końcu ktoś dmuchnął w jego kaszę, ten ktoś wstał z sąsiednich kanap. Kryminalista Puchatek natychmiast mocno go walnął i po chwili ten ktoś już miał nieco zdeformowaną twarz. Kryminalista nigdy nie daje sobie w kaszę dmuchać, to raczej on dmucha w kaszę innym - powiedział Puchatek. Potem wszyscy poszli do domów. Puchatek usiadł na kanapie, czytając gazetę. Po paru minutach zaczął się jednak nudzić. - Chyba obrabuję bank – powiedział do siebie. Zaczął ubierać się w strój kryminalisty. Potem tak jak planował, obrabował bank. Zaniósł pieniądze do domu. Mam ochotę zrobić coś złego Prosiaczkowi – pomyślał. Już wiem, przywiążę go do drzewa! - krzyknął. Zadzwonił do Prosiaczka. Spotkajmy się przy drzewie rosnącym koło zakątka żebraków – powiedział. - Dobrze – odpowiedział niepewnie Prosiaczek. Puchatek nadal w stroju kryminalisty poszedł w umówione miejsce. Prosiaczek już zaniepokojony tym, czego chce od niego kryminalista, czekał przy drzewie. Puchatek podszedł do niego i powiedział: - Chodzi o tortury dla ciebie. Prosiaczek nie był tą wypowiedzią zdziwiony. Puchatek sięgnął do kieszeni i wyjął rubinowy łańcuch. Założył go na szyję Prosiaczkowi, a łańcuch zawiązał wokół drzewa. Muszę się śpieszyć, policja mnie ściga! - poinformował Puchatek. Prosiaczek został uwięziony przy drzewie. Nie zostawiaj mnie tutaj! - zawołał przerażony. Puchatek to zignorował. Poszedł do domu i zostawił Prosiaczka samego. Parę godzin później nastała zimna noc, a Prosiaczek nie miał nawet swetra. Puchatek otulony w ciepłą kołdrę zamamrotał do siebie: - Ciekawe jak Prosiaczek sobie radzi na chłodzie... Prosiaczek drżał na łańcuchu, leżąc na zimnej ziemi. - Bardzo chciałbym być teraz pod swoją różową kołderką – powiedział do siebie. Prosiak coraz bardziej się niecierpliwił kiedy będzie ranek, chciał żeby słońce go ogrzało, ale też bał się ciemności na dworze. Miał dziwne przeczucie, że zaraz przyjdzie do niego Puchatek i zrobi mu coś złego. Drzewo do którego Prosiaczek był przywiązany miało kartkę z napisem „Miejsce tortur Prosiaczka”. Myślał, że może rano jego tortury się skończą. Tymczasem Puchatek spał sobie dalej, gdy nagle się obudził i zachciało mu się wystraszyć prosiaka i zrobić mu coś złego. Wstał z łóżka i zaczął się do niego skradać, lecz nagle pomyślał, że musi się przebrać, żeby wyglądać straszniej. Założył gangsterskie okulary i czarną bluzę. Nie zapomniał też wziąć broni. Wziął zwykłe widły i rozpalił na nich ogień. Zaczął ponownie się skradać. Zobaczył trzęsącego się z zimna prosiaka. Zaczął biec do niego. Prosiak go zobaczył i się przestraszył, ale nie tak bardzo, jak wyobrażał sobie Puchatek. - A niech to! - krzyknął w myślach. - Powinien mnie zobaczyć nieco później, a ja powinienem się ruszać szybciej. Prosiak chcesz dostać po tyłku!? - zagroził mu. Potem wysunął widły i poparzył ogniem prosiaka. Auuu! - zawył Prosiaczek i zaczął grzebać po kieszeniach. Po chwili był cały w plasterkach. Puchatek sobie poszedł. Wracając do domu, zobaczył Tygrysa wpatrującego się w gwiazdy. - Mam ochotę cię zlać! - zawył do niego. Zaczął bić Tygrysa. Auuu! - krzyknął Tygrys. Potem, podobnie do Prosiaczka, zaczął grzebać po kieszeniach i już po chwili był cały w plasterkach. Potem Puchatek zobaczył Prosiaczka, który tak jak Tygrys, zaczął się gapić na gwiazdy. Puchatek tylko wrednie na nich patrzył. Wyjął swój nierozłączny miecz. Po chwili już siedział w kałuży krwi.(Nie, to nie tak, że zabił Prosiaczka i Tygrysa. Po prostu Puchatek wykonał tym mieczem inne mordy, więc broń była cała we krwi.) Potem wyskoczył tak nagle jak diabeł z pudełka i wrzasnął: - Prosiak, jakim sposobem się uwolniłeś!? Prosiak nieśmiało i cicho wyjąkał: Przyszła do mnie dobra wróżka z Kopciuszka... Dzień później Puchatek znowu go przywiązał do drzewa. Prosiaczek był w stanie depresji. Puchatek zostawił go samego jak poprzednio. Prosiaczek tkwił tak uwiązany na łańcuchu kilka dni. Pewnego razu Puchatek przechodził koło niego. Prosiaczek zaszlochał: - Pić mi się chce! Pij swój mocz – poradził mu Puchatek. - Nie mam czym sikać! - oświadczył teatralnie Prosiaczek. Puchatek to zignorował i odszedł kilkanaście kroków od świni. Nagle poczuł coś czego wcześniej nie czuł. Starał się to ignorować. Pobiegł szybko do domu i zadzwonił do Królika. - Ogłaszam, że zaraz będzie zebranie kryminalistów – powiedział mu przez telefon. - Poinformuj o tym resztę – dokończył. Odłożył słuchawkę i czekał aż przyjdą jego przyjaciele. Na zebraniach kryminalistów przeważnie omawiali nowe tortury Prosiaczka. Po jakimś czasie przyjaciele przybiegli. - No i ?..... - pytali się. Jakie tortury dla Prosiaczka tym razem wymyślimy?! - No, ….. e...... - Puchatek nie wiedział co odpowiedzieć. Zebrał ich tutaj właściwie dlatego, żeby opowiedzieć im o swoim nagłym współczuciu dla Prosiaczka. Ja już mam pomysł na jego tortury - stwierdził Kłapouchy. - No właściwie nie o to mi chodzi... - wyjąkał Puchatek. - A o co? - zdziwili się inni. Wezwałem was tutaj po to, żeby.... - wyjąkał. - Po to, żebyście mi pomogli, mam dziwne uczucie co do Prosiaczka..... - wycedził. Też coś.... - burknął Tygrys. Wzywasz nas tylko po to, żebyśmy pomogli ci w twoich prywatnych sprawach! - krzyknął. Potem wszyscy uciekli obrażeni do domów. Na następny dzień obraza im przeszła, a Puchatkowi przeszło współczucie i litość do Prosiaczka. Wreszcie jednak go uwolnił. Tego dnia Puchatek z rana usiadł na fotelu i czytał gazetę „Superkryminalista”. W gazecie zobaczył reklamę miecza, a obok była naklejka z napisem „Sprawdzone przez kryminalistę Puchatka”. Puchatek odłożył gazetę i włączył telewizor. Na ekranie pojawiła się reklama miecza, którą przed chwilą widział w gazecie. W tej reklamie właśnie występował on. Na końcu reklamy powiedział: „Korzystając z tego miecza, możesz być pewny, że jest skuteczny”. Puchatek wziął udział w tej reklamie tylko dla pieniędzy. Pozwolili mu wtedy mówić co chce, byle było dobrze. Powiedzieli, że jak się wygłupi, to nie dostanie pieniędzy. Nagle zadzwonił telefon. - Halo? - zaskrzeczał. - Pan Puchaty? - upewnił się głos w telefonie. - Tak. - odpowiedział Puchatek. Proszony jest pan do sądu, na salę rozpraw - powiedział ten ktoś. Znowu sąd..... - powiedział znudzony Puchatek. Znudzony pobiegł na polanę do swoich przyjaciół. Zadzwonił do wszystkich po kolei. Gdy już wszyscy razem byli na polanie, powiedział: - Idę do sądu. A wy możecie pójść ze mną. - Dobrze. - zgodzili się. Potem wszyscy razem poszli do sądu. Tam zobaczyli wielkie drzwi do sali rozpraw. Puchatek szybko i mocno wyważył drzwi, bo nie miał ochoty użyć klamki. Powinieneś chodzić na siłownię – zauważył Prosiaczek. Myślisz, że tego nie robię? - prychnął Puchatek. Odłożył z hukiem zepsute drzwi na podłogę w sali rozpraw. Sąd i widownia byli niezadowoleni, ale udawali, że tego nie widzą. Puchatka pojmali strażnicy (jak to robią w sądzie z bandytami). Albo pan będzie grzeczny, albo każemy panu zapłacić za te drzwi! - krzyknął srogo sędzia. - Odsuńcie się! - krzyknął Tygrys - Nasz książę wkracza na salę rozpraw! Puchatek stanął na środku dywanu i czekał na to, co powie sędzia. Sędzia powiedział: - Oskarżony jest pan o pobicie człowieka w restauracji. Nie chcę brać w tym udziału - odpowiedział bezczelnie Puchatek. - Jestem od pana lepszy, więc mam prawo sobie iść. - Chcesz powiedzieć, że jesteś ode mnie bardziej do przodu? - zdziwił się sędzia. - No chyba tak! - krzyknął Puchatek. A poza tym, nie zrobiłem tego - powiedział. Wszystko wskazywało jednak na to, że Puchatek pobił tego faceta. Dlaczego pan mnie okłamał? - spytał sędzia. - A.....a.....y …..ja...... okłamałem pana....... - wyjąkał Puchatek. - Ale to nie jego wina! - krzyknął Tygrys, który stał obok reszty, obok siedzeń widzów.

- A dlaczego? - spytał się sąd. - To prosiak go podpuścił! - odpowiedział Tygrys. - Nie, winny jest kryminalista Puchatek - powiedział sędzia. - Karą jest 1000 zł dla tego pana, który został pobity.

- Puchatek to zrobił, ale winny jest Prosiaczek! - nie dawał za wygraną Tygrys. Dlaczego pan tak sądzi? - spytał sędzia. - Bo Prosiaczek jest winny za to, co robi Puchatek! - odpowiedział Tygrys. Tak! - poparli go przyjaciele – Prosiaczek jest winny! Sędzia to zignorował i wygłosił: - Wyrok zapadł! Pan Puchatek zapłaci poszkodowanemu 1000 zł! Puchatek z niechęcią i złością wyjął portfel i dał pokrzywdzonemu pieniądze. - Masz! - burknął. Potem wszyscy wyszli z sądu i pobiegli bawić się na polanie. Puchatek krzyknął:

- Baczność!!! A teraz pomyślcie, o czym mogłem zapomnieć! Wszyscy od razu chórem wykrzyknęli: - Obrabować bank!!!? - Nie!!! - krzyknął tak głośno, że wszyscy zemdleli. Nagle mu się przypomniało, co to było. Miałem wrzucić na YouTuba film z przekleństwami, a potem mazać po murach jak prawdziwy wandal - powiedział. - A wy możecie pomóc mi w robieniu filmu - mówił dalej. - No to chodźmy do twojego domu! - krzyknął Tygrys. W domu Puchatek robił film razem ze swoimi przyjaciółmi. - Nie tak, musisz powiedzieć więcej przekleństw, żeby było ciekawie! - upomniał Tygrysa.

 

Rozdział 12

Ten dzień był wyjątkowy. Puchatek wstał i zobaczył przez okno wojowników dobra. - Ojej! - zawołał wystraszony, patrząc przez okno. - To ten dzień, w którym muszę się tak bardzo wybajerzyć! - krzyknął. - Nie wiem, czy dam radę – powiedział, wątpiąc w swoje możliwości. To wielkie wyzwanie, bardzo wielkie wybajerzenie – pomyślał. Niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Weszli jego przyjaciele. - Cześć, Puchaty, przyszliśmy się z tobą pobawić! - powiedział Królik. - Muszę wam coś powiedzieć – zwrócił się do nich Puchatek. - Wiem, że jesteście patałajwami i umiecie nieliczne rzeczy, ale musicie mi pomóc.... - powiedział. - Ale w czym? - spytał Tygrys. - Jestem... - zaczął Puchatek. Nagle przed oczami jego przyjaciół pojawiło się ciemne tło, a na nim Puchatek. Z jego łap leciała zła energia. Potem przyleciały do jego ramion malutkie nietoperze, złączyły się i powstały z nich skrzydła nietoperza. Przy jego wybajerzeniu leciała fajna muzyka. Puchatek stanął przy nich zupełnie nagi (miał tylko futro). Z jego pleców wystawały czarne skrzydła nietoperza. - Proszę nie podglądać! - upomniał ich i zasłonił łapami swoje intymne części ciała. - Jestem księciem mieczy - odparł. Gdy to powiedział, zrobił się straszny harmider. Wszyscy mieli wiele pytań do Puchatka. Rozmawiali też o tym między sobą i nie dowierzali. W końcu harmider ucichł. To my zawsze bawiliśmy się z księciem mieczy? - spytał zdziwiony Tygrys. - Tak - odrzekł Puchatek. - Już wiele, wiele lat po Krainie Torturzystów krążyła legenda, że do naszej krainy przyjdzie legendarny wojownik - zauważył Prosiaczek. - Była legenda, że tylko on może użyć legendarnego miecza. Wieści te były w Krainie Torturzystów prawie od początku świata. Puchatek na tej walce miał się zmierzyć z księciem dobra i jego armią. Książę dobra był tak samo dobry, jak zły był Puchatek. W swoim zamku w pudełku miał czarodziejski diament. On doradzał mu w niektórych sprawach. Wszyscy byli wielce zdziwieni, gdy Puchatek poinformował ich o tym, że jest księciem mieczy.

- Czy ty mówisz serio i naprawdę jesteś księciem mieczy? - nie dowierzała Kangurzyca. Puchatek pokiwał głową na znak, że tak. - Czy ty żartujesz? - zgadywał Tygrys. Puchatkowi nie chciało się już odpowiadać. Będziemy walczyć z wojownikami dobra - powiedział. - Chwilka, czy ty naprawdę, ale tak na serio, jesteś księciem mieczy? - Królik nadal nie wierzył w to, co mówi Puchatek. - Tak! - odpowiedział zdenerwowany już Puchatek. Przyjaciele chyba zrozumieli, bo się mu pokłonili. Pokłonili się mu, mimo że w głębi serca rozrywała ich zazdrość. - Nasz książę... - zamamrotała Kangurzyca. - Powinienem był się wcześniej domyślić, że on jest księciem mieczy – pomyślał Prosiaczek, niżej skłaniając głowę przy pokłonie. Kiedy wszyscy już skończyli pokłony, Puchatek wyszedł z nimi na dwór. Kiedy zbliżali się do wojska dobra, ale nadal byli w jakiejś odległości, Puchatek rozpostarł skrzydła i oświadczył: - Prawie zapomniałem! Żeby mi pomóc też musicie się wybajerzyć. - Ale jak? - spytał Kłapouchy. Puchatek podał im broszki. Za pomocą tego – poinformował. - Zawołajcie: Potęgo kryminalistów działaj! (Koledzy stali przez chwilę, wymieniając spojrzenia, ale zaraz krzyknęli chórem: Potęgo kryminalistów.....działaj! (Przemienili się szybko i już po chwili stali ubrani w mundurki zła. - Co to jest? - spytał Tygrys, oglądając swój strój. - Mundurki zła – wyjaśnił Puchatek. - A to co? - zapytał Prosiaczek, wskazując znaczek na swoim ubraniu. - Order zła – odpowiedział Puchatek i kopnął go wprost na wojowników dobra, którzy zaczęli bić prosiaka. - Nie powiedziałem wam jeszcze, że będziecie mogli używać swoich mocy – zwrócił się do przyjaciół książę mieczy. - A skąd mamy wiedzieć, jak mamy przywoływać nasze moce? - spytał Królik. - Podświadomość wam to powie – powiedział Puchatek. - No, a teraz bierzcie się już za walkę! - poradził i pognał ich w stronę wojska dobra. Kiedy oni walczyli za pomocą swoich mocy, Puchatek przygotowywał się do wielkiego wybajerzenia, bo to poprzednie było dopiero wstępne. Trenował muskuły i pił napoje energetyzujące. Jego przyjaciele walczyli, a on tylko od czasu do czasu posyłał światło idealnego zła. Jakby użył jakiejś jeszcze mocy, przestałby się skupiać i musiałby zaczynać wszystko od początku. Wszyscy musieli nad nim skakać i go osłaniać, ponieważ widzieli, że Puchatek się do czegoś przygotowuje. Nagle, w trakcie walki, Prosiaczek oświadczył: - Muszę iść zrobić siku. Już szedł w krzaki, gdy nagle Puchatek kopnął go w błoto, a mundurek Prosiaczka zniknął. - Wojownikowi zła nigdy nie chce się siku! - wyjaśnił książę mieczy. W końcu nadeszła ta poważna chwila. Puchatek poczuł się już gotowy do boju. Wystrzelił w górę jak rakieta i wybajerzył się. Po wybajerzeniu miał ognistego irokeza oraz odlotowe dżinsy, adidasy, gangsterskie okulary i pelerynę. Na jego rękach widniały jeszcze krótkie czarne rękawiczki. Miał też marynarkę w kościotrupy z orderem zła. Puchatek widniał na tle nieba, które zrobiło się chwilowo czarne od jego wybajerzenia. Miał wredny uśmieszek. Prosiaczek wtedy już zupełnie stracił nadzieję, że kiedyś Puchatka dogoni w byciu do przodu. Prosiak patrzył na niebo z Puchatkiem. Mina Puchatka zdawała się mówić: „Patrzcie jaki jestem do przodu!”. Reszta w swoich mundurkach zła miała możliwość pofrunąć w niebo, ale jakoś tego nie robiła. Byli zbyt przejęci tym, co widzą, żeby pofrunąć. Zrobili się zieleni z zazdrości. Prosiaczek był bardzo zazdrosny o Puchatka i pomyślał: „Niechaj przyjdzie do mnie wróżka, nieważne, czy z Pinokia, czy Kopciuszka. Ja chcę być wielki, ja chcę być zły, ja chcę mieć bardzo ostre kły. Chcę mieć szczecinowe futro, choćby zaraz, choćby jutro”. Wreszcie Puchatek opadł na ziemię. Od razu zbiegło się do niego stado reporterów. - To kryminalista Puchatek, on jest księciem mieczy!!! - wrzeszczeli. Potem reporterzy zanieśli go do króla i krzyczeli, że teraz po tym co się okazało, on musi być królem. W końcu król się poddał. Puchatek został nowym królem. Miał nim zostać, to było jego przeznaczenie. Dzieciństwo Puchatka wyglądało tak, że powstał z ognia. Puchatek, gdy był mały był bardzo słodki, ale to tylko myliło innych. Ogień powiedział mu, że ma w życiu unikać dobra i powiedział mu też, że przyjaciół znajdzie w Krainie Torturzystów i że przyjaciele, którzy mu się spodobają, będą mu przeznaczeni i że mają zostać wojskiem zła. Gdy skończył 18 lat, przechodził największy bunt na świecie. Któregoś dnia zobaczył piękną niedźwiedzicę Puchatkę. Po ślubie się nią znudził i ją rzucił. Za to Prosiaczek miał straszne dzieciństwo. Mieszkał w gospodarstwie w Krainie Łajdaków. Gospodarz kupił go, bo był ciekawy jak smakuje świnka miniaturka. Pewnego razu chciał z niego zrobić kotlety, ale Prosiaczek mu uciekł aż do Krainy Torturzystów, która leżała obok Krainy Łajdaków i tam mu się spodobało. Dzieciństwo Królika wyglądało jeszcze inaczej. Mieszkał w sklepie zoologicznym w krainie, która była sąsiednia krainie Prosiaczka. Dużo dzieci podchodziło do klatki i wołało: - Jaki słodki króliczek! Królik miał w końcu powyżej uszu tego, uciekł i odbył wielką wędrówkę, aż w końcu trafił do Krainy Torturzystów i tam mu się spodobało. Osioł miał chyba najgorsze dzieciństwo. Gdy tylko trochę podrósł, ciężko pracował. Na dodatek jego gospodarz lubił bić. Bił go rzemiennym batem. Dzieciństwo Tygrysa wyglądało tak: Mieszkał w zoo w tej samej krainie, co Królik ze swoją mamą. W końcu znudził mu się jego wybieg i postanowił uciec. Ciągle próbował, ale mu się nie udawało. W końcu którejś nocy udało mu się wymknąć i uciekł. Chciał zażyć wolności i samodzielności. Za to Maleństwo i Kangurzyca zawsze mieszkali w Krainie Torturzystów. Puchatek jako król, był okrutny. Postanowił, że zostanie rannym ptaszkiem. Codziennie chamsko budził innych ludzi. Do przedszkolaków mówił: - Pobudka dla krasnoludka! Ale po dwóch dniach jego kariery króla i rannego ptaszka coś się zmieniło. Puchatek poczuł na sobie ciężar odpowiedzialności za swoją krainę. - O, Prosiaczku, jak mogłem być taki wstrętny! Gorąco cię przepraszam - krzyknął. Puchatek zrobił się taki, jakim był w bajkowym wymiarze. - Jak mogłeś się tak zmienić?! - krzyknął Tygrys. - Po prostu wreszcie wydoroślałem – odparł Puchatek. Przyjaciele słysząc to bardzo się ucieszyli i stwierdzili, że teraz na pewno będzie dobrym królem i przyjacielem.

 

Koniec

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • detektyw prawdy 11.10.2017
    no slabe. bajka to nie kryminal. nie wiem co tu bylo smieszne, zla interpunkcja i nie dalem rady doczytac nawet do konca. 2
  • Alaiasia 12.10.2017
    Ja i moja siostra bliźniaczka miałyśmy 10 lat jak to pisałyśmy, więc nie zrobiłyśmy tego za dobrze.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania