Poprzednie częściKrymus - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Krymus - Rozdział 1

Cała trójka stała przed drewnianymi drzwiami z małym okienkiem nad klamką. Bez zbędnego gadania przeszli do roboty. Wojtyński wytrychem umożliwił wejście do połączonych chatek. On i Kaśka skręcili w lewo rozstając się z Michałem. Brunet skradając się zmierzał naprzód. Jego partnerka równie cicho szła. Stanęli przed otwartymi drzwiami. Uniósł zaciśniętą pięść nakazując koleżance z pracy zatrzymanie się. Skupił się przypominając sobie rady swojego instruktora na poligonie w Opolu. Zaczął liczyć. Liczyć słyszane głosy. Dwa. Idealnie. Odpowiednimi gestami przekazał Kaśce informacje o liczbie przeciwników. Zacisnął mocno trzymanego w dłoniach Walthera P99. Wbiegł do pomieszczenia.

- Policja! - krzyknął.

Kilkoma susami doskoczył do bliższego przestępcy. Zanim łysy "bandzior" zdołał zareagować, ten chwycił go za ramię. Szarpnął go przewracając na panele i docisnął do podłogi za wytatuowany kark. Obezwładniony nie stawiał oporu. Piotr obrócił głowę. Kaśka także dała sobie radę z przypisanym przeciwnikiem. Ku jego zaskoczeniu, już był w kajdankach. Postanowił działać dalej i po aresztowaniu łysego stanął przed kolejnymi drzwiami, tym razem zamkniętymi na klucz. Blondynka ustawiła się obok nich z bronią gotową do strzału. Trzydziestodwulatek kopnął z całej siły drzwi i szybko schował się za ścianą. Kaśka wbiegła do pokoju. Po krótkiej chwili policjant wychylił się. Nikogo nie było. Postanowił jednak zaczekać. Koleżanka poruszała się powoli z uniesionym pistoletem. Gdy dotarła do kolejnych drzwi, ktoś kopnął je z drugiej strony. Klamka uderzyła ją w ramię. Osunęła się na stojący obok stolik, a broń sama wypadła jej z dłoni. Uzbrojony w nóż młody chłopak doskoczył do niej i przycisnął z całej siły do mebla. Już był w trakcie zamachu mającego zabić policjantkę, kiedy w całej chacie rozległ się huk. Nabój wystrzelony przez Wojtyńskiego przeszył na wylot szyję nastolatka.

- Kurwa... - szepnął do siebie brunet. Ręka zadrżała mu w nieodpowiednim momencie. Zamiast w rękę chłopak dostał nieco wyżej - Kaśka! Nic ci nie jest?

Podbiegł do niej i podał jej upuszczony pistolet.

- Mi nie. - zachowała zimną krew dziewczyna. Nie było sensu ratować już postrzelonego. On był już zastrzelony.

- Kurwa mać. Nie żyje. - stwierdził kryminalny po sprawdzeniu pulsu - Ta część jest oczyszczona. Wracamy do Krawca.

Wyciszony duet pobiegł truchtem do pomieszczenia, w którym jeszcze nie byli. Tam obok zakutego krótko ostrzyżonego mężczyzny stał trzeci funkcjonariusz.

- Co się stało? Słyszałem huk! - zapytał blondyn.

- Jeden z bandziorów dostał. Nie żyje. Chciał zaatakować Kaśkę.

- Cholera. Musicie coś zobaczyć.

Nacisnął na klamkę. Oddział policjantów przekroczył próg pomieszczenia. Sześć stolików po obu stronach pokoju. Na nich doniczki. W nich wysokie ciemnozielone krzaki marihuany.

- Ja pierdolę. Trochę tego mieli. - ucieszył się z sukcesu Wojtyński.

- To nie wszystko.

Krawiecki schylił się i otworzył właz w podłodze, w kącie. Wskoczył do niego, a za nim Kaśka i Piotr. Im oczom ukazały się ogromne worki wypchane białym proszkiem, zapakowanymi w sreberko tabletkami oraz nielegalnie przemycone kartony tytoniu.

- Nie ma co czekać. Kaśka, dzwoń po techników i antynarkotykowy. - rozkazał brunet i wyszedł na górę, a potem z chaty. Sam wyjął telefon i wybrał odpowiedni numer.

- Dyżurny. Odwołaj AT. Sami zajęliśmy się sprawą. - powiedział krótko i rozłączył się.

 

Siedzieli na plastikowych granatowych krzesłach. Wojtyński przytupywał nogą nerwowo próbując przy okazji nie myśleć o bólu głowy ani stresie. W końcu, po czterdziestu minutach, z gabinetu wyszedł siwy otyły mężczyzna w mundurze i okrągłymi okularami. Nie musiał nic mówić. Funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego weszli do środka zamykając za sobą drzwi. Zajęli miejsca na podobnych krzesłach i spojrzeli lekko przestraszeni na komendanta.

- A więc... Wiecie o czym chcę porozmawiać? - zapytał komendant.

- Tak. - odparł wzdychając Piotr.

- A więc komisarzu Wojtyński... Opowiedz mi, co stało się podczas akcji sprzed dwóch dni?

- Nie mogliśmy czekać w nieskończoność. Bandziory by uciekły. Weszliśmy sami. Ale to nie wina Kaśki czy Michała. Rozkazałem im.

- A ja rozkazałem wam czekać! Złamałeś moje polecenie, Wojtyński! - krzyknął.

- Przepraszam. Ale gdyby nie to, prawdopodobnie teraz przemytnicy nie czekaliby na rozprawę sądową.

- A trup?

- Kaśka szła przede mną. Wtedy wyskoczył na nią jakiś psychopata z kosą... ee... nożem. Musiałem wystrzelić, ale pieprzona ręka mi się zachwiała!

- Popełniłeś dwa błędy w jednej akcji, Wojtyński. Brawo. Przybylska, Krawiecki, wyjdźcie. Muszę porozmawiać z waszym dowódcą.

Kaśka i Michał wykonali polecenie.

- A więc... Wiesz, że musisz ponieść konsekwencję? - kontynuuował komendant.

- Konsekwencje czego? Udanego rajdu i zapobiegnięcia masowej sorzedaży jakiegoś syfu?

- Próbujesz pyskować?

- Nie. Wyjaśnić całą sprawę.

- Yhm. Złożyłem już raport, a tobie złożę wypowiedzenie.

Serce Piotra prawie stanęło. Miał stracić pracę przez coś, co zrobił dobrze? To przecież nie fair.

- Słucham?

- Oddaj odznakę.

Nie miał wyboru. Zacisnął zęby i pięści. Wyjął z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki odznakę policyjną i położył ją na biurku.

- Broń?

- Broń mam na użytek własny. Legalnie. Dostałem pozwolenie podczas testów. - przypomniał komisarz.

- Rozumiem. Więc opuść ten komisariat i już nie wracaj. Żegnam. - wyciągnął dłoń. Wściekły brunet po prostu wyszedł olewając stojących obok partnerów. Opuścił budynek i wsiadł do swojego czarnego Opla Astry. Nacisnął pedał gazu i ruszył na jak największej prędkości...

 

Otworzył oczy. Wokół było ciemno. Obrócił się na drugi bok i zamknął powieki. Zaklął w duchu nie mogąc zasnąć. Podniósł się zdenerwowany na wygodnym łóżku, ale nie wstawał z niego. Patrzył przez chwilę na ścianę naprzeciwko i chciał liczyć barany przypominając sobie złote czasy dzieciństwa. Wściekły na brak skutków tej metody opadł na plecy. Mocno pociągnął nosem. Nie sądził, że to uratuje mu życie... Wyczuł coś. Zrobił to jeszcze raz.

- Ja pierdolę! Kurwa mać! - krzyczał na okrągło zrywając się z łoża. Zeskoczył po schodach na dół czując coraz bardziej charakterystyczny zapach. Ogarnął go strach. Patrzył na ogień. Jego ukochany dom płonął. Ale jak to? Przecież wyłączył żelazko, piec. Oszacował upływ około piętnastu sekund nim ogień dotrze do schodów. Dlaczego do kurwy nędzy w tym domu każdy mebel jest z drewna? Wbiegł czym prędzej na górę i zabrał do kieszeni dżinsów telefon. Miał szczęście, że tej nocy spał w ubraniu. Zbiegł ponownie w dół i pobiegł do przedpokoju. Zerwał z wieszaka ulubioną kurtkę skórzaną lekko niszcząc jej kaptur, na którym była powieszona i na szybko "włożył" buty. Wybiegł z domu i zatrzymał się dopiero na ulicy.

- Fajczy się! Pali się kurwa! - wydarł się kilka razy wybierając trzęsącą ręką numer na straż pożarną.

 

Minął kwadrans. Dwa wozy strażackie gasiły wielki dom, a wszyscy sąsiedzi w szlafrokach i piżamach obserwowali całą sytuację. Wściekły jak nigdy były policjant chcąc uniknąć rozmowy z policją czy strażakami wsiadł do swojego luksusowego sedana. Odjechał czym prędzej, choć nie miał gdzie. Jego rodzice nie żyli, ich dom był zburzony na własne życzenie. Znajomych w okolicy nie miał. Jego ukochana żona była na dwutygodniowym szkoleniu w Niemczech i wracała dopiero za dziewięć dni. Wybrał rozwiązanie awaryjne. To, którego chciał uniknąć. Zmarszczył czoło godząc się z losem. Wprowadził w GPS odpowiedni adres. Zdenerwowany spaleniem domu i ostatecznym wyjściem jechał powoli paląc ostatnie papierosy. Tylko nie to...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • James Braddock 07.01.2017
    Nie przepadam za kryminałami ale czytało się ciekawie :) Jednak musisz popracować nad dialogami, ten pomiędzy policjantem a komendantem był taki moim zdaniem sztuczny, no i jednak nie sądzę aby nawet po takich wybrykach usuwać policjanta że służby, tym bardziej że akcja zakończyła się sukcesem. Być może wyjaśnisz w następnych częściach jakaś przeszłość Piotra, niechęć komendanta do niego? :) No i bardzo dobre zakończenie, zachęcające do sięgnięcia po kolejne części ;)
  • Frodo 07.01.2017
    Będzie wyjaśnione co dzieje się z Piotrem i komendantem. Pozdrawiam
  • Frodo 07.01.2017
    A widziałeś prolog, bo chyba nie skomentowałeś?
  • James Braddock 07.01.2017
    Frodo W takim razie wybacz, prologu nie widziałem stąd najwidoczniej braki przyczynowo skutkowe :) Zapraszam również do siebie.
  • IWG 07.01.2017
    A poczekaj tylko się ziomki z dzielni dowiedzą, że o psiarskich piszesz XD
  • Freya 07.01.2017
    "próbując przy okazji nie myśląc o bólu" - myśleć
    "Zrobił to jeszcze czas." - na czas
    "Oszacował około piętnaście sekund" - oszacował, że minie
    "a wszystko sąsiedzi w szlafrokach" - wszyscy
    "To, którwgo chciał uniknąć." - którego
    Czasem porządek wyrazów w zdaniu jest dyskusyjny.
    Brakuje trochu kurdupli tzn. przecinków.
    Klasyczna sytuacja o której gliniarze mówią, że pierwszy strzał powinien być celny, a drugi ostrzegawczy. Pozdro ;)
  • Frodo 07.01.2017
    Nie używam autokorekty, a tu takie coś? Hmm... Dziwne. Zaraz poprawię

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania