Kryształ nadziei cz.18
Matka i córka usiadły wygodnie nad strumieniem. Nie mogły się nadziwić, że po tylu latach wreszcie się spotkały.
- Mamo, tyle lat minęło. Jak ty wytrzymywałaś bez gwiazd, swych oczek w głowie. I dlaczego ciągle tu jesteś?
- Widzisz Nadziejo to nie takie proste. Mnie z nieba na ten padół, ściągnęło życzenie takie jak wypowiedział Jan. Tylko że wtedy o tron walczył Lesek i Dobromir.
- Tak, Jan coś o nich wspominał. I o ile dobrze pamiętam, to Lesek zmienił się w krzak róży. Po tym, jak Dobromir odesłał go ze świata żywych.
- Czyli już dalszą część historii również znasz.
- Tak. Stałaś się nie potrzebna, gdyż Dobromir był jedynym następcą tronu.
- Dokładnie. A ja zaczęłam tułać się po świecie. Aż znalazłam schronienie u matki Jan, wtedy jeszcze nimfy wodnej.
- A Czarni Bracia, nie próbowałaś z nimi negocjować?
- Tak. Tylko że ojciec Groma Grad zarządzał dla swojego syna ręki, mojej najukochańszej córki. Czyli ciebie.
- I osiągnął cel?
- Nie, nie zgodziłam się.
- Ty nie, ale ja tak.
- Nadziejo! Coś ty zrobiła?! Nie zdajesz sobie sprawy, że to skomplikuje całe twoje przeznaczenie. A Jan wie o tym?
- Matko, dla niego po skończeniu misji będę tylko pięknym snem. A ja nie potrafię tak jak ty, żyć bez mojej rodziny. Może i serca nikt nie będzie musiał mi wyrywać, bo on zdobył go już dawno. Lecz wszystkich tych uczuć się wyrzeknę.
- A Lili, dobrze wiesz, że ona to czarownica. A Jakub to przybrany brat Jan.
- Jeżeli wszystko będzie tak, jak sobie obmyśliłam, to Kuba nigdy się nie dowie prawdy.
- To o Gerdzie, też na pewno wiesz.
- Tak siostry mi powiedziały. To ona kazała Lili udawać ukochaną Kuby. I jedyne wyjście, żeby go od nich uwolnić.
- Dobrze myślisz. Lili czarna pani, musi zginąć z rąk wschodzącego słońca prawdy. Czyli Nadziei.
- Ale ja chyba nie będę potrafiła, tego zrobić. Dobrze wiesz, że ja mam na to za słabe nerwy.
- Ale musisz. Uratujesz wtedy ich oboje. A jeżeli wszystko się uda, uratujesz jeszcze kogoś.
- Ciebie?
- Nie, mnie pisane jest inne przeznaczenie. Ale musisz mi coś obiecać.
- A konkretnie co?
- Jeżeli mi coś się stanie, nie przestaniesz działać. I nie popadniesz w tą prawdziwą gwiezdną żałobę.
- Ale..
- Nic nie mów, tylko obiecaj.
- Obiecuje, że gdy nie daj Boże coś ci się stanie. Nie przestane błyszczeć.
- A więc weź to. To sztylet rodowy Leska.
- Ale jak go zdobyłaś?
- Ten krzak róży, obok którego czekałaś, na swojego wybawcę. To właśnie Lesek. Ty nieświadomie sprawiłaś, zrywając róże, że on nad tobą czuwa.
- Ale Jan ma tą samą różę.
- Tak. Dała mu ją Hanna, za moją namową.
I Wiara, najpotężniejsza z matek gwiazd wyjęła złoty sztylet. W pięknej skórzanej oprawie. Sztylet miał na rączce wyrzeźbione w złocie Lwa symbol odwagi oraz Sowę symbol mądrości. Nadzieja miała wrażenie, że te symbole nie straciły nic na wartości. Gdyż Jan to była sowa, a Jakub lew. Kobiety długo jeszcze ze sobą rozmawiały, o ty co było, co jest i co będzie. Rozmawiały tak cały dzień. I był to dzień wyjątkowy, bo po raz pierwszy upadła, gwiazda nie zasnęła.
Komentarze (4)
Pięć i dziękuję, że dodałaś i
a nie wiedziałam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania