Kryształ nadziei cz.8
Jeszcze tej samej nocy Lili zaczęła realizować swój plan. Wezwała do siebie sowy.
- Witaj czarna Lili. Rozkazuj nam.
- Zanieście tan kwiat Janowi, wiecie gdzie jest. Obserwujcie go, i o wszystkim donoście.
- Tak pani.
I po tych słowach ptaki odleciały. I zostawiły kwiat no oknie niczego, nie świadomego Jana. Gdy nastał ranek Jan zaczął w pośpiechu słać posłanie, i gdy już chciał wychodzić usłyszał głos.
- Janie, okno.
- Kto tu jest !?
Lecz nikt nie odpowiedział. Spostrzegł natomiast Kwiat Jednej Nocy. I wtedy przypomniały mu się słowa myszy, iż kwiat sam go znajdzie. Schował więc swój skarb, i ruszył schodami w dół aby zapłacić karczmarce. Karczma wydawała mu się jednak inna niż wczorajszego wieczora. Nikogo nie było, nawet pijaków którzy przespali w karczmie noc. Już miał schodzić lecz nagle muchy zaleciały mu drogę, a było ich chyba ze sto. Nie pozwalały mu przejść. W swoim języku wołały.
- Matka twoja nas przysłała. Nie schodz, nie schodz. Czeka tam na ciebie śmierć.
Przelęknięty chłopak zatrzymał się, i zaczął słuchać dziwnej rozmowy właścicieli.
- Różo, nasz paniczyk już wstał? Czy jeszcze błogo śpi, ale w końcu ten sen jest jego ostatnim.
- Nie, nie zszedł jeszcze. A skąd wiesz, że to jakiś panicz? Może po prostu wygrał konia w karty?
- Kobieto nir bądz naiwna! Kto wygrywa w karty tak wspaniałego wierzchowca. Ide o zakład, że ma jeszcze przy sobie pokaźną sumke.
- Rób jak chcesz. Lecz mnie do tego nie mieszaj.
Karczmasz ruszył z miejsca, i szedł do pokoju Jan. Lecz młodzieńca już tam nie było. Wyszedł tylnim wyjściem, które wskazały mu muchy. Biegł ile sił w nogach do stajni. Maił szczęście bo z konia, nikt wczoraj nie zdjął siodła.
Wyskoczył jak piorun z stajni, lecz karczmaż go zauważył.
- Nie uciekniesz mi!!
I zaczął strzelać do Jan z pistoletu. Strzały przechodziły tuż obok uciekinierów, chroniła ich jakby niewidoczna tarcza. Kiedy byli już daleko od geralnej gospody, Jan postanowił sobie odpocząć. I wtedy postanowił wezwać matkę. Zerwał więc płatek róży, i rzucił przed siebie. Niebo pociemniało, a z mgły wyłoniła się Hanna.
- Witaj synu.
- Witaj matko. Co mam robić? Dlaczego on chciał mnie zabić?
- Ludzie tej krainy boją się, iż gwiazda sprowadzi tak jak ostatnio tłumy złodzieji, i panoszących się paniczów.
- Jakim poprzednim razem?
- Widzisz sto lat temu na ziemie spadła gwiazda. Była to piękna istota. O włosach srebrnych, i oczach turkusowych. Na imie było jej Wiara. Była małżonką Srebrnego Globu. I matką jego córek. Tylko, że jej nikt nie pomógł. Nikt jej nie szukał, i tak sie zestarzała, lecz mie zmarła bo gwiazda żyje miliony lat. I ty miałeś okazje ją poznać. A teraz muszę już iść. Żegnaj, i pamiętaj nie działaj spontanicznie.
- Ale czemu?
Lecz tylko echo mu odpowiedziało. Zato zjawiła się znowu ta staruszka, która już nie raz mu pomogła.
W tym samym czasie na zamku czaszki, trwały przygotowania do wyprawy. Oczywiście wszystkimi dowodziła Lili, gdyż chciała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.
Komentarze (13)
Nie myślałam nad tym.
No właśnie o to samo chciałam zapytać, ale już nie muszę bo widzę Olga mnie ubiegła w tym
Tinka uważam, że powinnaś znam nawet wydawnictwo które nie odsyła egzemplarzy tylko sprzedaje do końca umowę mają bezterminową masz dostęp samodzielny do rozliczeń ze sprzedanych książek własne autorskie konto na zawsze zastanów się owszem trzeba za wydanie zapłacić ale uważam, że warto by było spróbować mogę Ci jak chcesz podać nazwę
ale nie przestawaj wbijać Kryształ Nadziei
Nie przestane go pisać.
To dobrze
Może za jakiś czas, kiedy będe mieć finanse to poszukam wydawnictwa. I spróbuje wydać książke.
i to mi się u Ciebie podoba trzyma kciuki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania