Książę z Zupy

Gosia jadła kanapkę z kurczakiem i pomidorem. Był z niej taki obżartuch. Wszyscy wkoło o tym mówili. Za jednym razem potrafiła wciągnąć taki ogrom żarcia, jaki dla przeciętnego konsumenta wydawać się mógł zabójczy. Jadła ze smakiem i co najważniejsze w ogóle nie tyła. Jej rodzice podejrzewali, że może ma tasiemca albo jakiegoś innego pasożyta, ale gruntowne badania wykazały, że Gosia to wyjątkowy fenomenalnie okaz zdrowia.

– Ty nie przesadzasz z tym jedzeniem?! – wołał raz za razem ojciec – Wszystkich nas puścisz z torbami!

– Jak jej smakuje niech je, co się czepiasz? – gasiła jednak złość starego babcia Helena, jego teściowa – Dobrze, że nie pije albo nie bierze innych świństw, tyle się teraz o tym mówi

– Mogę prosić o dokładkę – odpowiadała na to dziewczyna, w ogóle nie słuchając wywodów swoich bliskich.

Ojciec i matka bardzo się martwili, ale wszyscy dookoła mówili im, że to nic groźnego skoro dziewczyna nie przybiera na wadze, że przejdzie jej, że przesadzają. Stryjek Stefan, który zawsze miał wyjątkowy dryg do interesów, zwęszył nawet możliwość zarobku na talencie swojej bratanicy:

– Ona powinna wystąpić w konkursie, pobić rekord Guinessa – uniósł się przy rodzinnym stole, kiedy odwiedził pewnego dnia rodzinę swojego brata

– Najpierw niech skończy studia – oponowała matka

– Marnujecie dziewczynę – krzyczał purpurowy na twarzy stryj

– Boże, ludzie! – uderzył pięścią w stół ojciec. – ona wpierdala jak słoń. Pewnej nocy nas wszystkich zeżre!

– Tatku, czy możesz mi otworzyć ten słoik? – odzywała się natomiast zupełnie odłączona od świata Gosia – Mam ochotę na ogórki

– Gocha!!! – stanowczym tonem zwróciła się do dziewczyny matka. – Może ty jesteś w ciąży?!

– No mamuś, wiesz co? – odpowiedziała z pełną buzią Gosia. Jadła właśnie łazanki.

– Żaden chłopak cię nie będzie chciał jak będziesz tyle jadła – powiedziała ciocia Ela. Sama była otyła i wiedziała, co to znaczy. O stryjka Stefana musiała walczyć jak lwica. Właściwie kupiła go za nowe ferrari. Wujkowi było wszystko jedno. Kochał samochody i mógł poświęcić serce i reputację wśród znajomych, dla których piękno i chudość to nierozłączna para telewizyjnego show.

Generalnie oni wszyscy dużo mówili o tym, dlaczego Małgośka tak dużo ciągle wpycha w siebie pokarmu. Nikt z rodziny nie znał jednak rzeczywistego podłoża jej zachowania. Również psychologowie, do których chodziła nasza bohaterką, formułujący swoje teorie o niskim poczuciu własnej wartości i kompensacji seksualnych potrzeb na jedzenie, nie byli bliscy odkrycia prawdy. Dziewczyna bowiem tak jak normalna młoda kobieta miała ochotę na płciowe zabawy i była świadoma swoich popędów. Co więcej, zaspokajała te fantazje, mimo że nikt z najbliższych o tym nie wiedział. Nikomu o tym nie mówiła, bo bała się, że ludzie będą uważali ją za wariatkę. Pewnego dnia po prostu, kiedy jadła krupnik, w tafli wody zupiej ujrzała jego – pięknego Księcia o tajemniczych oczach. Weszła więc do środka tej pospolitej potrawy uchodzącej w ujęciu stereotypowym jako pierwsze danie obiadowe:

– Cześć mała – powiedział Książę, kiedy już Gosia znalazła się w zupie. – Fajnie, że wpadłaś

– Cześć – odparła niepewnie dziewczyna

– No co się boisz. Siadaj na pufie

– Kim jesteś?

– Przyjacielem, chcę twojego szczęścia

Po chwili skrępowania młodzi padli sobie w objęcia pośród gęstych traw krainy zupiej

– Muszę wracać – rzekła melancholijnie po wszystkim dziewczyna. – Już pewnie nigdy się nie zobaczymy

– Nie wiem – odpowiedział tajemniczo chłopiec

Leżeli nago jeszcze pół godziny patrząc sobie namiętnie w oczy

– To idę – powiedziała wkońcu Gosia i wstała

– Wypatruj mnie we wszystkich potrawach, które jesz – rzekł na do widzenia Książę

Mijały kolejne miesiące. Gosia ciągle jadła, wzdychając do wszystkiego, co następnie przechodziło przez jej przewód pokarmowy. Co jakiś czas Książę pojawiał się i zapraszał dziewczynę do siebie na miłosne igraszki. Ona jednak chciała więcej. Chciała ciągle i ciągle wtulać się w pierś Księcia z Zupy. Ubzdurała sobie nawet, że kiedy go dotyka, stają się razem słońcem i księżycem. Niemniej musiała też wykonywać codzienne obowiązki. Chodzić na uczelnię i robić referaty. Pomagać wieszać firanki i prać dywan. W każdej wolnej chwili starała się jednak coś jeść. Wyglądało to czasami naprawdę zabawnie, kiedy idąc do Biedronki, Gosia wpatrywała się w spożywaną przez siebie bułkę z masłem jak społeczeństwa pierwotne przyglądają się naszym wspaniałym, zachodnim wynalazkom technicznym.

Książę zapraszał ją do siebie nieregularnie. Po prostu, kiedy mu się chciało. Ona oficjalnie nie wymagała niczego od tajemniczego mężczyzny, ale skrycie marzyła o dalekiej z nim podróży do miejsca, w którym pogoda zawsze dopisuje, nie ma chorób, samopoczucie zawsze jest pełne radości a człowiek nigdy nie ma dość drugiego człowieka, ciągle chce z nim współpracować i bawić się z nim, śmiejąc się wesoło. W domu tymczasem rodzice Gosi podjęli pewne kroki, aby ratować córkę:

– Postanowiliśmy z matką – zaczął ojciec uroczystym tonem, kiedy nasza bohaterka wróciła z uczelni do domu. – Postanowiliśmy, że sfinansujemy ci operacyjne zmniejszenie żołądka.

Gosia stanęła jak wryta. Klucze wyleciały jej z rąk na drewnianą podłogę w przedpokoju wydając charakterystyczny dźwięk upadku, gwałtownego kontaktu jednej rzeczy z drugą.

– Nie możecie! – zaprotestowała, a jej oczy wypełniły się łzami. – Ja kocham jeść, wy nic nie rozumiecie!!!

– Słuchaj dziewczyno! – chwycił swoją córkę za ramiona ojciec. – Nie mamy już pieniędzy, żeby finansować twoje obżarstwo

– Nienawidzę cię!!! – krzyknęła dziewczyna i trzasnęła drzwiami od swojego pokoju. Leżała przez chwilę z głową schowaną w poduszce, ale szybko zorientowała się, że w pomieszczeniu, w którym się znajduje, nie ma w zasadzie prawie nic do jedzenia. Na parapecie leżał jedynie pokarm dla rybek, które pływają sobie w akwarium w sypialni rodziców. Ostatnio Gosia je karmiła i przyniosła przez przypadek torebkę z pokarmem do siebie do pokoju. Bez namysłu rzuciła się gwałtownie w jej kierunku i zaczęła jeść po najmniejszym kawałeczku płatka wpatrując się w każdy jak w obraz. Książę się nie pojawiał. Dziewczyna nie poddawała się jednak i dalej przeżuwała płatki sztucznych glonów, szlochając spazmatycznie. W pewnym momencie nie mogła złapać tchu od tego płaczu. Poza tym w buzi kleiło jej się od rybiego żarcia. Wtedy do pokoju weszła matka:

– Co ty wyprawiasz?! – zawołała skonsternowana w kierunku córki i objęła ją ile miała sił w rękach

– Mamo, udusisz mnie – wybełkotała, ciągle przeżuwając Gosia

– Dzień dobry – odezwał się niespodziewanie książę, który przed momentem niezauważony wyszedł z pustej torebki po rybim przysmaku

– Mamo, chciałabym ci kogoś przedstawić – odezwała się próbująca zakamuflować swój wstyd cała czerwona i rozmazana na twarzy dziewczyna. – To jest Janusz

– Dzień dobry – odpowiedziała zdziwiona matka. – A jak pan tutaj wszedł?

– Janusz był tu od rana – ubiegła odpowiedź chłopaka Gośka. – Prosiłam go, żeby zrobił mi program na zajęcia. Janusz jest informatykiem.

– Henryk!!! – krzyknęła matka do ojca, znajdującego sie w sąsiednim pomieszczeniu. – Ty wiesz, że u twojej córki jest absztyfikant?!

– W dupach się wam poprzewracało! – odparł zza ściany ojciec. – Dajcie wy mi wszyscy święty spokój!

– Przepraszam pana – powiedziała, zmieniając strategię i refelktujac się nieco, matka do Księcia Janusza z Zupy. – Mój mąż miał dziś ciężki dzień w pracy. Zapraszam na obiad

Udali się we trójkę do jadalni. Gosia wyglądała jak po przebyciu huraganu. Była rozczochrana, brudna na twarzy i miała dziwnie poprzekręcane na ciele ubranie

– To powiedzcie skąd się znacie – zaczęła matka podając tackę kotletów mielonych

– No znamy się… – próbował odpowiedzieć Janusz

– Poznaliśmy się na stołówce – wtrąciła szybko i bezmyślnie dziewczyna

– Tak, na stołówce – potwierdził tajemniczy gość

– Może pan jej przemówi do rozumu – zwróciła się do księcia matka, której z kazdą minutą coraz bardziej w oko wpadał nowy znajomy córki. – Gosia ciągle je

– No mamo no, wcale nie jem tak dużo – odpowiedziała z wyrzutem dziewczyna

– No weź sobie kotlecika – szydziła jednak dalej matka

– Nie jestem głodna

– A ja się chętnie poczęstuję – rzekł Janusz

– A proszę – wstała matka sięgając po tackę, aby podać ją pięknemu nieznajomemu. – Jednego? Dwa? Trzy?

– Może trzy

Córka zakryła twarz w dłoniach, a matka spojrzała podejrzliwie na chłopaka.

– Nie, nie, żartowałem, jednego poproszę – powiedział książę, próbując ratować sytuację.

– Henryk!!! – zawołała do leżącego w salonie męża matka – A ty nie chcesz jeść?!

– Niech twoja córka zeżre wszystko i wybuchnie!!! – odkrzyknął ojciec Gosi, która po tej uwadze rodzica jeszcze mocniej poczerwieniała

W tym momencie z podwórka dobiegł hałas trzaskających drzwi od auta.

– O przyjechał Stefan – próbowała wykorzystać sytuację i zmienić temat matka. – Może chce pan obejrzeć jego Ferrari?

– A z miłą chęcią – odpowiedział Janusz i udał się pod rękę z matką na podwórko zostawiając bijącą się z myślami, upokorzoną Gosię samą w mieszkaniu

– Gosia to dobra dziewczyna – wyszeptała matka do księcia, kiedy byli sami. – Ale charakter ma po ojcu

Po tych słowach naprzeciw naszych spacerujących bohaterów pojawił się postawny mężczyzna w czerwonym sweterku.

– Cześć Dzidka – przywitał się radośnie ze szwagierką stryjek Stefan

– Cześć Stevie – odpowiedziała filuternie matka. – To jest nowy kolega Gosi - Janusz

– A witam – zwrócił się do nieznajomego stryjek mocno ściskając jego dłoń. – A już myślałem, że pan rogi przyprawiasz mojemu bratu

– Patrząc na mamę Gosi, rzeczywiście można tak pomyśleć – odpowiedział zalotnie książę.

– No, no, uważaj pan – zakamuflował poważnym tonem żart dowcipniś Stefan i zwrócił się do matki. – Heniek w domu?

– W domu – odpowiedziała matka. – Ale nie w humorze. Posprzeczali się z Gochą

– A to dlatego tak sobie spacerujecie sami – zaśmiał się stryjek

– Ładny ma pan wóz – wtrącił się Janusz

– A no ładny – odparł z wyniosłością stryjek Stefan. – Jak pan będzie ciężko pracował, to…

Nie zdążył skończyć, bo przerwał mu krzyk ojca. Pobiegli wszyscy do mieszkania. Gosia leżała z podciętymi żyłami. Plama krwi na podłodze z każdą sekundą zwiększała swoją objętość.

– Szybko, dzwoń po karetkę – krzyknął jako jedyny zachowujący trzeźwy umysł stryjek do Księcia Janusza z Zupy. Ten zaś, w związku z tym, że nie miał swojego, wyrwał smartfon z rąk zupełnie ogarniętej paniką matki Zdzisławy.

Po niedługim czasie przyjechało pogotowie. Gosia została odratowana. Janusz zaś postanowił odwiedzić swoją ukochaną. Przyszedł do niej do szpitala z kwiatami:

– Jak się czujesz? – zapytał troskliwie osłabioną dziewczynę

– Dlaczego tu przyszedłeś? – oburzyła się jednak nie wiadomo dlaczego Gosia

– Do ciebie przyszedłem. Dla ciebie zostawiłem krainę wiecznej sytości i będę tu z tobą żył.

– Nie możemy być razem – powiedziała chłodno niedoszła samobójczyni

– Dlaczego? – wymamrotał blady Janusz

– Bo masz krzywego chuja

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • befana_di_campi 10.02.2020
    Trochę literówek, ale to drobiazg :-)
  • AlaOlaUla 10.02.2020
    Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha

    Padłam. Umarłam. Powstałam.
    ?______?_______?
  • Pan T-Rrrr 10.02.2020
    Dziękuję uprzejmie. To stara opowieść. Sprzed 200 lat. Wtedy, kiedy to powstawało, nie było takich pieknych stron i nikt nie czytał. Jestem więc zaszczycony, mogąc dołączyć, się zalogować.
  • Tjeri 10.02.2020
    Piękne bizarro (chyba). Świetnie się czytało :)))
  • Piotrek P. 1988 24.02.2020
    Dziwne, zabawne i zaskakujące, 5, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania