Poprzednie częściKszyk, czyli w oparach absurdu

Kszyk 4, czyli narzeczona zabójcy

Gdy detektyw z całą resztą dotarli na miejsce, skąd dobiegł wystrzał, było już za późno. Na ziemi leżał technik policyjny, a nad nim stał Rurk z pistoletem w ręku i dumą na twarzy. Obok niego kręcił się skośnooki blondyn z przestraszoną miną.

- Kto tak krzyczał? - zapytał komisarz.

- Ja. Znalazłem zabójcę. Rurk go zastrzelił - stwierdził skośnooki blondyn.

- On nie ma pozwolenia na broń.

- Zabrał mi pistolet.

- Dobra robota - pogratulował mu komisarz. - Śledztwo zakończone.

- Chwileczkę! Nadal nie wiemy, czy to na pewno nasz technik był zabójcą.

- Jasne, że tak. Ma to wypisane na twarzy.

- Gdzie? Nie widzę śladów długopisu.

- To takie powiedzenie. Facet próbował zatrzeć ślady. Zanim Rurk go zastrzelił, powiedział, że zaatakował zarówno kobietę jak i tego faceta w kominiarce. Przyznał się też do popełnienia wszystkich nierozwiązanych zbrodni z ostatnich sześćdziesięciu lat.

- Ale on mi wygląda najwyżej na trzydziestolatka.

- Pozory mylą. Pewnie był starszy od mojej babci, ale dobrze się maskował. I tak zaraz umarłby ze starości. W dodatku miał przy sobie TO.

Blondyn wystawił otwartą dłoń. Leżała na niej zużyta prezerwatywa.

- Nie, zaraz, mam to w drugiej ręce.

Detektyw przyjrzał się. Ową rzeczą był pierścionek zaręczynowy.

- Chciał się komuś oświadczyć?

- Wyciągnął go z kieszeni faceta w kominiarce. Rurk może potwierdzić.

- Nie przeszukaliście wcześniej ciała?

- Michael miał to zrobić.

- Nieprawda, Peter powiedział, że przeszuka.

- John mówił, że to zrobi.

- Dobra, dość! - zakrzyknął komisarz. - Tak do niczego nie dojdziemy. Nasz biedny technik policyjny. Skończył technikum, a teraz tak skończył. Wszyscy są podenerwowani. Zaraz wystrzelamy się jak kaczki.

- Kaczki nie potrafią strzelać.

- Powiedz to tym gołębiom, które non stop puszczają pociski na mój samochód. Wracając do sprawy... Możliwe, że pozbyliśmy się niewinnego człowieka. Trzeba to zatuszować. Michael, podrobisz odpowiednie dokumenty.

- Tak jest, szefie. Ale czy nikt nie zauważy, ze zaginął?

- Kto jest do niego podobny? Michael, zastąp tego zastrzelonego. Dam ci podwyżkę.

- Niech Gilbert go zastąpi. On ma doświadczenie w aktorstwie.

- Zaraz, to ten, co go nie ma?

- Tak.

- Przecież zwolniłem drania. Albo dobra, zrobię to później. Niech się do czegoś przyda. A co z tym zabójcą? Znaleźliśmy go, czy nie?

- Teoretycznie tak. Dokumenty już prawie podrobione.

- Michael, zapisz to w aktach. Sprawa zakończona.

- Chwileczkę - wtrącił detektyw. - Nie ma stu procentowej pewności, w zasadzie jest stu procentowa niepewność.

- No nie, znów sprawy się komplikują. Co teraz?

- Standardowo, szukajmy zabójcy zabójcy. To chyba proste.

- Mamy trop, ten pierścionek. Trzeba znaleźć męża ofiary. Mógł chcieć się zemścić.

- Męża tego Chińczyka?

- Nie, tej drugiej ofiary.

- Pańskiego brata?

- Nie! Chodzi mi o tę kobietę. Gdzie ona jest?

Wszyscy rozejrzeli się dookoła, ale nie dostrzegli nic interesującego.

- Zniknęła. Pewnie ktoś ją zgwałcił pod naszą nieobecność.

- Tu jestem! - krzyknęła kobieta. Wyszła zza wozu policyjnego.

- Co pani tam robiła?

- Nic, naprawdę. Kilka pompek dla zdrowia.

- Dlaczego ma pani zakrwawione ręce?

- Skaleczyłam się. Wpadłam w krzak róży.

- Na pani sukience jest więcej krwi niż na ubraniu rzeźnika.

- To był duży krzak.

- Aha, ma pani męża?

- Nie. Nikogo takiego sobie nie przypominam.

- Ja mam tak samo z żoną - westchnął komisarz. - To nam komplikuje tę wyjątkowo skomplikowaną sprawę. Już prawie mieliśmy tego męża - zabójcę.

- Czy przypadkiem nie miała pani na palcu pierścionka? - zainteresował się detektyw.

- Tak. Ktoś go zabrał!

- Czy to może pani zguba? - zapytał detektyw, pokazując pierścionek, wyrwany z rąk skośnookiemu blondynowi.

-Zgadza się. Gdzie go pan znalazł?

- Człowiek, który panią zaatakował miał go w kieszeni. Prawdopodobnie ściągnął z palca, gdy panią uderzył. W takim razie zapytam inaczej. Czy ma pani chłopaka?

- Chce pan ze mną chodzić?

- Nie. To znaczy... A zgodzi się pani?

- Oczywiście, że nie. Mam narzeczonego, który dał mi ten pierścionek.

- Szkoda. Oczywiście to było czysto służbowe pytanie. W takim razie, gdy znajdziemy pani kochanka prawdopodobnie zakończymy sprawę.

- Ale on już tu jest...

CDN.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pan Buczybór 09.02.2017
    "- Jasne, że tak. Ma to wypisane na twarzy.

    - Gdzie? Nie widzę śladów długopisu."
    Geniusz. Świetna komedia. Połączenie Różowej Pantery i Akademii Policyjnej. 5
  • Nuncjusz 09.02.2017
    Potwierdzam całym swoim autorytetem - mamy tu przypadek geniusza!
  • Obserwator 09.02.2017
    Nie umniejszając jakości powyższego, ten "kszyk" strasznie razi w oczy ;) Pzdr.
  • Tanaris 13.02.2017
    O jacie "Powiedz to tym gołębiom, które non stop puszczają pociski na mój samochód." nie mogę hihihi xD 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania