Kszyk: powrót - część 6
Komisarz odebrał telefon. Zaraz jednak się skrzywił.
- Kurczę, włożyłem sobie antenkę do ucha.
- Mówiłem, żeby pan kupił nowoczesny model.
- Dobrze jest. Halo? Słabo cię słyszę. Dam na głośnomówiący. Cholera, wyłączyłem.
- Zaraz oddzwonią.
- No, mam nadzieję, bo szkoda mi forsy. To Frank.
- Kto?
- Ten nowy. Tak myślę, że skoro dzwoni z komisariatu, to ciągnie mi impulsy. A to drań.
- Tak, kutafon z niego. Chętnie sprałbym go na kwaśne jabłko. Myśli, że skoro jest nowy, to może wszystko.
- Zaraz, pomyliłem się. Nie rozłączyło nas. Halo? Słyszysz mnie, Frank? Co? Kutafon? Nikt tak na ciebie nie mówił.
Aha, oho, ihi. Che, che. Tak, znam ten dowcip. Aha. O! Ihahaha.
Komisarz się rozłączył. Wszyscy czekali w napięciu na jakiś komentarz.
- Pedro uciekł z celi. Przepiłował kraty swoim sztucznym zębem – zrelacjonował komisarz.
- Mówiłem, żeby mu go zabrać. Był cały ze złota.
- O, złoczyńcy potrafią zrobić podkop, używając tylko gumki od majtek. Takiego nie zatrzymasz, nawet gdybyś wpakował w niego dwieście kul.
- Uciekł nam wielokrotny zabójca. Nasze notowania na giełdzie znów spadły.
- Nawet nie ma po co wracać na komisariat. Chciałem sobie upiec zapiekankę, ale ukradli mikrofalówkę. O! A co to?
Wszyscy skierowali wzrok pod nogi komisarza. Leżał tam zielony płaszcz przeciwdeszczowy.
- Dowód rzeczowy! Wiedziałem. Jest na nim długi blond włos. Pewnie mój, musiał mi wypaść.
- Ale pan jest szatynem, w dodatku łysym.
- To wcale niczego nie przesądza.
- Listonosz mówił, że to kobieta dała mu paczkę. Teraz wiemy, że jest blondynką.
- I biega nago po lesie. Musimy ją znaleźć.
Wtedy spod jednego z drzew niedaleko nich dobiegł cichy jęk. Okazało się, że leży tam Gilbert, sponiewierany jakby balangował przez całą noc w zagrodzie dla koni. Wstał i ledwo trzymał się na nogach.
- Znowu się lenisz? – warknął komisarz. - Obniżam ci pensję o połowę.
- Zostałem zaatakowany i ogłuszony.
- Głupszej wymówki nie słyszałem. Może przez Kubusia Puchatka?
- Nie, przez jakiegoś transwestytę. Wyglądał jak kobieta, ale miał… No wiecie.
- O kurczę. Naprawdę to miał?
- Tak, broda sięgała mu do pasa.
- A to zboczeniec. Wiedziałem, ze ta laska, z którą ostatnio spałem była jakaś dziwna.
- Czasem tak się zdarza. Ja kiedyś skoczyłem ze spadochronem. Potem się okazało, że jednak zostawiłem go w samolocie.
- A ja kupiłem toster, a po miesiącu stwierdziłem, ze to jednak golarka. Oszukali mnie w sklepie.
- Pewnie chińskim.
- Nie, u Cygana na targu.
- Coś odkryłem – rzekł nagle detektyw. Wpatrywał się w karteczkę, znalezioną w pudełku ze sztuczną głową. Na odwrocie było jeszcze jedno zdanie: „Wiem, ile zarobiłeś ostatniego lata.”
- Kojarzy mi się z jakimś horrorem – zadumał się komisarz. – Już wiem! Z „Domkiem na prerii”.
- A ja domyślam się, kto nas tu zwabił. – rzekł powoli detektyw. - Musimy się zmywać. I to szybko.
Komentarze (14)
Jeszcze do nowej sprawy zajrzę na pewno. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania