Poprzednie częściLachrymologia - część 2

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Lachrymologia - część 10

05:05

Wszedł, nie zapalając światła. Położył się na łóżku, nie zdejmując ubrań. Był zbyt wyczerpany. Nakrył się kołdrą i zawinął w kokon. Wbił głowę w poduszkę z nadzieją, że zaśnie szybko. Przekręcał się z boku na bok, poprawiał poduszkę, liczył. Bez skutku. Otworzył oczy i spojrzał ciemność. Wszystkie zdarzenia i obrazy ostatnich kilkunastu godzin przewijały się po suficie niczym cienie; długo i wolno.

– Boże, proszę, chociaż kilka godzin wątłego snu – rzucił w przestrzeń. – Już nie mogę, naprawdę już nie daję rady.

Leżał przez moment w milczeniu, po czym wstał i udał się do kuchni. Wyciągnął z szafki koszyk z lekami, znalazł tabletki nasenne i połknął dwie. Popił wodą z kranu. Usta wytarł w rękaw. Ręka wciąż mu krwawiła, był cholernie słaby. Oparł się o blat i wtedy ujrzał kopertę z jego imieniem. Podniósł ją i patrzył uważnie.

Szybkim ruchem rozerwał papier. W środku znajdowało się kilka kartek w kratkę, zapełnionych ręcznym, krzywym pismem. Zaczął czytać:

Nie wiem nawet jak zacząć, jak się do Ciebie zwrócić. Minęło tyle czasu i przeraża mnie to, bo nie wiem, czy jeszcze mogę napisać do Ciebie „Bobi” czy został mi już tylko „Robert”. Ręce mi drżą ze zdenerwowania... List jest tylko listem, słowa są tylko słowami, ale nie wiem jak inaczej powiedzieć Ci to wszystko.

Kiedy czytasz te słowa, ja... Nie miej mi tego za złe. Nie chcę prosić Cię o przebaczenie. Jest krąg rzeczy nieprzebaczalnych i zapętliłem się w nim na amen. Nie przebaczaj mi tego, że wykrzyczałem Ci w twarz, że nie chcę, byśmy się widywali. Wiedz tylko, że każdego dnia te słowa ściskały mi mózg jak imadło, a ja mogłem tylko tłumić w sobie złość i uśmiechać się jak gdyby nigdy nic. Nie mogę mieć do nikogo o to pretensji, sam podjąłem taką decyzję. To moja kara.

Muszę to z siebie wyrzucić, usprawiedliwić się i tylko przed Tobą czuję potrzebę. Mam nadzieję, że chociaż trochę mnie zrozumiesz.

Jestem chory... Zakażony. Niedawno się dowiedziałem. Mam w sobie coś zimnego i ciężkiego; coś, co rośnie i ciągnie mnie w dół. Myślałem, że to mnie nie dotyczy. Przecież po to się ożeniłem, żeby uciec, żeby nie złapać... Pomyliłem się, cholernie się pomyliłem. Małżeństwo nie było ucieczką, było klatką, a kiedy jesteś w klatce to zawsze bardziej ciągnie do wolności. I mnie ciągnęło. Mówiłem, że jadę w interesach, a tak naprawdę jechałem na weekend do Berlina czy Amsterdamu, tam gdzie nikt mnie nie zna. Całe dnie siedziałem w saunach. Przewijali się starzy, młodzi, wydepilowani, zarośnięci, biali, czarni, a ja za każdym razem marzyłem, że w końcu otworzą się drzwi i wejdziesz Ty, chwycisz mnie za rękę, pójdziemy do darkroomu i wszystko będzie jak wtedy... Nie było Ciebie, byli inni, a ja potrzebowałem bliskości, prawdziwej męskiej bliskości... Twojej bliskości. Zawsze kiedy byłem z kimś, zawsze kiedy czułem jego oddech na plecach, zamykałem oczy i wyobrażałem sobie, że to Ty i chociaż na ułamek sekundy, zamiast wstydu i spermy, wypełniał mnie spokój. Ale kiedy wychodził, zostawałem sam i to wszystko wracało... Teraz mam w sobie chorobę, mam w sobie karę.

Lekarze zapewniają, że to nie wyrok, że ludzie z tym żyją i dożywają sędziwego wieku. Dostaje się tabletki jak na alergię i tyle. Nie wierzę im, nie ma pewności, że zadziałają i na mnie. Nikt nie może się dowiedzieć. Nie chcę żeby ktokolwiek pamiętał mnie jako srającą pod siebie, przeoraną mięsakami karykaturę człowieka. Chcę, by moje dzieci pamiętały mnie jako zdrowego, kochającego ojca. Nie po to dałem im życie, by patrzyły jak z dnia na dzień gniję, jak pleśnieję i nie ma dla mnie ratunku.

Połowę życia nosiłem piętno chłopaka z domu dziecka. Nie jestem w stanie drugiej połowy żyć z piętnem pedała chorego na HIV. Nie potrafię... Nikt się nie może dowiedzieć... Ani Anka, ani Justyna, ani dzieciaki...

Tak bardzo chciałem mieć szczęśliwą rodzinę. Żona, dzieciaki, wspólne ubieranie choinki, wycieczki nad jezioro w majówkę, wyjazdy do Turcji latem... Kurwa, tak bardzo chciałem mieć to, co inni. Tak bardzo chciałem być normalny... Przerażała mnie myśl, że ktoś w końcu dowie się, domyśli, że my... Kiedy na weselu powiedziałem, że to koniec... Musiałem to zrobić. To były najtrudniejsze słowa w moim życiu. Sto razy łatwiej przeszło mi przez gardło „tak” na przed księdzem i Justyną niż to, co wtedy Ci powiedziałem. Myślałem, że to minie jak zapalenie oskrzeli, że kiedyś wytrzeźwieję z Ciebie i przestanę Cię kochać. Chcę, byś wiedział, że nie było minuty, w której bym o Tobie nie myślał. Nie wiem ile razy śniłeś mi się, a ja budziłem się w środku nocy i gapiłem w sufit do świtu. Żałowałem, że nie jesteś zwyczajną męską dziwką i nie mogę kupić chociaż chwili Twej obecności. Gryzłem palce i walczyłem, by nie chwycić telefonu, zadzwonić, przeprosić. Przerażało mnie to, że mogę usłyszeć, że kogoś masz, że z kimś jesteś szczęśliwy, że zasypiasz przy kimś tak jak zasypiałeś przy mnie.

To barbarzyńskie wyznanie, ale kiedy urodził Hubert i Viola nie byłem tak szczęśliwy, jak wtedy, gdy pojechaliśmy do Jastarni pod namiot. Nie zapomniałem... Pamiętam jak pijani kąpaliśmy się w morzu o trzeciej nad ranem, jak przyczepiliśmy się bandy hipisów, którzy na sam koniec ukradli nam ciuchy... Pamiętam jak po kolacji wymykaliśmy się na górkę za garażem i leżeliśmy tam, dopóki chłód nie stawał się dotkliwszy niż ściany bidula... Pamiętam jak namalowałeś mnie po raz pierwszy...

Skłamałem, że Cię nie kocham. Nigdy nie przestałem, a może kiedy Ciebie już nie było, kochałem Cię mocniej niż kiedykolwiek. Stchórzyłem. Byłem zbyt słaby, by przyznać to przed sobą. Nawet na to...

Chciałem tak wiele Ci powiedzieć, a zostaje mi tylko list, który piszę na kolanie. Ledwo trzymam długopis, łzy zalewają mi oczy... Nigdy nie chciałem, żeby to się tak skończyło...

Nie odbierasz ode mnie, a ja nie mogę mieć Ci tego za złe. Dzwoniłem tylko, żeby Ci podziękować: Dziękuję, że pozwoliłeś mi siebie kochać.

 

Twój Timi

 

Wydawało mu się, że każde słowo, które przeczytał, wyryło mu się w mózgu. Zdania paliły ogniem. Emocje topniały, zmieniały się w ciecz. Miał wrażenie, że oczy wypełniają się łzami; niewyobrażalną ilością łez, które zbierały się od dawna. Nie pamiętał kiedy płakał po raz ostatni. Spojrzał ponownie na ostatnie zdanie i poczuł, że nie jest w stanie tego zatrzymać.

– Dlaczego? – wyszlochał. – Dlaczego, kurwa?

Padł na łóżko. Poduszka momentalnie zawilgotniała. Wbił paznokcie w prześcieradło. Leżał skulony i wył jak ktoś, komu życie odebrało wszelką nadzieję. Nie mógł zamknąć powiek, spod których bezustannie wylewały się łzy. Pragnął zasnąć i się już nie obudzić, ale sen nie nadchodził i było to gorsze od bólu.

 

14:14

Spojrzał na obrazy leżące na środku mieszkania. Ukucnął i wziął do ręki jeden z nich. Patrzył na niego chwilę; przedstawiał przystojnego szatyna z pieprzykiem na lewym policzku. Mężczyzna przytulił obraz do piersi, po czym rzucił go na kupę. Chwycił rozpuszczalnik oblał nim całą stertę. Stanął w progu i jeszcze raz popatrzył. Płótna nasiąkały łatwopalną cieszą. Zerknął na zegarek. „Powinna już być – pomyślał”. Wyjął z kieszeni zapałki. Odpalił jedną i cisnął w stos. Momentalnie stanął w płomieniach. Obrazy wykrzywiały się od gorąca. Nadzy mężczyźni kulili się pod wpływem żaru.

Robert w milczeniu obserwował jak ogień trawi jego wszystkie prace i wszystkie noce, podczas których próbował zapomnieć.

– Wszystko... – powiedział cicho do siebie. – Wszyściuteńko...

Zamknął drzwi za sobą i zjechał windą na dół. Taksówka czekała pod blokiem.

– Dzieńdoberek – rzucił kierowca. Był to młody człowiek o twarzy drobnego cwaniaczka. – Ładny gajer. Chyba randka, co?

– Pogrzeb – odparł Robert. – Na Doły poproszę.

Taksówkarz zmarszczył brwi i podrapał się po głowie. Zgłośnił radio wiedząc, że stracił właśnie okazję na konwersację z pasażerem. Z głośników leciał polski hip-hop. "Nie mam pojęcia co się stało ze mną. Coś zamieniło światło w ciemność – Negatyw". Deszcz padał bezustannie. "Ostatni rok, dwa, miałem ciężko. Znowu czuję się jak przegrany śmieć, bo wszystko się wali prócz tej ściany przede mną". Ciężkie krople dudniły o szybę. "Mówiłem sobie wiele razy "zmień coś" i zmieniałem. Byłem daleko stąd. Wyszło na to, że to nietrwałe". Niebo wyglądało jak blacha. "Stoję dokładnie tu, gdzie stałem parę lat wstecz,

lecz oczy, którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś o drodze". Drzewa i budynki sprawiały wrażenie, jakby woda zmywała z nich kolory. "Gdyby nie te parę pompek i brzuszków, które wytrwale tak robię, co dzień wciąż bym leżał w łóżku". Miasto pęczniało, traciło swoje kształty jak opuchnięta twarz. "Nie dorwiesz mnie pod telefonem, ziom". Robert obserwował to w milczeniu. "Cóż – znów nie chce mi się zamieniać z kimkolwiek choćby dwóch słów. Mam swój dół...". Wyciągnął z kieszeni marynarki złożoną kartkę papieru.

– Może pan to wyłączyć? – spytał.

– Nie lubi pan Zeusa?

– Może wyda się to dziwne, ale wolałbym jechać w ciszy.

– Jak pan chcesz – odparł taksówkarz i wyłączył radio.

Robert spojrzał na odręcznie namazane litery. Wstrząsnął nim dreszcz. Zagryzł wargi. „Dasz radę – rzekł w duchu. – Musisz. Jesteś mu to winien...”. Zaczął czytać: To, co się zdarzyło kilka dni temu jest dla mnie, jest dla nas wszystkich...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Adam T 10.01.2017
    Dziwę się, że nikt tego nie ocenia, nie komentuje, to się przecież "SAMO" czyta! Zaliczyłem trzy nowe części (8,9,10) za jednym podejściem. Tworzysz świetne sylwetki ludzi, są z krwi i kosci, mówią jak ludzie, kapitalne opisy miejsc ( klub gejowski, mieszkanie prostytutki ). Robert też jest prawdziwy, rozumiem jego zachowanie, reakcje, wierzę w nie. Ode mnie ogromna piątka, bo nie mogę więcej. Ludzie na opowi wolą najwyraźniej niekończące się wymądrzanie pod nic nie wartymi tekstami. Szkoda. Pozdrawiam z pełnym szacunkiem:)
  • Karawan 10.01.2017
    Myślę Adamie ( z całym szacunkiem), że Twoja diagnoza jest błędna. Na opowi jest wiele wartościowych tekstów, a brak komentarzy pod nimi nie oznacza iż ludzie ich nie czytają. Nie każdy jednak lubi bajki, nie każdy wiersze czy opowieści miłosne. Nie każdy też czytający ma na tyle wiedzy aby porywać się na ocenę. Myślę, że w wielu przypadkach jest to raczej wyrażenie czystej emocji niż faktyczna, wynikająca z wiedzy ocena. A jak wiesz o gustach nie dyskutujemy.
  • Karawan 10.01.2017
    Karawan Coby było jasne; Zgadzam się z Twoją oceną, ale z a mało wiem i umiem aby oceniać czyjąś prozę w aspekcie innym niż "podoba - nie podoba"
  • Adam T 10.01.2017
    Karawan I o to mi właśnie chodzi, za dużo miejsca jest tu poświęcane wzajemnym słownym przepychankom (z całym szacunkiem, Karawanie), a za mało publikacjom. Byłem, przeczytałem, oceniłem, wyraziłem opinię, nawet zwykłe, jak to napisałeś, podoba - nie podoba, to już coś, a im więcej, tym lepiej. Wartościowe teksty tak samo zasługują na ocenę, jak te, powiedzmy, dziadowskie.
  • Karawan 10.01.2017
    Adam T Konkluzju poniał jak mawiają Anglicy znad Donu. Spróbuję się poprawić. Mea culpa.
  • Szudracz 10.01.2017
    Adam jest dokładnie tak jak napisałeś.
    Ma Półliterat to coś, co bez wahania mogę nazwać talentem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania