Lament

Czym się stało moje życie? Nie potrafię tego pojąć. Kiedyś moje myśli były bardziej normalne. Od pewnego czasu widze świat w tych ciemnych barwach. Chciałbym się dowiedzieć jak to możliwe. Szukałem chyba leku na samotność, z którą nie potrafiłem żyć od czasu zerwania. Wydaje mi się, że właśnie wtedy moje życie się zmieniło. Coś we mnie chyba pękło? Ciągle wszystko się psuje. Czasami mam te przebłyski, że będzie lepiej, ale bywa to bardzo rzadko. Wszystko co robię kończy się źle. Jakieś 6 dni przed wakacjami zostawiła mnie dziewczyna potem jeszcze z nią pisałem bo to było tak, że ona coś tam mówiła, że jest szansa, a na koniec powiedzmy, że dała mi kopa bo powiedziała, że mnie nie kocha, a potem zaczęła chodzić z swoim przyjacielem. Jak ja sobie z tym radziłem? W domu mam hantle. Zacząłem ćwiczyć. Tak chyba lajtowo 15 serii po 10 powtórzeń z 10 kg i 15 serii po 40 brzuszków. Jak to się skończyło? No jak taki geniusz jak ja zaczyna to wiadomo. Po 6 dniach ćwiczeń zrobiłem sobie coś z nadgarstkiem. Poszedłem do lekarza po dwóch tygodniach bo ból nie ustępował. Okazało się, że to nic takiego, ale nie mogę ćwiczyć przez miesiąc. Jeszcze wcześniej zacząłem pisać swoje myśli zawsze trochę pomagało bo przyjaciele tylko mówili ,,weź się kurwa ogarnij". No dobra nie mogę ćwiczyć to nie ćwiczyłem, ale było kiepsko. Każdego dnia chce mi się płakać. Dobra to na czym ja skończyłem? Pewnie Ciebie zanudza ta moja śmieszna historyjka. Wakacje ogólnie minęły mi w domu. Starałem sobie poradzić z tym rozstaniem, ale nie potrafię. Ogólnie to ciągle o tym myślę i to się za mną ciągnie. No jeszcze w wakacje poznałem 3 dziewczyny, ale to chyba tylko po to aby poczuć się lepiej. Tak byłem dupkiem co nie wierzy w miłość. Dobra i tak sobie mi mijały dnie i noce. Teraz ostatnio hmm czyli dajmy, że z 2-3 tygodnie temu poznałem nową dziewczynę do, której coś poczułem. Ale jak to ja musiałem zjebać. Jak? Chyba dokładnie tydzień temu ona do mnie napisała, że ma zły humor. Zapytałem się o co chodzi. Okazało się, że była w szpitalu bo jej matka ma jakieś problemy z sercem. Miała z 40 km do domu. Wróciła do jednego miasta i jakieś 20 km zostało. Chłopak jej matki nie chciał jej odwieść, a ojciec też tego nie chciał zrobić. Wysłała mi zdjęcie jak ona płacze no to coś we mnie pękło bo mi na niej zależy. Mówiła, że jest jej zimno i jest chora. Jeszcze bolała ją kostka bo spadła parę dni wczesniej z schodów. Mówiła, że będzie przechodziła niedaleko mojego domu (około 1km) potem, że pojedzie innym autobusem i będzie wtedy miała do domu z 3-4 km. Pytałem się czymam iść a ona, że nie chce nikogo widziec, ale jak to ja. Posłuchałem tym razem serca. Nie wiedziałem czy będzie w tym miejscu. Sprwadziłem autobus, którym ma przyjechać. Miałem 15 min aby przejść z 3 km. Więc co? Ubieram się biorę kurtkę (dla niej) i biegnę te 3 km z kolką :D (schudłem 15-17 kg i dopiero zaczynam robić kondycje) więc dla mnie te 3 km to była katorga. Piszę do niej i się pytam gdzie ona jest. Nie chciała mi powiedzieć. Trochę się wkurzyłem i dalej pisałem aby powiedziała. Potem się wkurzyłem i napisałem aby nie płakała potem że wszyscy mają ją w dupie i właśnie przez tą sytuację ona nie chce mnie znać, a raczej nie chce już mnie. No i tak się zakończyła ta znajomość. Ehh jak już ma być dobrze to jest źle. Jeszcze wcześniej napisała do mnie koleżanka mojej byłej, że jednak moja była mnie kocha i chce ze mną być. A ja co? Jak głupi w to wierze i zacząłem z nią pisać. Miałem się z nią spotkać, ale ona nie ma czasu. Zerwała z tym przyjacielem bo niby czują do siebie miłość jak rodzeństwo. Jednak ona nie ma dla mnie czasu bo spędza go z nim w jego warsztacie. No i już sam nie wiem. Co jeszcze mi sie nie udaje? Chyba z 2 tygodnie temu brat kupił drążek super co nie? Zacząłem ćwiczyć z planem treningowym znalezionym w internecie. Jak to się skończyło? Nie dość, że znowu zaczął mnie boleć nadgarstek (ten kontuzjowany) to sobie coś chyba naciągnąłem w ręce albo coś i nie mogę ćwiczyć bo za bardzo boli. Nawet zacząłem biegąć. Super pierwszego dnia z 4 km drugiego 3 km a trzeciego 2.8km. I co? No wiadomo jak to ja. Musi się coś zjebać. Zachorowałem.... Ja tego nie rozumiem. Wszystko mi się sypie. Wszystko się psuje...

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • KrwawiącaDusza 18.10.2015
    Nie mów, że to śmieszna historyjka. Każda chociażby najmniejsza miłość, która się nagle kończy jest bolesna. I nie ważny jest wiek. Każdy przeżywa to tak samo.
    Nie warte jest dawanie ponownej szansy i życie w złudzeniach.. To jak odgrzewanie kawy, im więcej wody dolejesz tym bardziej jest wodnista i traci aromat.

    Piąteczka ode mnie.
  • elenawest 18.10.2015
    I ode mnie. KrwawiącaDusza ma rację.
    Powiem ci D4wid coś bardzo szczerze, cos co może cię zaboleć, ale mówię z własnego doświadczenia. Weź olej swoją byłą. Skończyło się, koniec i kropka. Wątpię by ona cię kochała, bo gdyby tak było nie zrywałaby z tobą. Nie wiem czy czytasz wszystkie komentarze czy nie, ale powiem ci jak ze mną było.

    Spotkałam super chłopaka, zaczęliśmy ze sobą pisać, potem umawiać, w końcu ze sobą chodzić. Pół roku później zdecydowaliśmy się ze sobą zamieszkać. Wyremontowaliśmy mieszkanko, które mam po dziadkach i się tam wprowadziliśmy dokładnie w pierwszą rocznicę bycia razem. Kupiliśmy psiaka. Mały kochany potworek. Zdecydowaliśmy się w końcu na zaręczyny. Miały odbyć się w święta. Dwa dni przed nimi pożarliśmy się do tego stopnia, że się rozstaliśmy. Ale jak to ja, poprosiłam go o drugą szansę. Zgodził się! Super, zmieniliśmy mieszkanie, wyprowadziliśmy się nawet do innego miasta. Było pięknie. Może jakieś dwa, trzy tygodnie, potem wszystko zaczęło się tak sypać, ze nie wiedziałam jak mam to pozbierać, ale głupia nadal w tym trwałam. Aż do pewnego niedzielnego do południa, kiedy stwierdził, że ma mnie już dosyć i żebym się wyprowadziła. Czułam się jakbym dostała w łeb. Po prawie dwóch latach związku kazał mi się wynosić, bo nagle doszedł do wniosku, że już mu nie odpowiadam. Totalna załamka z mojej strony. Trwała około miesiąca, aż zdeterminowana założyłam konto na Sympatii. Poznałam dwóch fajnych kolesi. Zaczęłam pisać z obydwoma, ale jeden ulotnił się po kilku mailach. Z drugim było lepiej, dużo gadaliśmy na skypie, fejsie, aż nagle on stwierdza, że jak dla niego, to to wszystko jest za szybko. Kolejna załamka. Kilkanaście dni później napisał do mnie z przeprosinami ten chłopak, z którym tak szybko skończyłam pisać. Umówiliśmy się, spotkaliśmy i jestem już z nim od pięciu miesięcy ;)
    więc morał z tego jest taki: nie zwalaj całej winy tylko na siebie. daj sobie czas. Spokojniej podchodź do tego. I ze szczerego serca polecam sympatię ;)

    pozdro :D
  • D4wid 18.10.2015
    Dobra chyba muszę tak zdecydowanie powiedzieć koniec i zamknąć ten rozdział.
  • elenawest 18.10.2015
    D4wid dokladnie. Nie martw sie, bo wszystko sie ulozy. Tylko musisz w siebie uwierzyc i przede wszystkim nie rozpamietywac tego :-)
  • KrwawiącaDusza 18.10.2015
    Chłopak w Twoim wieku i piszący takie teksty ma poukładane w głowie, i na pewno znajdziesz lepszą dziewczynę od byłej. Nie warto jest zajmować sobie głowę tego typu dziewczynami, bo mi się wydaję, że ona sama nie wie czego chce jak większość nastolatek w dzisiejszych czasach. Ty oczekiwałeś czegoś więcej, a ona się zabawiła.

    Też przechodziłam przez coś podobnego w wieku podobnym do Twojego, dawałam szansę za szansą, a on się mną bawił. I radzę Ci olej ją i oszczędź sobie kolejnych rozczarowań.
    Pozdrawiam.
  • KarolaKorman 18.10.2015
    Nie pielęgnuj starego, skończonego związku. Nie rozpamiętuj i nie licz na powrót. Rzadko kiedy ma to sens. Skup się na czymś nowym i świeżym, a odetchniesz pełną piersią. Życie nie jest zawsze kolorowe i nikt Ci nie zagwarantuje, że kolejna dziewczyna będzie tą jedyna, ale warto spróbować. Pozdrawiam :)
  • Margerita 30.10.2021
    Podoba mi się ale życie nie na tym polega

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania