Poprzednie częściLarisa cz.1

Larisa cz.2

Piotrek zadzwonił do drzwi, które otworzył Mirek.

 

- Siema. Ile można czekać? - przywitał przyjaciół Mirek.

- Co ty chcesz? Naleśniki chyba jeszcze nie ostygły – powiedział śmiejąc się Piotrek.

- Jeszcze nie.

- Poznajcie się. Larisa – Mirek, Mirek – Larisa – przedstawił Piotrek.

- Cześć. Mirek – przedstawił się gitarzysta.

- Larisa - odparła nastolatka.

- Chodźcie, zapraszam – Mirek zaprosił przyjaciół do środka.

 

Cała trójka weszła do pokoju, w którym byli już dziadkowie Mirka.

 

- Dobry wieczór – przywitał się Piotrek.

- Dobry wieczór. Nareszcie jesteście. To twoja siostra? - zapytała babcia Mirka.

- Tak – odparł Piotrek.

- Jestem Larisa. Miło panią poznać – przedstawiła się z grzeczności nastolatka.

- Witaj dziecko. Proszę siadajcie. Pewnie jesteście bardzo głodni – miła pani zaprosiła rodzeństwo do stołu.

 

Wszyscy zasiedli do stołu. Czas szybko leciał i młodzi ludzie musieli jechać dalej.

- Już jedziecie? - dziwiła się starsza pani.

- Tak babciu. Trzeba wracać, a znając życie, wystoimy się jeszcze na granicy – potwierdził Mirek.

- Dziękujemy bardzo za naleśniki. Były pyszne. Do widzenia – pożegnał się Piotrek.

- Jedźcie ostrożnie – prosiła babcia.

- Dobrze babciu. Do widzenia – Mirek pożegnał się z dziadkami.

 

Przyjaciele ruszyli w dalszą drogę. Niedaleko granicy zatrzymali się koło całodobowego, ukraińskiego sklepu. Piotrek wszedł do środka, a po chwili idąc z powrotem, trzymał w ręce obiecaną czekoladę, którą dał siostrze. Zgodnie z przypuszczeniami chłopaków, przyjaciele musieli stać w długiej kolejce do przejścia granicznego.

 

- Zawsze jest tyle aut? - zapytała Larisa.

- O tej porze? Bardzo możliwe – stwierdził Piotr.

- Dużo osób jeździ w nocy. Widzisz, wystoisz się na granicy, ale później drogi są puste i można jechać.

 

Po 3 godzinach stania na przejściu granicznym, wszyscy ruszyli w dalszą drogę. Larisa siedziała na tylnym siedzeniu, patrząc w okno ze smutną minął. Przez całą drogę nie zmrużyła oka. Nad ranem dojechali do Olsztyna. Mirek wysiadł na jednym z osiedli. Rodzeństwo natomiast pojechało dalej. W końcu Piotrek zaparkował pod jednym z bloków. Wysiadł i razem z siostrą wszedł do mieszkania na drugim piętrze.

 

- Zapraszam w moje skromne progi – powiedział muzyk otwierając drzwi.

 

Mieszkanie było średniej wielkości. W korytarzu, przy prawej ścianie stała nieduża szafka z wieszakami. Na podłodze leżał czerwony dywan. Tuż obok szafy były dwa naprzeciwległe pokoje. Dalej po lewej stronie znajdowała się kuchnia, na wprost niej mały salonik, a naprzeciw drzwi wejściowych, po drugiej stronie korytarza, mieściła się łazienka. Larisa szybko zauważyła jedną rzecz.

 

- Nie masz żony? - zapytała.

- Jeszcze nie. Ale mam narzeczoną, jeśli ma to dla ciebie jakieś znaczenie – odparł Piotrek.

- Nie, tak tylko pytam.... Z ciekawości.

- Chodź. Tu jest twój pokój.

 

Piotr otworzył drzwi pierwszego pokoju po prawej stronie. W małym pokoju znajdowały się wszystkie rzeczy, jakie można było znaleźć w całym domu i nie tylko.

 

- Na razie to taka graciarnia. Nie zdążyłem ogarnąć tego przed twoim przyjazdem, ale jutro spróbujemy to jakoś posprzątać. Ok? - zaproponował Piotrek.

- Spoko.

- Tu jest mój pokój, tam kuchnia, łazienka i salon – pokazywał siostrze muzyk.

- Nie zgubię się. Nie masz tu labiryntu – stwierdziła ironicznie Larisa.

- Wiem. Tak ci tylko mówię.

 

Chłopak wyszedł z pokoju siostry, przymykając za sobą drzwi. Dziewczyna została sama. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wzięła kilka rzeczy, które leżały na rozkładanej kanapie i położyła je na podłodze. Usiadła na kanapie, przeczesała lekko rękami włosy, a następnie położyła się na poduszce i zasnęła. Ze snu wyrwał ją głos brata.

 

- Larisa, musimy jechać do szpitala – powiedział szybko młody człowiek.

- Po co? - zdziwiła się Larisa.

- Nasz tata ma raka i leży w szpitalu. Właśnie dzwonił Patryk. Powiedział, że mu się pogorszyło.

 

Nastolatka stanęła jak słup soli. Po chwili jednak, wrzuciła telefon do kieszeni i razem z bratem pojechała do ojca. W ciszy przejechali całą drogę. Idąc szpitalnym korytarzem, z każdym krokiem Larisa czuła się coraz bardziej nieswojo. Serce biło jej coraz mocniej, a ręce drżały coraz bardziej. Bała się pierwszego spotkania z tatą, chyba głównie przez to, że był śmiertelnie chory. Rodzeństwo weszło do jednej z sal, w której przy łóżku chorego siedział Patryk.

 

- Co z nim? - niepokoił się Piotrek.

- Jest coraz gorzej. Lekarz mówił, że to jest kwestia kilku godzin. Może nawet nie – tłumaczył Patryk.

 

Larisa stała kilka kroków od łóżka, nie wiedząc, jak się zachować.

 

- Tato, zobacz, kogo ci przywiozłem – powiedział Piotrek.

 

Larisa podeszła bliżej. Tata rodzeństwa otworzył lekko oczy i uśmiechną się.

 

- Larisa? Córeczka moja – powiedział cicho chory człowiek.

- Cześć, tato – przywitała się z zawahaniem Larisa.

- Jesteś taka piękna. Chłopcy – powiedział zwracając się do synów – zajmijcie się nią.

- Zajmiemy się – obiecał Piotrek.

 

Nastolatka popatrzyła na braci z nadzieją w oczach.

 

- Odnalazłaś się – stwierdził tata.

 

Larisa patrzyła na ojca, który trzymał jej drżącą dłoń.

 

- Teraz mogę umrzeć. Kocham was moje dzieci. Jestem z was dumny – powiedział, a patrząc na Larisę dodał – z was wszystkich.

 

Po tych słowach, zamknął oczy. Rodzeństwo siedziało przy ojcu jeszcze kilka godzin. Po godzinie 13:00 kardiomonitor zaczął piszczeć oznajmiając, że serce głowy rodziny przestało pracować. Chwilę później do łóżka mężczyzny zbiegł się personel oddziału. Rodzeństwo zostało wyproszone na korytarz. Cała trójka stała kilka minut przy szklanych drzwiach i patrzyła, jak lekarz próbuje uratować życie ich ojca. W końcu z sali wyszedł doktor.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania