Latarnik. Część 1

Pozdrawiam wszystkich z moich, tak wyczekanych, wakacji. Wybaczcie, że nie miałem ostatnio czasu by Was poczytać, ale postaram się to nadrobić. W cieple słoneczka tworzę (w bardzo klasyczny sposób - w zeszycie) opowiadanko pod tytułem Latarnik. Może Wam się spodoba. Na końcu tej historii czeka nas mały konkurs ;)

 

Spokojna fala roztrzaskała się o brzeg niewielkiej wyspy. Łapczywy piach chłonął turkusową toń, spijając każdą kroplę morza, jakby był życiodajnym płynem, darem natury. Powiew wiatru przeleciał nad spienionymi bałwanami i pomknął dalej, nad świetlistymi drobinami piasku, aż poruszył pierwszymi źbłami trawy. Chylący czoła zielieni mieszkańcy wyspy, przytuleni mocno do siebie, szeptali powieści niesione podmuchami morskiej bryzy. Te historie dotarły do kamienistej ścieżki, która wiła się jak główna tętnica wyspiarskiego organizmu, docierając do skał. Wspinając się po nich, coraz wyżej i wyżej, wpadła na drzwi. Ich stara, odrapana powierzchnia przyjmowała gniew morza od lat, ale ciągle trwała niewzruszona, gotowa by otworzyć się przed jedyną osobą, godną wejść do środka. Latarnikiem. Budynek, tego samotnie mieszkającego tam mężczyzny, był wiekowy, lecz zarazem wyglądający jakby miał tam stać w nieskończoność. Kiedy wszystko legnie w gruzach, popadnie w ruinę, obróci się w pył, kiedy morze wyschnie, istoty umrą, a ich skóra odpadnie od kości, życie uleci w nieznane, kiedy, co było zniknie, co miało nadejść już odejdzie, a czas będzie odmierzał swój własny koniec, mimo tego latarnia niczym posąg rosnący z podstawy domku, będzie trwać nadal.

- Jak tu pięknie! - Rosie Ann podziwiała widok, stojąc na piaszczystej plaży.

Pozwalała, by kryształowa woda obmywała jej zgrabne stopy. Ubrana w dwuczęściowy kostium kąpielowy, składający się na wycięte, fuksjowe majtki oraz stanik w aztecki wzór, wzbogacony kolorami turkusu, brązu i pomarańczu, podkreślający szczupłe, piękne ciało. Długie, proste włosy, mieniły się wszystkimi odcieniami słońca, żyjąc własnym życiem barw. Mimo ciemnych okularów kobieta przysłoniła twarz dłonią, chroniąc oczy przed ostrymi promieniami.

- Widoki, widoki, a pomóc nie ma komu! - mężczyzna w czerwonych spodenkach wyciągał łódkę na brzeg.

- Przecież jesteś taki silny! Nie poradzisz sobie? - szelmowski uśmiech rozjaśnił twarz Rosie Ann.

- Kobiety! I ten wasz bajer! - żachnął się Nataniel, choć w głębi był czule połechtany.

W końcu zabezpieczył swoją ukochaną łupinę, którą zwał władcą fal, przeczesał palcami półdługie włosy i poprawił okulary przeciwsłoneczne w zielonych oprawkach. Kobieta podbiegła do niego, rzuciła mu się na szyję i zamknęła usta pocałunkiem. Gdy oderwali się od siebie, spojrzeli na błyszczącą w słońcu latarnię.

- Dlaczego nigdy tu nie byliśmy? Przecież jest pięknie! Chodź! - blondynka ruszyła w stronę budynku - Myślisz, że ktoś tam jest?

- Myślisz o latarniku? - zaśmiał się Nataniel - Raczej nikogo tam nie ma. Podobno latarnia jest opuszczona od niepamiętnych czasów, ale - zrobił dramatyczną pauzę - czasem w mgliste noce widać światło na latarni.

- Przestań! - dziewczyna uderzyła go w ramię - Wiesz, że nie lubię takich historii.

W tym momencie Rosie Ann upadła i mocno się krzywiąc, złapała się za stopę. Mężczyzna ukląkł tuż obok.

- Nic ci nie jest? - zapytał zatroskany, lecz gdy zobaczył krew na jej palcach, przeszedł do działania - Zaczekaj!

Nataniel wrócił do łódki, gdzie leżał plecak z ich rzeczami. Mężczyzna miał zwyczaj trzymania, w tym plecaku, praktycznie wszystkiego, co mogłoby się przydać. Taki podręczny zestaw na wypadek końca świata. Porwał go i pognał w stronę zranionej kobiety. Opatrzył, zabandażował, po czym nachylił się, by ucałować opatrunek.

- Mój dzielny pacjent - szepnął czule.

- Dziękuję - zarumieniła się.

- Ubierzmy się - zaproponował i pomógł jej wstać.

Rosie Ann założyła krótkie jeansowe spodenki, zwiewną bluzkę na ramiączkach i białe trampki. Nataniel miał bardzo podobny zestaw, lecz bardziej męski.

- Wracamy? - zaproponował.

- Czemu?

- No, twoja noga - wskazał opatrunek wychylający się z buta.

- Przestań! - machnęła ręką - Powiedz, że się boisz!

- Ja? Nigdy!

- Wybornie! - uśmiechnęła się przebiegle i wskoczyła mu na plecy - Zraniona nóżka, poniesiesz mnie?

Czy miał wybór? Oczywiście, że miał, ale tak samo oczywiste jest to, że zniósł Rosie Ann aż pod drzwi domu latarnika.

- I co teraz?

Nataniel zapukał, a głuche echo uderzenia poniosło się po wnętrzu.

- Teraz czekamy na latarnika - wyszczerzył się do dziewczyny, która przewróciła oczami i pchnęła stare drzwi.

Otworzyły się z głośnym jękiem wypuszczając, czujący się w środku, mrok. Z oddali, tam gdzie morze tworzy własne krainy, poniósł się przytłumiony pomruk.

- Nadchodzi burza, musimy niedługo wracać - szepnął mężczyzna patrząc w stronę błękitnych fal.

- Zobaczmy tylko, co jest w środku. Tak na szybko.

- No dobrze westchnął.

Weszli do domu latarnika. Mimo wszechobecnego słońca we wnętrzu panowały potworne ciemności, jak gęsta, lepka smoła wypełniająca każdy zakamarek domostwa. Oboje wyciągnęli telefony i włączyli latarki. Blade światło z ciężkością przebijało się przez ciemność, walcząc o władanie nad wnętrzem. Dom latarnika wyglądał jakby ktoś go opuścił nagle i niespodziewanie. Drewniany stół na środku, z talerzami i sztućcami wciąż leżącymi na odrapanym blacie, pod ścianami poustawiane beczki i skrzynie, nad nimi wisiały liny, harpuny i pozostały sprzęt rybacki, a wszystko pokryte grubą warstwą kurzu.

- Myślałam, że był latarnikiem? - Rosie Ann podeszła do zniszczonej sieci.

- Opiekowanie się latarnią to jedno, ale czymś musiał zajmować się po pracy - zaśmiał się Nataniel.

Przez jakiś czas krążyli po mrocznym wnętrzu.

- Ach! - jęk zawodu Rosie Ann oderwał mężczyznę od skrzyni, którą właśnie oglądał.

- Co sie stało?

Kobieta nie odezwała się, tylko wskazała palcem obraz wyłaniający się w świetle latarki. Drewniane schody, prowadzące na latarnię, były całkowicie zniszczone. Zbutwiałe, przegniłe, spróchniałe, połamane, tworzące pełną ogromnych drzazg, sterczących jak powykrzywiane zęby w mrocznej gardzieli.

- No to chyba nie wejdziemy na górę - westchnął Nataniel, w głębi ducha ciesząc się, że do tego nie dojdzie.

- Cholera! - dziewczyna odwróciła się od od widoku zmarnowanej okazji na kolejną przygodę.

W tyk czasie mężczyzna podszedł do brudnej szyby i wyjrzał na zewnątrz. Wieloletnia warstwa kurzu zniekształcała obraz, ale to co zobaczył przyspieszyło bicie jego serca. Otwartą dłonią przetarł nierówne szkło, zostawiając smugę wizualnego okna na świat.

- Co sie stało? - Rosie Ann podeszła od tyłu.

- Wydawało mi się, że nie ma naszej łodzi. Chodź, spadajmy stąd. Nie podoba mi się to miejece, a przy okazji pogoda się psuje.

Wychodzili kilka sekund, a świat wokół wyspy zmienił się jakby minęły długie godziny. Stanęli na kamienistej ścieżce i zasłonili twarze przed kolejnym uderzeniem porywistego wiatru.

- Nate, co się dzieje? - kobieta zapytała lekko drżącym głosem.

- Nie wiem. Chodź! - złapał ją za rękę i ruszyli w dół zbocza.

Niebo zciemniało, przybrało chorobliwą barwę fioletu, pomieszanego z szarością, jakby pod powierzchnią nieba doszło do wylewu. Wiatr zawodził, pędząc po pustych przestrzeniach, a fale rzucały się na brzeg jak dłonie tonącego. Im bliżej plaży się znajdowali, tym ich kroki stawały się coraz dłuższe, bardziej nerwowe. W pewnym momencie Nataniel puścił dłoń dziewczyny i wbiegł na jasny piach.

- Nie, nie, nie, nie! - zawodził, łapiąc się za głowę.

Biegał w kółko, wołał, krzyczał, kopał piasek, a Rosie Ann stała niedaleko z uczuciem strachu i bezsilności w sercu. Przewidzenie stało się faktem, łódź zniknęła. Mężczyzna wbiegł do wody po kolana i sprawdzał, czy łódź nie dryfuje, niesiona falą, lecz widoczność stawała się coraz gorsza.

- Natanielu - szept dziewczyny wyrwał go z zamyslenia.

- Co?

Wskazała tylko palcem horyzont, spojrzał w tę stronę i zaniemówił. W oddali, na tle ciemniejącego nieba, zbliżała się ściana mgły. A może to były chmury? Ciężko stwierdzić. W wnętrzu kłębiastej bestii, co jakiś czas, pojawiał się świetlisty rozbłysk. Mężczyzna spojrzał na Rosie Ann.

- Musimy się schować.

- W domu latarnika? - zapytała łamiącym się głosem.

- Ta...

Nataniel nie dokończył, patrzył tylko na coś, co było ponad lewym ramieniem kobiety. Spojrzała w tamtą stronę i zachłysnęła się powietrzem. Na szczycie latarni migotało słabe światełko.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Piękne. Kocham Twój styl i Twoje opowiadania. Nigdy nie mam się do czego przyczepić, więc dam 5 :)
    Ale możesz poprawić literówki ;)
  • wolfie 02.09.2015
    Zwykle nie czytam opowiadań z kategorii "o życiu", ale przedstawiłeś je dosyć ciekawie. Znalazłam co prawda kilka literówek oraz brak myślinków przy dialogu, ale myślę, że tekst to rekompensuje. Zostawiam 4 :)
  • I pojedyncze błędy. Przejrzyj sobie i zaraz zauważysz, co jest nie tak :)
  • Ronja 02.09.2015
    Czy to opowiadanie grozy? Czy wrzucenie tego tekstu do kategorii "o życiu" to zabieg celowy, aby nas, czytelników wystraszyć znienacka? :D Autentycznie, przy końcówce miałam gęsią skórkę...^^
    Brakowało mi już trochę twoich opowiadań, także mega się cieszę, że tworzysz coś nowego. Zapowiada się świetnie, ta nuta strachu mi nie przeszkadza, nie wiem czy będziesz od tego odchodził, czy nie. Tak czy siak wierzę, że będzie ciekawie. Jedyne do czego można się przyczepić to masa literówek, ale z pewnością je wyłapiesz przy ponownym przeczytaniu. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)
  • Chris 03.09.2015
    Dziękuję Wam bardzo! :) Te, absolutnie niedopuszczalne, niezliczone literówki już poprawiłem. Mam nadzieję, że wszystkie. Cieszę się, że Was zainteresowałem. Dlaczego kategoria o.życiu? To jedna, z tak niewielu wskazówek, które mogą pomóc odgadnąć kim jest latarnik i co ta historia przedstawia. Dreszcz pozostanie, bo takie jest życie ;)
  • Marzycielka29 03.09.2015
    Cudo!!!! Chris jak zawsze wciągasz. Nawet jak byś napisał historię o niczym, to z pewnością zrobiłaby furorę ;D 5
  • Chris 03.09.2015
    Dziękuję Marzycielko! Przez Ciebie wpadnę w samozachwyt ;)
  • Marzycielka29 03.09.2015
    A wpadaj! Na pewno zasłużony:D
  • levi 03.09.2015
    Uwielbiam twoje opowiadania
    twoje opisy są świetne, nie ma o czym gadać 5
  • Angela 03.09.2015
    Pięknie, Twoje opisy były urzekające, a cała historia może okazać się bardzo ciekawa 5 : )
  • KarolaKorman 03.09.2015
    Fajne, mały dreszczyk na koniec dodał pikanterii 5 :)
  • Anonim 04.09.2015
    "Ubrana w dwuczęściowy kostium kąpielowy, składający się na wycięte, fuksjowe majtki oraz stanik w aztecki wzór, wzbogacony kolorami turkusu, brązu i pomarańczu, podkreślający szczupłe, piękne ciało" - tutaj mi coś nie pasuje, chyba "była" w pierwszej części zdania. Zdanie rozdzielone jest na dwie części poprzez podrzędnie złożone, ale orzeczenia dalej brakuje.

    "- Ubierzmy się - zaproponował i pomógł jej wstać.
    Rosie Ann założyła krótkie jeansowe spodenki, zwiewną bluzkę na ramiączkach i białe trampki. Nataniel miał bardzo podobny zestaw, lecz bardziej męski.
    - Wracamy? - zaproponował." - dwa razy zaproponował w bardzo krótkim czasie :)

    "miejece" - miejsce.

    Gdyby Orzeszkowa miał takie opisy przyrody, to bym mnie nie zanudziła :) Podoba mi się jak kreujesz kontrast pomiędzy sielską, rajską wyspą - kolorami, krawędziami, egzotyczną sielskością i błogością, a ostrymi, szklanymi, zniszczonymi, drewnianymi płaszczyznami w domu latarnika. Napięcie też zbudowane w porządku. Co kuleje, to konstrukcja dialogowa i kilka mniejszych błędów, ale napięcie i historia odbija to z nawiązką.

    Co mi się też rzuciło w oczy, to że Twój styl i budowanie akcji jest taki synkretyzm pokoleń i klasyków, które między tymi pokoleniami się przesuwały - raj z kawałkiem piekła (wyspa/dom latarnika), zakochana para (klasyk horrorów), styl pisania (postawienie na budowanie atmosfery poprzez naturę i kontrasty) i pewnie doszukam się więcej, ale w pracy jestem i nie mogę wnikać.

    4.5 ode mnie, jestem mega ciekaw, co jest dalej.
  • Lucinda 12.09.2015
    Od kilku dni zbierałam się, żeby tu zajrzeć, ale dopiero teraz mi się udało. Nie myślałam, że od samego początku roku szkolnego będzie tyle nauki. Twoje opowiadanie pomogło mi się na chwilę oderwać od matmy, co znaczy, że musiało mnie naprawdę pochłonąć. Uwielbiam takie klimaty i na pewno przeczytam następne części. Co do błędów znalazłam kilka literówek:
    ,,zielieni " - ,,zieleni";
    ,,W tyk czasie" - ,,w tym czasie";
    ,,Nie podoba mi się to miejece, a przy okazji pogoda się psuje." - ,,miejsce" i jeśli chodzi o dalszą część zdania, bardziej chyba by pasowało ,,poza tym" czy coś takiego niż ,,przy okazji".
    Zabrakło chyba dwóch przecinków, jeden na pewno przed ,,jakby", a wcześniej chyba nie rozdzielał zdań składowych.
    Już pierwsze opisy wciągnęły mnie w historię. Bardzo dobrze mi się je czytało. Ciekawa końcówka zachęca do przeczytania ciągu dalszego. Ode mnie 5:)
  • Olcia<3 13.09.2015
    O jezu :o sama sie wystraszyłam :3 świetne :) :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania