Ławki prawdy

Szedłem wąską ulicą w parku, podziwiając panującą tam jesień. W pewnym momencie zauważyłem długi sznur ludzi kilkanaście kroków przede mną. Podszedłem bliżej, aby rozeznać się w sytuacji. Wyglądało to jakby ci ludzie stali w kolejce. Tylko po co i do czego?

Na szarym końcu stał staruszek.

- Przepraszam, do czego ta kolejka? - spytałem.

- Do ławki — odpowiedział,uśmiechając się.

Ta odpowiedź nie była satysfakcjonująca. Tak naprawdę niczego się z niej nie dowiedziałem poza jakąś ławką.

- Nie za bardzo rozumiem do jakiej ławki?

- Cierpliwości młody człowieku. Jeśli wytrwasz to się dowiesz, jeśli nie to nie dowiesz się - odpowiedział staruszek wskazując na ludzi, którzy wychodzili z kolejki pokazując różne obraźliwe gesty w stronę innych którzy stali nadal.

Było dla mnie dosyć dziwne podniecenie tej rzeszy ludzi jakąś ławką. Nagle podszedł do nas wysoki ubrany w złoty płaszcz mężczyzna.

- Nie martwcie się. Wytrwaliście. Teraz każda ławka będzie tą jedyną. Po tych słowach ławka stojąca obok rozbłysła złotą poświatą i przybrała taki też kolor. Póki ów mężczyzna w złocie stał obok postanowiłem się go dopytać o wyjaśnienie.

- O co chodzi z tymi ławkami? Jestem nieco zdezorientowany.

- Widzisz, to nie są zwykłe ławki. Nazywamy je ławkami prawdy, ponieważ gdy na nie usiądziesz pokażą ci to co powinieneś wiedzieć, a co jest przed tobą ukrywane. Czasami są to wspaniałe rzeczy godne pozazdroszczenia a czasami straszne wizje ściskające z serce nierzadko pełne bólu, krwi i łez. Ludzie często umierają, gdy wizje są zbyt okrutne. Obyś zobaczył coś pięknego, tego ci życzę — odpowiedział i odszedł.

Tymczasem nadeszła kolej na staruszka, z którym rozmawiałem. Gdy usiadł na ławce jego ciało momentalnie zesztywniało, a on wpadł jakby w trans. Wszystko trwało kilkanaście sekund. Po chwili jednak mężczyzna wybuchnął płaczem. Podbiegł do mnie.

- Co pan ujrzał?

- Mój syn. Mój jedyny syn jest mordercą — wykrztusił, po czym pobiegł w stronę wyjścia.

Nadeszła moja kolej. Byłem pełen obaw. Gdy siadałem czułem, że ogarnia mnie strach. Po chwili wszystko się rozmazało. Oślepłem by zaraz po tym stanąć w rodzinnym domu. Wszędzie panował bałagan. Potłuczone talerze, zerwane firanki. Nie wiedziałem, co się stało. Jednak gdy spojrzałem przed siebie nie mogłem uwierzyć. Na podłodze w jadalni leżało ciało mojego brata. Był martwy. Miał poderżnięte gardło.

Podbiegłem do niego. Chciałem dotknąć, ale nie mogłem moje palce przenikały przez jego ciało. Nie wierzyłem własnym oczom. Wszyscy wmawiali mi, że zginął w wypadku samochodowym. Ta prawda przerosła mnie. Gdy spojrzałem w prawo zobaczyłem jakiegoś chłopaka. Śmiejąc się, rozmawiał z kimś przez telefon. W drugiej dłoni trzymał zakrwawiony nóż. W porywie wściekłości rzuciłem się na niego, ale w tym momencie obudziłem się.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania