LBnP 14 - Tajemnica z przeszłości - Porzucony świat

Samotny mur, niegdyś będący częścią potężnej warowni, powoli znikał stając się częścią rozrastającego się lasu. Wiązania między cegłami dawno odeszły w zapomnienie i jedyne, co sprawiało, że te szczątki konstrukcji jeszcze się nie rozpadły to oplatające je winorośle i pnącza. Ta część dawnego barbakanu, dumnie stojąca wśród porzuconej przez ludzi krainy, sprawiała wrażenie czegoś pochodzącego z zupełnie innego świata. Wszelkie ślady dawnej cywilizacji powoli rozpływały się i jednoczyły z pochłaniającą wszystko puszczą. Opuszczone setki lat temu budowle, symbole ludzkiej potęgi, stawały się obcymi elementami, które nieznająca litości matka natura bezwzględnie eliminowała nie zostawiając po nich choćby resztki wspomnień. Wszystko, co niegdyś tworzyło tę krainę, zostało odrzucone i osierocone przez żądną postępu ludzkość. Jednakże pamięć o dawnych mieszkańcach tych ziem przetrwała i zwierzęta, jedyni pozostali tu lokatorzy, nadal przekazują sobie legendy o wspaniałych i potężnych ludach, które zdominowały ekosystem i zmieniły środowisko dla własnej wygody. To właśnie zwierzęta, jak się zdawało te "gorsze" istoty, przejęły pamięć o ludziach. To właśnie one, wykorzystując błędy swych poprzedników, uczyniły tę krainę prawdziwie swoją. Być może to właśnie one są prawdziwy mieszkańcami Ziemi i tymi, którzy mogą w pełni wykorzystać jej potencjał. Jednakże ludzie nadal istnieją, z dala od ciszy, pochłonięci przez rumor. Walcząc ze sobą zapomnieli o przodkach i kierując się zapachem krwi opuścili świat, który należał do nich. Nie znając tajemnic przeszłości skaczą sobie do gardeł, choć ich prawdziwym przeznaczeniem jest władza. Sami sobie zgotowali ten los i właśnie takie samotne mury są prawdziwym symbolem ich upadku. Przegrali walkę, o której dawno zapomnieli i kontynuując swe żywoty nie zdają sobie nawet sprawy z potęgi dawnej cywilizacji. Zapomniany las, niepamiętający już zapachu człowieka, stał się miejscem śmierci, gdzie wszelkie człowieczeństwo, tak samo jak ten mur, ulega rozkładowi i rozmyciu. Ci, którzy tam wchodzą, nie wracają do swojej krainy, bo każde drzewo jest jak portal pożerający kawałek duszy. To, o czym ludzie zapomnieli, może się stać bronią, która na nowo otworzy oczy ludzkości ukazując tajemnice przeszłości...

 

<><><><>

Matka kazała uciekać.

Ludzie Czerwonego Herbu są straszni. Od zawsze nas prześladowali. Nasi rolnicy musieli oddawać im wszystkie plony, a kobiety wydawać dzieci do wojska. Mój brat, Albrecht, został zabrany kilku lat temu; ojciec zginął w naszej obronie. Zostałam tam tylko z matką. Obie żyłyśmy w samotności. Nigdy nie wiedziałam, co przyniesie następny dzień lub czy w ogóle go dożyję.

Miarka się przebrała.

Postanowili nas się pozbyć. Zebrali wszystkich ludzi na dziedzińcu. Tylko ja zdołałam się ukryć. Wiedzą, że jesteśmy wystarczająco ulegli; nawet nie przeszukiwali domów. Siedziałam pod kocem i czekałam. Mama nie obiecała, że wróci. Powiedziała tylko, że jeśli usłyszę strzały mam uciekać jak najdalej, najlepiej do lasu. To było straszne. Widziałam jak krzywdzili ludzi, bili ich lub plądrowali chaty. Nigdy nie widziałam śmierci i nie chciałam jej zobaczyć. Wszyscy ludzie powtarzali, że jest straszna, straszniejsza nawet od Czerwonego Herbu. Powtarzali też, że nie zna litości i jest w stanie zabrać każdego, ale to dosłownie każdego. Miałam zamknięte oczy. Czekałam na choćby najmniejszy dźwięk; nie mogłam znieść otaczającej mnie ciszy. Nie trzęsłam się, nie płakałam, ale czułam się jakby moje ciało słabło. Jakby każda tkanka i każdy mięsień przeistaczały się w niekształtną, rozpływającą się masę. Czułam, że zaraz upadnę; przewrócę się i zostanę na podłodze wpatrując się w ciemność. Nic nie widziałam i nic nie chciałam widzieć. Bałam się, choć tak naprawdę nie czułam strachu z powodu tego, że matka nie wróci. Bałam się, że po mnie przyjdą. Zabiją matkę i wrócą by zająć się mną. To było naprawdę straszne. Nie chciałam umierać, nie chciałam ujrzeć twarzy śmierci. Przez całe życie otaczało mnie cierpienie i zgryzota, więc zaakceptowałam to uczucie. Nie chciałam jednak zaakceptować końca. Gdy zabierali brata modliłam się by nie zabili mnie. Tamtego dnia, gdy ojciec nie chciał się zgodzić na zabranie plonów, siedziałam cicho w chacie i patrzyłam jak bez wahania palą do niego z muszkietów. Nigdy nie chciałam umierać. Mimo, że świat wokół mnie był jak z koszmaru, nie chciałam poznać nieprzyjemnego odoru nagłej śmierci. To jedyny lęk, który od zawsze mnie prześladował i mącił w moim niespokojnym życiu.

Strzał.

Usłyszałam potężny huk; coś jak rażąca wiązka, która przenika całe ciało. Upadłam. Poczułam się jak stara, gliniana waza. Pękłam. Nie czułam już siebie. Myślałam, że zaraz się rozpłynę, że jestem tylko mgłą. To było straszne. Ten huk nadal wibrował w moich uszach. Podniosłam się. Powoli, przecież po mnie nie przyjdą. Chciałam zachować spokój. Kawałek po kawałku, jak najciszej, jak najdelikatniej. Zrzuciłam koc z pleców. Stałam. Czułam się jak coś nowego. Moje nogi wydawały się jakieś inne. Wzrok zwodził umysł; obraz ciągle wibrował, rozmazywał się. Poczułam, że całe moje ciało chce uciekać; każda kończyna w inną stronę. Zebrałam się w sobie, uspokoiłam myśli. Wyślizgnęłam się przez okno. Powoli, bez hałasu. Byłam na zewnątrz, zupełnie wolna i nieskrępowana. Wychyliłam się by spojrzeć na dziedziniec. Wszędzie czerwień, wszędzie żołnierze, ogień, krew, trupy i moja matka. Nieobecny wzrok, zakrwawiona suknia. Leżała tam gdzieś na stosie, przygnieciona innymi. Uciekłam od tego widoku. Moim celem był las. Tylko tam mnie nie dosięgnie ten obezwładniający i paraliżujący szkarłat. Matka nie żyła, całe moje życie zostało w tamtej wiosce. Musiałam biec. Tylko w taki sposób mogłam przetrwać. Zaczęłam płakać. Umysł kazał mi się poddać, pogrążyć w rozpaczy i zostać, by raz jeszcze ujrzeć matkę. Ciało zaś postępowało według mojego wyboru. Chciałam żyć. Nie chciałam śmierci, nie chciałam śmierci, nie chciałam śmierci...

 

<><><><>

"Nie jesteś człowiekiem."

Dziewczyna usłyszała dziwny głos przebijający się przez otaczające ją drzewa. Spojrzała w górę, lecz nie mogła dostrzec nieba; korony drzew przysłaniały nieomal każdy kawałek roztaczającego się nad lasem błękitu. Rozejrzała się wokół siebie, lecz nie znalazła niczego ani nikogo, kto mógłby wypowiedź to słowa.

"Jesteś jednym z tych, o których chcieli zapomnieć ludzie."

Znowu. Znowu ten dziwny głos. Dziewczyna przerwała swoją wędrówkę. Ustała w miejscu. Przerażona, wstrząśnięta - nie wyglądała za dobrze.

- Kto to!? - wykrzyknęła w rozpaczy - Kim jesteś!? Pokaż się!

Zaczęła płakać. Nie wiedziała, co się dzieje. Otaczająca ją puszcza była czymś, czego jeszcze nie doświadczyła. Jedyne miejsce, gdzie to nie ludzie są królami. Czuła, że pochłania ją bezdenna, przerażająca pustka. Zapanowała kompletna cisza. Nic. Tylko i wyłącznie jej ciężki, niespokojny oddech. Zrozumiała, że jest tu sama. Nigdzie w pobliżu nie było żywych stworzeń; żadnej istoty, która mogła wypowiedzieć te słowa. Nie rozumiała również, co one znaczą. Nie jest człowiekiem? Absurd. Nigdy nie słyszała czegoś takiego. Wszyscy jej mówili, że istnieją tylko ludzie; że ludzkość jest osamotniona i skazana na wieczne władanie planetą. O kim chciała zapomnieć ludzkość? Gdzieś w oddali, prawie niewidoczne, na granicy widzenia ludzkiego oka, ujrzała coś, czego jeszcze nie widziała. Było czerwone, trochę jak ściana chaty, ale nieomal całe pokryte zielenią.

"Idź tam." - podpowiedział jej tajemniczy głos - "Tam się spotkamy."

Posłuchała. Nie pozostało jej nic innego. Była zbyt przerażona i zagubiona by zrobić coś innego. Zaczęła się przebijać przez krzaki, trawę i pokrzywy, które niczym zielony dywan pokrywały całą powierzchnię lasu. Czuła mech, który chował się pod naciskiem jej bosych stóp. Czuła jak krzaki jeżyn ranią jej delikatne, blade nogi. Co jakiś czas wpadała w pajęczyny rozwieszone między pniami drzew, które zaczepiały się o jej kasztanowe włosy i zostawały na nich, niczym prawie niewidoczny welon.

Poczuła jak przepełnia ją jakiś dziwny spokój. Wyzbyła się swego strachu, przerażenie zniknęło. Szła pewnie, choć nie była pewna, gdzie w zasadzie zmierza.

"Dobrze, jesteś coraz bliżej."

W końcu dotarła. To coś przypominało mur, choć było wykonane z materiału, którego nigdy nie widziała. Położyła na tym dłoń. Poczuła dziwną, szorstką fakturę tej czerwonej rzeczy. Nie przypominała niczego, co mogła kiedykolwiek zobaczyć lub poczuć. Zdawało jej się, że ten obiekt jest z zupełnie innego świata.

- Niezwykłe, prawda?

Tym razem już wyraźnie słyszała skąd dochodzi głos. Odwróciła się i zobaczyła mężczyznę ubranego w zwierzęcą skórę.

 

<><><><>

- Kim jesteś? - Tym razem zapytała już spokojnie.

Przyjrzała się mu się dokładniej. Wyglądał w miarę normalnie, niemalże tak samo jak inny mężczyźni, których mogła oglądać do tej pory. Jednakże zauważyła, że pośród jego czarnych, niepoukładanych włosów sterczała para wilczych uszu.

- Jestem taki jak ty, więc nie musisz się obawiać - odpowiedział spokojnym głosem.

- Taki jak ja? - zapytała skupiając swój wzrok na wilczych uszach.

- Ach? O to chodzi? - powiedział łapiąc się za swój narząd słuchu - Jeśli chcesz mogę ci wszystko wyjaśnić...

- Nie chcę - odrzekła stanowczo dziewczyna - Powiedz mi, dlaczego chciałeś bym tutaj przyszłam. Czemu to ty nie mogłeś do mnie podejść?

- Czyli nie wiesz, co to za miejsce...

- Co? - zapytała ze zdziwieniem - O co ci chodzi?

- Nic takiego - odpowiedział z uśmiechem - Po prostu lubię ten mur. Jest całkiem ładny.

- Mur? - zapytała spoglądając na porośniętą pnączami czerwoną konstrukcję - Nigdy nie widziałam takiego materiału.

- Bo nie jesteś z tego świata.

- Z tego świata?

- W tym lesie zaczyna się kraina, którą dawno temu porzucili ludzie, a to przy czym teraz stoimy to jeden ze śladów ich obecności.

- Chcesz mi powiedzieć, że kiedyś żyli tu ludzie? - zapytała dziewczyna starając się ukryć pewną dozę niepewności.

- Tak, żyli tu ludzie tacy sami jak ty i ja.

 

<><><><>

Trudno jest zapomnieć straszne wydarzenia. Zawsze staramy się od nich uciekać kryjąc swoje emocje w różnych rzeczach i czynnościach. Ludzkość zrobiła to samo. Będąc na szczycie popełniła jeden niewybaczalny błąd i zostawiła wszystko, co było związane z tą tragedią. Zrobiła duży krok w tył zapominając o swoich osiągnięciach i porzucając całe swe dziedzictwo.

Dawno temu ludzie zaczęli eksperymentować. Łączyli gatunki, których nigdy nie powinno się złączyć w jedno. W końcu nawet to im nie wystarczyło. Chcieli czegoś więcej, czegoś lepszego. Wtedy właśnie ludzie wyzbyli się człowieczeństwa. Zaczęto prowadzić doświadczenia na ludziach. Łączono ich z różnymi zwierzętami, starając się osiągnąć jak najciekawsze wyniki. Właśnie wtedy coś pękło, przelała się czara goryczy. Mieszkańcy Ziemi podzielili się i zniszczyli nawzajem. Ludzie uciekli z pola bitwy pozostawiając po sobie gruzy, a wyniki ich eksperymentów przejęły świat niegdyś należący do nich. Rozpoczęła się nowa era, w której nowy człowiek zapomniał o dokonaniach swoich przodków i zaczął wszystko od nowa, zupełnie tak jakby przeszłość nie istniała.

 

<><><><>

- To właśnie tajemnica przeszłości - wyjaśnił tajemniczy mężczyzna - Tacy jak ty i ja są prawdziwymi ludźmi, a ci, którzy zabili twoją rodzinę są jedynie tchórzami, którzy uciekli od przeszłości.

- Nadal nie wiem, czemu twierdzisz, że jesteśmy tacy sami. Przecież ja nie mam żadnych dziwnych dodatków.

- Owszem, nie masz, ale potrafię rozpoznać jednego z nas. W twojej krwi są geny kota.

- Kota? Co to jest?

- Ach, zapomniałem, że w twoim świecie nie ma zwierząt...

- Możesz mi więc wyjaśnić, co to jest.

- Dobrze - odrzekł lekko zakłopotany mężczyzna - Więc kot to takie coś...

 

***

Lora nie opuściła już lasu. Gdy zrozumiała swoje prawdziwe oblicze postanowiła, że dowie się jak najwięcej o świecie, do którego naprawdę należy. Poznała straszliwą tajemnicę ukrywaną przez wieki, lecz nie chciała jej w pełni zrozumieć. Po całym tym cierpieniu i bólu zapomniała o tamtym świecie, w którym nie było dla niej miejsca. Śmierć matki była czymś, czego na pewno nie chciała pamiętać. Akceptując swoje nowe ja stała się osobą otwartą na nowe doświadczenia. Nie rozumiejąc w pełni tego co ją otacza zaakceptowała rzeczywistość i stała się jedną z nielicznych prawdziwych ludzi. Podczas podróży przez stary świat zrozumiała, że tak naprawdę, mimo tego wszystkiego, co straciła, jest tutaj naprawdę szczęśliwa. Z dala od śmierci, z dala od zmartwień, w krainie, którą porzucili żądni krwi ludzie...

 

#grafomania

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Elorence 24.08.2018
    Sporo fantasy. I teraz mam dylemat, bo tekst tak jakby nie do końca wyjaśniał tematu zezwierzęcenia i łączenia gatunków. Nie wiem, bardzo ciężko mi ocenić. Pomysł był, były koty (uwielbiam!), wilki. Smutna historia, którą społeczeństwo wyparło, zamiast próbować się zmierzyć. I ten moment z lasem, że jest bezpieczniejszy niż życie wśród ludzi.
    Nie no, daję piątkę :) Trochę wariackie, ale zauważyłam, że lubisz takie klimaty.
    Pozdrawiam :)
  • Pan Buczybór 24.08.2018
    pozdrowienia przyjęte
  • Już czas zagłosować!
    Zapraszamy na Forum!
  • Dekaos Dondi 24.08.2018
    Lubię takie klimatyczno - tajemnicze dziwności, które się dobrze czyta. A że nie wszystko wyjaśnione. I bardzo dobrze. Od czego jest czytelnicza wyobraźnia. Nie wiem czemu, ale tekst mi się ciutkę skojarzył z ''Poczwarkami'' →John Wyndham.
    Może przez mutanty. Tam niektóre kwestie, też można różnie interpretować. Szczególnie zakończenie. Pozdrawiam→5
  • Pan Buczybór 24.08.2018
    dzięks
  • Canulas 25.08.2018
    Kilka błędów, ale ze to na konkurs, to...
    Tekst się broni pod kątem treści. Historia całkiem ciekawa
  • Buziak 27.08.2018
    Przechodzę właśnie przez publikacje do głosowania. Przepiękne opowiadanie, wciąga bez chwili zastanowienia, refleksyjne. Bardzo mi się podoba, 5.
  • Pan Buczybór 27.08.2018
    fenks
  • Justyska 28.08.2018
    Dotarłam i tu. Podoba mi się ta historia, chociaż jak dla mnie trochę zbyt dużo wydarzeń w stosunku do długości... ale że lubię baje to wiadomo. Fajne:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania