Poprzednie częściLBnP nr XXVI_Szafy ratowniczki

LBnP nr 33_ Nigdy nie będę dorosła

„Kochanie, jesteś wielkim dzieckiem. Myślisz, że mówiąc przepraszam, uleczysz wszystkie omyłki i błędy minionych lat, że wymazujesz je z pamięci, że zmywasz truciznę z dawnych ran… Rhett Butler z „Przeminęło z wiatrem”

 

___________________________________

Na koń!” – słowa komendy rozpoczynały każdą jego opowieść o minionych latach i Kalinie, klaczy złotogniadej ze strzałą jak śnieg białą, biegnącą od czoła aż po chrapy.

Oczy dziadka szkliły się i zamierały na chwilę, by powrócić ciepłym uśmiechem, i opowieścią o pęcinach jej tylnych nóg, wyglądających jakby umoczone zostały w gęstej śmietanie. Tak pięknymi słowami malował jej portret niczym ukochanej…

Mój dziadek.

Całe swoje życie obcował z końmi, kochał te zwierzęta i mógł godzinami o nich opowiadać. Wśród koni przyszedł na świat. Koń towarzyszył w czasie wojny, razem przemierzyli całą Europę, pracowali w lesie, razem uciekali przed banderowcami.

Do dzisiaj widzę jego twarz, na której czas wyrzeźbił zmarszczki i bruzdy, ślady wyryte przez intensywne przeżycia niczym mapa nakreślona przez życie. Wysoki z sumiastym srebrnym wąsem i siwymi włosami na głowie, które chował pod czapką z daszkiem. Pachniał tytoniem fajkowym, nosił spodnie zwane rajtkami i wysokie brązowe buty ze skóry.

Całe moje dzieciństwo wiązało się z lasem. Wakacje, święta, ferie i spotkania rodzinne, a sporo ich było, wraz z rodzeństwem spędzaliśmy w leśniczówce.

Nie przeminęło z wiatrem, nie uległo przedawnieniu moje dzieciństwo. Nie przeminął z wiatrem mój mały karnawał.

 

Dawniej znudzeni zimą ludzie, odwiedzali się wzajemnie, często nawet w kilkadziesiąt osób. Przyjęcia i bale trwały co najmniej kilka dni – a wiadomo, że trzeba w takim okresie sporo jeść i pić, by mieć siły do zabawy. Pito więc i jedzono bez umiaru.

Od lat tak się działo w mojej rodzinie. Sylwester odmykał drzwi do karnawału, a odchodząca przeszłość zamykała. Otwierał nowy kalendarz na wszystkie ważne i mniej ważne wydarzenia, a daty skrzętnie zapisane zostały w leśniczówce „Kalina” u dziadków Tomasza i Anny. Pamiętam dokładnie, jakby to wydarzyło się wczoraj. Święta Bożego Narodzenia, poprzez ostatni dzień Starego Roku, potem Trzech Króli i tak gdzieś do połowy stycznia spędzałam wraz z rodzeństwem oraz kuzynami w leśnej głuszy. Tam mieliśmy nasz niezapomniany mały karnawał. A najpiękniejszym dniem zaznaczał się ostatni dzień roku.

Już o świcie pojawiała się w kuchni ogromna pękata dzieża. W niej powstawał najpierw zaczyn, potem ciasto sobie spokojnie rosło przy piecu.

— Cicho, gołąbeczki – szeptała babcia, kiedy robiło się głośno. – Ciasto nie urośnie w takim gwarze.

Kucałyśmy na podłodze i w ciszy nasłuchiwałyśmy jego rośnięcia.

A kiedy już wychodziło poza drewniane naczynie, zaczynało się obrabianie. Babcine ręce mocno ugniatały masę, aż wokoło roznosił się odgłos strzelających bąbelków powietrza.

— Kiedy ranne wstają zorze… – śpiewała i dłońmi zakręcała koła w dzieży.

Potem ogromna kula lądowała na stolnicy podsypanej mąką i wtedy już mogłyśmy formować okrągłe bochny. Obok też plecione strucle jak warkocze, makowce oraz wielkie pierogi z kaszy gryczanej i ziemniaków okraszone boczkiem.

Rosły ułożone w rzędzie na stole, by potem na długiej łopacie mogły wjechać do rozbuchanego gorącem pieca na rozżarzone drzewne węgle.

— Niech sobie posiedzą w cieple – szeptała babcia, żegnając się.

 

Ostatni dzień roku stanowił kolejny dzionek gotowania bigosu noworocznego. Wielki gar pyrkał na płycie kuchennej i roznosił po całej leśniczówce zapach kapusty, grzybów i różnego mięsiwa z dziczyzny. Pampuchy poukładane na stole czekały na wrzątek. A barszcz dochodził na werandzie. W sieni stały skrzynki z winem, miodem i okowitą. Ale skrzynki z oranżadą od pana Maca przebijały wszelki smak, którego nigdy nie zapomnę.

Dziadek zaś od samego rana przygotowywał sanie, które napełniał różnymi smakołykami dla zwierząt i ptactwa. W samo południe jechaliśmy do lasu, aby przygotować obiad dla leśnych mieszkańców.

Pożegnanie Starego Roku rozpoczynało bicie dzwonów oddalonego kilka kilometrów kościółka, a po mszy saniami wracaliśmy do domu, gdzie tańce i uczta trwała dotąd, dopóki na rzeźbionym zegarze nie otworzyły się drzwiczki. Drewniany ptaszek wyskoczył i w gwarze wykukał dwanaście razy. Wtedy rozległo się donośne śpiewanie „Nowy Rok bieży”… mężczyźni wychodzili przed dom i witali go poprzez tzw. strzelanie z batów, co miało przynieść szczęście i urodzaj.

A potem już jechaliśmy najcudowniejszym na świecie kuligiem. Sanie wymoszczone słomą i derkami baranimi otulały ciepłem. Pochodnie rzucały czerwony blask na śnieg. Dzwonki i parskanie koni, skrzypienie kopyt na śniegu stwarzały niepowtarzalną atmosferę. Nad nami wisiało czarne rozgwieżdżone niebo, pod nami leżał biały kopny i sypki śnieg. Przenikające potężne zimno, mróz aż trzeszczał pod kopytami, ale to nic. Buzie rozdziawione szeroko wdychały powietrze wraz z kolędami, a oczy szkliły się z podniecenia. Od pędu sań zawiewało mrozem po policzkach i kłuło w nosie. Harmonia wujka Mietka niosła dźwięki, które nie zawsze współgrały ze śpiewem rozweselonych biesiadników sanny.

Nigdy nie zapamiętałam końca tej zaczarowanej jazdy. Budziłam się rankiem pod pierzyną, a zapach kawy zbożowej z mlekiem zapraszał do pobudki. Szybko zbiegaliśmy na dół, bo Nowy Rok przynosił nowe niespodzianki. Już od śniadania raczono gości przeróżnymi wędlinami – smakowite półgęski (specjalnie przygotowane i wędzone piersi gęsie), salcesony (najczęściej z dziczyzny), szynki, wędzone polędwice z sarniny, pasztety (głównie z zajęcy) i mnóstwo kiełbas – świeżych i wędzonych. Ciasta i pampuchy z żurawiną, ciepłe kakao, a przyklejone do szyby dziecięce twarze oglądały przygotowania do noworocznego polowania.

 

A było na co popatrzeć…

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Witamy kolejne opowiadanie w Bitwie. Powodzenia!
    Zapraszamy do czytania i komentowania innych Autorów zgłoszonych do Bitwy.
    Literkowa życzy dobrej zabawy.
  • kigja 26.06.2020
    Z ogromną przyjemnością przeniisłam się leśniczówki. Wspaniały klimat dawnych lat.
    Dobra opowieść na 5.
    Pozdrawiam
  • Pasja 26.06.2020
    Bardzo dziękuję za spojrzenie i mile słowa. Pozdrawiam
  • Onyx 26.06.2020
    Wzruszający, piękny, klimatyczny i wesoły tekst. Dobrze napisane, przyjemnie.się czyta. Piąteczka!
  • Pasja 26.06.2020
    Dziękuję za odwiedziny i spojrzenie. Pozdrawiam serdecznie
  • droga_we_mgle 26.06.2020
    ,,Wakacje, święta, ferie i spotkania rodzinne, a sporo ich było. Wraz z rodzeństwem spędzaliśmy w leśniczówce". - Trochę mi zgrzytają te dwa zdania. ,,Wakacje, święta, ferie i spotkania rodzinne - a sporo ich było - wraz z rodzeństwem spędzaliśmy w leśniczówce". - Albo po prostu ,,spędzaliśmy je".
    ,,— Cicho[,] gołąbeczki – szeptała babcia, kiedy robiło się głośno".
    ,,Pożegnanie Starego Roku rozpoczynało bicie dzwonów, oddalonego kilka kilometrów kościółka" - tu przecinek jest zbędny.
    ,,Wtedy rozległo się donośne śpiewanie Nowy Rok bieży…" - ,,Nowy Rok bieży..." - jeśli to tytuł czy fragment piosenki, to cudzysłów.

    Dobrze się czytało. Kojarzyło mi się z niektórymi scenami z ,,Dzieci z Bullerbyn". Bardzo klimatycznie i obrazowo.
    Pozdrawiam.
  • Pasja 26.06.2020
    Witam w swoich progach i dziękuję za sugestie i odbiór. Pozdrawiam ciepło.
  • Dekaos Dondi 26.06.2020
    Pasjo→Wiem, to banały, tego typu określenia→ale tekst, bardzo taki→przede wszystkim ciepły, nostalgiczny, o
    wrażliwych ludziach, na otaczający świat, mimo że czasami, na pewno łatwo nie było.
    Ale mimo wszystko, była radość.
    Jakby więcej prawdziwych ludzi w ludziach. I dzieci, też zapewne, świat inaczej postrzegały.
    Było mniej tych różnych... odskoczni, alternatyw jakby:)↔Pozdrawiam:)↔5
  • Pasja 26.06.2020
    Witaj DD
    Dzięki piękne za miłe słowa i rozważania. Pozdrawiam i miłego wieczoru
  • Angela 26.06.2020
    Bardzo dobry tekst, tchnący ciepłem, nostalgiczny. Przeczytałam z wielką przyjemnością.
    Pozdrawiam.
  • Pasja 26.06.2020
    Jak miło cię widzieć Angelo. Mnie też przyjemne z twojej wizyty.
    Pozdrawiam cieplutko.
  • Tjeri 26.06.2020
    Czytałam wczoraj w nocy, alem za nieprzytomna na koment już była.
    Obrazowe opisy, dawny klimat, wielkie pokłady ciepła...
    Właśnie! Co do ciepła... Nasze babcie traktowały pieczenie chleba nieco magicznie. Niby zwykła czynność a jednak nieco inna, robiona... z miłością. Sama trochę to teraz trochę rozumiem, piękąc chleb. Ale u babć było jakby... jeszcze bardziej.
    Cudne: "— Niech sobie posiedzą w cieple – szeptała babcia, żegnając się."
    Świetnie mi się czytało...
  • Pasja 26.06.2020
    Oj tak pewne czynności babć były owiane tajemnicą. Nie napisałam, ale moja babcia w czasie ugniatania ciasta w dzieży, szeptała coś. A kiedy pytałyśmy co ona tak mówi, nie odpowiadała tylko uśmiechała się. Po latach dowiedziałam się, że liczyła ile razy ma zakręcić koła. I takie rzeczy pozostają w pamięci. Trochę przekazuję swojej córce. I mój starszy wnuk lubi pytać się i uczestniczyć w pieczeniu chleba i pichceniu zapomnianych już dzisiaj potraw. Niestety nie mam wnuczki. Tylko dwóch urwisów. I tak jak mówisz trzeba włożyć wiele serca i miłości w gotowanie, a wtedy wszystko się udaje.

    Pozdrawiam ciepło
  • Tjeri 26.06.2020
    Pasjo,
    Zazdroszczę. Dorastałam z dala od dziadków. Mało miałam okazji do uczenia się od babć, do wchłaniania takich klimatów.
    Dziwne, ale z wiekiem coraz bardzie mi tego żal.
  • 00.00 27.06.2020
    Tamte czasy miały prawdziwą naturę ludzkiego życia.
    Bardzo lubię czytać Twoje wspomnienia. :)
  • Pasja 27.06.2020
    Witaj Szu
    Mają, mają i należy je kultywować i nie mówić że to stereotypy. Coraz więcej młodych ludzi piecze chleb, robi przetwory i nalewki. Przepisy ze sztambucha wyciąga. Milo cię widzieć.
    Pozdrawiam cieplutko
  • MarBe 28.06.2020
    Wspomnienia pełne ciepła i miłości, lecz tamte czasy bezpowrotnie przeminęły.
    Następne pokolenie napisze o mleku w kartonie, gotowych produktach, a magię świąt i nocy sylwestrowej zapewnią zakupione ozdoby.
    Pozdrawiam.
  • Pasja 28.06.2020
    Czy przeminęły? Pewnie tak, ale nie do końca. Bo wielu młodych nie odrywa się od korzeni i przeszłości. Poszukuje stereotypów tamtych lat.
    Miłego wieczoru
  • Rozpoczynamy głosowanie. Potrwa do 05 lipca godz. 23:59
    Czytamy, komentujemy i nagradzamy punktami.
    Zapraszamy! https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
    Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania