Poprzednie częściLBnP VIII - Ul. Szmaragdowa 27/1

LBnP X - Miłość i groza w cichej leśnej głuszy – Krótka baśń o Złotym Lesie

# No i takie coś powstało. Wszelkie uwagi mile widziane.

Imiona użyte w tekście mają znaczenie i pochodzą z języka fińskiego, więc wstawiam objaśnienie na początku

Taivas – niebo

Tuli – ogień

Iva – ironia

Jalo – szlachetny #

 

 

Wysoko ponad chmurami pewien król o imieniu Taivas zbudował z kryształowego szkła Powietrzny Zamek. Zasiadając na wysokim tronie w lśniących szatach, rządził sklepieniem niebieskim, ale i ziemia nie była mu obojętną. Wedle jego zachcianek gwiazdy świeciły mocniej lub gasły, chmury przynosiły deszcz lub ustępowały palącemu słońcu i nawet wiatr wiał według jego rozkazu. Był władcą sprawiedliwym i srogim, lecz mimo to, przywary go nie ominęły. Miłość w swym sercu nierówno pomiędzy córki podzielił.

Starszą umiłował najszczerzej od dnia narodzin, gdyż była to dziewczyna niezwykłej urody. Jej kruczoczarne włosy opadające na ramiona, idealnie podkreślały delikatność porcelanowej cery, a niepokorne spojrzenie wyrażało ognisty charakter. Dlatego też otrzymała imię Tuli i została panią ognia.

Młodsza córka przyszła na świat zbyt wcześnie, jej pomarszczona, maleńka buzia nie spodobała się ojcu. Rzadkie blond loki u dorastającej dziewczyny, również raczej śmieszyły swą małością, niż dodawały powabu. Taivas wiedział, że niegodziwie jego serce postąpiło i ten brak czułości starał się ukryć. Mimo to dziewczyna czuła się zawsze gorsza i niegodna rodziny. Rzadko zabierała głos w jakichkolwiek sprawach, większość czasu spędzając w samotności. Cisza była jej najbliższa, choć w gwarnym zamku niełatwa do znalezienia.

Według tradycji imię nadała jej starsza siostra i choć była wtedy dzieckiem, to określiła tym krótkim słowem życie malutkiej istoty.

– Nazwijmy ją Iva – powiedziała ze złośliwym uśmiechem Tuli.

Król nie chciał kpić z córki, ale musiał się zgodzić z wyborem starszej, jednocześnie czując, że to dopiero początek konfliktu pomiędzy dziećmi.

Ich Matka Gwiazda również spoglądała z góry z niezadowoleniem. Niestety wedle tradycji zrobić nie mogła nic. Córki kochała równie mocno i serce jej krwawiło, widząc, jaka niegodziwość spotkała młodsze dziecko.

Dziewczyny dorastały, stawały się kobietami i choć łączyła je siostrzana więź krwi, rzadko ze sobą rozmawiały. Były sobie obce w najbardziej przygnębiający z możliwych sposobów, gdyż przeżywały dramat samotności, spoglądając sobie w oczy każdego dnia.

Pewnego razu do zamku miał przybyć książę z królestwa położonego w wysokich górach, których szczyty rozdrapywały białe obłoki, wdzierając się do innego świata. Taivas pragnął wydać za mąż starszą córkę i choć uważał ją za piękniejszą o stokroć od młodszej, nie chciał ryzykować, że akurat nieporadna blondynka wpadnie w oko księciu.

– Posłuchaj moja córko – zaczął ogłaszanie swych postanowień wobec Ivy – chciałbym ci coś podarować… – przerwał i nabrał powietrza, co dało sygnał dziewczynie, że zamiary ojca nie są szczere.

– Tak ojcze…

– Na ziemi jest pewne miejsce, które chciałbym oddać pod twoje władanie. Jestem pewien, że świetnie sobie poradzisz.

– Ojcze, cóż to za miejsce? – zapytała z bolącym sercem. Domyślała się, że ojciec chce się jej zwyczajnie pozbyć, mimo że nie stanowi żadnej konkurencji dla starszej siostry.

– Złoty Las. Jeden z najpiękniejszych zakątków na świecie.

Iva wiedziała, że nikt tego lasu nie zamieszkuje. To nie był podarunek, lecz wygnanie okraszone złotym blaskiem. Strapiona dziewczyna odpowiedziała skinieniem głowy i spuściła wzrok, aby ukryć gromadzące się pod powiekami łzy.

– I ja mam dla ciebie dar kochana – powiedziała Tuli, wchodząc niespodziewanie do królewskiej komnaty. Podeszła do młodszej siostry i pogłaskała ją po włosach z czułością. – W darze ofiarowuję ci słuch doskonały, gdyż wiem, jak ukochałaś muzykę – mówiąc to, uśmiechała się tajemniczo. Iva wiedziała, że ten dar również nie był szczery, gdyż oczywiste było, że jej dusza poszukiwała jedynie ciszy…

Wkrótce opuszczona przez wszystkich, zamieszkała w swoim królestwie. Jakiż żałosny był to widok: królowa bez korony, bez pałacu, bez domu. Całymi dniami szwendała się po swoich włościach, a narastający ból wywołany odrzuceniem, powoli zamieniał się w nienawiść do całego świata.

 

Liście drzew w Złotym Lesie nigdy nie opadały i nawet słońce wydawało się kryć ze wstydu za chmurami w obliczu ich blasku. Niegdyś podróżni chętnie przejeżdżali przez to wyjątkowe miejsce, aby nasycić zmysły pięknem, niestety od czasu, gdy l zamieszkała w nim Iva, coraz rzadziej zapuszczali się w te tereny. Obdarowana słuchem doskonałym, nie mogła znieść najdrobniejszego hałasu. Nawet szept wywoływał u niej ból głowy. Początkowo zwyczajnie kuliła się gdzieś w zaroślach i zatykała uszy. Niestety gromadzący się w niej żal, stawał się równie wielki, jak piękno królestwa. W końcu przestała być zastraszoną dziewczynką i z biegiem czasu okrucieństwo nadało jej życiu sens. Każdy, kto zakłócił spokój Złotego Lasu i jego królowej, żegnał się z życiem.

O zaginionych w tajemniczych okolicznościach podróżnych, zaczynały krążyć legendy. Ludzie coraz częściej omijali to miejsce ze strachu przed córką króla nieba, która wchłaniając krzyki, pozostawiała gardła nieszczęśników niemymi. Pozbawieni możliwości błagania o litość, umierali z wycieńczenia, zmuszani do przebywania w niewyobrażalnym hałasie, który Iva stworzyła specjalnie na tę okazję. Oczywiście nie docierał on do jej wrażliwych uszu…

 

Tymczasem w Powietrznym Zamku Tuli wciąż czekała na księcia Jalo, który zaginął w podróży po męstwo. Ponoć poskromił niedźwiedzia, uratował niewinną niewiastę w potrzebie, nie uląkł się mroku – wszystkie warunki spełnił. Niestety pod koniec podróży szczęście postanowiło pójść inną ścieżką, a swojego dotychczasowego towarzysza wydać rabusiom. I tak książę z podróży powracał w łachmanach, bez konia, bez mapy. Tej ostatniej potrzebował najbardziej. Błądził tak długo po różnych krainach, że zapomniał kim był i jaki cel przyświecał jego wędrówce. Zdał się na najjaśniejszą na niebie gwiazdę i w jej kierunku podążał.

Tuli wraz z ojcem w Powietrznym Zamku długo żywiła nadzieję na przybycie wymarzonego księcia, jednak upływający czas sprawił, iż zaniechała wiary w tę miłość. Głęboki smutek ukrywała pod uśmiechem, aby nie martwić ojca, który jedną córkę już stracił. Zresztą na własne życzenie. Usprawiedliwiały go jedynie wyrzuty sumienia, które skrzętnie ukrywał wśród codziennych obowiązków. Czuł, iż źle postąpił, zsyłając Ivę do Złotego Lasu. Martwił się o nią, jednak był zbyt uparty, by cofnąć swą decyzję. Wtedy jeszcze nie wiedział jakie skutki dla rodu ona przyniesie…

*

Był piękny słoneczny dzień. Iva jak zawsze bezgłośnie przechadzała się między drzewami, karmiąc strapioną duszę pięknem złotego listowia. Nic więcej jej nie pozostało, gdyż ze względu na słuch nawet ptaki wygnała. Oddychała głęboko, delektując się ciszą, gdy nagle do jej uszu dobiegł śpiew:

 

„Jak dobrze wędrowcem być

Za kromkę chleba umieć żyć

Miłości szukać tu i tam

Dobrze wędrowcem być, mówię wam…”

 

Każda nuta niczym sztylet przebijała jej serce, głowa pękała szarpana fałszywą nutą. Bez namysłu ruszyła w stronę, z której dolatywał głos. Opanowała sztukę bezdźwięcznego poruszania się, dlatego, gdy była już blisko hałaśliwego osobnika, ten tracił głos niepostrzeżenie. Tak też stało się tym razem. Zaszła wędrowca od tyłu, mimo że poruszał wciąż ustami, nie wydobywał się z niego żaden dźwięk. Przerażony rozejrzał się na boki, nie ujrzawszy nic szczególnego, stanął zesztywniały ze strachu. Po chwili poczuł delikatny oddech na plecach. Spojrzał za siebie i ujrzał gniewną Ivę. Był przerażony mocą, jaką władała, a jednocześnie osłupiał na widok pięknej postaci; niebieskie, zimne oczy tęskniące za ciepłem, złote włosy rozwiane nadzieją i szklana suknia godna bogini – tak właśnie ją widział.

I ona ujrzała go inaczej niż wszystkich innych dotychczas; łachmany skrywające szlachetność, skłoniły ją do zaniechania kary.

Skinieniem ręki zwróciła mu głos, jednocześnie przykładając palec do ust, nakazując ciszę.

– Kim jesteś ?– wyszeptała.

– Zwykłym wędrowcem droga pani – powiedział niemal bezgłośnie, spuszczając wzrok. – Błagam o litość.

–Litość… gdzie była twoja litość dla mnie, gdy śpiewem raniłeś moją duszę.

– Gdybym tylko wiedział, że istota tak piękna, jak pani zamieszkuje las; gdybym tylko wiedział, że moja niewinna piosenka może zranić… zamilkłbym na wieki i w błogości rozkoszował się urokami twego królestwa, które choć olśniewające, w porównaniu z twą urodą jest niczym pyłek kurzu opadły bezwładnie z liścia.

– Łżesz jak pies!

– To prawda, gdyż wolałbym zachwycać się w ciszy twoim pięknem, lecz nie jestem godzien.

– Słowem chcesz mnie przekupić?

– To nie przekupstwo, choć prawdą jest, że prócz słów nie mam nic.

– I co twoim zdaniem powinnam teraz uczynić? Puścić cię wolno? – szeptała mu do ucha.

– Nie mam dokąd iść, zapomniałem już, jaki był cel mojej wędrówki… Uczyń, co uważasz.

Iva nie wiedziała, co ma zrobić. Coś ją urzekło w tym mężczyźnie i nie pozwalało zrobić mu krzywdy.

Krążyła wokół niego z dłońmi złożonymi za plecami i dumnie spoglądała na drżącego z trwogi wędrowca, który klęczał ze spuszczoną głową i czekał na wyrok. Im dłużej mu się przyglądała, tym mocniej chciała go przy sobie zatrzymać.

– Oszczędzę cię pod jednym warunkiem.

– Dla ciebie pani wszystko, co tylko zechcesz.

– Zostań tu ze mną lub oddaj mi, co masz najcenniejszego.

– Nie odważyłbym się zostać, nie jestem godzien, a jedyne co mam, to ten mały kamień. – Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały czarny kamyczek. – Jego blask jest niczym w porównaniu z twoim królestwem, ale nic innego nie mam. Ten drobiazg otrzymałem kiedyś od kogoś ważnego, kogo już nie pamiętam.

Ivę poruszyło szczere wyznanie. Wzięła do ręki drobiazg i ze wzruszeniem schowała do sakiewki.

– Dobrze, możesz odejść – rzuciła, odchodząc. Oddaliła się szybko, aby ukryć rozczarowanie. Chciała, by został, ale nie miała odwagi o to prosić.

Wędrowiec, nie chciał odchodzić. Wzruszyło go, że królowa przyjęła tak mały podarunek. Nie miał jednak wyboru. Wstał z kolan i ruszył przed siebie.

Gwiezdna Matka Ivy spoglądała z góry rozczarowana. Nie po to sprowadziła do Złotego Lasu księcia, aby ten odszedł, zostawiając za sobą kamień od ojca, który był niczym innym jak rodzinną pamiątką. Zesłała więc noc niespodziewanie, sprzeciwiając się królowi Taivas, aby zatrzymać młodzieńca w lesie. Iva nie spodziewając się nagłego mroku, błądziła w ciemności, cicho szlochając. Wędrowiec słysząc płacz, podążył za królową. Podszedł do niej najciszej, jak potrafił.

– Czego chcesz? – zapytała, słysząc jego kroki.

– Chciałbym odzyskać swój kamień.

– Czy to oznacza, że wolisz tu zostać razem ze mną?

– O niczym innym nie marzę, jak o tym, aby móc podziwiać świat, leżąc u twych stóp.

Po chwili padli sobie w ramiona, a Matka Gwiazda spoglądała z góry zadowolona, przygotowując się na spotkanie ze swoim królem. Długo czekać nie musiała.

– Cóż ty sobie myślisz marny kosmiczny pyle! Jak śmiesz zakłócać odwieczny porządek! – grzmiał poirytowany władca.

– Milcz! Skrzywdziłeś Ivę, już nie mogłam patrzeć na jej cierpienie.

– Iva, Iva tylko o niej ciągle słyszę, a nie tylko ona cierpi. Przez twoje gierki Tuli również ma złamane serce, nigdy nie doczeka swojego księcia, bo go do Złotego Lasu w ręce tej niedojdy sprowadziłaś!

– Nie obwiniaj mnie za brak sprawiedliwej miłości w swoim sercu. Spójrz na nią! Spójrz! Pierwszy raz w życiu jest szczęśliwa…

Król spuścił wzrok na ziemski padół. Ujrzał nienawiść ulatującą z serca Ivy i zapłakał. Zrozumiał, jak niegodziwie postąpił. Nie mógł już dłużej zaprzeczać.

– Nie lubię przyznawać się do błędu – mówił, nie patrząc w oczy swojej Gwiazdy – ale masz rację. Zostawmy ich w spokoju…

Całej rozmowie przysłuchiwała się Tuli, która na wieść, że młodsza siostra spoczęła w ramionach jej księcia, aż zawrzała. Ogień zaiskrzył w oczach, dając znak o rodzącej się chęci zemsty. Nie czekała na żadne wyjaśnienia. Postanowiła działać od razu. W ogniu niczym meteor ruszyła ku ziemi, rozświetlając niebo nad Złotym Lasem. Kochankowie zaintrygowani nagłym błyskiem spojrzeli w niebo.

– To na pewno Tuli. Tylko czego może chcieć? – powiedziała zatroskanym głosem Iva.

Otulona złowieszczymi iskrami, starsza córka króla nieba, stawiając pierwsze kroki w Złotym Lesie, wydała z siebie przeraźliwy pisk, świadomie raniąc w ten sposób swoją siostrę, która obezwładniona bezskutecznie zasłaniała dłońmi uszy.

– Złoty Las ci nie wystarczył siostrzyczko, że i księcia zapragnęłaś? – głos Tuli niósł się echem po lesie, raniąc wciąż Ive.

Wędrowiec nie wiedział, co się dzieje, próbował ochronić ukochaną, tuląc ją do siebie, niestety na marne. Iva traciła świadomość, a jej siostra z satysfakcją obserwowała, to cierpienie pod osłoną nocy. Po chwili wydała kolejny pisk z gardła. Iva zemdlała w ramionach ukochanego, który szlochał bezgłośnie. Rozglądał się bezradny wobec ciemności, aż dojrzał dziewczynę stojącą za drzewem. Gniew poniósł go w jej stronę. Już sięgał po sztylet schowany za pasem, gdy nagle las rozświetliła jasność. Białe światło oślepiło zarówno mężczyznę, jak i Tuli.

– Dosyć – rzekła spokojnym głosem Matka Gwiazda. – Jak możesz tak ranić własną siostrę?

– Nie twoja sprawa, nie powinno cię tu być! Nie masz prawa schodzić ze sklepienia!

– Tradycja, tradycją, a ty nie masz prawa zabierać głosu w tej kwestii. Nakazuję ci odebrać dar słuchu doskonałego Ivie.

– Nic nie możesz mi nakazać! Tylko ojciec ma to prawo.

– A więc ja ci nakazuję! – Nagle zza pleców Tuli dotarł głos króla Taivas.

Spojrzała gniewnie i nie mając innego wyboru, podeszła do siostry. Pogłaskała ją po włosach, tak samo, jak w dniu, kiedy dar ofiarowywała. Iva jednak nie powstała.

– A teraz odejdź. Wróć do zamku, pamiętaj, że nie mam do ciebie żalu. Winę za wszystko biorę na siebie – powiedział Taivas, pochylając się nad umierającą córką.

Tuli jednak nie ruszyła się z miejsca. Poczuła się odepchnięta, nic nieważna. Roznieciła ogień, który objął cały las, a jego żar wytapiał powoli złoto, które kapało z liści niczym deszcz. Matka Gwiazda i Król Taivas zabrali Ivę i jej umiłowanego do Powietrznego Zamku, pozostawiając starszą córkę w złotym ogniu, którego stała się więźniem.

W domu Taivas z czułością zaopiekował się córką i po raz pierwszy poczuł do niej prawdziwą miłość.

Do zamku przybył również, na skrzydlatym wierzchowcu, ojciec księcia Jalo. Młodzieniec był oszołomiony na wieść o swym pochodzeniu, jednak nie miał żalu do Gwiezdnej Matki, gdyż dzięki jej spiskom poznał miłość swojego życia.

Król z wysokich gór nakazał czarny kamień ułożyć pod poduszką chorej, gdyż posiadał on moc uzdrawiania. Iva wydobrzała po kilku dniach i dowiedziała się prawdy o swoim ukochanym. Ich szczera miłość przetrwała wiele pięknych lat. A i tradycja się zmieniła. Odtąd Matka Gwiazda mogła, a nawet musiała, zabierać głos we wszystkich sprawach, gdyż król Taivas po stracie starszej córki, odsunął się w cień. Prawie każdego dnia zstępował na ziemię w miejsce, gdzie niegdyś znajdowało się królestwo Ivy, aby zapłakać pod złotym posągiem córki.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (33)

  • Bravissima!!!
    Witamy i dziękujemy za udział.
  • Przeczytam, ale pózniej. Na czytanie w pracy lekko przydługie:)
    Wrócę tu na pewno bo lubie Twoje bajki:)
  • Justyska 16.04.2018
    super, mam nadzieję, że przypadnie do gustu :)
  • Aisak 16.04.2018
    Nie mogę napisać, że mi się nie podobało.
    Bo i owszem.
    Jestem rozczarowana zakończeniem.
    Byłoby wskazane, jak to w baśniach, żeby ze śmierci coś dobrego wynikało. Dla bohaterów, ludzkości, kogokolwiek.
    Ale i tak...
    pińć pińciów.
  • Justyska 16.04.2018
    Aż tak źle chyba nie ma... księżniczka i książę i miłość między nimi, król spokorniał, dopuścił Matkę Gwiazdę do rządów... hmm
  • Aisak 16.04.2018
    Justyska, tak, tak są pozytywy.
    Oczywiście są.
    Za jedną małą, płonącą śmierć...

    Jest mi szmutno, i tyle :(

    Ale baśń Przepiękna, imiona fińskie.
    Ale Fin boleśnie przykry.
  • Justyska 16.04.2018
    Dużo ładnych słów w tym fińskim.
    Dobrze, że opowiadanie budzi emocje. Dzięki za wizytę :)
  • Pasja 16.04.2018
    Piękna legenda, owiana miłością i nienawiścią. Ukazałaś różne oblicza miłości: matczynej, ojcowskiego, siostrzanej i tej ukochanego.
    Wszystko się skończyło według zasług i życia. Każdy z nich dostał zapłatę.
    Ładne opisy i ładna fabuła.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Justyska 16.04.2018
    Dziękuję Pasjo. Przyznam, że trochę z duszą na ramieniu wrzuciłam.Trochę mi lżej:)
    Pozdrawiam
  • Bożena Joanna 16.04.2018
    Z przyjemnością przeczytałam tę baśń. Ciekawa fabuła, konflikty w rodzinie nawet królewskiej, a nade wszystko ludzkie charaktery. One to grają główną rolę, przemiana w postępowaniu króla nieba najbardziej mnie urzekła. Pozdrowienia!
  • Justyska 16.04.2018
    Dziękuję pięknie :)
  • Canulas 16.04.2018
    Historia spójną, kompletna i niesamowicie baśniowa.
    Fsworyt igrzysk.
    Zajebiste
  • Justyska 16.04.2018
    Canulas. Dziekuje cenie bardzo Twoją opinię. Normalnie... No.. dzięki
  • Canulas 16.04.2018
    Justyska - ja Cię przepraszam, ponieważ wychodziłem już z pracy i mój komentarz nijak się ma
    a.) do wartości tekstu
    b.) do jego basniowej specyfiki.

    Jest spójny, nieprzegadany, lecz na tyle rozbudowany, że nie obcowanie z nim nie trwa ółtorej minuty. I jest naprawdę zmyślnie i uczuciowo poprowadzony.

    Nie wiem czy to Twój najlepszy tekst, bo wszystkich nie czytałem, ale z tych co znam, w trójce bym umieścił.
    Jeśli zaś idzie o "zawody". - murowany i zasłużony faworyt igrzysk.

    Pozdro i sorry za wcześniejszą, lakoniczną wypowiedź.
  • Justyska 16.04.2018
    Canulas jak zacząłeś od przeprosin to się wystraszyłam, że komentarz nie do mojego tekstu był :)
    Dzięki wielkie. Jak już Pasji pisałam, jakoś byłam bardzo niepewna tego tekstu i długo myślałam, czy wrzucić. Taka reakcja ze strony czytelników to dla mnie coś.
    pozdrawiam
  • Blanka 16.04.2018
    Ładnie napisana, ciekawa, wciągająca historia. Baśń właściwie. Cudnie, Justyska. Pięknie.
  • Justyska 16.04.2018
    Dziękuję Ci Blanko za odwiedziny i poświęcony czas.
    Pozdrawiam cieplutko:)
  • Dekaos Dondi 16.04.2018
    Bardzo baśniowo. Podziałało na mą wyobraźnie. No...może by się jeszcze przydał jakiś potwór, przed którym ów młodzieniec Ivę by uratował, żeby był kontrast w akcji...ale to tylko szczegół. Przeczytałem z zaciekawieniem. Już sam początek, skłania do czytania reszty.
    Pozdrawiam→5
  • Justyska 16.04.2018
    Potwór powiadasz... no może faktycznie to byłby dobry pomysł, nie pomyślałam o tym. Do rozpatrzenia w przyszłości. Dziękuję Dekaos i również pozdrawiam :)
  • Jak mówiłem, tak i wróciłem. Jak już kiedyś Ci pisałem, masz dar do czarowania słowem, w tych baśniowych klimatach jesteś naprawdę niezła.
    Ja o technice to wiele ci nie powiem, bo jestem cienki Bolek w tych klockach, nie zauważyłem żadnych braków, czy potknięć czyli te sprawy jak dla mnie spoko.
    Na moich odczuciach za to się znam, one mi mówią, że jest naprawdę świetnie klimatycznie, nie wiem czy to przez to tak mi się podoba, ale ciężko jest przerwać czytanie, jak już się wpadnie w Twoje sidła :)
    Pozdrawiam :)
  • Justyska 17.04.2018
    Bardzo mi miło, że dałeś się zaczarować. Zawsze się boję jak dodaje tekst ze się osmiesze. A tu taka reakcja... chociaż jestem pewna ze byków tam sporo.
    Dziękuję za poświęcony czas. Pozdrawiam :)
  • Nachszon 19.04.2018
    Justyska: No, no... za chwilę, a na razie:

    - Wkradł Ci się chochlik:
    "gdy l zamieszkała w nim Iva"

    - Składnia:
    "O niczym innym nie marzę, jak to aby móc podziwiać świat, leżąc u twych stóp".

    Powinno być:
    "O niczym innym nie marzę, jak o tym, aby móc podziwiać świat, leżąc u twych stóp".

    Albo:
    "Jedynym moim marzeniem jest podziwiać świat, leżąc u twych stóp".

    I tu płynnie przechodzimy od obsługi błędów do funkcjonalności zasadniczej.
    Powyższy wyimek z tekstu jak również ten:
    "Krążyła wokół niego z dłońmi złożonymi za plecami i dumnie spoglądała na drżącego z trwogi wędrowca, który klęczał ze spuszczoną głową i czekał na wyrok".
    to przecież ewidentna erotyczna dominacja kobiety nad mężczyzną:)
    Natomiast pozornie niepozorne:
    "niebieskie, zimne oczy tęskniące za ciepłem, złote włosy rozwiane nadzieją", które urzekły księcia mówią rzecz prostą, ale niezwykłą - naszą urodę tworzy nie tylko to, co jest, ale również to za czym tęsknimy i na co mamy nadzieję. Bardzo, bardzo ładne.
    Nie wiem, dlaczego akurat Finlandia, ale dla mnie to super, bo uwielbiam Tarię Turunen (zarówno jeszcze z Nightwishem jak i już solo).
    Czytając opowiadanie, nie mogłem oprzeć się poczuciu, że czytam dalszy ciąg kochanych przeze mnie "Baśni tysiąca i jednej nocy" tylko przeniesionych z południa na północ. Baaaardzo czarujące opowiadanie.
  • Justyska 19.04.2018
    Nachszon dziękuję i błędy zaraz poprawię. Cieszę się, że przypadło do gustu. A czemu Finladia? Fiński to piękny język, a życie sprawiło, że używam go każdego dnia. Kocham bajki więc kraj Mikołaja pasuje mi jak ulał:)
    Pozdrawiam serdecznie:)
  • Justyska 19.04.2018
    A Tarię też lubię :)
  • Na Forum otwarte już głosowanie.
    Zapraszamy Szanowną Autorkę.
    LBnP
  • Szanowna Pani... nastąpiło zamieszanie. Proszę swoje typowanie przenieść do prawidłowego wątku

    Przepraszam
  • Pan Buczybór 30.04.2018
    Kurczę, jakby to lekko dłuższe było... I jeszcze te lekkie deus ex machina pod koniec...
    ALE
    ALE
    i Ale
    to jest świetne.
    Naprawdę,
    Kurczę, mówię ci. Dopracować to lekko i mogę już czekać na filmową adaptację. Naprawdę, bardzo dobre.
    Pozdro
  • Justyska 30.04.2018
    Bardzo dziękuję panie Buczybór:)
  • Agnieszka Gu 30.04.2018
    Bardzo sympatyczne, zgrabnie napisane, baśniowe opowiadanie :)
    Świetnie opisałaś charaktery poszczególnych postaci, szczególnie sióstr.
    Pozdrawiam :)
  • Justyska 01.05.2018
    Z Twoich ust (Twojej klawiatury) to duży komplement. Dzięki z rana i miłego dnia:)
  • Margerita 24.08.2018
    bardzo mi się ten tekst podobał pięć
  • Justyska 25.08.2018
    Dziękuję, to dla mnie ważny tekst:)
    Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania