Przeczytałam, choć trochę mnie zraziła długość tekstu.
Nie wiem w czym tkwi problem. To fajne opowiadanie.
Mi się bardzo podobało. Może początek ciut kulawy, ale reszta dobra.
Justyska, taki mało zachęcający. Coś jakby się sięgnęło po typowe książki dla dzieci w klasach 1 - 3. Te zdania są napisane, jak dla dzieci uczących się dopiero czytać. Później jest lepiej.
Cyber.Wiedźma czyli spoko bo mam nadzieję kiedyś dla tych małych pisać. Tu troche dla dzieci trochę dla dorosłych. Przypuszczam, że gdyby było całkiem dla dzieci to już nikt by nie zajrzał. Dzięki Cyber za szczerość. :) milego dnia!
Jak to wyobrażenia o kimś, bywają mylne. Co za straszna babcia będzie. Strach się bać. Jak jeszcze matka wspomniała o schabowym, to już zupełnie. Albo wartość. Trochę tynku→skarb. Balonik→skarb. Wszystko zależy, od skojarzeń. Patryk widzi babcię...i co? Nie żadne straszydło.
Odczuwa tak samo jak on. Niby balonik, ale dla niej rzecz święta, jak dla niego pyłki tynku. Nić porozumienia jest. Kiedy babcia ląduje w szpitalu, wie co ma jej podarować. Co ją radośnie ucieszy. Balonik. I cukierki. Nie wie dokładnie , gdzie ma odejść, ale pragnie dać jej coś na drogę. To co dla niej najważniejsze. Babcia mówi, że będzie gwiazdką na niebie. Balonik tam już leci. Nie wiadomo, czy on będzie czekał na nią, czy ona na niego. No i zakończenie→''To nic, dam jej następnym razem" Różnie można rozumieć. Ja rozumiem właśnie-tak!
Justysko. Przeczytałem dokładnie. Dużo ładnych sformułowań. Dziecinnie? W końcu to z jego punktu spojrzenie.
Jedno mi tylko przeszkadzało w czytaniu→ilość→się. Ale na tym tle mam odchyłkę, więc..się...nie przejmuj. Pozdrawiam→5
Dekaos przeczytałeś:) jak mi miło. Kurczę z tym się to SIĘ zgodzę. Gdzie potrafiłam to i tak już zlikwidowałam:) Może kiedyś jeszcze raz podejdę i znów coś wywalę. Dzięki wielkie.
Pozdrówki
Dobry wieczór
Ciekawa opowieść opowiedziana przez chłopczyka. W śnie wyobraża sobie jej oblicze. To dorośli nie potrafili się porozumieć i przestali utrzymywać kontakt, krzywdząc dziecko.
To co minęło, niestety już nie da się nadrobić.
Ukazałaś tęsknotę za czymś straconym bezpowrotnie... resztki wspomnień w postaci skrawka balonika.
Pozdrawiam i miłej nocy
Justys, nie wiem, czy dzieciowo, ale to bardzo fajna , ciekawa, niosąca duuużo "mądrego" historia. W ogóle Twoim fenomenem są wartościowe, prawdziwe teksty. Czytało się lekko, przyjemnie. Bardzo mi się podobało.
PS Ja też się boję Skazy:):):)
"– Musimy iść i kupić różowy balon. Babci się spodoba – powiedział pewnym głosem, poczym dodał" – chyba "po czym".
I tam po drodze masz babcie bez ogonka ;)
Przeczytałęm i nie żałuję, mimo że (wiadomo, ja bardziej pień i topór) nie do końca mój klimat.
Doceniam przesłanie i płynącą z opwoieści delikatność.
Kwestia odpowiedniego targetu, odpowiedniej widowni.
Doceniam.
Przepraszam za komentarz z epicentrum stolcowej kiszki, ale pierwszy - dłuższy i brzmiący mądrzej - się skasował. Coś popieprzyłem jak zwykle.
Can doceniam, ze zajrzales. To niby mój temat A wcale nie miałam na niego pomysłu. Ten przyszedł i choć wiem ze to nie ta publika to chciałam sprawdzić reakcję. Super, ze spojrzales obiektywnie. Babole poprawie w domu :)
Pozdrawiam
Justyska , znaczy ja nie wyciągałem konstrukcyjnych wątpliwości pod kątem zbytnich dookreśleń i synonimó, bo to jednak na bitwę i nie chciałem ingerować. Zaskoczony jestem, że umiem czytać coś, bez latających, poodcinanych gnatów ;)
Justyska , wiesz ja nie mam krępacji, by w łagodny, ale jednak jakiś sposób poinformować, że coś jest nie teges. U CIebie nei jesten ie teges. W wielu przypadkach jest bardzo teges. Ino czasme się rozjeżdża docelowość odbiorcza.
Canulas dzięki serio rozumiem :) problem tkwi w moim własnym poczuciu wartości. Wiem, ze u Ciebie można liczyć na szczerość dlatego lubię Twoje komentarze. Po bitwie sobie podlubie przy tym :)
Canulas tyś jest złoty człowiek, ale ja to muszę sama przerobić. Jak tekst odlezy to więcej zobaczę. Poprawie co będę umiała i się zglosze:) bardzo Ci dziekuje
Skoro była mamą taty, to pewnie jest do niego podobna, myślał intensywnie, a wyobraźnia zarysowała mu obraz wysokiej, postawnej kobiety o przerzedzonych włosach i groźnym spojrzeniu. - Dla mnie rewelacja! Idealnie trafiona obserwacja myślenia pięciolatka i świetnie zapisana. Jak Pani to robisz? Świetne.
– Tak – odpowiada już lekko zniecierpliwiona. - zgubiłaś czas; powinno być w przeszłym jak cala reszta - odpowiedziała
– A gdzie babcia mieszka? – pyta, łykając z trudem ulubione śniadanie. - to samo; czas nie ten.
– Miło widzieć twój uśmiech – powiedział tata, parkując na podwórku. - brak mi "do syna", nie wiadomo do kogo ta wypowiedź jest skierowana, równie dobrze mogłaby być do matki.
Piękna, wzruszająca opowieść. Gratuluję. Być może gdybym to kilkakrotnie przeczytał wyłapał bym te drobniutkie "nierówności", ale myślę, że nie ma to sensu. Za mało umiem, by być pewnym, że to co mówię ma merytoryczne uzasadnienie, więc i po co marudzić. Dziękuję za kolejną porcję ciepła. Gdyby nie było to płaskie to powiedziałbym... Już wiem, nie musi to być płaskie; jesteś słoneczkiem Opowi i myśłę, że wszyscy czytający zgodzą się z tą tezą. Dziękuję. ;))
Karawanie dzięki po stokroć! Jak ten czas narracyjny mogłam przeoczyć? Poprawię przy komputerze. Jeszcze raz dzięki i miło mi, ze się spodobało. Pozdrawiam cieplutko!
Komentarze (31)
Nie wiem w czym tkwi problem. To fajne opowiadanie.
Mi się bardzo podobało. Może początek ciut kulawy, ale reszta dobra.
Odczuwa tak samo jak on. Niby balonik, ale dla niej rzecz święta, jak dla niego pyłki tynku. Nić porozumienia jest. Kiedy babcia ląduje w szpitalu, wie co ma jej podarować. Co ją radośnie ucieszy. Balonik. I cukierki. Nie wie dokładnie , gdzie ma odejść, ale pragnie dać jej coś na drogę. To co dla niej najważniejsze. Babcia mówi, że będzie gwiazdką na niebie. Balonik tam już leci. Nie wiadomo, czy on będzie czekał na nią, czy ona na niego. No i zakończenie→''To nic, dam jej następnym razem" Różnie można rozumieć. Ja rozumiem właśnie-tak!
Justysko. Przeczytałem dokładnie. Dużo ładnych sformułowań. Dziecinnie? W końcu to z jego punktu spojrzenie.
Jedno mi tylko przeszkadzało w czytaniu→ilość→się. Ale na tym tle mam odchyłkę, więc..się...nie przejmuj. Pozdrawiam→5
Pozdrówki
Ciekawa opowieść opowiedziana przez chłopczyka. W śnie wyobraża sobie jej oblicze. To dorośli nie potrafili się porozumieć i przestali utrzymywać kontakt, krzywdząc dziecko.
To co minęło, niestety już nie da się nadrobić.
Ukazałaś tęsknotę za czymś straconym bezpowrotnie... resztki wspomnień w postaci skrawka balonika.
Pozdrawiam i miłej nocy
Pozdrawiam serdecznie i milego dnia!
PS Ja też się boję Skazy:):):)
I tam po drodze masz babcie bez ogonka ;)
Przeczytałęm i nie żałuję, mimo że (wiadomo, ja bardziej pień i topór) nie do końca mój klimat.
Doceniam przesłanie i płynącą z opwoieści delikatność.
Kwestia odpowiedniego targetu, odpowiedniej widowni.
Doceniam.
Przepraszam za komentarz z epicentrum stolcowej kiszki, ale pierwszy - dłuższy i brzmiący mądrzej - się skasował. Coś popieprzyłem jak zwykle.
Dobra robota. Nie żałuję.
Pozdorxix.
Pozdrawiam
– Tak – odpowiada już lekko zniecierpliwiona. - zgubiłaś czas; powinno być w przeszłym jak cala reszta - odpowiedziała
– A gdzie babcia mieszka? – pyta, łykając z trudem ulubione śniadanie. - to samo; czas nie ten.
– Miło widzieć twój uśmiech – powiedział tata, parkując na podwórku. - brak mi "do syna", nie wiadomo do kogo ta wypowiedź jest skierowana, równie dobrze mogłaby być do matki.
Piękna, wzruszająca opowieść. Gratuluję. Być może gdybym to kilkakrotnie przeczytał wyłapał bym te drobniutkie "nierówności", ale myślę, że nie ma to sensu. Za mało umiem, by być pewnym, że to co mówię ma merytoryczne uzasadnienie, więc i po co marudzić. Dziękuję za kolejną porcję ciepła. Gdyby nie było to płaskie to powiedziałbym... Już wiem, nie musi to być płaskie; jesteś słoneczkiem Opowi i myśłę, że wszyscy czytający zgodzą się z tą tezą. Dziękuję. ;))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania