LBnP XII – Druga twarz – Poczytaj mi
„ – A dlaczego masz takie duże oczy?
– Abym cię mogła lepiej widzieć, moja wnuczko
– A dlaczego masz takie wielkie uszy?
– Aby cię mogła lepiej słyszeć, moje dziecko.”*
– Czytaj jeszcze…
– Na dziś już koniec. Widzę, że słabo się czujesz. Weź syrop i kładź się spać. Jutro przeczytamy dalszą część.
Dziewczynka uśmiechnęła się blado, sięgając po szklankę wody i leki przygotowane na szafce rozjaśnionej przez malutką lampkę, której światło nie gasło nigdy przez całą noc. Miało towarzyszyć Mai, która niemal nikła w oczach rodziców. Była słaba i odwodniona. Od kilku dni męczyła ją kolejna grypa jelitowa. Liczne wizyty u lekarzy, lekarstwa, badania krwi i moczu na nic nie wskazywały. Zwykła jelitówka, słyszała Krysia wiele razy, zaciskając pięści ze złości. Postanowiła zająć się córką sama, poświęcić dla niej życie zawodowe, osobiste ambicje, a nawet małżeństwo i gdyby tylko ktoś dał gwarancję, to przy odpowiedniej publiczności, obiegłaby glob za jej zdrowie.
Przejęta do granic wytrzymałości nie odstępowała łóżka małej pacjentki. Tak było i tej nocy. Gdy zasnęła, starannie okryła ją kołdrą i delikatnie poprawiła poduszkę. Uchyliła też okno, aby wpuścić odrobinę świeżego, letniego powietrza gwarantującego dobry sen. Chciała mieć świadomość, że wszystko jest, jak należy.
Chwilę jeszcze spoglądała spokojnie na pogrążoną w śnie buzię, po czym zebrała brudne naczynia i wyszła, zostawiając uchylone drzwi. Chciała skupić się na porządkowaniu kuchni, ale wciąż zerkała nerwowo przez szparę na śpiące dziecko.
W końcu nie wytrzymała i weszła, aby dotknąć ustami jej czoła. Wciąż podświadomie jakby wyczekiwała gorączki. Szczęśliwie malutka zwyczajnie spała i nic nie wskazywało na podwyższoną temperaturę.
– Daj już spać temu dziecku – odezwał się Damian, który właśnie przygotowywał jedzenie do pracy.
– Przecież jej nie przeszkadzam. Sprawdzałam tylko czoło – odparła, czując się atakowana.
– W końcu ją obudzisz tym łażeniem, a ona musi odpocząć.
– A ty wychodzisz? – zapytała, zmieniając temat.
– Tak. Mam nocną zmianę.
– A nie możesz się z kimś zamienić? Nic cię nie obchodzę? Boję się być sama. A jak się coś stanie w nocy? – pytała nerwowo Krysia.
– Gdyby coś się działo, to dzwoń. Przyjadę od razu. A pracować muszę. Ktoś w tym domu musi…– powiedział, nieumiejętnie chowając zniecierpliwienie.
– Dobrze wiesz, że zrezygnowałam z pracy dla naszej córki! Co miałam robić?! Brać zwolnienie co dwa tygodnie?!Przecież oboje wiemy, jak jest. Ona ciągle choruje i nikt nie wie dlaczego!!! Wszystko jest na mojej głowie! – krzyczała, ocierając łzy.
– Wiem, rozumiem. Ale nie rób mi wyrzutów, bo potrzebujemy pieniędzy i nie krzycz, bo Maję obudzisz – powiedział, łagodząc sytuacje.
Zamilkli słysząc ciche postękiwanie. Spojrzeli na siebie wymownie i oboje spuścili wzrok.
Po chwili Damian pocałował żonę w policzek na pożegnanie i wyszedł. Wstrzymywane powietrze wypuścił dopiero koło windy i gdyby ściany korytarza miały płuca, to odetchnęłyby razem z nim.
Krysia wróciła do kuchni i chwyciła za telefon. Chciała zadzwonić do matki, aby się wyżalić. Wybrała numer z listy kontaktów i poczuła ścisk w gardle. Odłożyła komórkę. Przecież potrzebowała teraz wparcia, a nie pouczeń. Przez głowę przeleciały jej sceny z dzieciństwa i potworne poczucie samotności. Wiecznie zapracowani rodzice nigdy nie poświęcali jej należytej uwagi. Skupiali się jedynie na pouczeniach. Na resztę nie mieli czasu. I na życie chyba też nie, pomyślała.
Otrząsnęła się po chwili i zadzwoniła do jedynej przyjaciółki. Długo opowiadała o stanie zdrowia Mai, o trudach opieki i o nieudolności lekarzy. Głos w słuchawce jedynie potakiwał, co wywołało prawdziwą złość u Krysi.
– Ciebie wcale nie obchodzi, to przez co przechodzę?!
– Słuchaj kochana, obchodzi. Ale nic się nie zmienia, od urodzenia twojej córki, wciąż słyszę to samo. Już nie wiem, co mam odpowiadać, co radzić.
– Najlepiej nic! – krzyknęła i cisnęła telefonem w poduszki.
Usiadła na sofie, licząc oddechy, gdy nagle do jej uszu dobiegł cichy głos. Poszła spokojnym krokiem do pokoju dziecięcego. Od progu poczuła nieprzyjemny zapach. Okazało się, że mała nie miała siły wstać, by iść do łazienki i niestety załatwiła się pod siebie, brudząc pościel.
– To nic. Nie martw się. Chodź, idziemy się umyć.
Wzięła córkę na ręce i zaniosła do łazienki. Rozebrała, ujawniając rażącemu światłu, wystające kości i niemal przeźroczystą skórę. Delikatnie włożyła drobną postać do wanny i napuściła ciepłej wody, po czym miękką gąbką naniosła pianę na każdy blady centymetr. Maja milczała. Nie miała siły. Czuła jedynie przyjemne ciepło, które nieoczekiwanie z wolna zamieniało się w pieczenie. Nie powiedziała o tym mamie, nie chciała przerywać jej śpiewania, a może nie miała siły się odezwać?
Po kąpieli owiniętą szczelnie ręcznikiem dziewczynkę Krysia zabrała do swojego łóżka. Położyła delikatnie jak porcelanową laleczkę i poszła zaparzyć rumianku, aby złagodzić dolegliwości żołądkowe. Przygotowała również kromkę czerstwego chleba z masłem i leki.
Po ciepłym napoju dziewczynkę ogarnęła lekka błogość, drobinki energii rozchodziły się po ciele, aż po czubki palców, ale swędząca skóra nie pozwalała na upragniony sen. Wierciła się, rozdrapując czerwone plamki.
– Leż spokojnie kochanie i spróbuj zasnąć.
– Piecze, swędzi – jęczała, nie otwierając oczu.
– Poczekaj, może nasmaruję cię oliwką.
Krysia przyniosła z łazienki odpowiednią emulsję. Pomogła córce usiąść na łóżku i delikatnie wmasowywała płyn w zaczerwienioną skórę, wyraźnie przynosząc ulgę. Maja po chwili usnęła, pozostawiając wyraz satysfakcji na twarzy matki, która wciąż pozostawała czujna. Już nie pierwszy z resztą raz. Gładząc czule niegdyś błyszczące włosy okalające drobną buzię, uśmiechała się ciepło i wciąż nuciła piosenki.
Niestety po biegunce wystąpiły wymioty, niwecząc spokojny sen. Znów kąpiel, ręcznik, łóżko, leki, czuwanie. Tym razem rumianek nie przyniósł ze sobą energetycznej fali. Dziewczynka słabła i choć skóra znów swędziała ją w każdym zakamarku ciała, nie miała siły, aby o tym powiedzieć. Cierpiała w ciszy, zapadając w coraz głębszy i głębszy sen przy akompaniamencie matczynego głosu.
Nad ranem do domu powrócił Damian. Widząc przez uchylone drzwi sypialni żonę z książką w ręku, westchnął jedynie głęboko i udał się do łazienki. Zobaczył wodę w wannie i płyn do mycia kafelek. Zdziwił się, gdyż środki chemiczne zawsze schowane były w zamkniętej szafce ze względu na bezpieczeństwo dziecka. Nie miał jednak siły o tym myśleć. Obmył twarz i poszedł do kuchni, aby przygotować sobie jakiś posiłek przed spaniem. Był wyczerpany. Nie wiedział, czy pracą, czy powrotem do domu, a może jednym i drugim.
Zaczął wyciągać z lodówki jedzenie, gdy na blacie kuchennym dostrzegł puste opakowanie po środkach przeczyszczających. Zaniemówił. Jakby dostał obuchem w głowę. Z walącym sercem automatycznie pokierował się do sypialni, trzymając w drżącej dłoni kartonik. Jego myśli szalały niczym słoneczna burza, tworząc w głowie obrazy, które do tej pory wciąż odrzucał, wpychając je do czarnych kątów świadomości, gdzie znajdowały się jedynie rzeczy nieprawdopodobne. Gdy wszedł, w oczach mu niemal pociemniało. Ujrzał swoją córeczkę nieruchomą, niedbale przykrytą kołdrą, spod której wystawały zaczerwienione ramiona i plecy. Była nieprzytomna, a Krysia siedziała spokojnie na brzegu łóżka i czytała bajkę:
„A dlaczego masz, babciu, takie długie zęby?
– Żeby cię łatwiej zjeść!
Z tymi słowy niegodziwy wilk wyskoczył z łóżka i połknął wnet biednego Czerwonego Kapturka”*
*Cytaty pochodzą z baśni „Czerwony Kapturek” autorstwa braci Grimm, w tłumaczeniu Katarzyny Siewierskiej – Woźniak. Pod red. Katarzyny Merta.
Komentarze (28)
Po prostu Bardzo Dobre.
Pozdrawiaki ;)
Życzę wygranej.
Pozdrawiam!
Żeby jej ''lalka'' była czysta i świeża. Stosowała różne środki.Nie chciała widzieć, że córka gaśnie w oczach. Tak naprawdę to matka była ważniejsza dla siebie samej. Dużo może być interpretacji. Film można by z tego. Świetnie napisane - w moim odczuciu. Pozdrawiam→5
P.S. Chyba każdy z nas, nosi na sobie chociaż skrawek ''innej twarzy'' lub nie?
Pozdrawiam serdecznie!!
Pozdrawiam!
Cieszy mnie Twoja opinia!
Pozdrawiam serdecznie:)
Biedna kobieta i biedactwo dziecko. Tutaj potrzebna była pomoc specjalistyczna i pomoc ze strony męża. Rozwaliłaś mnie doszczętnie, bo przypomniałaś mi przypadek sprzed lat. Czy można było tego uniknąć? Tutaj powinno się zapytać wszystkich dookoła.
Poruszyłaś bardzo ważny problem.
Pozdrawiam cieplutko
Pozdrawiam!
Dzięki i pozdrówki:)
Ech, tłamsić dziecko, by zwrócić na siebie uwagę i to z jakim stoickim spokojem.
Dobry teks, przekorny, ale w życiu i takie się zdarzają sytuacje.
5 wstawione :)
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam
Pozdrowka!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania