Poprzednie częściLBnP VIII - Ul. Szmaragdowa 27/1

LBnP XII – Druga twarz – Poczytaj mi

„ – A dlaczego masz takie duże oczy?

– Abym cię mogła lepiej widzieć, moja wnuczko

– A dlaczego masz takie wielkie uszy?

– Aby cię mogła lepiej słyszeć, moje dziecko.”*

 

– Czytaj jeszcze…

– Na dziś już koniec. Widzę, że słabo się czujesz. Weź syrop i kładź się spać. Jutro przeczytamy dalszą część.

Dziewczynka uśmiechnęła się blado, sięgając po szklankę wody i leki przygotowane na szafce rozjaśnionej przez malutką lampkę, której światło nie gasło nigdy przez całą noc. Miało towarzyszyć Mai, która niemal nikła w oczach rodziców. Była słaba i odwodniona. Od kilku dni męczyła ją kolejna grypa jelitowa. Liczne wizyty u lekarzy, lekarstwa, badania krwi i moczu na nic nie wskazywały. Zwykła jelitówka, słyszała Krysia wiele razy, zaciskając pięści ze złości. Postanowiła zająć się córką sama, poświęcić dla niej życie zawodowe, osobiste ambicje, a nawet małżeństwo i gdyby tylko ktoś dał gwarancję, to przy odpowiedniej publiczności, obiegłaby glob za jej zdrowie.

Przejęta do granic wytrzymałości nie odstępowała łóżka małej pacjentki. Tak było i tej nocy. Gdy zasnęła, starannie okryła ją kołdrą i delikatnie poprawiła poduszkę. Uchyliła też okno, aby wpuścić odrobinę świeżego, letniego powietrza gwarantującego dobry sen. Chciała mieć świadomość, że wszystko jest, jak należy.

Chwilę jeszcze spoglądała spokojnie na pogrążoną w śnie buzię, po czym zebrała brudne naczynia i wyszła, zostawiając uchylone drzwi. Chciała skupić się na porządkowaniu kuchni, ale wciąż zerkała nerwowo przez szparę na śpiące dziecko.

W końcu nie wytrzymała i weszła, aby dotknąć ustami jej czoła. Wciąż podświadomie jakby wyczekiwała gorączki. Szczęśliwie malutka zwyczajnie spała i nic nie wskazywało na podwyższoną temperaturę.

– Daj już spać temu dziecku – odezwał się Damian, który właśnie przygotowywał jedzenie do pracy.

– Przecież jej nie przeszkadzam. Sprawdzałam tylko czoło – odparła, czując się atakowana.

– W końcu ją obudzisz tym łażeniem, a ona musi odpocząć.

– A ty wychodzisz? – zapytała, zmieniając temat.

– Tak. Mam nocną zmianę.

– A nie możesz się z kimś zamienić? Nic cię nie obchodzę? Boję się być sama. A jak się coś stanie w nocy? – pytała nerwowo Krysia.

– Gdyby coś się działo, to dzwoń. Przyjadę od razu. A pracować muszę. Ktoś w tym domu musi…– powiedział, nieumiejętnie chowając zniecierpliwienie.

– Dobrze wiesz, że zrezygnowałam z pracy dla naszej córki! Co miałam robić?! Brać zwolnienie co dwa tygodnie?!Przecież oboje wiemy, jak jest. Ona ciągle choruje i nikt nie wie dlaczego!!! Wszystko jest na mojej głowie! – krzyczała, ocierając łzy.

– Wiem, rozumiem. Ale nie rób mi wyrzutów, bo potrzebujemy pieniędzy i nie krzycz, bo Maję obudzisz – powiedział, łagodząc sytuacje.

Zamilkli słysząc ciche postękiwanie. Spojrzeli na siebie wymownie i oboje spuścili wzrok.

Po chwili Damian pocałował żonę w policzek na pożegnanie i wyszedł. Wstrzymywane powietrze wypuścił dopiero koło windy i gdyby ściany korytarza miały płuca, to odetchnęłyby razem z nim.

Krysia wróciła do kuchni i chwyciła za telefon. Chciała zadzwonić do matki, aby się wyżalić. Wybrała numer z listy kontaktów i poczuła ścisk w gardle. Odłożyła komórkę. Przecież potrzebowała teraz wparcia, a nie pouczeń. Przez głowę przeleciały jej sceny z dzieciństwa i potworne poczucie samotności. Wiecznie zapracowani rodzice nigdy nie poświęcali jej należytej uwagi. Skupiali się jedynie na pouczeniach. Na resztę nie mieli czasu. I na życie chyba też nie, pomyślała.

Otrząsnęła się po chwili i zadzwoniła do jedynej przyjaciółki. Długo opowiadała o stanie zdrowia Mai, o trudach opieki i o nieudolności lekarzy. Głos w słuchawce jedynie potakiwał, co wywołało prawdziwą złość u Krysi.

– Ciebie wcale nie obchodzi, to przez co przechodzę?!

– Słuchaj kochana, obchodzi. Ale nic się nie zmienia, od urodzenia twojej córki, wciąż słyszę to samo. Już nie wiem, co mam odpowiadać, co radzić.

– Najlepiej nic! – krzyknęła i cisnęła telefonem w poduszki.

Usiadła na sofie, licząc oddechy, gdy nagle do jej uszu dobiegł cichy głos. Poszła spokojnym krokiem do pokoju dziecięcego. Od progu poczuła nieprzyjemny zapach. Okazało się, że mała nie miała siły wstać, by iść do łazienki i niestety załatwiła się pod siebie, brudząc pościel.

– To nic. Nie martw się. Chodź, idziemy się umyć.

Wzięła córkę na ręce i zaniosła do łazienki. Rozebrała, ujawniając rażącemu światłu, wystające kości i niemal przeźroczystą skórę. Delikatnie włożyła drobną postać do wanny i napuściła ciepłej wody, po czym miękką gąbką naniosła pianę na każdy blady centymetr. Maja milczała. Nie miała siły. Czuła jedynie przyjemne ciepło, które nieoczekiwanie z wolna zamieniało się w pieczenie. Nie powiedziała o tym mamie, nie chciała przerywać jej śpiewania, a może nie miała siły się odezwać?

Po kąpieli owiniętą szczelnie ręcznikiem dziewczynkę Krysia zabrała do swojego łóżka. Położyła delikatnie jak porcelanową laleczkę i poszła zaparzyć rumianku, aby złagodzić dolegliwości żołądkowe. Przygotowała również kromkę czerstwego chleba z masłem i leki.

Po ciepłym napoju dziewczynkę ogarnęła lekka błogość, drobinki energii rozchodziły się po ciele, aż po czubki palców, ale swędząca skóra nie pozwalała na upragniony sen. Wierciła się, rozdrapując czerwone plamki.

– Leż spokojnie kochanie i spróbuj zasnąć.

– Piecze, swędzi – jęczała, nie otwierając oczu.

– Poczekaj, może nasmaruję cię oliwką.

Krysia przyniosła z łazienki odpowiednią emulsję. Pomogła córce usiąść na łóżku i delikatnie wmasowywała płyn w zaczerwienioną skórę, wyraźnie przynosząc ulgę. Maja po chwili usnęła, pozostawiając wyraz satysfakcji na twarzy matki, która wciąż pozostawała czujna. Już nie pierwszy z resztą raz. Gładząc czule niegdyś błyszczące włosy okalające drobną buzię, uśmiechała się ciepło i wciąż nuciła piosenki.

Niestety po biegunce wystąpiły wymioty, niwecząc spokojny sen. Znów kąpiel, ręcznik, łóżko, leki, czuwanie. Tym razem rumianek nie przyniósł ze sobą energetycznej fali. Dziewczynka słabła i choć skóra znów swędziała ją w każdym zakamarku ciała, nie miała siły, aby o tym powiedzieć. Cierpiała w ciszy, zapadając w coraz głębszy i głębszy sen przy akompaniamencie matczynego głosu.

Nad ranem do domu powrócił Damian. Widząc przez uchylone drzwi sypialni żonę z książką w ręku, westchnął jedynie głęboko i udał się do łazienki. Zobaczył wodę w wannie i płyn do mycia kafelek. Zdziwił się, gdyż środki chemiczne zawsze schowane były w zamkniętej szafce ze względu na bezpieczeństwo dziecka. Nie miał jednak siły o tym myśleć. Obmył twarz i poszedł do kuchni, aby przygotować sobie jakiś posiłek przed spaniem. Był wyczerpany. Nie wiedział, czy pracą, czy powrotem do domu, a może jednym i drugim.

Zaczął wyciągać z lodówki jedzenie, gdy na blacie kuchennym dostrzegł puste opakowanie po środkach przeczyszczających. Zaniemówił. Jakby dostał obuchem w głowę. Z walącym sercem automatycznie pokierował się do sypialni, trzymając w drżącej dłoni kartonik. Jego myśli szalały niczym słoneczna burza, tworząc w głowie obrazy, które do tej pory wciąż odrzucał, wpychając je do czarnych kątów świadomości, gdzie znajdowały się jedynie rzeczy nieprawdopodobne. Gdy wszedł, w oczach mu niemal pociemniało. Ujrzał swoją córeczkę nieruchomą, niedbale przykrytą kołdrą, spod której wystawały zaczerwienione ramiona i plecy. Była nieprzytomna, a Krysia siedziała spokojnie na brzegu łóżka i czytała bajkę:

„A dlaczego masz, babciu, takie długie zęby?

– Żeby cię łatwiej zjeść!

Z tymi słowy niegodziwy wilk wyskoczył z łóżka i połknął wnet biednego Czerwonego Kapturka”*

 

*Cytaty pochodzą z baśni „Czerwony Kapturek” autorstwa braci Grimm, w tłumaczeniu Katarzyny Siewierskiej – Woźniak. Pod red. Katarzyny Merta.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (28)

  • Adam T 06.06.2018
    Oceniłem prawie z automatu. Spodziewałem się twista, ale nie takiego! O, nie! Nie napiszę, bo będzie spojler, a to trzeba ba własne oczy. To, co się teraz dzieje w mojej głowie jest nie do opisania. Kanonada wrażeń i myśli.
    Po prostu Bardzo Dobre.
  • Adam T 06.06.2018
    ...na własne oczy.
    Pozdrawiaki ;)
    Życzę wygranej.
  • Justyska 06.06.2018
    Adam T super się cieszę. Cel osiągnięty:)
    Pozdrawiam!
  • Dekaos Dondi 06.06.2018
    No tak. Jak ten wilk zjadała ją swoją ''miłością''. Może i chciała dobrze, ale z drugiej strony, była ''pedantką''. Robiła to na swój sposób.
    Żeby jej ''lalka'' była czysta i świeża. Stosowała różne środki.Nie chciała widzieć, że córka gaśnie w oczach. Tak naprawdę to matka była ważniejsza dla siebie samej. Dużo może być interpretacji. Film można by z tego. Świetnie napisane - w moim odczuciu. Pozdrawiam→5
    P.S. Chyba każdy z nas, nosi na sobie chociaż skrawek ''innej twarzy'' lub nie?
  • Justyska 06.06.2018
    Dzięki Dekaos, za świeże spojrzenie. Też myślę, że każdy z nas ma wiele twarzy, czasem niektóre lepiej ukryć:)
    Pozdrawiam serdecznie!!
  • Dekaos Dondi 06.06.2018
    Tak sobie właśnie pomyślałem, że matce w dzieciństwie bajek nie czytano. Teraz czyta bajkę córce jednocześnie ją realizując w jakiś pokręcony sposób.
  • Justyska 06.06.2018
    Dekaos Dondi to też dobry trop. Kto wie co jej w głowie siedzi. Zastanawiałam się nad pisaniem w pierwszej osobie, ale normalnie strach mnie obleciał
  • Dekaos Dondi 06.06.2018
    W pierwszej osobie tekst jest bardziej...prawdziwy. Łatwiej się wczuć w daną postać. Chyba?
  • Justyska 06.06.2018
    Dekaos Dondi tak, ale bałam się w czuć w taka matkę, serio... sama przestraszyłam się swojego pomysłu hahah:)
  • Adam T 06.06.2018
    Justi, wrzuć link, tam gdzie ja.
  • Witamy pierwszą odważną w Bitwie. Powodzenia!
  • Bożena Joanna 06.06.2018
    Dwulicowość matki jest porażająca. Jest niby troskliwa, ale pogrąża dziecko w chorobie i jakby nie była świadoma dolegliwości, które wywołuje. Wygląda mi to trochę na zachwianą psychikę. Wydaje mi się, że ta kobieta nie powinna zajmować się dzieckiem, bo mu szkodzi. Jej mąż zaczyna zdawać sobie z tego sprawę, ale czy podejmie właściwe kroki, bardzo trudno odpowiedzieć. W tekście bardzo duży ładunek emocjonalny. Pozdrowienia!
  • Justyska 06.06.2018
    Dziękuję Bozeno Joanno za podzielenie się refleksją.
    Pozdrawiam!
  • Blanka 06.06.2018
    MSBP to straszna rzecz. Justyś, tekst napisany jak na Ciebie przystało - ciekawie, z polotem, sporym ładunkiem emocjonalnym. Temat dla mnie bardzo interesujący. Niebanalny pomysł. Świetnie się czytało. Piąteczka :)
  • Justyska 06.06.2018
    Dzięki Blanko. Czytałam ostatnio artykuł na ten temat i jak zobaczyłam temat bitwy to wiedziałam.
    Cieszy mnie Twoja opinia!
    Pozdrawiam serdecznie:)
  • Pasja 07.06.2018
    Dzień dobry
    Biedna kobieta i biedactwo dziecko. Tutaj potrzebna była pomoc specjalistyczna i pomoc ze strony męża. Rozwaliłaś mnie doszczętnie, bo przypomniałaś mi przypadek sprzed lat. Czy można było tego uniknąć? Tutaj powinno się zapytać wszystkich dookoła.
    Poruszyłaś bardzo ważny problem.
    Pozdrawiam cieplutko
  • Justyska 07.06.2018
    O MSBP oglądałam dawno temu film A ostatnio trafiłam na artykuł. Jak zobaczyłam Twój temat to wiedziałam o czym będę pisać. Dziękuję za komentarz i odwiedziny.
    Pozdrawiam!
  • Nachszon 11.06.2018
    Każdy chyba rodzic jest w jakimś stopniu toksyną dla dziecka. Próbuje zachować jak najdłużej przy sobie dzieciaka w ten czy inny sposób albo zachować kontrolę. Nieraz dyskutowałem ze znajomymi o dzieciakach (moje już dorosłe) i gdy przedstawiałem swój punkt widzenia, byłem niemal zakrzykiwany. A ten punkt wygląda tak: podstawowym obowiązkiem rodzica jest przygotować dziecko do jak najszybszej samodzielności i wolności, a potem zrobić wszystko, aby nie musiały się starymi opiekować. Nie wolno zabierać im życia, aby zajmowały się starymi prykami. To nie lekarze ani pielęgniarki. I wtedy podnosił się zawsze rumor: dzieci po to są, żeby w przyszłości opiekować się rodzicami! Moja odpowiedź jest krótka: gówno prawda. Mają cieszyć się własnym życiem i dbać o swoich współmałżonków czy partnerów. Dobrze napisane. I super pomysł z Czerwonym Kapturkiem. Inteligentna Bestia z Ciebie, prawie jak ten wilk.
  • Justyska 11.06.2018
    Nie będę ukrywać, że byłam bardzo ciekawa Twojego zdania na temat tego tekstu. Tym bardziej miło mi, że zajrzałeś. A jeśli chodzi o Twój punkt widzenia co do wychowania to się z nim zgadzam, bo... no bo się zgadzam. A jak to wyjdzie z moimi dziećmi to się zobaczy.
    Dzięki i pozdrówki:)
  • Zapraszamy Szanowną Autorkę na Forum do glosowania
  • KarolaKorman 30.06.2018
    Trzeba było przyjrzeć się matce nie dziecku (
    Ech, tłamsić dziecko, by zwrócić na siebie uwagę i to z jakim stoickim spokojem.
    Dobry teks, przekorny, ale w życiu i takie się zdarzają sytuacje.
    5 wstawione :)
    Pozdrawiam :)
  • Justyska 30.06.2018
    Dziecko Karola, ze zajrzalas. :) Bardzo mi miło.
    Pozdrawiam
  • Justyska 30.06.2018
    *dzięki
  • Canulas 01.07.2018
    Osz kur... Chcę zagłosować, to sprawdzam, gdzie nie byłem i... Nie no, Justyska. Jeśli dobrze zrozumiałem, to wow. A jeśli źle, to się o tym nie dowiem, bo nie powiem jak zrozumiałem i też wow ;)
  • Justyska 01.07.2018
    Dzięki Canulasie za taki "wow" komentarz :) fajnie, ze sie spodobalo, staram się iść do przodu.
    Pozdrowka!
  • Canulas 01.07.2018
    A, proszęęę
  • Pan Buczybór 02.07.2018
    Wow. Świetne.
  • Justyska 02.07.2018
    Dzięki wielkie Panie B.!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania