LBnP XIII - Pies najlepszym przyjacielem człowieka

Zimne spojrzenie łysego fagasa stojącego przy kruszących się betonowych schodach zerwało Denisa na równe nogi. Niespełna dwudziestoletni chłopak nie śmiał nawet zaciągnąć się przesiąkniętym smrodem stęchlizny powietrzem mocniej niż na spokojnej przechadzce wokół walącej się kamienicy. Prawie stuletni, czteropiętrowy budynek był cieniem dawnego luksusu niespotykanego w tej części miasta. Teraz to tylko ceglany, pusty w środku kloc. Ostatnie zachowane wsporniki i ściany nośne zostały wzmocnione, czym się tylko da. Dzięki temu kamienica od prawie dekady służy za darmowe mieszkanie dla pijaków, bezdomnych meneli i innych stojących niżej niż lejące się wąskimi korytami miejskie ścieki. A wśród tej śmietanki pomieszanej z błotem młody chłopak, przed którym całe życie do ułożenia. Wybory, od których zależy prawdopodobnie dożywotnia pozycja w społecznej hierarchii gdzie nawet jedno nierozsądne działanie to potępienie.

Do tej pory los nie był jego sprzymierzeńcem. Już jako nastolatek stał się sierotą. Osadzony w najbliższym domu dziecka na własnej skórze doświadczył horroru, jakim jest brak akceptacji ze strony innych. Nie trzeba było długo czekać, aż w jego umyśle narodzi się plan ucieczki. Każda kolejna chwila spędzona w tej jak to później zwykł określać społecznej rzeźni, odciskała trwały ślad w jego psychice. Zdołał uciec, a sama placówka nie podjęła żadnych szerszych działań poszukiwawczych. Najwidoczniej uznali, że chłopak wróci do nich na kolanach, a oni w tym świetle staną się jego wybawieniem i ostatnią deską ratunku. Nie tym razem. Denis błąkał się co prawda po okolicy, by następnie trafić pod jeden z mostów, ale nie tracił nadziei na normalne życie, choć ta mimo wszystko była nikła i często znikała przygniatana bezradnością. Jego wędrówka bez celu skończyła się w tej kamienicy. Złapany przez obrzyganego menela siedzącego pod wejściem nie stawiał oporu.

Następne miesiące spędził na ich usługach. Zdobywał jedzenie i niezbędne paliwo — wódę. Choć przez niektórych nadal był poniżany, a niekiedy nawet bity to wolał tę zatęchłą melinę nić piekło, z którego dopiero co się wyrwał. Zresztą z czasem większość polubiła go na swój sposób. Nadal robił za chłopca na posyłki, ale jego status wzrósł. Tylko ta łysa góra mięsa nie potrafiła wbić do swojej w większości wypełnionej stęchłym powietrzem czaszki, że Denis należy już do tej grupy. Dla niego to był dodatkowy łeb do wykarmienia. To oznaczało zdobywanie większej ilości żarcia, choć nadal to nie była jego robota. Na szczęście chłopak nie chlał w umór jak reszta, a to miało kluczowe znaczenie w kwestii jego dalszego pobytu.

– Idziesz po dodatkowe żarcie i paliwo. Tylko spinaj dupsko bardziej niż ostatnio. Kurwa chyba cały dzień cię nie było – ryknął, spluwając lepką mazią w stronę chłopaka.

– Jakieś pół godziny – cicho westchnął Denis.

– Co tam pieprzysz pod nosem kmiocie?! Chyba dawno wpierdolu nie obskoczyłeś.

Denis jedynie spuścił głowę i odszedł. Łysol wygodnie rozłożył się w starym fotelu i obserwował, jak dwudziestolatek schodzi na parter.

– Żebyś tak się zjebał z tych schodów – pomyślał.

Na dole w jednym z ostatnich zachowanych tu mieszkań reszta grupy w ciężkiej, przesiąkniętej smrodem alkoholu, ale mimo to nader szczęśliwej atmosferze ucztowała reszta grupy podzielona na tych spitych do nieprzytomności i tych zachlanych w stopniu znacznym jednak nadal kontaktujących. Ci drudzy siedzieli przy ledwo stojącym stole i rechtali bez celu. Nagle w sąsiednim pokoju zdało się usłyszeć hałas przewracanych mebli a po nim donośne szczekanie. Denis wciągnął powietrze i gdy przeszedł strefę najgorszego odoru, ujrzał przed sobą sporej wielkości psa. Nie wiedział, jakiej dokładnie jest rasy, ale zwierzak z zaufaniem w oczach przyglądał się chłopakowi dłuższą chwilę.

– Co ty tu robisz?! Wysłałem cię po żarcie i wódę, a ty sprowadzasz jakiegoś zasranego kundla?! - Łysol jakimś cudem hamował swoją pięść, która instynktownie podążała w stronę twarzy Denisa. - Tym razem pożałujesz....

– Co tu się do cholery dzieje? Co to za psisko? – Z mieszkania wyszedł brodaty dryblas i chwiejnym krokiem podszedł do łysola.

– A cholera wie. Ten gnojek go tu przywlókł.

– Ty już Pustak nic nie mów. Na trzeźwo jesteś jeszcze bardziej irytujący – Brodacz wyglądał na całkiem trzeźwego. Jego mowa nie zdradzała zbytnio mocnego upojenia. Co innego nogi. Te w pewnej chwili wyglądały, jakby chciały iść w innych kierunkach.

– Ja tylko go tu znalazłem. Nic więcej. Sam tu przyszedł – bronił się Denis.

– Sam. Ta jasne. Psy to debile, bez ludzi nie potrafią żyć – Łysol z każdym kolejnym słowem wydawał się coraz głupszy.

– Pustak, przymknij jadaczkę. Taki kundel to dobra rzecz. Może pilnować nocą kamienicy.

– Kolejny łeb do wykarmienia i tyle. Ja nie zamierzam dawać mu żarcia.

– Denis będzie. Młody to psisko jest na twojej głowie. Na razie będziesz mu dawał ze swojej części jedzenia, potem coś skombinuję. A ty Pustak grzecznie odpierdol się od młodego. To ostatnie ostrzeżenie. Pamiętaj o żelaznej rurze — Po tych słowach z powrotem zasiadł przy stole. Łysol jedynie spojrzał na niego spode łba.

– Słyszałeś go, razem żrecie z jednej misy – warknął.

Denis tylko udawał, że taki obrót spraw średnio go zadowala. W rzeczywistości jego duszę rozpierała radość.

– Skoro w ludziach nie mam co szukać oparcia, to może ty nim będziesz?

Zwierzak zamerdał radośnie ogonem, jakby dokładnie zrozumiał, co chłopak miał na myśli. Od tamtej chwili obaj stali się jak bracia. Nierozłączni i zawsze gotowi na nowe wyzwania. Denis pierwszy raz od lat mógł cieszyć się życiem, które dotąd znośne jednak pozbawione jakiegokolwiek kolorytu wytracało w nim wartości niezbędne do funkcjonowania w społeczeństwie. Teraz wszystko szło ku lepszemu i chłopak mógł znowu wierzyć, że jest dla niego światło w tunelu. Wystarczyło tylko podążać w jego kierunku i pod żadnym pozorem nie zbaczać w ciemne pozbawione nadziei odgałęzienia.

Denis, tak jak mu przykazano, karmił swojego brata i najlepszego a oprócz tego pierwszego przyjaciela własnymi porcjami. Na początku to było trudne. Jego organizm musiał zaakceptować mniejsze racje żywnościowe. Swoiste bunty w postaci omdleń i braku siły były do przewidzenia. W końcu jednak równowaga ponownie zapanowała. Pustak, jak to on, niepogodzony z niczym co istnieje na tym świecie, szukał okazji, aby pozbyć się choć jednego z nich. Sprzątnięcie obu było marzeniem, ale i niemożliwą do zrealizowania fikcją. Denis miał ochronę. Większość grupy stałą za nim a inni znosili całkiem dobrze jego obecność. Pies, póki nie odbierał dodatkowych porcji żarcia, również był do zniesienia. Chłopak, choć budził się na tym samym brudnym, wyblakłym tapczanie pośród betonowej pustki jednak w końcu żył. Jego dawna nieśmiałość niekiedy zrezygnowanie i podchodzące pod depresję stany były już przeszłością.

– Bracie, do nogi. Śniadanie już czeka – Jak na rozkaz pies zjawił się błyskawicznie pod nogami Denisa.

– Głupszego imienia nie mogłeś wybrać knypie – Łysol szyderczo rechotał, dopijając czwartą puszkę piwa.

– Skąd masz to piwo? Nie byłem wczoraj po prowiant.

– Skąd mam stąd mam. Nic ci do tego, gnoju – warknął Pustak.

– Więcej niż ci się wydaję – Denis po raz pierwszy sprzeciwił się prześladowcy.

– O proszę, ktoś się za dobrze poczuł. Tym razem obije ci ryj solidnie. Nie ma bata.

Łysol podskoczył do chłopaka i gdy już miał wymierzyć celny cios, runął na posadzkę jak długi. Po chwili zaczął dziwnie piskliwym głosikiem kląć, zwijając się z bólu. Z jego ramienia wąskim strumykiem spływała krew.

– Jebane psisko! Zatłukę go! Zatłukę!

– Stój pysk Pustak. Chojrak z ciebie nie ma co. Tyle razy wdziałeś, co się kończy za nadprogramowe fikanie, a mimo to dalej kozaczysz. Żelazna rura cię nie ominie palancie – ryknął brodacz.

– Za co? To ten jebany kundel mnie zaatakował. Jemu przywalić trzeba, a nie mi – Białka w jego oczach przybrały czerwony kolor.

– On dostanie nagrodę. Twoją dzisiejszą porcję żarcia. A ty wal się na swój materac.

Pustak pokornie spełnił rozkaz. Do końca dnia nie odezwał się słowem do nikogo. Tłumił swoją nienawiść, co wywoływało u niego ataki drgawek.

Ta noc była wyjątkowo zimna. Denis zasłonił powybijane okna rozdartymi szmatami. To choć w niewielkim stopniu powstrzymało lodowaty wiatr huczący na zewnątrz. Jedyny zdatny do użytku śpiwór posiadał ten brodacz. To w końcu ich jakby szef. Miał więc wszystko, co z ich punktu widzenia najlepsze. Nawet piecyk gazowy na tęgie mrozy. Denis i inni musieli zadowolić się kilkoma dziurawymi kocami i stertą zużytych, wyrzuconych na śmietnik kurtek. Dla każdego po jednym egzemplarzu. Pies rozłożył się wygodnie obok chłopaka na starym swetrze. Tu o wschodzie słońca wszystkich obudziło rozpaczliwe wycie. Denis zerwał się jako pierwszy. Brat siedział na wyjście balkonowym i spoglądał w dół. Chłopak podszedł bliżej. Gdy jego oczy skierowały się w tym kierunku, zobaczył leżące w kałuży krwi ciało Pustaka.

Inni dobiegli w międzyczasie. Wytłumaczenie nasuwało się samo. Pies zepchnął łysola.

– Kundel go zabił. Nie ma co rozmyślać. Trzeba zakopać ciało, zanim zaśmierdnie.

– On nie mógł tego zrobić.

– Chłopie, nie zgrywaj głupa. Pustak pewnie chciał się go pozbyć, ale trafiła, jak to mówią, kosa na kamień. No nic jak dla mnie to nawet lepiej. Miałem go dość. Tak więc nikt nic nie widział, a ten debil spadł sam w nocy i tyle. Poślizgnął się czy coś.

Na tym wszystko miało się zakończyć. Ciało łysola szybko zakopano w zaroślach jakieś dwieście metrów od kamienicy. Dla każdego było oczywiste, kto jest sprawcą. Mimo to pies nadal był akceptowany, zwłaszcza że jadł o wiele mniej niż Pustak.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (26)

  • Witamy kolejny tekst w LBnP. Brawo!
    Prosimy o wrzucenie linku do odpowiedniego wątku na Forum.
  • Justyska 10.07.2018
    Psy to mądre bestie. Mój kiedyś szczekał na pijanego faceta, a ten chciał go w odwecie kopnąć no i stracił but. Moja psina wyniosła mu trzewik na środek łąki a śniegu było po kolana:D
    Podoba mi się Twoja historia, tego co wpadło w oko nie wyciągam, bo to bitwa. Przejrzyj sobie literówki i powtórzenie "reszta grupy"
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Canulas 11.07.2018
    Przeczytałem. Jest pomysł, jest treść, ale wykonanie można usprawnić. Podpisuje się pod słowami Justyski.
  • marok 11.07.2018
    Sorki Can ale tak czuję jakbyś pisał ten komentarz z przymusu, bo tak trzeba. Tak to odebrałem choć to tylko moje odczucie.
  • Canulas 11.07.2018
    Hmm, nie wyciągałem błędów, bo to tekst na konkurs. Może dlatego tak czujesz, bo jesteś przezwyczajony, że drobiazgowo komentuję
  • Canulas 11.07.2018
    Ale też może być tak, że faktycznie mam komentatorską zniżkę. Jeśli jednak tak jest, to jest to ogólne i nie jest podyktowane personalnie.
  • marok 11.07.2018
    Canulas nie, to w ogóle nie gra roli. Możliwe że i z mojej winy to wynika. Chciałem w końcu napisać coś naprawdę dobrego a wyszło jak zwykle, czyli nijak.
  • Canulas 11.07.2018
    Ostatnio napisałeś bardzo dobry tekst, który na dodatek miał kapitalny fragment opisowy. Trafił do mnie i dałem temu wyraz.
    Tutaj nie zostało zarysowane nic tak, by się przejmować, kibicowac czy nie lubić.
    Denis jest dla mnie postacią niewiarygodną. Nie ma gdzie iść i musi siedzieć z tymi, co go lżą? Bzdura. Ma cały świat. On kołuje żarcie i wódę. On to stado utrzymuje. On sobie bez nich poradzi. Oni bez niego - już gorzej.
    Jego przeciwnik wyszedł moim zdaniem papierowo. Nic, tylko wpierdolem straszy. Nie ma żadnej głębszej integracji. Inni, to tylko wiadomo, że są.

    Stąd napisałem, że można usprawnić.

    Umiesz (czasem) pisać, czego dowodem był tekst ostatni.
    Nie będę Cię głaskał po jajcach, jeśli tekst mi podszedł średnio. Wolę uczciwie.
    Trudno. Najwyżej się obrazisz.
  • marok 11.07.2018
    Canulas, okej rozumiem. Jeszcze tylko powiedz mi po co te czasem w nawiasie? Ma mi uświadomić, że większość mych tekstów jest słaba czy co bo nie wiem?
  • Canulas 11.07.2018
    Nie. Bardziej, że powielasz pomysły. Masz jednotorowy "rozkład jazdy". Wiele tekstów różni tylko tło, ale...
    Trafiają się też rodzynki, jak ten ostatni, ten z portfelem i taki jeden (nie pamiętam tytułu) gdzie lecieli statkiem.
    Generalnie jednak wtornosc często zawiera się w konstrukcji bohatera. Jest on niedookreslonym mężczyzną znanym z imienia + czasem jakaś cecha. Ciężko z pół - anonimem zbudować nić
  • Canulas 11.07.2018
    Przykro mi, że być może spotenguję Ci chandrę, ale gadanie tylko o superlatywach byłoby wobec Ciebie nieuczciwe.
  • marok 11.07.2018
    Canulas, być może jestem ślepy, bo nie mogę tego zauważyć. Byłem przekonany że zmieniłem tory, a jednak. Wygląda na to że nie jestem elastyczny. A najgorsze, że jak mówiłem, ja tego nie mogę dostrzec, a to moja zguba
  • Canulas 11.07.2018
    Marok, podskoczy Ci narracja. Masz czasem bardzo fajne wyimki w niej.
    Popracuj teraz nad oczywistościami w dialogu i nadokreśleniami. Nie mogę się tera rozwodzić, bo pracuje
  • Canulas 11.07.2018
    Poza tym to jedynie pojedyncza opinia. Nie ma co na niej przesadnie bazować.
    Zobaczymy co powiedzą inni.
    Ale nie czytałem "z przymusu" Marok. To mylne wrażenie. Mam nadzieję, że powyższa dyskusja chociaż to Ci rozwiała.
    Pozdroxix
  • marok 11.07.2018
    Canulas, rozwiała sporo. Teraz ponowna rozkminia na swym dorobkiem tutaj i kolejne zmiany. Oby tym razem na jeszcze lepsze :)
  • Canulas 11.07.2018
    marok, oby. Zależy Ci, więc prędzej czy później odpalisz. Już czasami odpalasz.
  • Głosowanie rozpoczęte. Zapraszamy na Forum
  • Elorence 25.07.2018
    NIE WKLEIŁEŚ LINKU!
  • marok 25.07.2018
    Sorki. Byłem tym trochę zawiedziony. Nie wyszło po mojej myśli i zapomniałem. Dziękuje za wklejenie ;)))
  • Elorence 25.07.2018
    "– Sam. Ta jasne. Psy to debile, bez ludzi nie potrafią żyć – Łysol z każdym kolejnym słowem wydawał się coraz głupszy." - jak to było, że "nie ufam ludziom, którzy nie lubią zwierząt" czy jakoś tak. Zgodzę się z tym. Zazwyczaj ludzie nie lubiący żadnych zwierząt to chamy, z którymi nie za bardzo chce obcować.

    Tekst mi się podobał, chociaż za mało skupiłeś się na głównym bohaterze. Szłoby z tego zrobić naprawdę niezłą historię. Kilka momentów zgrzytało, ale po prostu nie wyhamowałeś w odpowiednim momencie. Warto skupić się na trzech rzeczach w tekście i starać się ich trzymać, żeby nie przedobrzyć. Główny bohater + pomysł + technika. Jeśli chodzi o pomysł to najlepiej jeden wątek, a reszta to takie malutkie wątki przyczynowo-skutkowe.

    I spaprałeś sprawę z linkiem. Napisałeś ten tekst dwa tygodnie temu. Czyli ludzie mieli dwa tygodnie na przeczytanie, a raczej: mieliby, gdybyś wkleił link. A Ty zrezygnowałeś w połowie drogi. Dlaczego? Częściowo pozbawiłeś się czytelników, a tym samym, innego spojrzenia na tekst. A druga sprawa, dlaczego nie czytasz innych? Tylko tak z doskoku?

    Oj Marok, Marok.
    Ode mnie masz piątkę, bo historia mi się spodobała, ale weź że się w garść i napisz coś lepszego - stać Cię na to :)
  • marok 25.07.2018
    Tak mam zawsze. Niby w głowie jest pomysł ale i tak go spieprzam. Ale dzięki za radę i w ogóle przebrnięcie przez ten tekst
  • Elorence 25.07.2018
    Trochę więcej wiary, co?
  • marok 25.07.2018
    Elo wierzę że będzie lepiej. Może następnym razem
  • Agnieszka Gu 25.07.2018
    Witam, Całkiem niezła opowieść, napisana w sposób prosty, nie zagmatwany. Wszystko podane z energią, ale nie nachalnie.
    Pozdrawiam
    PS. Nie wiem, czy ze względu na przekleństwa, tekst nie powinien być oznaczony fiszką "dla dorosłych"...
  • Ostatni moment, aby zagłosować!
    Zapraszamy Autora.
  • marok 27.07.2018
    Skleroza daje o sobie znać. Dziękuje za przypomnienie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania