LBnR 65 - Zamiera uśmiech, kiedy na rozdrożu kosiarz wskazuje kierunek szczęścia
Rozczarowany przyszedłem na to spotkanie;
gdy zimno ucałował dłoń tylko westchnąłem.
Nie było mnie stać na więcej.
Objął kruchą ręką, okrył mrocznym całunem.
Wątły gest cienia śmierci - moje pocieszenie.
Cicha oferta tej drogi.
Ledwie rozumiałem zbawienie; pocieszałem
umysł - ostatnie świadectwo mego istnienia.
Nie powiedział nic o śmierci.
Nieśmiertelność znikła - zostały krucze pióra.
Moje i jego - Ziemi oraz czegoś jeszcze.
Dalszy krok należał do nas.
Na tym okrutnym rozstaju zabrakło mi gleby.
Zapadłem się w otchłań w objęciach kosy.
Ostatnie słowo: "szczęście".
Komentarze (16)
Przeważnie rozmijamy się w gustach jeśli chodzi o pisanie wierszy, ale tym razem bardzo podpasował mi klimat i ciemne kolory, którymi odmalowałeś ten utwór.
Bardzo jestem na tak!
Przeczytałam, ale nic do mnie do dotarło jakoś... wrócę tu więc, jak się obudzę może... Teraz zaznaczam tylko, że byłam.
Pozdrawiam :)
Tekst niejednoznaczny. Szczególnie ostatnia zwrotka.
Tak subiektywka ma:) Pozdrawiam→5
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania