Ale fajna część :) Z tego Luigiego to dobry chłopak: gości ugości, psy nakarmi i przenocuje nieznajomą, a może już znajomą albo tylko znajomą :) Wyobrażam sobie, że Albert kurwi... z nerwicą już dostał, ale może mama Lei wniesie coś do sprawy, co pozwoli mu napić się wreszcie grappy :) Pozdrawiam :)
Policjant nie zdążył usiąść, kiedy padło nazwisko i nie usiadł wcale. Zmieniłbym szyk; Kiedy padło nazwisko, policjant... Ale to Twój tekst!! poza tym ;)) 5!
Kiedy padło nazwisko, policjant nie zdążył usiaść i nie usiadł wcale. Hm... W obu wersjach, mojej i Twojej, to zdabie brzmi dziwnie, do dupy to zdanie po prostu jest xD
Dzięki Karawan za wizytę :)
Choć w ostatnich dniach mam niewiele czasu, czyham na nowe części, żeby przeczytać je chociaż w przelocie pomiędzy obowiązkami. Podoba mi się, jak łamiesz schemat typowych kryminałów, ukazując scenariusz z wielu perspektyw, jednocześnie nie odkrywając przed nami żadnych istotnych faktów. Nie muszę też pewnie dodawać, że każda wzmianka o Luigim zawsze wprawia mnie w dobry nastrój. Piątkuję jak zawsze i pozdrawiam :)
Cieszę się bardzo, że zaglądasz pomimo braku czasu. Twoje komentarze są niezmiernie cenne, merytoryczne, miło mi fest. Dziękuję i również pozdrawiam :)
Przy wejściu do kamienicy minęli bezpańskie psy o zawsze pełnych brzuchach - dobre, naprawdę. Ukazuje dobrą kondycję narodu, jako taką albo zdolność (pociąg) do dzielenia się. Wyczulenie na krzywdę. - fajny detal.
Ps. Ci Włosi mi się nieco "beztroscy" wydają. Trochę tacy Grecy, gdzie siesta jest jedenastym przykazaniem. Trochę ich to karykaturować może jako naród, ale jeśli to zaspokajanie najpospolistrzych potrzebnych do życia potrzeb jest tam plagą, to oddałaś to dobrze.
Refleksja:
Podoba mi się Twój styl zwracania na coś uwagę. Nie robisz tego "jednorazowym acz donośnym jebnięciem" tylko cyklicznymi acz stonowanymi uderzeniami młoteczkiem. Przypominasz o pewnych kwestiach w (z pozoru) błahych wtrąceniach. To zacniejsze, bo pierdolnięcie, pomimo doniosłości i tak przeszłoby echem.
Good job.
Luigi spróbował jeszcze raz, ale abonent coś tam. - zaznaczam fajność.
Czytał po raz kolejny sms od żony, pełen iście poetyckich porównań jego osoby do pacjentów zakładów zamkniętych, - tutaj zacność unosi się na powierzchni, więc wyłowić łatwo, przeto tylko ją akcentuję.
- Morelli. - Odpowiedziała chrypiącym głosem. - no i "odpowiedziała, musi być z małej, a kropkę trza (merytorycznie) wypierdolić.
Podsumowując: Akcentujwsz niektóre części (w tym tą) ciekawym, acz znanym zabiegiem" końca w zawieszeniu". Model z seriali, ale się sprawdza. Rozbudza to ciekawość, bądź też, kiedy ta jest już rozbudzona, pozwala ją utrzymać.
Mam nadzieję, że niebawem wprowadzisz jakiś "ostry zwrot akcji" albo inaczej: Musisz nam rzucić kogoś, kogo będzie można nienawidzić. Położyłaś już mocno grunt, zabarwiłas odpowiednio tło. Teraz, przynajmniej ja, oczekuję przeciwwagi. Czegoś, co rozpierdoli cały porządek. Zakłóci ład. Jak będzie - nie wiem. Może masz koncept inny. Zobaczymy.
Na pewno, na bieżąco i uczciwie, będę Cię informował o wrażeniach płynących z tekstu, z zaznaczeniem, że mają one iście subiektywny wymiar.
Mały amen na końcu.
Włosi... Ach! Włosi są beztroscy, serio, i seeerio mają pierdolca na punkcie makaronu - panujący wszędzie stereotyp dot. Włochów i kluchów nie jest ani trochę przesadzony, ani troszeczkę. Ubóstwiają dobre, a zarazem proste jedzenie, celebrują posiłki, są estetami, lubią piękno - kobiet, krajobrazu, jakiekolwiek, dbają o siebie, wysypiają się, są OTWARCI, uśmiechnięci, przyjaźni, lekko nachalni, ale nie wścibscy. Tak ich widzę, tak zaobserwowałam. We Włoszech wszyscy mają pełne brzuchy, psiaki też :D A! I są cholernie zazdrośni, tam połowa wieczornych wiadomości w tv, to informacje kto kogo zdradził wśród znanych osobistości, lub kto kogo zabił z zazdrości. Oni się serio mordują z zazdrości.:D
Ten koniec w zawieszeniu, zastanawiałam się właśnie czy, aby nie przesadzam, jakoś tak lubię, w sensie - to samo się tak pisze ;)
Zwrot akcji jest, w ostatnich opublikowanych częściach, poprzedzony mniejszym zwrotem, gdzieniegdzie skaczę, gdzieniegdzie opowiadam po kolei - krok po kroczku, no sam ocenisz. Zaraz sobie przelecę dialogi naprzód, bo coś mi się zdaje, że tam wszystko jest źle. xD Okazuje się, że jestem dialogowym debilem :D W sensie z tym zapisem, tych dużych/małych liter, ale chyba powoli zaczynam kumać :)
Zaczynam rozumieć, co miałaś na myśli pisząc o Modzie na sukces - maks dwie sceny, dialog i koniec odcinka w odpowiednio ciekawym momencie. Rzeczywiście, pasuje ;)) Ale Moda na sukces charakteryzuje się nieprawdopodabną wręcz drętwotą, czego u Ciebie nie zauważam. A o drętwocie przede wszystkim pomyślałem, kiedy wspomniałaś żartem o Modzie.
Gdyby nawet Moda działa się we Włoszech (cholera wie, może się dzieje), byłaby tak samo drętwa. Gdyby zamiast filmu emitować przez 20 minut zdjęcie aktorów z podłożonym dźwiękiem, nikt by chyba nie zauważył różnicy.Tyle o Modzie.
Co do Lei, ten fragment kiedyś czytałem, i miałem zamiar zacząć od początku, ale gdzieś mi się drogi z Opowi rozeszły na dłużej.
Dzieje się niewiele, ale za to poznajemy bliżej kluczowych bohaterów. To atut.
Pozdrawiam ;)
Hahaha, ciekawa analiza Mody, ale żeby byla pelna para Moda na sukces to Ines powinna zmartwychwstac i wyjsc za syna, a następnie wnuka Marco, miec romans z Cesare i sie nie ruszac, tylko rozmawiac - notabene drętwo. Hm, kuszace.... :D
Nie mogłabym mieć faceta policjanta, o nie. Zostawiłby mnie z sukienką rozpiętą do połowy i pobiegły do pracy? O nie.
Lecę dalej, skoro już tu zawędrowałam :D
Nie lubię niedokończonych historii, a dziś czuję się zmotywowana!
Komentarze (28)
Dzięki Karawan za wizytę :)
tylko nie zapomnij :)
Ps. Ci Włosi mi się nieco "beztroscy" wydają. Trochę tacy Grecy, gdzie siesta jest jedenastym przykazaniem. Trochę ich to karykaturować może jako naród, ale jeśli to zaspokajanie najpospolistrzych potrzebnych do życia potrzeb jest tam plagą, to oddałaś to dobrze.
Refleksja:
Podoba mi się Twój styl zwracania na coś uwagę. Nie robisz tego "jednorazowym acz donośnym jebnięciem" tylko cyklicznymi acz stonowanymi uderzeniami młoteczkiem. Przypominasz o pewnych kwestiach w (z pozoru) błahych wtrąceniach. To zacniejsze, bo pierdolnięcie, pomimo doniosłości i tak przeszłoby echem.
Good job.
Luigi spróbował jeszcze raz, ale abonent coś tam. - zaznaczam fajność.
Czytał po raz kolejny sms od żony, pełen iście poetyckich porównań jego osoby do pacjentów zakładów zamkniętych, - tutaj zacność unosi się na powierzchni, więc wyłowić łatwo, przeto tylko ją akcentuję.
- Morelli. - Odpowiedziała chrypiącym głosem. - no i "odpowiedziała, musi być z małej, a kropkę trza (merytorycznie) wypierdolić.
Podsumowując: Akcentujwsz niektóre części (w tym tą) ciekawym, acz znanym zabiegiem" końca w zawieszeniu". Model z seriali, ale się sprawdza. Rozbudza to ciekawość, bądź też, kiedy ta jest już rozbudzona, pozwala ją utrzymać.
Mam nadzieję, że niebawem wprowadzisz jakiś "ostry zwrot akcji" albo inaczej: Musisz nam rzucić kogoś, kogo będzie można nienawidzić. Położyłaś już mocno grunt, zabarwiłas odpowiednio tło. Teraz, przynajmniej ja, oczekuję przeciwwagi. Czegoś, co rozpierdoli cały porządek. Zakłóci ład. Jak będzie - nie wiem. Może masz koncept inny. Zobaczymy.
Na pewno, na bieżąco i uczciwie, będę Cię informował o wrażeniach płynących z tekstu, z zaznaczeniem, że mają one iście subiektywny wymiar.
Mały amen na końcu.
Ten koniec w zawieszeniu, zastanawiałam się właśnie czy, aby nie przesadzam, jakoś tak lubię, w sensie - to samo się tak pisze ;)
Zwrot akcji jest, w ostatnich opublikowanych częściach, poprzedzony mniejszym zwrotem, gdzieniegdzie skaczę, gdzieniegdzie opowiadam po kolei - krok po kroczku, no sam ocenisz. Zaraz sobie przelecę dialogi naprzód, bo coś mi się zdaje, że tam wszystko jest źle. xD Okazuje się, że jestem dialogowym debilem :D W sensie z tym zapisem, tych dużych/małych liter, ale chyba powoli zaczynam kumać :)
Gdyby nawet Moda działa się we Włoszech (cholera wie, może się dzieje), byłaby tak samo drętwa. Gdyby zamiast filmu emitować przez 20 minut zdjęcie aktorów z podłożonym dźwiękiem, nikt by chyba nie zauważył różnicy.Tyle o Modzie.
Co do Lei, ten fragment kiedyś czytałem, i miałem zamiar zacząć od początku, ale gdzieś mi się drogi z Opowi rozeszły na dłużej.
Dzieje się niewiele, ale za to poznajemy bliżej kluczowych bohaterów. To atut.
Pozdrawiam ;)
Lecę dalej, skoro już tu zawędrowałam :D
Nie lubię niedokończonych historii, a dziś czuję się zmotywowana!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania