...

...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (28)

  • Canulas 19.01.2018
    Super, że poszło. Się odniosę jutro, bo tera w pokera gram i jest dramaaaaatt
  • Ritha 19.01.2018
    Poszlo! Caly dzien nad tym tyrałam.
    Jak w rozbieranego, to rzuć ściemę, że Ci zimno i dołóż dwa swetry :D
    Pozdro:)
  • Pan Buczybór 19.01.2018
    O, ostatnia część. Czyli biorę się za czytanie jak już jest complete...
  • Pan Buczybór 19.01.2018
    Od jutra!
  • Ritha 19.01.2018
    Bucz, polowa jest wypieprzona w kosmos :/
    Dzizas, wszyscy tera kcą czytac nagle :/
  • Okropny 20.01.2018
    Yo. Dotarłem aż tutaj.
  • Ritha 20.01.2018
    Pół słowa opinii (???)
    (czyt. chuj żeś przeczytal, jak nie wurazasz zdania)
  • Okropny 20.01.2018
    Ritha myślę o tym.

    Bez sensu, ze Lea pojechala nad klif. Bez sensu, ze o Alberto nie ma,więcej detali. Co z nim? Lea niby taka zajebista i rozmawia z psami, a takie bledy przy zabijaniu ludzi? Motyw z wyjasnienirm, ze zajebala klucz stad a telefon tam... Meh.

    Cesare i Vittoria... Coś mi tu nie pasuje.Toni - ok. Dobrze.
    Marco i Simona... Ok, magnetyzm, napięcie, coś tam.

    Brak imion i nazwisk i historii bohaterów mnie gryzie. Gryzie mnie sens istnienia typa z żółwiem. McGuffin? (gugle)

    Albert jest francuzem lub Amerykaninem, ewentualnie angolem, jak dla mnie. Najbardziej amerykancem.

    Tyle na świeżo.
  • Ritha 20.01.2018
    Okropny no od razu lepiej, jak z Ciebie na świeżo nie wycisnę, to po czasie tyyym bardziej się nie dowiem :p
    No Albert został wyparty przez Cesarego i Marco, bo mi się lepiej pisało tamte postaci, przyznaję bez bicia. Vittoria i Cesare Ci nie pasują? Albert nie Amerykaniec, ne ne ne, Europa wchodzi w grę... Klucz zajebała księdzu od groty, a komórka została po ubitej Ines, i podrzucila Marco, klif, bo to zemsta, a błedy przy zabijaniu - ona była wariatka juz od momentu rozmowy z psem. Czyli od początku.
    Nazwiska nie ma tylko Albert i Luigi, a historia bohaterów... hm, jakoś nie lubię pisać wstecz, w sensie wole - jesteśmy tu i teraz i jadymy. Typ z żółwiem czyli Luca Malik, postać poboczna, przewinął się kilka razy, łon mi się przyda na przyszłość. Noo. :) Ale git, cenne uwagi, se przemysle wszystko :)
  • Ritha 20.01.2018
    Europa, bo na poczatku pedział, że Eva chciała na południe Włoch, bo "wylotówka w świat", dlatego nie Amerykaniec. :)
  • Canulas 20.01.2018
    " Trzymał te przemyślenia na chwilę z rodzaju tych, jakimi szpikuje się komedie romantyczne." - git
    " Uczucie dejavu spotęgowało panikę, - deja vu?
    "Zjechała ze Strada Statale 18 w kierunku wybrzeża, następnie przy Via Nazionale skręciła w Via S. Maria." - chciałem tylko powiedzieć, że ta 18 mi nie zgrzyta.

    "Blada i skostniała twarz Ines wyryta w pamięci, była wystarczającą motywacją, by te przepisy wyprzedzić." - lub obejść, złamać, zignorować.

    "- Marco od kilku dni nie sypiał w domu. Złożył papiery rozwodowe, rano powiedział o tym Lei, pakując walizkę. Minęła godzina, zniknęły obie, łapiesz sedno?" - łapiesz sedno jest zajebistą kwintesencją.

    "Od lat wiedziała, że matka nie tylko pije, ale i ćpa. Szurała po dnie egzystencji tak mocno, a pomimo tego nadal była." - szuranie po dnie egzystencji też spoko.

    "Czynnik emocjonalny perfekcyjnie zaburza logikę." - niby normalne, ale zarazem coś, co warto se wytatuować na udzie.

    "Za którymi pościel nie pachnie już świeżością, a istota ludzka ujawnia swoją zwierzęcą naturę, nie dbając o detale człowieczeństwa." - zazdroszę Ci flow. Zazdroszczę Ci oczyszczenia, uwolnienia, tego "Kurwa, ufff", które musiało niechybnie spłynąć z kropką.

    Kurwa mać. Jakbyś ubiłą Sylvię (Simonę) wyciąłbym wszystkich w pień. Jakoś tak, emocjonalnie się z nią zżyłem.

    "- Aaa… ta pobita ze złamanym obojczykiem. Pod dwudziestką trójką." - I to się ukłon nazywa :)

    "- Porwę ci żonę, podrzucę kilka krzyżówek i będę obserwował jak wypełniasz w skupieniu - warknął Ruggiero." - Dobra riposta. Gdyby mój Wiwat miał mózg, mógłbby też tak gadać.

    "- W pewnym przedziale promili bywasz kłopotliwy." - I to ładne.

    Ok. Być może się jeszcze odniosę jakoś później, bo teraz jestem otruty. W każdym razie bardzo, ale to bardzo Ci diękuję za całą przejażdżkę, za dialog i szczęśliwe dobrnięcie do końca.
    Było mi bardzo miło.
    Czekam dalej

    (Dawaj horroła, tera)
  • Ritha 20.01.2018
    "niby normalne, ale zarazem coś, co warto se wytatuować na udzie" - ach! grazie signore Canulaso z polskich Włoch ;)

    "Gdyby mój Wiwat miał mózg, mógłby też tak gadać" - odczep się od Wiwata! :p

    O Simonę zadbam odpowiednio, też ją lubię.

    Horroła horroła... O czym tego horroa? To raz, a dwa - czy ja się nadaję do "masakry"... Cóż, wyszłoby pewnie w praniu.
    Mam chwilową zwiechę systema pod względem nastroju, ale chęć na pisanie o dziwo nie spada. Flow było, owszem, cieszę się, że wyczuwalne.

    Mnie również było miło i dziękuje pięknie, kłaniam się w pas, zwłaszcza żeś tu tyrał pod częściami solidnie :)
  • KarolaKorman 26.01.2018
    Cała ja :D Przeczytam już jutro, pozdrawiam :)
  • Ritha 26.01.2018
    Haha Karolcia, no bywa :D
  • KarolaKorman 26.01.2018
    Ale zaliczyłam zmokę z tym pominięciem tej części :) Sama nie wiem jak to zrobiłam, ale ze mną właśnie tak bywa :D
    Z wielką przyjemnością poznałam Twoją wizję na zakończenie i przyjmę też Twoją bez moich podpowiedzi dalszą część opowiadania. Już jak spostrzegłam po pierwszej, kolejnej części masz jakiś zamysł i nie chcę Ci robić mętliku w głowie, bo ja właśnie sos bolognese kładę na spaghetti :) Biorę więc, co podajesz i smakuję z apetytem :) Wielkie 5 za całość tej zakręconej historii :) Pozdrawiam :)
  • Ritha 27.01.2018
    Po pierwsze Karolcia dziękuję Ci pięknie za całą drogę ze mną i Leą, było mi przemiło widząc za każdym razem, że Karolcia przeczytała :)
    Taa, to zdecydowanie była zakręcona historia, zwłaszcza że miała być dwa razy krótsza, a ubić miał Marco. Między czasie jednak stało się kuku, bo za bardzo go polubiłam, żeby zobaczył świat w kratkę. Myślę sobie - plan Be - Simona (czy tam Silvia, tfu) będzie killerem. Taa... Dupa, bo ją też za bardzo polubiłam, mało tego po zestawieniu jej i Marco stwierdziłam, że jeszcze tu romansowo pomieszam. I wtedy poczułam się jak ten facet z Jak rozpętałem II wojnę światową, czyli "ludzie, ludzie, zwariowałem!" Lei od początku nie lubiłam, irytowała mnie, wiec siup. Myślę czasem, że się nie nadaję do pisania, za bardzo zżywam się z literkowymi postaciami. No ale cóż... nie mogę przestać :D Mam pewien pomysł na Veritę i jeszcze nad nim (samym pomysłem) pracuję, więc mam wielką nadzieję, że nowe opko bardziej będzie się trzymało kupy... Zobaczymy :)
    Pozdrawiam cieplutko :)
  • Ritha 27.01.2018
    "sos bolognese kładę na spaghetti" - Luigiemu aż ciśnienie skacze na sama myśl ;)
  • Ritha 27.01.2018
    Jeszcze muszę wyjaśnić. Bo chodzi o to, że oni mają spaghetti z mąki typu semolina robionej z pszenicy durum, do tego woda, ewentualnie sól i wsio. Bez jaj. I ten sos się tego spaghetti nie trzyma, spływa. A tagliatelle jest makaronem jajecznym i sos się elegancko lepi. No. Ot sekret :)
  • KarolaKorman 31.01.2018
    Ritha, A widzisz, zżywasz się z bohaterami - skąd ja to znam :) Nie jest mi obca taka zażyłość :)
    I dziękuję, że podzieliłaś się sekretem, muszę spróbować zrobić spaghetti jak mój ulubieniec, może kogoś oczaruję :) Pa :)
  • Ritha 01.02.2018
    Polecam :) Nie rozgotuj, tylko al dente ;)
    Buziaki Karolcia :)
  • Margerita 17.06.2018
    Pięć super część widzę w dalszym ciągu robią z Lei morderczynię
  • Ritha 17.06.2018
    Dzięki Mar za całość, fajnie ze przebrnęłaś :)
  • Elorence 06.07.2018
    KONIEC.

    Dobra, to co mam w głowie... prześpię się z tym i jutro rano naskrobię właściwy komentarz.
    A teraz pora spać.
    Dobranoc, Ritha :*
  • Ritha 06.07.2018
    Elołapku... No nie wiem co mam rzecz, przeczytałascala Leę, prawue od początku w jeden wieczor... Jestem ponpierwsze w szoku, po drugie wdzięczna.
    Dziekuje i mam nadzieje, ze nie umeczylas sie na amen :D
  • Elorence 06.07.2018
    Ritha, jestem niewyspana (to nie wina Lei, ale tego małego spryciara, który już kombinuje co by tu zrobić, aby mama nosiła na rękach) i póki mam głowę pełną Lei, wolę napisać całość, żeby potem mi jakieś tam rzeczy nie uciekły :D

    1) Lea. Jezu, zazwyczaj nie mam do czynienia (chodzi mi oczywiście o książki, bo w życiu realnym unikam psychopatów :P) nie spotkałam się z tak złożoną postacią. Wywołuje cały wachlarz najróżniejszych emocji. Idzie popaść z jednej skrajności w drugą. Na początku wywoływała we mnie współczucie. Chciałam ją pogłaskać po główce, no i przy okazji obiecać, że obedrę Marco ze skóry. A potem, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, miałam ochotę ją rozszarpać. Dosłownie! Menda jedna, katoliczka-fanatyczka. Nawet nie ogarnęła, że gdyby była dobrą żoną to jej facet nie zrobiłby skoków w bok. Gdyby czuł się zrozumiany... Kochany... Wsparty... A ta menda zgubiła piątą klepkę i chociaż ktoś chciał ją wrobić (początkowo) w morderstwo to okazało się, że ona faktycznie się przyznała i faktycznie była winna. Szok - jak dla mnie. Poprowadziłaś tą postać w taki sposób, że jej czyny nie były przewidywalne, nawet w jednej setnej...

    2) Albert. O nim krótko. Zwykła dupa wołowa. Teoretycznie powinno być mi go szkoda, ale w praktyce... taki z niego straszny żałosny typ, że nie dziwię się Evie. Naprawdę, chociaż gardzę łamaniem zasad moralnych, ale gdybym miała takiego męża nieudacznika... to kto wie. Nie no, będę realistką - nie związałabym się z takim przegrywem życiowym. I tyle o nim, nie jest wart mojego czasu :P

    3) Cesare. No! Ten to mnie miło zaskoczył. Wyszła z niego prawdziwa natura samca alfa. Na początku taki niepozorny i byłam przekonana, że to taki żółtodziób służbista, którego wszyscy nienawidzą, i którym pomiatają, a tu zaskoczenie! Nie dał sobie w kaszę dmuchać, kiedy pewne rzeczy przestały mu się zgadzać. Trochę poszalał z grzebaniem w śledztwie, bo ucierpiała jego żonę - przecież zabiła tę kobietę. No fakt, zaćpana pijaczka już dawno utraciła swój kręgosłup moralny, ale żona policjanta raczej nie chciałaby musieć kogokolwiek zabijać Cesare zrobił na mnie piorunujące wrażenie! O takich typach lubię czytać :D Trochę w nim Maxa, ale jest bardziej rodzinny i uczuciowy - w sumie, przecież to Włoch!
    Ten typ to takie przeciwieństwo tego wyżej. Zresztą, czego można oczekiwać po kolesiu, który wypłukał sobie alkoholem wszystkie szare komórki... Dziw, że Cesare nie wsadził go za kratki, chociaż nawet on miał przeczucie, że... koniec o Albercie!

    4) Luigi. Tego cudnie odwzorowałaś od typowej natury Włochów. W sensie, zawsze sobie wyobrażałam Włochów w taki sposób :D Dodawał tutaj humoru, fajnych momentów, przy których mogłam się uśmiechnąć. Był niezbędny, aby cały ten obraz, który stworzyłaś, był w całości.

    5) Marco. No i pora na niego. Dobra, myliłam się. To wcale nie jest taki okropny typ. Serio. Zwracam mu częściowo honor. Miał pecha i trafił na psychopatkę. Nie dość, że marna z niej była żona: leniwa, rozhisteryzowana, egoistyczna, no i chyba jakaś idiotka, skoro Marco na nią nie działał w sferze seksualnej. No widzisz? Menda dostała wszystko: przystojnego i bogatego faceta, niezłą chatę i pewnie spełniłby każdą jej zachciankę, ale tej chciało się odstawiać manianę. Ech... Szkoda mi słów. Ale wracając do Marco. Pomógł Cesarowi. Pokazał, że warto mieć nerwy ze stali. I chociaż przedstawiłaś go jako agresora to wydaje mi się, że tylko Lea działała na niego w taki sposób, że miał ochotę "mordować". Mam nadzieję, że będzie mu się żyło szczęśliwie z tą lolitką :D

    6) Lolitka, czyli Simone. To taka lampucera była. Za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie uwagę. Zrobiłaby wszystko dla Marco. Ładnie to ujęła w słowach: "Do nogi, Simone". Miłość bywa głupia i bardzo łatwo przekroczyć pewne granice. Z niej była taka uczuciowa suka - jakkolwiek szalenie to brzmi. No cóż, nie lubiłam jej. Jak pokazała swoją prawdziwą twarz to trochę jej współczułam, i nawet zaczęłam rozumieć. Bo chyba każda kobieta była kiedyś tak beznadziejnie zakochana. Nooo, ale przegięła z tymi hamulcami w samochodzie Cesare. To było głupie i nieodpowiedzialne. Ale tak poza tym, całkiem spoko wykreowana postać.

    Tych sześciu ludków, w moim odczuciu, było głównymi bohaterami. Będąc szczera, Lea zyskuje dopiero od połowy, kiedy akcja biegnie za akcją. Dałaś tam mnóstwo niedopowiedzeń, takich zakończeń, które aż prosiły się o ciąg dalszy (no i człowiek musiał przechodzić do kolejnej części, a gdyby tego nie zrobił, to padłby na zawał :P).
    Oczywiście, jest parę niedociągnięć, bo ogólnie nie łapię tych retrospekcji z sali sądowej. Pokazałaś, że Simone chce się odegrać na Marco, w sumie, na nich wszystkich, a potem zaserwowałaś nam zupełnie coś innego - uczuciową i zranioną Simone, która skrycie kocha Marco i jest w stanie mu wszystko wybaczyć. To mi bardzo nie grało i długo się zastanawiałam o co chodzi, aż stwierdziłam, że pewnie miałaś inny plan, z którego później zrezygnowałaś i zapomniałaś skorygować :P
    Ogólnie, świetnie przedstawiony klimat Włoch i ludzie, którzy tam mieszkają. Naprawdę, świetna robota!

    Podsumowując, bo nie chcę tutaj napisać żadnej rozprawki :D, bardzo mi się podobało. Wiadomo, CMYK jest i tak wyżej, ale to też różnice czasowe, bo kiedy zaczęłaś pisać Leę. Może teraz, gdybym się za nią wzięła, patrzyłabyś na wszystko przez inny pryzmat i historia potoczyłaby się inaczej? Oczywiście motyw z psychopatyczną główną bohaterką, która udaje bezbronną ofiarę - jest jak najbardziej na plus, na taki duży PLUS. Lubię czytać nieprzewidywalne rzeczy :D
    Szkoda, że nie widziałaś moich min, jak to wczoraj czytałam i nie słyszałaś tych tekstów, którymi rzucałam w stronę laptopa. Nie mogłam sobie odpuścić i czytać na raty, i bardzo cieszy mnie, że dałam radę i mogę teraz spać spokojnie, bo ta psychopatka już nigdy więcej nikogo nie skrzywdzi - chociaż za zabójstwo Ines przyznałabym jej krzesło elektryczne, ale wcześniej całą gamę tortur.

    No nic, pozostaje mi się pożegnać z Leą, a raczej z Cesare :D
    Miło było, i pozdrawiam <3
  • Ritha 06.07.2018
    Elorence o Boze! Dziekuje, zara sie odniese.
  • Ritha 06.07.2018
    Więc tak, ta seria jest koncertowo spieprzona w moim odczuciu, patrząc dzisiejszym okiem, zupełnie inaczej bym to teraz poprowadziła. Historia miała być krótka, około 15 części, zabić miał Marco i wsio w temacie. Marco stał mi się bliski, więc wprowadziłam Simonę, żeby zrzucić winę na nią. O dziwo, Simona też (tak, tak) stała mi się bliska, mało tego, stwierdziłam, że idealnie pasuje do Marco. I tym sposobem w roli morderczyni obsadziłam Leę, której notabene od początku nie lubiłam. Cóż, zero planu, wszystko sypało się w rękach, sceny sądowe w ogóle do wywalenia, seria miała się nimi zakończyć, one miały wracać, miały się łączyć i stanowić szkielet całości, ale… nie wyszło, bo koncepcja się zmieniła, kiedy poszłam w lekko romansowy deseń. Mało tego, głównym bohaterem miał być Albert, co również nie wyszło, bo fabułę zdominował Cesare. Bardzo się cieszę, że przypadł Ci do gustu, też go bardzo lubię, choć moim ulubieńcem był i jest Marco. Najlepiej mi się pisało tę postać, choć oczywiście Max jest faworytem jeśli chodzi o tworzenie postaci, inna sceneria, może też to robi robotę. Generalnie w Lei wytrzaskałam się z inspiracji włoskim klimatem, Luigi uważam mi wyszedł pod tym względem, miał być właśnie takim typowym Włochem.
    Cóż, mogę rzecz tytułem podsumowania – Lea była dużym krokiem na drodze do ciut lepszego pisania, myślę dziś, że musiałam napisać Leę, żeby móc pisać Cmyka, w przeciwnym razie, Cmyk byłby zjebany już w przedbiegach.
    Dziękuję Ci za szaleńczy maraton i całą pracę jaką włożyłaś w wypisanie wszystkich refleksji na temat tej serii, masz u mnie spory dług wdzięczności w tym momencie, gdyż cholernie doceniam takie podejście do tematu i pomoc, bo spojrzenie masz bystre, a refleksje trafne.

    Dzięki, Elołapku <3
  • Elorence 06.07.2018
    Tylu podejrzanych! No, ale tak było. Na początku sądziłam, że to Marco, potem - Simone. I kompletnie się niespodziewałam, że to Lea. I wydaje mi się, że pomysł z morderczynią Leą był i jest najlepszy :D Zaskoczyłaś na sam koniec, czyli idealnie.
    Myślę, że masz rację co do Cmyka i Lei. Gdyby nie Lea, mogłoby być tak, że CMYK nie byłby taki świetny. A tak, napisałaś 46 części - całkiem obszerny tekst i się wypisałaś.
    Nie ma za co! <3 Podobało mi się, więc to nie były żadne męki :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania