Legenda Czarnego Rewolwerowca - Rozbójnika [Koncept] - Prolog

[ Zanim przejdziecie do czytania, muszę na wstępie powiedzieć że niniejszy tekst wstawiłem by poznać waszą opinię na jego temat. Byłbym niezmiernie wdzięczny gdybyście rozsiedli się wygodnie i wypowiedzieli się w kilku kwestiach, są nimi :

* Styl pisania ( Czy tobie - Jako czytającemu - podoba się taki styl pisania. TAK/NIE i argumentacja)

* Opisy ( Podobnie jak powyżej, interesujące i TAK/NIE oraz argumentacja)

* Poprawki ( Co według was powinienem pozmieniać aby wyglądało to lepiej)

Nie zakładałem konta więc nie będę w stanie odpowiedzieć na wasze komentarze, ale doceniam każdy z nich.

Pozdrawiam]

 

PROLOG

 

Srebrzystobłękitna smuga wzbiła się w powietrze i momentalnie w nim zastygła, efekt ten miał wytrwać tam przez zaledwie parę sekund. Emitowany przez tę smugę, strumień światła sam w sobie był słaby, lecz na tamtą chwilę zdołał przyćmić zalewające opustoszałe pomiesczenie, światła neonowych napisów, zupełnie jakby chciał z nich zadrwić by potem pozbawić ich egzystencji.

Źródłem tego światła nie było jednak żadne z urządeń elektrycznych ani pośredniczących mediów telekomunikacyjnych ale mężczyzna o skąpej posturze i szczupłej sylwetce.

Barki ów mężczyzny osłonięte zostały przez delikatny materiał czarnego płaszcza, którego długość umożliwiała zasłonić całe ciało, od głowy zaczynając a kończąc na obuwiu. Szata w której stał pośród licznych stołów i pałętających się krzeseł, prezentowała się w dość szkarłatny sposób, co na nieszczęście dodawało jej własnego charakteru.

Mężczyzna jedynie stał, stał i wpatrywał się w sylwetkę postaci, którą przed chwilą zdołał zmasakrować, była jeszcze poplamiona krwią a jej ręce zostały w tajemniczy sposób skrępowane, swoim spojrzeniem ofiary, starała się jedynie przeanalizować co się właśnie dzieje.

Stojący nad nim mężczyzna w płaszu wyciągnął zza pleców rewolwer z krótką lufą jakby w akcie łaski chciał pozbawić swoją ofiarę tchnienia za pomocą jednego strzału. Blask broni zniknął w tym samym czasie co rozpłynięcie się strumienia jasnego światła. Cały budynek stałby się połowicznie nocą, jedyne co go od tego chroniło to neonowe światła o trzech barwach; Zielonej, Pomarańczowej oraz Krwistoczerwonej.

Mężczyzna w czerni poszybował dłonią na swój ogromny kapelusz o kolorze zbliżonym do koloru płaszcza a następnie pochylił go dłonią w dół, starając się zasłonić swój robotyczny wzrok przed przyglądającym się całej scenie, lokalnym pijaczynom. Pięciu mężczyzn z obojętnością przyglądało się rozgrywającej się scenie jakoby takie były dla nich chlebem powszednim. Nie wypowiadając ani jedneko słowa, dalej siedzieli na nieproporcjonalnych do ich wzrostu podnoszonych krzesłach, które niemalże podpierały prostokątny blat.

Jednak mężczyznę w czerni nie obchodziło to co oni myśleli bądź jak wypadł w ich pamięci, bardziej od tego intrygowało go jak szybko rozejcie się o nim wieść w takiej zapomnianej przez Boga wiosce, gdzieś pośrodku wschodnich pustkowii

Przybysz obrócił szybko rewolwer, obracając go na palcu a następnie schował do skórzanej pochwy, gdy tylko to zrobił, chwycił leżącego faceta i postawił go do pionu.

- Zmieniłem zdanie – Powiedział lekceważąco – Możesz dzisiaj odejść z zachowanym życiem, byle szybko i abym cię już nie spotkał.

Ofiara odeszła i nigdy więcej się nie spotkała ze swoim czarnym katem.

 

ROZDZIAŁ I

 

 

Biuro dyrektora Związku Krain Wschodu było bardzo luksusowe.

Wnętrze pomieszczenia wypełnione było bogatymi w ozdoby meblami oraz kilkoma stolikami, na których walały się otworzone na losowych stronach, książki. Inny mi słowy, było tu wszystko czego można się spodziewać po zwykłym pomieszczeniu pracy. Poza książkami, rozsiadły się tutaj wygodnie również stosy formularzy, teczki, koperty czy nawet skórzane walizki.

Jakby tego było mało, ciągnący się na blisko siedem metrów, czerwony majestatyczny dywan, zdawał się połykać kroki każdej przechodzącej po nim osoby.

Biuro posiadało trzy ogromne okna i każde z nich otworzono szeroko, tak aby powietrze mogło dotrzeć od nich aż do drewnianych drzwi.

Mimo wyjątkowości tego miejsca, dyrektor wciąż czuł niedosyt, zupełnie jakby stracił to coś, coś co czyniłoby to miejsce wyjątkowym. Zatracił się na chwilę i uchwycił swoją głowę obiema rękami, zachował się jak ktoś kogo boli głowa. Doszedł szybko do wniosku że nieważne ile by o tym myślał i tak nie wymyśli niczego sensownego.

Nagle znikąd rozległo się głośne walenie w drzwi.

- Proszę wejść – Powiedział dyrektor i szybko wziął do ręki kubek wypełniony ciepłą cieczą aby się napić i pobrać trochę ciepła na szorstkie i bolące go gardło.

Zza drzwi wychyliła się smukła sylwetka kobiety, która z wyuczonym uśmiechem pracownicy, podeszła na środek pomieszczenia a na samym końcu wykonała ukłon chcąc wyrazić szacunek wyżej położonej osobie.

- Panie dyrektorze... – Zdążyła powiedzieć jednak adresat do którego ta formalna wypowiedź była skierowana, jedynie z uśmiechem w kącikach ust, potrząsł głową, zupełnie jak rodzic karcący swoje dziecko za naganne sprawowanie.

- Athenno, mówiłem ci tyle razy że gdy jesteśmy sami to możesz się zwracać do mnie po imieniu

- Tak jest panie dy.... to znaczy, Fenr – Uśmiechnęła się wbrew temu co mówiła jej głowa i poprawiła spływający jej na oczy, kosmyk amarantowych włosów.

Dyrektor – Mimo zajmowanego stanowiska – wciąż myślał o tym jak jego pracownicy się do niego zwracają, oczywiście początkowo nie miał żadnych obiekcji co do szacunku jakim go traktowano ale koniec końców zaczęło mu to ciążyć, bądź co bądź, pod grubą warstwą buisnessman'a wciąż kryła się młodość. Fenr był człowiekiem dla którego w życiu liczyły się dwie rzeczy: Wolna wola oraz chęć bycia sobą, jakby o tym pomyśleć w analityczny sposób, żaden jego pracownik nie był bogaty w którąkolwiek z tych wartości.

- Dobrze – Odezwał się po kilkusekundowej ciszy – Skoro to mamy z głowy, powiedziałabyś z czym przychodzisz ? A może to tylko prywatna sprawa ?

- Prywatna ?! W żadnym wypadku, nie upokorzyłabym pana do tego stopnia aby....

- Już dobrze, ufam w twój szacunek do mojej osoby, Athenno

To ją widocznie uspokoiło,

 

[ Na razie tyle napisałem]

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Canulas 24.06.2019
    Miałem niezobowiązująco rzucić okiem, ale ankieta z wymogami chwilowo mnie przystopowała. Znaczy, fajnie, że masz tak skrystalizowaną koncepcję, ale ze chwilowo nie mam siły rozwodzić się drobiazgowo - przełożę lekturę na inni czas
  • Kapelusznik 25.06.2019
    Okej zaczynajmy.

    "Srebrzystobłękitna smuga wzbiła się w powietrze i momentalnie w nim zastygła, efekt ten miał wytrwać tam przez zaledwie parę sekund. Emitowany przez tę smugę, strumień światła sam w sobie był słaby, lecz na tamtą chwilę zdołał przyćmić zalewające opustoszałe pomiesczenie, światła neonowych napisów, zupełnie jakby chciał z nich zadrwić by potem pozbawić ich egzystencji."
    Dwa razy smuga, za długie zdania, dość niejasny opis z samego zdania nie jestem w stanie wytworzyć żadnej logicznej scenerii.

    "Barki ów mężczyzny" - OWEGO mężczycny

    "szkarłatny sposób" - szkarłatny? Nie miał być - szkaradny?

    "Mężczyzna jedynie stał, stał i wpatrywał się w sylwetkę postaci, którą przed chwilą zdołał zmasakrować, była jeszcze poplamiona krwią a jej ręce zostały w tajemniczy sposób skrępowane, swoim spojrzeniem ofiary, starała się jedynie przeanalizować co się właśnie dzieje." - nie mam zielonego pojęcia co oznacza to zdanie. Jest tak cholernie nie jasne że cały czas drapie się po głowie.

    "Cały budynek stałby się połowicznie nocą, jedyne co go od tego chroniło to neonowe światła o trzech barwach; Zielonej, Pomarańczowej oraz Krwistoczerwonej." - Na "trzech barwach" mogłeś zakończyć opis. Kolory nie są potrzebne - i czemu z dużej litery???

    " Możesz dzisiaj odejść z zachowanym życiem, byle szybko i abym cię już nie spotkał." - Wypowiedź która jest jednym wielkim błędem
    Wystarczyłoby: "Precz mi z oczu". To rewolwerowiec i widocznie nie gaduła, a gada tu stanowczo za dużo.

    "Ofiara odeszła i nigdy więcej się nie spotkała ze swoim czarnym katem." - Ofiara? Kat? Jakby, gościu przeżył, więc nie jest już ofiarą, a on jej nie zabił - więc nie jest katem

    "Wnętrze pomieszczenia wypełnione było bogatymi w ozdoby meblami oraz kilkoma stolikami, na których walały się otworzone na losowych stronach, książki. Inny mi słowy, było tu wszystko czego można się spodziewać po zwykłym pomieszczeniu pracy. Poza książkami, rozsiadły się tutaj wygodnie również stosy formularzy, teczki, koperty czy nawet skórzane walizki" - Obraz biurka z otworzonymi książkami nie jest naturalny. Innymi - pisze się razem.

    ."Biuro posiadało trzy ogromne okna i każde z nich otworzono szeroko, tak aby powietrze mogło dotrzeć od nich aż do drewnianych drzwi." - część o powietrzu docierającym do drzwi - zbyteczna. Zastąpić, żeby był przeciąg czy coś innego

    "zupełnie jakby stracił to coś, coś co" - stracił to coś, CO - drugie coś zbyteczne

    "Zatracił się na chwilę i uchwycił swoją głowę obiema rękami, zachował się jak ktoś kogo boli głowa" - mylące zdanie. "zatracił się" - W CZYM??? Część że zachowywał się tak jakby bolała go głowa - ZBYTECZNA

    "Nagle znikąd rozległo się głośne walenie w drzwi." - Nagle i znikąd obok siebie - Nie ma sensu, albo jedno, albo drugie

    "ciepłą cieczą aby się napić i pobrać trochę ciepła na szorstkie i bolące go gardło." - Dwa razy ciepło

    " Zdążyła powiedzieć jednak adresat do którego ta formalna wypowiedź była skierowana, jedynie z uśmiechem w kącikach ust, potrząsł głową, zupełnie jak rodzic karcący swoje dziecko za naganne sprawowanie." - cały opis - adresat, wypowiedź skierowana - przesadzenie

    "Wolna wola oraz chęć bycia sobą" - to cholernie podobne koncepty - i niesamowicie sprzeczne z byciem dobrym buisnesmanem

    " Już dobrze, ufam w twój szacunek do mojej osoby, Athenno" - "już dobrze, nie bądź już tak spięta" lub coś w tym stylu brzmiało by lepiej


    Ogólnie - masakra. Całkowite morderstwo pisarskie.

    Wybacz, ale nie jestem w stanie zdobyć się na odrobinę uprzejmości. Poziom pisania jest niski, BARDZO niski. Czytałem gorsze, ale naprawdę w żadnym aspekcie nie imponujesz. Nie jestem nawet w stanie stwierdzić czy się starasz, bo opisy są dziecinne, za długie, mylące, przeczące naturze i nie wprowadzają czytelnika w klimat westernu.
    Tego chyba brakuje najbardziej - KLIMATU, TONU, RYTMU twojej opowieści. Te elementy nie istnieją.
    Prolog to całkowita masakra - wywalić i napisać jeszcze raz - bo tak złego przedstawienia - chyba dość istotnej dla fabuły postaci, dawno nie widziałem.
    Postacie są blade i niczego nie wprowadzają do klimatu opowieści. Nawet w tak krótkim tekście, stosując odpowiedni styl i wprowadzając czytelnika w klimat, można sprawić, że każda postać ma jakiś wpływ na pojawiający się w głowie czytelnika obraz.

    Styl... Styl? Mój drogi kolego - wydaję mi się, że o stylu to możesz na razie pomarzyć.. Ilość błędów jest po prostu porażająca. Nie wiem czy cokolwiek w życiu czytałeś, a jeśli czytałeś - informuję cię że czytałeś stanowczo za mało, z byt małej ilości pisarzy i najpewniej w zbyt wąskim typie opowieści.

    Jeszcze długa droga przed tobą.

    Ale się nie zniechęcaj. Moją pierwszą opowieść pisałem na kolanie, kartkach A4, przez jakiś rok i wyszło mi 105 stron... następnie kiedy zacząłem ją przepisywać - i zobaczyłem jaka to była sterta gówna - wywaliłem całą ciężką pracę do kosza i zacząłem od nowa.
    Ten scenariusz powtórzył się jeszcze 4 razy i dopiero teraz piszę coś, co ma znacznie więcej sensu i wyższy poziom.

    Moja rada: Czytaj, pisz, trenuj, pytaj i ucz się.

    Za którymś razem się uda.

    Zostawiam 1

    Pozdrawiam
    Kapelusznik

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania