Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Legenda o Mrocznym Jeźdźu

-...i kiedy Marston tak leżał, podszedł do niego Praham i powiedział: ,,O kilka dolarów za dużo sku...

- Skończ już pieprzyć głupoty Bulter, Praham nigdy nie brał udziału w pojedynku z Marstonem, bo ten skurwiel pojechał gdzieś za swoją panną, a potem jacyś bandyci zrobili z niego sitko swoimi kulami.

- Więc co w takim razie zrobił Trevor ? - zapytał ubrany w czerwoną koszulę schowaną pod ciemnym niczym koń Szatana płaszczem, tak samo czarnym kapeluszem, dżinsami, oraz brązowymi butami Saul.

- Praham pokłócił się z miejscowym debilem i skończyło się strzelaniną, po której musiał wyjechać z miasta.

- I to wszystko ? - ponownie zapytał.

- Jeśli nie liczyć tego, jak jedna panna z burdelu okradła go po tym jak skończyła ujeżdżać jego małego konia, to chyba nic.

- Okradła Trevora ?

- Pijanego Trevora nawet dziecko by okradło, zabrała całą jego kasę, a nawet broń.

- Pomyśleć, że jedna panna wyruchała Trevora Prahama, czyli jednego z największych twardzieli. - dodał ubrany w niebieską, kraciastą koszulę, oraz czarną kamizelkę wysoki i dobrze zbudowany, oraz łysy mężczyzna z blizną na lewym policzku, który opierał się o powóz, kiedy w jego prawej ręce znajdowała się strzelba oparta kolbą o ziemię.

- Najlepsze w tym wszystkim to, że wyruchała go w przenośni jak i dosłownie. - dokończył Bill Bulter, który posiadał długą szarą brodę, brązowy kapelusz, czerwoną koszulę, oraz twarz, która sprawiała wrażenie zmęczonej życiem, jednak na której znajdował się szeroki i szczery uśmiech, który z łatwością można było zauważyć w świetle ogniska.

- Czyli nawet ty się zgadzasz z tą wersją Bulter. - zauważył Carter Johns, który nakierował historię Trevora Prahama na właściwe tory.

Johns posiadał obfity siwy zarost, krótkie włosy (również całkowiecie siwe), czerwoną bandanę na szyi, białą, ale pobrudzoną koszulę o krótkich rękawach, która skrywała się pod granatowym płaszczem, na nogach miał dżinsy, a na stopach nosił brązowe buty. Obok niego, leżał na ziemi brązowy kapelusz.

- Po prostu nie chcę się kłócić, bo wiem, że możesz się popłakać jak przegrasz. - odpowiedział z uśmiechem Bill.

- Szkoda tylko, że to ty się darłeś w niebogłosy, jak trafiłeś młotkiem w palec. - Carter kontynuował swoją potyczkę słowną z Bulterem.

- Jakbyś się nie darł na Saula, to bym się skupił, a tak wyszło, jak wyszło.

- Może po prostu się starzejesz. - stwierdził Saul Slade.

- Oj Slade, kiedy ty będziesz w moim wieku, to założę się, że nie będziesz w stanie ruszyć się ze swojego bujanego krzesła, a ja jak widzisz trzymam się dobrze.

- Jak na starego pryka. - dodał Johns.

- Niby dorośli, a jednak zachowują się jak dzieci. - powiedział ze śmiechem w głosie Cameron, który nadal opierał się o powóz ze strzelbą w prawej dłoni.

- Przynajmniej nie jak zboczeńce, chociaż czekaj. - Carter wymownie spojrzał się na Billa.

- Co ? - spytał ze zdziwieniem Bulter.

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że dziewczynę z miasteczka, przez które przejeżdżaliśmy podglądały duchy.

- Oj tam, nie przesadzaj, nic się nikomu nie stało.

- Bo jak by się stało, to ucięła by ci co nieco.

- Wszystko było zaplanowane.

- Czyli wiedziałeś, że w tamtym pomieszczeniu będzie znajdować się dziewczyna, którą będziesz mógł podglądać ?

- Każdy ma swoje potrzeby Carter.

- Ale dlaczego twoje dają o sobie znać w wieku 65-ciu lat Bill. Chociaż czekaj, jak tak pomyśleć to w twoim wieku, jedyne co możesz robić to patrzeć ty stary zboczeńcu.

- Jakbym chciał, to by mnie banda kobiet otoczyła.

- Coś nie chce mi się w to wierzyć, tym bardziej, że twój wąż pewnie nie kąsi tak jak to robił za młodu, co nie ?

- Ty chuju, zaraz się doigrasz.

- To może niech ktoś opowie jeszcze jakąś historię i pójdźmy już spać, bo jutro trza wczas wstać. - zaproponował Slade.

- To może ja opowiem. - zaproponował Johns. - Kiedy ciebie, Camerona i mnie nie było jeszcze na świecie, a zboczeniec zwany Billem, był jeszcze niemowlęciem żył sobie rewolwerowiec, który nazywał się Edward Blackhool. Z kolesiem nie było przelewek, taki Trevor Praham, czy jemu podobni, nie mogliby mu nawet czyścić butów, ale kontynuując - Blackhool wdał się w konflikt ze zbirem Ashtonem Wayne'em, który chciał siłą przejąć władzę nad miastem Maledictus. Koleś miał nawet tamtejszego szeryfa w kieszeni. Edward jednak dawał radę przeciwstawiać się Wayne'owi i tamten w odwecie porwał jego brata Johna, wraz z jego rodziną. Wszystko co miał zrobić Blackhool by przytrzymać ich przy życiu to zaprzestać walki. Edward oczywiście to zrobił, ale Ashton był prawdziwym skurczybykiem i zostawił rodzinkę u siebie jako hak na jego przeciwnika.

Edward wiedząc, że sam nie da rady bandzie Wayne'a, i że nikt z miasta mu nie pomoże dokonał czegoś okropnego.

- Zaczął jeść zupę widelcem ? - wtrącił się Bulter.

- Zamknij ryj Bill. - kontynuował Johns - Zrobił coś czego zapewne nie zrobiłoby tysiące osób dla swoich rodzin - sprzedał swoją duszę diabłu i jako szatański pomiot przyjął imię Night.

- Niezwykle oryginalnie, nie ma co. - znowu przerwał Bulter.

- Bill, błagam cię, zamknij ryj, albo ja to zrobię. Kontynuując - od tego czasu Edward co noc przemieniał się w swoją ,,demoniczną wersję", jego strój stał się cały czarny, nosił długi czarny kapelusz, oraz czarną maskę by zakryć to co zostało z jego twarzy.

Blackhool wyruszył pod osłoną nocy do miejsca, w którym przebywał jego wróg i wystrzelał wszystkich. Każda kula, która przeleciała przez ciało Nighta zostawiała po sobie ranę, która wyglądała jakby została wypalona, jednak nie robiło to na nim wrażenia, tak jakby to była dla niego codzienność.

Doszedł na reszcie do miejsca, gdzie znajdowała się jego rodzina, wraz z Ashtonem.

Wayne w obawie o swoje życie zaczął celować ze swojej strzelby w głowę żony jego brata. ,,Zostaw mnie w spokoju !" krzyczał w przerażeniu. Blackhool nie chciał robić ze swojego brata wdowca, więc tylko stał i swoimi oczami, które wyglądały jakby były stworzone z ognia patrzył na Ashtona, który w końcu zaczął krzyczeć: ,,Wrócą z tobą do domu, jeśli zostawisz mnie, ale najpierw chcę ujrzeć twoją twarz !". Oczywiście chodziło mu o maskę Edwarda. Night ściągnął kapelusz i rzucił nim na ziemię, po czym powoli ściągnął swoją maskę i przez dobrą minutę patrzył się w dół, tak jakby nie chciał ukazać twarzy. ,,No dalej, pokaż się !" nadal darł się Ashton. Blackhool skierował swój wzrok na Wayne'a lecz z twarzy Edwarda pozostała już jedynie czarna czaszka o płąnących oczach. Night wydał z siebie krzyk tak niski i tak donośny, że jego oponent zaczął strzelać w jego czachę, lecz na tamtemu dosłownie nic to nie zrobiło. W tamtym momencie dosłownie wleciał na Ashtona i porwał go ze sobą do otchłani, której okrągłe wejście pokazało się na ziemi, i oboje zniknęli, a jedyny dźwięk jaki można było słyszeć to śmiech Edwarda. Po tym wszystkim jego brat John odnowił wręcz Maledictus, zapewniając mieszkańcą lepsze życie. Mówi się jednak, że najlepszą rzeczą jakiej dokonał John Blackhool było stworzenie więzienia, w którym znajdowały się najgorsze zbiry. Po mimo upływu czasu, śmierci Johna itd. ludzie mówili, że w nocy widują tajemniczego jeźdźca uzbrojonego w dwa rewolwery, oraz strzelbę Wayne'a, którą zawsze miał zawieszoną na plecach. Podobno Edward po dziś dzień poluje na zbirów różnej maści, dlatego właśnie po tych szlakach praktycznie nikt nie jeździ, bo każdy ma coś na sumieniu, chociażby podglądanie dziewek.

- Pierdol się Carter. - powiedział Bill.

- Skoro Blackhool, czy jak to teraz on się nazywa, poluje teraz na dusze grzeszników, to zgaduję, że ktoś zdążył już o nim napisać książkę. - powiedział Cameron.

- Nikt nie napisał, żadnej książki. - kontynuował Johns - Podobno, ci którzy próbowali stracili całe swe majątki w pożarach, ale tak czy siak ludzie cały czas opowiadają o wydarzeniach, w których Night brał udział.

- Znasz jeszcze jakąś ? - zapytał Saul.

- No jasne. Było to z jakieś 20 lat temu. W domu niejakich Rose'ów najmłodsza córka została opętana przez demona. Ich rodzice od razu wezwali egzorcystę, zanim ktokolwiek z pozostałych mieszkańców się o tym dowiedział. Kiedy ksiądz przybył kazał Rose'om przenieść się na jakiś czas do rodziny poza miastem zostawiając go sam na sam z opętaną. Mijały dni, a dziewczynka nadal była pod kontrolą demona, podobno to co ją opętało zaczęło rozmawiać z duchownym naśmiewając się z niego. Pewnego dnia jednak, gdy egzorcysta raz jeszcze próbował wypędzić gnojka z jej ciała, ktoś niespodziewany przybył do domu. Był to Night. Ksiądz oczywiście nie wiedział kto to i kazał mu wyjść. Wtedy przybysz pokazał mu jego płonące oczy, nawet maski nie musiał ściągać. Klecha wystraszył się, że przybyła sama Śmierć.

Blackhool jednak zaczął mówić do demona, który w ciele dziewczynki był przywiązany do łóżka łańcuchem. ,,Lucyfer chce, żebyś wracał", powiedział Edward, a demon mu odpowiedział: ,,Nie mam zbytnio ochoty, to ciało zaczęło mi się podobać". Wystraszony egzorcysta prawie tam zszedł ze strachu.

- Taki średni ten egzrocysta, jeśli nie był gotowy na niezaplanowane odwiedziny większej ilości szatańskich pomiotów. - znowu przerwał Bill.

- Night wziął kielich, w którym znajdowała się woda święcona - kontynuował Carter, udjąc, że nie usłyszał przyjaciela - odsłonił spod maski swoje usta i napił się. Jego brzuch zaczął się wypalać od środka. ,,Zaraz sam tego zakosztujesz, jeśli mnie nie posłuchasz" gadał do demona, a ten tylko gadał: ,,Zbyt długo wytrzymałem już z tym klechą by teraz tak po prostu wrócić do Piekła". Ciało dziewczynki, jakimś cudem rozerwało łańcuchy i skoczyło na Edwarda, ten jednak złapał agresora za szyję i przystawił kielich do ust demona. Ksiądz wiedział, że w ten sposób dziewczynka może umrzeć, lecz był zbyt przerażony by cokolwiek zrobić. ,,NIE, NIE, JA NIE CHCĘ !" darł się stwór. Gdy kielich praktczynie dotykał już ust małej, jej ciała wyskoczyła czerwona bestia. Bydle jednak zamiast walczyć zaczęło biec w stronę wyjścia, Night jednak odrzucił nieprzytomną dziewczynkę na łóżko, wyciągnął rewolwer i trzy razy strzelił w uciekającego, który zamienił się w proch.

Blackhool jedynie spojrzał na przestraszonego duchownego, pochylił kapelusz, powiedzał: ,,Pochwalony" po czym wyszedł i zniknął w ciemnościach.

- Całkiem niezłe opowiadanie do ogniska. - stwierdził Cameron.

- Przynajmniej wiemy, dlaczego taki spokój na szlakach. - również stwierdził Slade.

- Ja tam nadal wierzę, że my mamy taki spokój przez pewnego łysola z bronią palną zwanego Stevenem Cameronem, a nie przez jakiegoś wysłannika Szatana.

- Tak czy siak, czas spać, bo musimy jutro dojechać do miasta. - zakończył konwersację Johns.

Kiedy Saul wstał z ziemi ujrzał w dali ciemnego jeźdźca, którego oczy płonęły prawdziwym ogniem. Po kilku mrógnięciach tajemniczy osobnik zniknął, ale Saul nadal patrzył w tamtą stronę ze zdziwieniem.

- Coś się stało Saul ? - spytał Steven.

- Zdawało mi się, że kogoś ujrzałem w oddali.

- To pewnie Blackhool, uważaj bo zaraz cię capnie. - zaśmiał się Bill.

- Spokojnie Bill, z nas wszystkich to ty masz u niego najbardziej przejebane. - stwierdził Carter.

Saul wraz z resztą spróbował zasnąć, lecz w przeciwnieństwie do innych nie udało mu się tego dokonać w ciągu kilku minut, z powodu osoby, którą zobaczył, a może nie zobaczył. Jednak po kilkunastu minutach Slade również zasnął, ale swoją prawą dłoń trzymał na srebrnym rewolwerze, który znajdował się na jego pasie.

Noc była cicha.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania