Lekko oniryczna opowieść o Matusze II
Matusze ze swoim imieniem na ramieniu chciałby wziąć udział w jakiejś historii. Chciałby, gdyby mógł. Z pewnością chciałby chcieć, jakby tylko potrafił. To dość skomplikowane. Na razie jednak wciąż tkwi w swoim kosmosie. I tam właśnie jego historia na razie się dzieje. W swoim kosmicznym tempie. I musi być smutna, ponieważ szczęście jest trudne. Wymaga wydarzeń, działania, ruchu. Potrzebuje odczuwania. Warunkiem szczęścia są wymagania. Szczęście rośnie, żyje i wynika z czegoś. Daje życie i ożywia. Natomiast smutek może wziąć się z niczego. Smutek potrzebuje nic. Znajduje kawałeczek pustki, wciska się w nią i wygodnie rozsiada. A pustka jest jego małym piekarnikiem. Tam osadzony, smutno sobie rośnie. Więc jeśli Matusze ma przeżyć prędko jakąś historię, to w kosmosie jego nicości, musi być ona smutna. Chyba, że Matusze postanowi zejść na ziemię. I jeśli ziemia mu na to pozwoli, dając mu prawdziwe istnienie.
Komentarze (8)
Kurcze, wybacz tak długie wywody, ale naprawdę tekst składnia do takich, lekko filozoficznych przemyśleń :D
Pozdrawiam ;)
Dzięki za komentarz i mega mnie cieszy, że Matusze wywołał tyle różnych myśli :D
Nie spodziewałam się, że kolejne części są tak krótkie, więc jak zajrzysz do powiadomień to zobaczysz wysyp wiadomości ode mnie. Tym razem jednak mam o wiele obszerniejszy komentarz, taaak, na to czekałam!
Czy naprawdę szczęście wymaga powodu, a smutek może być z niczego? Nie zgadzam się z tym osobiście. Szczególnie kiedy rozmyślam o tym w sensie wszechświata, w którym właśnie Matusze przebywa. Wszystkie te emocje znamy od istot żyjących na ziemi, więc można wysnuć wniosek, że są to emocje czysto ludzkie... A może jednak pochodzą właśnie z tych czarnych niebios, gdyż każda dusza ma swój początek właśnie w nieokrzesanym wszechświecie, tak jak Matusze? Jeżeli tak więc jest, to tak naprawdę zarówno szczęście i smutek mogą pochodzić od niczego - gdyż cały wszechświat też od nicości pochodzi. A jednak zaistniał. Dlaczego? Na to różnie próbuje nauka czy religia odpowiedzieć. Ja osobiście uważam, że to wyższy plan. Czego? Kto wie. Może samych nas, bo chcemy, jak Matusze, zaistnieć? Być czymś więcej niż tylko drobnym atomem, energią? Pragniemy więc rodzić się na nowo na tej ziemi, istnieć w ciele, jakoś się nazywać? Może więc dlatego Matusze przyjdzie myśl, by na ziemie zejść? By jednak zaistnieć prawdziwie, tak jak każda cząstka wszechświata. W końcu skąd indziej niby jesteśmy, jeżeli nie od gwiazd i pierwiastków zawieszonych w nieskończonych ciemnościach?
Jeżeli chodzi o koncepcje wszechświata, to mogłabym się godzinami wypowiadać. ;) Wybacz, jeżeli tekst u góry zdaje się trochę niezrozumiały, ale uwierz, że tak właśnie poruszyła mnie ta jakże krótka opowieść, musiałam wypłynąć więc w wir rozmyślań. Jak wcześniej powiedziałam, nie zgadzam się z tym, jakoby szczęście wymagało, a smutek może istnieć bez niczego, ale to już moje subiektywne uczucie. W sensie opowiadanej historii jest to ciekawy koncept. Czy Matusze się odnajdzie w trudu szczęścia? Czy bytność mu to szczęście przyniesie? No to czytam dalej. ;)
"Szczęście rośnie, żyje i wynika z czegoś. Daje życie i ożywia. Natomiast smutek może wziąć się z niczego"
Hmm... zastanawia:)↔Pozdrawiam☺️:)
P.S↔Zauważyłem, że jako pierwszy, skomentowałem Twój pierwszy:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania