Lekko oniryczna opowieść o Matusze III

Matusze tak właściwie już nie żyje. Choć na razie jeszcze nie jest to faktem. W tym momencie jego ciało leży w lesie, oczy ma lekko otwarte i w małej szczelinie między powiekami, w oknach do domu jego duszy, odbijają się korony drzew. Możnaby z początku pomyśleć, że Matusze sam postanowił tak ułożyć się na plecach, na wyschniętych liściach, w sąsiedztwie borsuczej nory, by obserwować powolny i niekończący się taniec koron, które na zmianę jakby się odpychają i przyciągają. I tańczą, nieustannie tańczą tak, jak zagra im wiatr.

Choć doprawdy nie wiadomo, czy oczy nieżyjącego Matusze pragną coś jeszcze odbijać, gdy nie mogą też na nic patrzeć. Może zaszły mgłą lub zmatowiały, tak aby nie ukazywać już nic, aby nie można było już dostrzec w nich właściciela?

A właściciel faktycznie jest martwy. Ale czy to na pewno fakt? Stało się to, lecz nikt jeszcze o tym nie wie. Dla wszystkich żywych, myślących istot, jest wciąż żywy. A więc bez odbiorców zdarzenia, świadków, bez choćby najmniejszego domysłu na ten temat, można by powiedzieć, że równocześnie umarł i nie. I tak właśnie znalazł się w kosmosie myśli. A w jaki sposób umarł, to już akurat historia na inny czas.

Obecnie najważniejsze jest, że zaczął widzieć tak wiele, choć nie jest to wszystko. I nie, nie doznał objawienia i nie odnalazł ukrytego sensu. Najpierw dostrzegł ogrom istnień, dostrzegł życie. Pojął niepojęte. Tę ilość wydarzeń, niemających końca, ani najmniejszego znaczenia. I to, że właśnie ten fakt czyni je najpiękniejszymi. Przyjął do swego rozumu wszystkie wsie, miasta, kraje. Widział na raz wszystkie kontynenty. Potem zobaczył ziemię i inne planety. I gdy tak się im wszystkim przyglądał, kontemplując, okazało się, że i one przyglądają się jemu, a do tego zaczęły mrugać. Odpowiedział im więc tym samym i okazało się, że znów jest na ziemi, w lesie.

Wszędzie wokół było ciemno, a cała okolica była wypełniona przeróżnymi szumami. Od szumu wiatru, po dźwięki łamiących się gałązek, na pohukiwaniu sowy kończąc. A na jego niebie, czyli tym, które aktualnie miał nad sobą, wisiały borsucze głowy, a w nich borsucze oczy, wcześniej będące planetami. To one ściągnęły go z powrotem na ziemię.

Jednakże sytuacja w wielkim i ciemnym lesie nie sprzyjała przesadnie powrotowi do życia. Może dlatego, że wokół było tego życia już tak wiele. Las nocą po brzegi wypełniony jest splotem istnień i to jedno więcej - Matuszowe, mogłoby być o jednym za dużo. Matusze więc kulturalnie wycofał się w nieżycie, ze spokojem, który daje tylko nicość.

Po ostatecznej śmierci nie udał się w inne miejsce, do nieba czy do piekła. Nie był za nic osądzany. Wciąż pozostawał istnieniem, które faktycznie miało kiedyś miejsce. Stał się bytem z przeszłości. Więc nie, nie zamienił się w ducha, jak to wiele ludzi ma w zwyczaju podejrzewać. Duchami tak właściwie są uczucia, co dane mu było odkryć i zobaczyć niedługo po swojej śmierci.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Johnny2x4 28.04.2020
    Oceny na tym portalu... ehh.
    Pochłonąłem trzy części, i muszę Ci przyznać, że zgrabnie wnikasz w filozofię bytu. Tekst wymusza zadawanie pytań, co jest plusem - nie jest toporny, przez co czytelnik ma możliwość zastanowienia. Przestrzenny.
    Sam lubuję się, w filozoficznych rozważań - choć bardziej natury etycznej, i duchowej.

    Pozdrawiam.
    Będę bacznie się przyglądał.
  • Johnny2x4 28.04.2020
    rozważaniach*
  • Szept Motyla 28.04.2020
    Dziękuję, cieszę się, że tekst jest odbierany właśnie w taki sposób, pozdrawiam również!
  • Shogun 28.04.2020
    Ostanie zdanie, a dokładnie jego pierwsza część świetna :D "Duchami tak właściwie są uczucia". Tak, nie raz mówi się, że duchy nawiedzają jakieś miejsca. Często wspomina się również o tym, iż to z powodu, że mają jeszcze coś do zrobienia, coś do przekazania. I może właśnie tym czymś są uczucia? Może same duchy są zmaterializowanymi bytami stworzonymi z uczuć, których nie zdążyły się pozbyć, przekazać. Kto wie.
    Kurcze, biedny nasz Matusze. Jeszcze nie zdążył właściwie pożyć, a już umarł, ale czy na pewno? Czy śmierć to koniec? Któż to wie.
    Po raz kolejny, bardzo dobry tekst, nad którym można gdybać, rozmyślać przez długi, długi czas. Bardzo mi się to podoba :D
    Pozdrawiam ;)
  • Szept Motyla 28.04.2020
    Słowo daję, że nie jest to żaden chwyt marketingowy, ale w dwóch następnych częściach rozwijam tę moją prywatną koncepcję uczuć i tam się wyjaśnia co dokładnie miałam na myśli :D Dzięki za komentarze, motywujesz do dalszego pisania, pozdrawiam też! :D
  • Bajkopisarz 28.04.2020
    Pierwsze skojarzenie: Kot Schrödingera. Żyje, ale właściwie jest martwy, choć nikt nie stwierdził tego faktu. Jeszcze.
    Drugie skojarzenie: Odyseja Kosmiczna. Doświadczył tego, co David Bowman na samym końcu filmu i powieści.
    Trzecie skojarzenie: został bytem niematerialnym, fizycznie martwym, ale żyjącym, lecz tylko we wspomnieniu tych, którzy go pamiętają. We wspomnieniu ludzi, borsuków i drzew. I tam może trwać, dopóki wspomnienie będzie przekazywane dalej. Możliwe, że za kilka milionów lat, gdy postęp technologiczny będzie na dzisiejsze standardy niewyobrażalny, ktoś wyekstrahuje Matusze z nasiona zastygłej w bursztynie szyszki, spadłej z drzewa, którego daleki kuzyn widział był leżącego na ziemi Matusze ze zmatowiałymi oczyma.
  • Szept Motyla 29.04.2020
    No tak, mi też się to skojarzyło z Kotem Schrödingera, tutaj akurat nawiązanie jest dość oczywiste. Eksperyment myślowy dobrze znany, ale idealnie pasował, żeby go wpleść w tym momencie opowieści. O tym, że Matusze może żyć we wspomnieniach borsuków i drzew szczerze mówiąc nie pomyślałam! Skupiłam się tylko na ludziach, a zignorowałam zupełnie inne formy życia.. będę musiała im to jakoś wynagrodzić. Ale chyba faktycznie tak jest, dlatego udało im się ściągnąć go z powrotem na ziemię, nawet jeśli na krótko.
  • Clariosis 30.04.2020
    No i dotarłam.
    Bardzo ciekawy koncept o zakończeniu życia - nie ma nieba, nie ma piekła, nie ma osądu, nie ma ducha, zostały tylko uczucia i pamięć o tym, że kiedyś ktoś taki jak Matusze istniał. I to jest właśnie, uważam, najpiękniejsze. Niezależnie od poglądów i tego, co naprawdę jest po śmierci, jedno jest pewne - to, że istnieliśmy zawsze zostawia ślad na tej ziemi, nawet, jeżeli ktoś o tym nie wie. Czasami ludzie głęboko nieszczęśliwi, bądź po prostu pesymistyczni, mawiają, że gdyby zginęli, świat nadal by trwał, nie zaszłaby żadna zmiana. Owszem, świat by trwał, ale nie oznacza to, że nie zaszła zmiana. Gdy na tym świecie ktoś umiera, ten świat nie jest już taki, jaki był za życia tej osoby - zmienił się. To, że nie jesteśmy świadomi zmian nie oznacza, że one nie zachodzą - świat zmienia się w każdej sekundzie, a każde wydarzenie powoduje kolejne. Dlatego właśnie wierzę, że wszystko ma znaczenie.
    Tekst bardzo dobrze napisany - trudny treściowo, zmuszający do refleksji. Wystawiam zasłużone 5/5, nie wiem co tak niska ocena pod tą częścią, więc się trochę podniosło na szczęście. Życzę dużo weny w przyszłych tekstach!
  • Szept Motyla 30.04.2020
    Hej! Bardzo dziękuję za tak dłuuuuugie komentarze, niezmiernie mnie to cieszy i czuję się odrobinkę dumna, że wywołałam u kogoś tyle myśli! Odpowiem może na wszystko pod jednym komentarzem, bo tak będzie nieco łatwiej. :D

    Powiem Ci, że bardzo spodobała mi się ta myśl, że wszelkie emocje znamy od istot żyjących na ziemi, może wykorzystam to na późniejszych etapach opowieści. Może właśnie one czynią nas ludźmi? Co do smutku, który w mojej historii został określony łatwiejszym, no to już takie subiektywne odczucia i chyba po prostu wyraźne ślady mojej własnej obecności w tych tekstach, jednak ciężko jest oderwać się od siebie samego pisząc, a poza tym, to chyba nie o to chodzi?

    No tak, koncept o zakończeniu życia. Taka wizja wydała mi się dość poetycka, a do tego właśnie jak to określiłaś - piękna. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się to, że właśnie tak to zostało przez Ciebie odebrane. Co prawda nie opisałam tego elementu zbyt obszernie, ale to co opisałaś wyżej - właśnie o to mi chodziło! Ba, nawet poszerzyłaś tę koncepcję znacznie i zgadzam się właściwie z każdym napisanym przez Ciebie słowem. Że wszystko nieustannie się zmienia, w każdej sekundzie i wszystko ma znaczenie. Choć jedne rzeczy mniej, jedne bardziej, ale to wszystko zależy od odbiorcy!

    Jeszcze raz dziękuję za ocenę i analizę, i mam nadzieję, że dalsze części również będą się podobać. :)
  • Clariosis 30.04.2020
    Szept Motyla Proszę bardzo! c:
    Oczywiście, że jak najbardziej Twój tekst może zawierać w sobie Twoje własne subiektywne uczucia - absolutnie nie uważam tego za złe, bo sztuka między innymi po to jest, by pokazywać różne punkty widzenia. To, że osobiście ja się z tym nie zgodziłam nie oznacza, że jest to błąd = zaczyna się po prostu wymiana poglądów, dyskusja, ale nie daj Księżycu Najświętszy kłótnia. :) Właśnie warto przeczytać czasem jak ktoś inny patrzy na świat, poszerza to horyzonty.

    Jest mi niezmiernie miło, że mogłam Cię troszkę zainspirować. =w= Bardzo mnie ciekawi, jak wykorzystasz, ale jak widzę, będę się mogła przekonać. Rozumiem więc dobrze, że to jeszcze nie koniec Matusze? To mnie bardzo cieszy, że będzie kontynuacja. :)
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Szept Motyla↔Dziwny tekst, ale bardzo w sensie pozytywnym. Jak już wspomniałem uprzednio, inne spojrzenie.
    Klimat pomiędzy światami, lub coś... pomiędzy. Matusze jest tu symbolem, trwania, gdzie jeszcze nikt nie był.
    W świecie nie do końca odgadnionym. Jestem bardzo na tak!!↔Można rozumieć nietuzinkowo:)
    Pozdrawiam☺️:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania