Leśne Przypadki
Leśny Szpital
Oto przypadków z leśnej kliniki
Przytaczm tu kilka, dla publiki
Przypadki różne, czasem drastyczne
Niesforne, kosmate, humorystyczne...
Pewną modliszkę bolała kiszka,
Bo mąż zaglądał wciąż do kieliszka.
Lecz ona nie wiedząc co się stanie,
Schrupała pijaka na śniadanie.
Pod krzakiem szlocha samotna locha,
Że nikt jej w lesie już nie kocha.
Nie rozumiała świnka śliczna,
Skąd u niej choroba weneryczna.
Zaś pewna łania od biegania,
Doznała obu nóżek złamania.
Teraz pielęgniareczka kózka,
Skacze w około łani łóżka.
Zdarzyła się też historia taka;
Że padł niedźwiadek ofiarą raka!
Nie raka - choroby - to inni mieli,
Lecz raka, co utknął mu w gardzieli.
Orzeł co lecąc przemierzał Tatry,
Cierpiał na bardzo silne wiatry.
Wkrótce podniebna podróż mu zbrzydła,
Kiedy choroba podcięła skrzydła.
Kameleona leczono również
Bo zmieniał barwy tu i ówdzie
Lecz kiedy do pawia zawitał w gości
Biedak zzieleniał cały z zazdrości
Pewna wiewiórka - Mała Rudzia -
Dźwigała ciężary niczym Pudzian.
Wielkie zapasy jarzębiny,
Tłumaczą Żródło przepukliny...
Dzięcioł co stukał w lasach Poznania,
Wstrząs mózgu dostał od tego pukania.
Teraz nauczkę ma dzięcioł głuchy,
By kontrolować swoje odruchy(!)
Pewien ślimaczek strasznie się ślinił,
Tak bardzo, że w domku wszystko "uświnił".
Do Francji go na terapię wysłano,
Tam po raz ostatni... go widziano...
Krecika co kopał tunele co rano,
Z ostrą depresją zdiagnozowano.
Teraz dni spędza na kanapie,
I chodzi co tydzień na światło-terapię.
Leczono także pewną kaczkę,
Przewlwkle chorą na żółtaczkę.
Po pomarańczy skończonej paczce,
Spłynęła choroba jak żółć po kczce.
Pewnego razu pewien sokół,
Uderzył w locie w warszawski cokół.
Nie bądź sokole teraz zdziwiony,
Że dziób masz taki wykrzywiony!
Zaś krowa co trawę mieliła mordą,
Dostała wysypki w kolorze bordo.
Wpatrzona jak góral grał na rurze,
Niechcąco przeżuła dzikie róże.
Zając na skoczni skoki trenując,
Złamał swą łapkę twardo lądując.
Lecz się wylizał, jak plotka niesie;
Już wkrótce krążyły słuchy po lesie.
Pszczoła co cieszy nas w lecie swym bzykiem,
Wciąż powatarzała, że jest cukrzykiem.
Lecz jak lekarskie kolegium stwierdziło,
"To wszystko się pszczółce uroiło!"
Chciałbym tu wspomnieć też pewną żabę,
która - choć miała ciśnienie słabe -
Lubieżnie rzucała się na ropuchy,
Na wskutek połknięcia hiszpańskiej muchy.
Jak narzekały pewne komary,
Miewają w nocy straszne koszmary.
Więc im radzono profilaktycznie,
By krew spijały mniej drastycznie.
Narkozę podano pewnej kozie,
Co usypiała przy wielkim wozie.
Na serię zastrzyków już ją kierują,
Do Pacanowa - gdzie kozy kłują...
Długo bym mógł tak Wam tu opowiadać,
Jakież choróbska u ssaka czy gada
Lecz przejdę do pointy i krótko powiem;
Nie tylko człowiek ma problem ze zdrowiem.
Więc tym wierszykiem, choć prostym ( czy głupim)
Uwagę Wam tutaj na jedno chcę zwrócić;
By czasem, choć kaszel, gorączka męczy...
Pomyśleć także o "Braciach Mniejszych".
Komentarze (3)
Niektóre strofy świetne, zabawne, ironiczne, inteligentne w słowie, inne mniej, ale reasumują: Dziecięcy Tuwim dla dorosłych , albo Waligórski. 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania