Poprzednie częściLeśny horror cz.1

Leśny horror cz.2

- No dobra, spokojnie, nie panikujmy… Musimy coś wymyślić - powiedział Norbert.

- A myślisz, że robię coś innego? - zdenerwował się Maks.

-Czekaj, mam w kieszeni gwoździa, spróbuję rozwalić ten sznur. Przysuń się bardziej.

- Boję się ciebie, skąd ty masz takie rzeczy w kieszeniach? - zdziwił się Maks.

- Oj tam, nie czepiaj się. Najważniejsze, że jest.

Norbert rozplątał ręce Maksa, a ten rozwiązał kolegę.

- I co teraz? - zastanawiał się Maks.

- Czekamy na rozwój wydarzeń - stwierdził bezsilnie Norbert.

Nie musieli długo czekać, bo po chwili rozległ się szczęk zamka w drzwiach. Norbert wziął sznurek, którym byli związani i ustawił się za drzwiami. Kiedy się otworzyły, a bandyta wszedł do środka Norbert zaczaił się i przekładając mu sznur przez szyję przycisnął do sąsiedniej ściany. Jednak nie spodziewał się, że…

- Norbi, uważaj!!! - krzyknął Maks.

Norbert obejrzał się w stronę Maksa, który z niewiadomych dla niego przyczyn zwijał się na podłodze. Nie zdążył zareagować, bo do pomieszczenia wparował drugi bandyta, który wykręcił Norbertowi ręce do tyłu i szukając odpowiednio mocnego chwytu do wyrywającego się muzyka wyprowadził go do innego pomieszczenia. Maks usłyszawszy zamykający się zamek podniósł się i oparł o ścianę, jednocześnie analizując obrażenia jakich doznał w tej przepychance. Na szczęście był tylko trochę poobijany. Dosłownie po paru sekundach usłyszał jakieś hałasy za oknem. Kiedy wspiął się na tyle wysoko żeby coś zobaczyć dostrzegł wybiegającego z domku Norberta. Był w lekko podartej koszulce, po czym Maksymilian wywnioskował, że albo tak mocno się szarpał, albo chcieli mu coś zrobić i ją rozcięli. Nagle naprzeciwko Norberta zjawił się jeszcze jeden mężczyzna, którego wcześniej nie widzieli. Wyraźnie różnił się od pozostałych głównie tym, że był dość tęgi. Maks pomyślał, że ewidentnie musi być szefem, w końcu do znęcania się nad ludźmi nikt nie ubiera marynatki i krawatu, a ten typ ją posiadał. Ten największy rzucił coś do Norberta, ale Maks nie mógł zrozumieć co. Dopiero wręcz przykleiwszy się do szyby usłyszał fragment ich rozmowy.

- Dobra chłopaki, mam już dosyć użerania się z nim - powiedział domniemany szef przestępców.

Później usłyszał tylko dwa strzały. Zaniepokojony tymi dźwiękami szybko oderwał się od szyby i spojrzał przez nią. Jego przyjaciel, z którym jeszcze 2 godziny temu śmiali się w samochodzie na początku stał nieruchomo, później upadł na kolana, a na końcu bezwładnie przewrócił się na bok. Nie ruszał się. Zupełnie jakby w jednej chwili zasnął. Maks nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył nawet nie zauważył, kiedy otworzyły się drzwi od pokoju. Stał w nich jeden z porywaczy, który jakby czekał na to, aż skończy się cała akcja przed budynkiem i na to żeby Maks dokładnie obejrzał to, co się przed chwilą stało. Po chwili mężczyzna złapał Maksa za rękę i podprowadził go pod ścianę. Nie miał z tym większego problemu, ponieważ muzyk nie stawiał oporu. Wydawał się jakby nieobecny, nic do niego nie docierało, cały czas analizował obrazy, które widział. Bandyta wyprowadził go z budynku i prowadził w kierunku drewnianej klapy za domem. Maks z nadzieją spoglądał w kierunku swojego przyjaciela, jednak trwało to zbyt krótko, żeby mógł ocenić czy żyje. Oprawca podniósł klapę pod którą kryły się betonowe schody. Mężczyzna jakby przyciągnął do nich Maksa i lekko popchnął. Muzyk stracił równowagę i stoczył się po zimnych stopniach. Kiedy się zatrzymał zorientował się, że bardzo boli go ręka. W tym przekonaniu utwierdził się, kiedy bandyta podniósł go za tą właśnie rękę. Mężczyzna zaprowadził go w głąb piwnicy, pchnął tak, że Maks potknął się, w zasadzie sam nie wiedział o co, po czym rozkuł go i pobił. Muzyk udając nieprzytomnego spławił porywacza, a po chwili usłyszał odjeżdżający samochód. Skradając się po schodach chciał otworzyć klapę – niestety – była zamknięta. Jednak nie stanowiło to dla niego problemu, znalazł łom i otworzył ją. Starannie rozglądając się, poszedł w kierunku, gdzie jeszcze 10 minut temu leżał jego kumpel. Nie było go tam. Drzwi do domku były zamknięte, był to więc sygnał, że Norbert może być w środku. Wyważył drzwi i szybko zaczął przeczesywać pokoje. Jest, wreszcie!!! Na podłodze jednego z pomieszczeń leżał Norbert. Maks szybko podszedł do niego, zdjął swoją koszulę, rozdarł na dwie części i zaczął uciskać rany od kul na brzuchu i barku swojego przyjaciela.

- Norbi, trzymaj się, słyszysz? Nie umrzesz mi teraz!!! - panikował Maks.

Muzyk wyjął komórkę ze spodni Norberta i zadzwonił po pogotowie. Po przyjeździe ratowników chłopaki zostali odwiezieni do szpitala. Już stamtąd Maks zadzwonił po kolegów z zespołu. Kiedy przyjechali, Maks był już opatrzony i miał założony gips.

- Maks, co się stało? - zapytał zaniepokojony Damian.

- Powiem wam kiedy indziej, bo to długa historia - odparł zmęczony Maks.

- A gdzie Norbi? - dopytywał Kuba.

- Dostał dwie kulki, operują go teraz.

W tym momencie z sali operacyjnej wyszedł lekarz.

- Panie doktorze, co z nim? - martwił się Maks.

- No… ledwo, ale go uratowaliśmy. Stracił dużo krwi, ale wydobrzeje - tłumaczył lekarz.

Norbert został przewieziony na salę pooperacyjną, gdzie powoli dochodził do siebie, a po miesiącu „urlopu chorobowego” wrócił z zespołem do występów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania