Leśny oddech ("wstęp tylko dla obłąkanych") część 1 z niewiadomych
Oddychać mi przyszło mgłą, która wiła nad ranem białe dywany. Karmić musiałam się nocą, co w koszach swych niosła tylko zepsute jabłka. Kochać trzeba było ciałem, co twarde jak kora nic nie czuło. Najprościej byłoby zakopać się pod ziemią jak pędrak chrabąszcza i tam przezimować resztę marnego życia. Lecz było w tej miernocie coś nazbyt pięknego, pociągającego, coś nad czym przystanąć mogła tylko moja dusza. Karmiona zepsutym mlekiem matki od pierwszych chwil.
***
JESIEŃ
Po dwóch miesiącach upalnego lata w końcu nadeszła deszczowa jesień. Drzewa otuliły się złotem, czerwienią, rdzą i kroplami deszczu, które pachniały jak ziemiste kwiaty. Ludzie zaś zdołali już pochować się w swoich domach, a było to zjawisko w istocie niesamowite. Jakby woda, wiatr i chłód odpychała ich jak najdalej. Niektórzy nawet wyjeżdżali na ten okres w cieplejsze rejony świata, twierdząc że nie chcą aby dopadła ich jesienna chandra. I tak wraz z nadejściem tej deszczowej pory roku ulice pustoszały, a na zewnątrz wychodzili tylko desperaci, ci najodważniejsi i oczywiście ja. Siebie kwalifikowałam w kategorii obłąkanych, tych co lubili wszystko to, czego inni nie lubią.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania