Poprzednie częściLeworęczni -Prolog (poprawiony)

Leworęczni - Rozdział 13. (2/2)

Chwilę później dołączyli do nich Eris z nowym łukiem i kołczanem strzał, a także Tom z pięknymi butami i płaszczem nieprzemakalnym.

- Świetnie - Pumbernill klasnął w dłonie – zapraszam do stajni.

W stajni były przygotowane już dla nich konie. Galtharowi i Tomowi przydzielono dwie gniade klacze, Eris dostała białego konia, a Dowódca Straży, potężnego, karego ogiera.

- Jak masz na imię maleńka? – zapytał Galthar swojego wierzchowca klepiąc konia po grzbiecie

- To Lora – powiedział mu stajenny.

- Lora... – powtórzył z uśmiechem – ile są w stanie przejechać dziennie?

- Znaczy się – odchrząknął – myślę, że spokojnym tempem trzydzieści, trzydzieści pięć mil nie będzie problemem. Te konie są sprowadzane z południa, a tutaj przechodzą specjalne szkolenia. Ich forma jest wyśmienita. Możecie być spokojni o…

Przerwał mu karzeł.

- Dobrze! Musimy jeszcze omówić parę spraw na osobności. Tom chodź na chwilę do mnie!

Tom niemrawo ruszył w stronę karła i rozmawiał z nim przez kilka chwil.

Galthar zerknął na Eris z uśmiechem.

- Piękny łuk sobie wybrałaś, Pani. – zagadnął.

- Zgadza się – odparła lakonicznie.

- Wygląda na to, że…

- Eris, zapraszam – przerwał mu karzeł, a Tom pojawił się obok nich.

Bez słowa przeprosin, Eris opuściła jego towarzystwo.

- Ser Ellan parsknął śmiechem.

W końcu, zaraz po rudowłosej, przyszła kolej na Galthara.

- Panie… – zaczął łotr.

- Galtharze – przerwał mu – wiesz jakie jest twoje zadanie?

- Oczywiście – odpowiedział nieco zbity z tropu – mam dostać się do Tressport i zabić…

- Zabić Lorda Atrenisa, tak – przerwał mu znowu – Wiesz, że ci ufam?

Fala gorąca przeszła przez jego ciało

- Postaram się wykonać to zadanie…

- Ułaskawiłem cię. Dałem ci pieniądze i najlepszy ekwipunek, obiecałem także posadę. – przypomniał świdrując go oczami - Wiesz, że nie możesz mnie zawieść?

Galthar przełknął ślinę. Nie był jeszcze do końca przekonany co do tego, jak bardzo jest oddany nowemu władcy.

- Jestem tego świadom – odpowiedział w końcu.

- Przysięgnij – powiedział z naciskiem karzeł świdrując go oczami.

- Przysięgam – rzekł od razu Galthar.

- Postaraj się do cholery, to ważny moment!

Wziął głęboki oddech.

- Panie, Przysięgam na własne życie, że będę wierny Tronowi Północy i nie zawiodę Ciebie, mojego władcy. Wykonam zadanie, zabijając Lorda Pretriana Atrenisa, największego z wasali króla Brendana Preyena, lub zginę próbując.

Pumbernill był zadowolony.

- To chciałem usłyszeć – zaskrzeczał i klepnął go w plecy – Lordzie Galtharze, wierzę, że gdy następnym razem się zobaczymy nadal będziemy przyjaciółmi.

Z uśmiechami wymienili uściski dłoni.

- Mam coś dla Ciebie.

Był szczerze zaskoczony. Karzeł zawołał służącego, który podszedł do nich i wręczył Galtharowi opasły tom. Była to „Biosfera Dwurzecza”.

Prawdę mówiąc, za cholerę nie wiedział, po co mu ta książka.

- Dziękuję – rzekł udając radosnego.

- Szukałem czegoś o Tressport - wytłumaczył karzeł – ale u nas niewiele jest ksiąg.

- Rozumiem. Ale księga o naszym celu mogłaby być naprawdę przydatna.

- To prawda – zgodził się – Jedynym wyjściem byłoby zawitanie do innej biblioteki.

- W porządku.

- Największy zbiór znajduje się w Bibliotece Miejskiej w Stolicy.

- Nadkładać tyle drogi dla głupiej książki?

- To już Twoja wola, plano twórco. – uśmiechnął się prześmiewczo – Wykonaj zadanie w jaki sposób chcesz, nie będziesz żałował.

Galthar wrócił do drużyny, a przed oblicze karła został zaproszony Ser Ellan Trew.

Tom oglądał swoje stopy w nowych butach, podczas gdy Eris patrzyła na Galthara przenikliwym wzrokiem.

- Słucham? – zapytał uprzejmie napotykając jej spojrzenie.

- Wiem co zrobiłeś – powiedziała z obrzydzeniem.

- Och doprawdy?

- Owszem. Zdradziłeś przyjaciół.

Na myśl o tej sprawie wszystko się w nim gotowało.

- Nawet nie masz pojęcia…

- To ty nawet nie masz pojęcia jak mi jest wstyd, że muszę z kimś takim dzielić misję – wycedziła – Żeby było jasne, przyjmuje rozkazy tylko od Ser Ellana. Nie słucham się przebrzydłych złoczyńców, więc nawet nie próbuj się do mnie odzywać.

Galthar poczuł się, jakby dostał od kogoś pięścią w brzuch. Nie lubił być lekceważony w ten sposób.

- Ale ja tylko… - zaczął, lecz Eris nie zwracała na niego uwagi.

- Tom, podróżowałeś kiedyś? – zapytała chłopaka, aby zagłuszyć Galthara.

Postanowił na razie dać za wygraną i nie odzywać się niepytany.

Tom odbąknął coś o trudnym dzieciństwie, ale musiał przerwać, gdyż wrócił Ser Ellan Trew, wraz z Najwyższym.

- To ważny moment – powiedział podniecony karzeł zbierając ich wokół siebie – ważny moment dla historii naszego miasta. Dzisiaj zaczyna się nowa era. Era zwycięzców, dzięki której Dwurzecze wróci na właściwą drogę. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę jak ta misja jest ważna dla mnie, jak i dla ludzi. Nie tylko w naszym mieście, ale w większości miast, głównie na północy. Jeżeli zadanie zostanie wykonane wszystko się ułoży i będziemy mogli działać o wiele łatwiej. To popchnie nas do naprawdę otwartej wojny. Może nie brzmi to optymistycznie, ale czasem wojna jest potrzebna, czyż nie? – kiwnęli głowami - Drużyno Miasta naprawdę na was liczę – zakończył ponownie klepiąc Galthara (bo był najbliżej) w plecy.

Jeszcze raz uścisnął każdemu ręce i odprowadził ich do drzwi stajni.

Wsiedli na konie zabierając swoje ekwipunki. Galthar miał w swoim plecaku niewiele rzeczy: łotrowskie narzędzia do włamywania, hubkę, krzesiwo, koc, książki z biblioteki, a także jakiś płaszcz na zmianę.

Eris w ogóle nie miała nic poza łukiem i mieczem. Ser Ellan Trew miał przy sobie tylko pakunek z namiotem, natomiast Tom miał olbrzymi plecak wypchany po brzegi. Było tam mnóstwo różnych składników, książki kucharskie, encyklopedię leśnych roślin, a także rondle, w których miał zamiar gotować.

 

Wyjechali.

Strażnicy przepuścili ich przez bramy machając, jednak nikt oprócz Toma im nie odpowiedział. Był wczesny poranek i powietrze było rześkie. Nad ziemią unosiła się lekka mgła, która z daleka wygląda tajemniczo. Kamienny zamek, jak i całe Perhange znajdowało się na okrągłym wzgórzu i teraz, kiedy wyjeżdżali mogli dostrzec ziemie wokół miasta pokryte jakby szarym dymem.

Słońce było jeszcze nisko, a wąskie uliczki były puste. Galthar nie miał ochoty spotykać nikogo ze swoich dawnych przyjaciół. Znowu wzięliby go za Lorda, który chce tylko zyskać, wykorzystując innych. Nie był w mieście o tej porze od bardzo dawna. Cisza na ulicach, które w dzień są pełne gwaru nadawała tej chwili niezwykłej tajemniczości, jakby cały ludzki rodzaj nagle wyginął.

Nie spotkali nikogo po drodze. Całe miasto spało w najlepsze. W końcu byli bezpieczni.

Im dłużej przebywało się z karłem tym bardziej mogło się wydawać, że jest on dobrym władcą i w końcu, po tylu latach posuchy w Perhange nastały tłuste dni. Mieszczanie mieli więc powody do radości.

Ze spokojem, w ciszy, bez żadnych problemów dojechali do głównej bramy miasta, gdzie czekali na nich strażnicy.

Kiedy przed nimi stanęli Galthar zdał sobię sprawę, że może była to jego ostatnia przechadzka po mieście. Odkąd tu przybył, nigdy nie opuszczał Perhange na dłużej. Nawet kiedy był na wygnaniu znajdował się stosunkowo niedaleko miasta i mógł je w każdej chwili odwiedzić. Teraz było jednak inaczej. Choć nie był jeszcze do końca przekonany czy wykona misję , nie dało się ukryć, że wyjeżdżał. Daleko i na długo. Nie był pewny czy wróci. Przecież równie dobrze może zginąć zaraz za skrajem lasu zaatakowany przez leśnych bandytów. Ta myśl nie napawała go optymizmem i postanowił napatrzeć się na specyficzne piękno tego miasta tak długo, jak tylko będzie mógł.

- Ser Ellan Trew! – zawołał jeden ze strażników, kiedy podjechali bliżej – mamy instrukcje.

- Świetnie Lens - rzucił Kapitan Straży – do dzieła!

- Słuch niesie, że jedziecie do Tressport – zagadnął Lens.

- Owszem – odparł ze spokojem Ser Ellan.

- Tajna misja, co?

- Otworzysz w końcu tą bramę? – spytał podirytowany.

- Spokojnie Ser – powiedział strażnik w ogóle nie przejmując się wybuchem swojego byłego dowódcy – Myślałem, że nie pozwolisz się wygryźć. Liczyliśmy, że zostaniesz z nami w mieście. Byłeś wspaniałym przywódcą, Ser.

Ser Ellan robił się coraz bardziej czerwony na twarzy.

- Robię co mi każą – warknął

- Niby tak, ale…

- Przejedziemy, czy nie? – przerwała w końcu Eris ze złością – Śpieszno nam. Tajna misja nie może czekać.

Strażnikowi nie spodobało się, że kobieta może mówić to niego w ten sposób Spojrzał na Ser Ellana szukając u niego poparcia, jednak go nie znalazł. Starał się więc zrobić dobrą minę, do złej gry.

- Oczywiście paniusiu – odparł z krzywym uśmiechem.

Tak czy inaczej bramy otwarto, a oni mogli wyjechać bez problemów. Galthar ostatni raz rzucił okiem na wąskie uliczki Perhange, w których bezpamiętnie zakochał się od pierwszego wejrzenia, kiedy pierwszy raz zawitał w tym mieście.

Strażnik życzył im powodzenia i powiedział parę miłych słów Ser Ellanowi Trew, a następnie zamknął za nimi bramę. Droga, którą wyjechali z miasta prowadziła w dół, aż osiągnęła wysokość sąsiednich ziem. Po chwili znaleźli się na równinie.

Eris doskonale wiedziała gdzie jechać. W prostych słowa przedstawiła im pierwsza część planu, który wcześniej ułożyła, bo to przecież ona miała za zadanie przetransportować ich stosunkowo najszybciej do Tressport. Czyli na drugi koniec świata.

- Dobrze, Panowie – zawołała zatrzymując konia – Aby dostać się na południe, musimy ominąć Czarne Góry, więc będziemy kierowali się na północny-wschód, aż do Northall, które będzie naszym pierwszym celem. No chyba, że ktoś ma ochotę na śmiertelnie niebezpieczną wyprawę przez ośnieżone szczyty.

Wszyscy milczeli.

- Świetnie – kontynuowała Eris – Do Northall mamy pięć, sześć dni drogi. To, jak szybko nam pójdzie zależy od wielu czynników, takich jak na przykład pogoda. Myślę, że lepiej będzie podróżować traktem głównym, a spać w lesie, z dala od ciekawskich oczu– wskazała na ciemną masę osłoniętą mgłą na horyzoncie – Ktoś ma jakieś obiekcje?

Galthar nie był przyzwyczajony do spania na twardym, ale znając już nieco charakteru łowczyni zachował milczenie.

Kolejny raz pomysł Eris został zaaprobowany poprzez ciszę.

Ruszyli przez mgłę. Jechali w ciszy przez długi czas, co na początku wydawało się przyjemne, lecz po czasie zaczęło Galthara strasznie irytować.

Chciał powiedzieć cokolwiek, zadać pytanie, pochwalić plan, tylko żeby coś się działo, żeby przerwać tą głuchość w uszach. Jednak ani w osobie Ser Ellana Trew, ani w Eris nie miał towarzysza do rozmowy. Zagadnął więc Toma.

- Tom, powiedz mi, chłopcze, skąd jesteś, ile masz lat? – zapytał uprzejmie.

- Mam dwadzieścia cztery lata. Pochodzę stąd, z Perhange. Jestem sierotą, nie mam rodziców. – wyrecytował bez nuty żalu w głosie - Wychowałem się w przytułku. Biorą stamtąd mnóstwo dzieciaków na służbę na zamku.

- W zamku… I jak Ci się tam pracuje?

- W porządku – rzekł – Wiele rzeczy idzie się nauczyć, gdy kto solidny. W końcu zostałem doceniony i mogę jechać na tę wyprawę.

- Czemu nie wyruszyłeś sam? – Galthar zmrużył oczy.

- Znaczy… – zdziwił się chłopak- Sam nie byłbym w stanie zwiedzić tego kawałka świata. Nie mam tyle pieniędzy.

- Zawsze możesz zostać podróżnym śpiewakiem, lub…- zawahał się zerkając na pozostałą dwójkę jadących z przodu - złodziejem na przykład – dodał szeptem.

Tom potraktował to jako żart.

- Nie. Jestem prawą osobą, naprawdę – uśmiechnął się – a śpiewanie nie jest moją mocną stroną.

- Tak, śpiewanie moją też nie jest – przyznał Galthar również się uśmiechając.

- A ty, Panie? – zagadnął po chwili milczenia Tom – jaka jest twoja historia?

Galtharowi sprawiało przyjemność, gdy zwracano się do niego per „Pan”, lecz był wielce zdziwiony, że Tom, który mieszkał w mieście od zawsze, nigdy o nim nie słyszał.

- Naprawdę nie wiesz?

- To znaczy coś tam niby słyszałem – poprawił się – ale chciałbym poznać informacje z pierwszej ręki, skoro mam już okazję.

- Byłem bandytą, przyznaje – powiedział Galthar, a mówił na tyle głośno, żeby Eris i Ser Ellan Trew usłyszeli, jak było naprawdę – zostałem złapany i żeby zachować życie musiałem uciec z miasta. Wygnanie trwało długo, lecz w końcu powróciłem do Perhange z nową misją. Jednak okazało się, że moi „przyjaciele” – podkreślił ostatnie słowo – mają co do mnie inne plany, chcąc wydać mnie władzy. Więc wyprzedziłem ich i to oni zostali pojmani. Ja natomiast zostałem Lordem.

- Akurat – parsknął Ser Ellan Trew wtrącając się do rozmowy.

- Czy nie było tak, Ser Ellanie? – spytał Galthar uprzejmie.

- Nie opowiadaj bzdur chłopakowi – rzekł – wydałeś kumpli, którzy ci ufali, tylko za uratowanie nędznego życia i ciepłą posadkę. Nie wiem jak obaj Najwyżsi mogli ci zaufać po raz drugi.

- Nieprawda – zawołał Galthar – to ja tu jestem poszkodowany!

- Biedaczek – rzuciła Eris prześmiewczo.

Nastała cisza.

- Wiemy o tym, że chcesz uciec – powiedział po chwili były już Dowódca Straży – nie bierz nas za idiotów.

Galthar nic nie odpowiedział. Gryzł się z myślami już od dawna.

Zostawać czy uciekać?. Wypełnić misje z honorem, czy zachować się jak szczur kolejny raz? Gdzie pójść, co robić?

Na ten moment nie wiedział co wydarzy się w przyszłości, był otwarty na rozwój sytuacji, dlatego nie był pewien, czy ucieknie, czy też nie.

Niespodziewanie Ser Ellan zawrócił swojego ogiera i spojrzał Galtharowi głęboko w oczy.

- Ale przysięgałeś. A przysięga mężczyzny to świętość i jeżeli spróbowałbyś ją złamać znaczyłbyś dal mnie mniej od końskiego gówna, przyklejonego obecnie do mojego buta.

Galthar już dawno pogodził się z rolą niehonorowego łotra i choć zwykle tego typu obelgi nie robiły na nim wrażenia, teraz zaczął się zastanawiać nad słowami Szarego Rycerza, które, jak echo, powracały do jego głowy

Mniej od końskiego gówna…

Galtharowi niezbyt spodobała się pierwsza część wyprawy, a co gorsza, nic nie wskazywało na to, że miałoby się to zmienić.

Tak czy inaczej byli na siebie skazani. Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Ronja 29.08.2015
    Tym razem spokojny rozdział, ale wciąż utrzymany w klimacie. Cieszę się, że nie pominąłeś przygotowań do wyprawy, to buduje klimat, pozwala zapoznać się z nowymi bohaterami, którzy, jak myślę, zostaną z nami trochę dłużej i lepiej zrozumieć tych, których już znamy. Ser Ellan jest wkurzający, ale trochę go rozumiem ;) Jestem ciekawa, jak postąpi Galthar i co wpłynie na jego ostateczną decyzję. Z jednej strony to nie fair, że wypominają mu wciąż to, kim był i co zrobił, z drugiej strony, wiedząc co mu siedzi w głowie, ciężko ich winić :D
    Kilka literówek:
    "W prostych słowa przedstawiła im pierwsza część planu"
    "znaczyłbyś dal mnie mniej od końskiego gówna"
    Jak zawsze czekam na kolejne rozdziały :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania