Leyndarmal - Rozdział 5 - Plan Szydło
Mam! - zawołał uśmiechnięty Fabrisius.
- Co masz? Okres? - Iris wybuchnął śmiechem.
- Ha ha. Mam pomysł. Niesamowity!
- Jaki?
- To złożony plan. Opowiem ci wszystko po drodze.
- Po drodze?
Fabrisius poklepał przyjaciela po plecach, wskazując na czarno-złoty pociąg.
- Po drodze do Polski.
Wielkie oczy Irisa wyglądały jak talerze.
- Jak to do Polski? Chcesz mnie tam zabrać?
- Oczywiście!
Fegur ze zdumieniem przyjrzał się lokomotywie.
- Fabri, Islandia to wyspa - zachichotał - Jak ty zamierzasz pojechać stąd do Polski pociągiem? Rozstawisz tory na wodzie?
- Co? Nie! Polecimy samolotem - Fabrisius puścił do niego oko - Ale jak chcesz, to możemy popłynąć statkiem. Albo zbudujemy tratwę. Może nawet znajdziemy się na jakiejś bezludnej wyspie, będziemy jak dwaj Robinsonowie.
- Kto?
Fabrisius westchnął z pobłażliwym uśmiechem.
- Nieważne.
- Ale właściwie po co mamy tam jechać? - zdziwił się Iris - Nie rozumiem.
- To złożony plan - powtórzył Islandczyk - Wyjaśnię ci wszystko potem. Teraz musimy się szykować. Ale zaraz - pojedziesz ze mną? I tak nie masz wyboru, ale wolałbym, żebyś nie myślał, że cię do czegoś zmuszam.
- Co ty! - roześmiał się Iris - Zabiłbym cię, gdybyś mnie nie zabrał. W taką podróż! Nie odpuściłbym ci tego, za nic w świecie!
- Doskonale! No to chodź. Musimy się przygotować.
Przyjaciele zadzwonili po taksówkę. Kilka minut później siedzieli na obitych ciemnoczerwoną tkaniną siedzeniach w czarnym mercedesie.
- Gdzie ty właściwie mieszkasz? - zainteresował się Fabrisius.
- Mam apartament w centrum Reykiawiku - Iris machnął ręką - Nic takiego. A ty gdzie przesiadujesz?
- Mieszkam na siódmym piętrze w bloku na ulicy Kanarifugl.
Fegur ze śmiechem oparł się na jego ramieniu.
- Litości... Mieszkasz na ulicy o nazwie Kanarek? Nie wierzę! Niech zgadnę! Jest tam pełno tych maleńkich, żółtych ptaszków, które śpiewają wam co dnia?
- Bardzo śmieszne.
Kierowca taksówki przyglądał się temu z rozbawieniem. Był bardzo młodym, przystojnym mężczyzną z jasnymi włosami i błękitnymi oczami. Sprawnie wykonywał swoją pracę, mimo młodego wieku.
- Przepraszam, ale właściwie nie wiem jeszcze, dokąd mam panów zawieźć. Namyślił się pan? - spytał.
- Prawie - Fabrisius trącił Irisa łokciem - Gdzie jedziemy najpierw? Mój czy twój dom?
- Eee... Może... Nie wiem.
- Ok. Proszę na ulicę Kanarifugl 8.
- Dobrze.
- Pierwszy zaproszę cię do siebie - uśmiechnął się Fabri.
- O, dziękuję!
Kierowca jechał około 70 km/h, droga była prawie pusta. Znajdowali się jeszcze na przedmieściach Reykiawiku, wieczorami jeździło tu niewiele samochodów.
- Opowiedz mi coś o was - poprosił Fabri.
- Ale...
- Niech pan mówi - uśmiechnął się kierowca - Chętnie posłucham. Przecież wiem, kim pan jest. Ale to dla mnie trochę szok. Podobno wy z nikim o niczym nie rozmawiacie.
- To nie do końca prawda - zauważył Iris - Ale faktycznie, rzadko gadamy z innymi. Nie mamy zbyt dużo zaufania do obcych.
- Słusznie - parsknął kierowca - Mam wrażenie, że nikomu nie można ufać.
- Właśnie. Zresztą trochę boimy się reakcji normalnych ludzi. Nie wyglądamy tak, jak wy i to widać na kilometr. Niektórzy nie mogą się powstrzymać, żeby tego nie skomentować - złośliwie zauważył Iris.
- Macie jakiś swój elfi język czy coś? - spytał Fabri.
- Nie jesteśmy elfami. Ale owszem, mamy swój język. Jest bardzo podobny do islandzkiego, ten zresztą też znamy. Często posługujemy się też fińskim, czasami szwedzkim albo norweskim.
- Niezwykłe! - westchnął kierowca z rozmarzeniem - Ja też chciałbym zostać lingwistą! Macie jakieś szczególne uzdolnienia? Na przykład do nauki języków?
- Akurat jeśli chodzi o języki obce, to nie są jakieś specjalne uzdolnienia - uśmiechnął się Iris - Większość z nas lubi się ich uczyć. Ale mamy takie szczególne talenty.
- Jak wróżki?
- No, ale nie jesteśmy wróżkami. Nie mamy skrzydeł - zaśmiał się Fegur.
- Czym się zajmujecie? - zapytał Fabri.
- Różnymi rzeczami. Jesteśmy bardzo dobrzy w pracy fizycznej, ale niezbyt ciężkiej. Mamy raczej słabą kondycję, nie jesteśmy muskularni. Świetnie radzimy sobie w trudnych warunkach atmosferycznych i nieźle widzimy w ciemnościach.
- Wow - kierowca był pod wrażeniem - Niesamowite! Widzicie w ciemnościach?
- Tak, ale niestety za dnia nasz wzrok nieco szwankuje. Niektórzy noszą wtedy okulary.
- Fantastycznie - ucieszył się Fabri.
- Mam pytanie - powiedział kierowca - Nie chcę być wścibski, ale pana Fabrisiusa się pan nie wystraszył - zwrócił się do Irisa.
- Fabri zdobył moje zaufanie. Gdyby tego nie zrobił, zapewne bym z nim nie rozmawiał. Ale jest wspaniałym człowiekiem! Wie pan? Zabiera mnie do Polski!
- Do Polski?
- Tak! Ale nie wiem, dlaczego - zasmucił się Fegur - Nie chce mi powiedzieć. Wiem tylko, że ma jakiś plan.
- Chcecie napaść na jakiś polski bank? - zachichotał kierowca.
- Nie, to polityczny plan - Fabri uśmiechnął się - Nazwałem go plan Szydło.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania