Łgarz i Prawdomówny

Przeciwieństwa się przyciągają, zwłaszcza młodą dziewczynę i chłopaka. Często sama płeć nie wystarcza i dochodzą jeszcze wrodzone zalety oraz wady. Niejednokrotnie pod wpływem zamieszkania ze sobą te różnice się zacierają, uzupełniają, albo niwelują. Wtedy jest szansa na szczęśliwą egzystencję we dwoje i zgodne wychowywanie dzieci. Kiedy indziej konflikty stopniowo narastają i partnerzy nawet zabijają, lub rozstają w lepszej czy gorszej atmosferze. Często wzajemne animozje są przenoszone na dzieci, a one w dorosłym życiu je nieświadomie powielają i doskonalą.

Dosłownie wszystko różniło rodziców dwójki bliźniaków dwujajecznych, którzy chodzili ze mną do przedszkola. Dorosłym wydaje się, że maluchy nie rozróżniają dobra od zła, prawdy od kłamstwa i nie rozumieją wielu zawiłych spraw miedzy dorosłymi. Jednak jest inaczej i każde dziecko intuicyjnie lgnie do ludzi przyjaznych, prawych i szlachetnych. W zamian jak ognia unika osób, które mogą wyrządzić mu krzywdę. Małe dzieci podobnie, jak osoby w podeszłym wieku mają jedną wadę są dobroduszne i z tego powodu łatwo padają ofiarami wszelkiej maści skurwielów.

Wybuchowa mieszanka charakterów rodziców, wtedy już moich przyjaciół, dała o sobie znać zanim rozpoczęliśmy naukę w szkole. Bardzo burzliwie rozstali się dzieląc miedzy sobą nie tylko majątek, lecz i dzieci. Starszy zaledwie o kilka minut Armin zamieszkał z ojcem, a młodszy Benon z matką. Wcześniej byli zawsze prawie jednakowi poczynając od ubrania, a kończąc na ulubionych zabawkach. Jednak z czasem różnice uwidaczniały się coraz bardziej. Zanim zakończyliśmy naukę w szkole podstawowej stali się całkowicie różni zwłaszcza w sprawach prawdomówności. Armin, jak było mu wygodnie łgał jak najęty, natomiast Benon nigdy nie kłamał w przeciwieństwie do matki.

Nasze drogi rozeszły się na wiele lat, aż pewnego dnia los na nowo nas na pewien czas połączył za sprawą kontraktu na jaki zostałem delegowany przez macierzystą firmę. Z okazji przyjazdu naszej grupy została zorganizowana robocza kolacja, na której miały być doprecyzowane techniczne szczegóły oraz uzgodniony harmonogram dostarczania gotowych wyrobów. Wyznaczono mnie nie pierwszy raz na kierownika zespołu i to ja ponosiłem pełną odpowiedzialność za konsekwencje przyszłej współpracy. Bardzo nie chciałem przypisanej mi roli, ponieważ kiedy był sukces to kto inny był jego ojcem. Natomiast za wszelkie nawet najmniejsze niedociągnięcia odpowiadał przed zarządem kierownik zespołu. Szef składziku nieczystości, jak go nazywaliśmy w żargonie firmowym, miał jedno wyjście żeby nie zostać kozłem ofiarnym, musiał mieć oczy dookoła głowy i nie tracić czujności choćby przez chwilę.

Gospodarze, przy roboczych spotkaniach zawsze, na krótki czas stają na głowie chcąc wypaść najlepiej z czystej kalkulacji, która ma jeden cel uśpić czujność drugiej strony. Niczego innego nie spodziewałem się i tym razem, jednak gdzieś na dnie mojej polskiej duszy tkwiło pragnienie, że tym razem będzie inaczej. Każdy człowiek wkręcony w tryby i wyżymaczkę biznesową chce doświadczyć uczciwości, a nie tyko ślepej pogoni za kasą. Ideałem przedsiębiorców jest osiągnięcie największego zysku i zmotywowanie podwładnych do gonitwy do mety, kosztem zatracenia na finiszu człowieczeństwa. Wszelkiej maści oportunistów przekonuje się, że na oczyszczenie sumienia i do wyprania grzechów wystarcza stówka rzucona w niedziele na tacę, czy gruba koperta za kolędę, lub cegiełka na remont kościoła.

Armin jako właściciel firmy wszedł pierwszy, za nim z dokumentami kroczył Benon i taki widok tylko przez ułamek sekundy był dla mnie zaskoczeniem, ponieważ w roli księgowego spodziewałem się jakiegoś jajogłowego. Mogło też tak się stać, że prawdomówny utracił swoje ja i przejął osobowość brata, albo podporządkował się jemu. Chciałem poczekać i sprawdzić czy bracia przeszli wewnętrzną przemianę, jak w powiedzeniu o ludziach, którzy się zmieniają, oczywiście w teorii zawsze na lepsze. Braciszkowie nie byli w stanie mnie rozpoznać, po liftingu twarzy jaki kilka lat wcześniej zafundowała mi była dziewczyna. Panienka naoglądała się wiadomości telewizyjnych, gdzie dość często mówili i pokazywali kobiety z poparzoną kwasem twarzą. Sprawcami byli wyłącznie mężczyźni i jakoś nikt nigdy nie usłyszał o odwróconej roli. Specjalnie inteligentna w mojej ocenie nie była, lecz miała przekonanie o własnym geniuszu. Jednak na lekcji chemii nie uważała i przystępując do realizacji pomysłu rękawiczek gumowych na dłonie nie założyła i z tego powodu łapki sobie poparzyła. Geniusz z dochodzeniówki w protokole napisał, że rękami zasłaniała się i kwas odbity od jej dłoni oblał mi twarz gdy ją nim zaatakowałem. Niespełna pięć lat później miałem słabą satysfakcję, gdy zachlała się tanim alkoholem. Gdyby żyła trochę dłużej dziecko poznałoby jaką ma matkę, a tak w oczach malca stała się idealna. Nawet nie próbowałem niczego wyjaśniać, ponieważ życzliwi dookoła nas wiedzieli znacznie lepiej, w ich oczach ja byłem tym gorszym.

Właściciel firmy, tak jak się spodziewałem zaczął przedstawienie, które miało przekonać, szczególnie mnie, że mamy do czynienia z poważnym przedsiębiorcą. Jakoś mu do durnego łba nie przyszło, że rozpoczął na własne życzenie rozgrywkę w wyższej lidze. Wcześniej wysysał i łykał jednoosobowe firmy na kopy, więc w jego małym rozumku zakwitło przekonanie o własnej wyższości. Zapragnął zdobyć kontrakt, tylko teoretycznie, bardzo atrakcyjny, lecz nie wiedział, jak bardzo ta oferta została przyszykowana jako wabik do złapania osiołków takich jak on. Ktokolwiek podjąłby się realizacji kontraktu na warunkach konsorcjum musiał ponieść klęskę, ponieważ zyskiem dla firmy jaką reprezentowałem nie była sama usługa i powstały wyrób, lecz przejęty majątek kontrahenta. Ludzie w Polsce pod koniec ubiegłego wieku jeszcze nie wiedzieli o nastaniu nowej ery rekina, w której większy zawsze łyka mniejszego i w taki sposób budowane są korporacje, gdzie każdy pracownik miał z siebie dawać jak najwięcej, a sporymi zyskami dzielili się jedynie główni udziałowcy.

Ze strony naszego zespołu padały pytania i powoli zaganiały firmę moich byłych przyjaciół do klatki, z której nie było wyjścia. Armin łudził się, że zakupi tanio komponenty do produkcji, oraz zatrudni pracowników na marnych stawkach i w ten sposób osiągnie spory zysk, więc radykalnie zszedł z ceny elementu finalnego. Biedak nie przewidział, że surowce, podzespoły i usługi już wkrótce trzykrotnie wzrosną, ponieważ w planach mojej firmy została w taki sposób zaplanowana strategia. Nikt nie ośmieli się sprzedać im taniej, skoro narazi się na gniew mojemu szefostwu, a oni z tym swoim wielkim kapitałem zmiażdżą każdego jaki im się sprzeciwi. Natomiast podporządkowanym im całkowicie pozwalają na dużo swobody, w określonych przez siebie ramach. Niepokorni i z poza układu muszą się mieć stale na baczności, o ile wyczują zagrożenie.

Gdyby Benon nie zachował swojej prawdomówności i na moich oczach nie sprzeciwił się bratu, pozwoliłbym im zatonąć. Pierwszy raz sprzeciwiłem się odgórnym wytycznym i wykorzystując zajmowaną pozycję zmusiłem do zawarcia umowy. Dostali w niej gwarancję rentowności firmy na poziomie dwóch procent, czyli bardzo wysoką jak na standardy zachodnich krajów europejskich. Armin był bardzo zawiedziony, ponieważ marzyła mu się polska przynajmniej dziesięciokrotnie wyższa, do której zdążył się przyzwyczaić. Jednak w ten sposób nieświadomie zachował dla siebie i brata w skali globalnej niewielkie przedsiębiorstwo. Jeżeli w niedługim czasie nie skusi się i nie podpisze aneksu.

Żadna ze stron od samego początku nie była zadowolona z podpisanej umowy, a kozłem ofiarnym w tym starciu, stał się cichy jednorazowy bohater.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 02.03.2019
    Witam
    Mówią, że prawda bywa bardzo kosztowna i się nie opłaca. Bliźniaki i zupełnie odwróceni w sprawie prawdomówności. Jednak podzieleni przez rodziców spotkali się w dorosłym życiu i podpisali kontrakt. Armin niezadowolony, Benon prawdomówny. Jak dalej będzie ?

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania