Liliann Potter, z serii twórczości Potterhead.

Rozdział 1.

Trwa lekcja matematyki w mugolskim technikum. Lekcja przebiega, jak zwykle powoli, niczym najsroższe tortury. Wszyscy, no z wyjątkiem paru osób, tak zwanych super mózgów matematycznych (cholera, skąd oni się biorą?!) z niecierpliwością odliczają do dzwonka. Jest to zazwyczaj ich jedyna, aktywność umysłowa związana z tą szlachetną dziedziną nauki. Nikt nie przypuszcza, że wydarzy się coś co wstrząśnie wszystkim w co wierzyli. Podwaliny ich świata zostaną skutecznie zachwiane, a wiara w normalność skutecznie podważona. To był milowy dzień, w życiu wielu ludzi.

Wśród 29 uczniów znudzonej klasy, znajduje się też Liliann Potter. Jedyna osoba posiadająca zdolności magiczne. Czarownica. I to nie byle jaka. Czarownica z prawdziwego zdarzenia. Jest jedną z najzdolniejszych, o ile nie najzdolniejszą uczennicą Hogwartu. Cóż, sytuacja ma się całkiem na odwrót jeśli chodzi, o mugolską szkołę w technikum. Tam ze względu na ścisłe przedmioty, miała nie małe problemy, żeby zdać.

Kiedy moje powieki stały się niebezpiecznie ciężkie, jakby szykowały się ku spaniu, nagle zadzwonił długo wyczekiwany dzwonek.

-Nareszcie- mruknęłam, na wpół wyrwana ze snu.

- Jeszcze tylko kolejne 45 minut tej męczarni i będę wolna.

Rozpoczynającej przerwie towarzyszyły znajome odgłosy, szeleszczącego papieru otwieranych kanapek, gwaru rozmów i wesołych i znużonych, ponuro odliczających do chwili, aż postawią nogę w domu i bez najmniejszych wyrzutów sumienia, rzucą się na łóżko, nie robiąc kompletnie nic do końca dnia.

Zza zamkniętych drzwi, dobiegły mnie odgłosy głośnych śmiechów, a ton tłumu wskazywał na kpiny. Zdołałam usłyszeć ''Patrzcie, jaki wariat!'' ''Hej Ty, urwałeś się z..'', kiedy drzwi do klasy otworzyły się gwałtownie i stanął w nich nie kto inny jak.. on.

-Sev..- wyszeptałam zaskoczona.

-Witaj Liliann.

Pojawienie się mojego hmm. No właśnie. Kogo? Przyjaciela? Byłego przyjaciela? Wroga? Sama już nie wiedziałam kim dla mnie był. Jednak to nie był czas, na takie rozmyślenia.

- Wyraźnie powiedziałam, że nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. - powiedziałam, wciąż chłodnym tonem, mając w pamięci naszą niedawną kłótnię.

- Lily..- zaczął nie pewnie.

-Nie nazywaj mnie tak! To zdrobnienie obowiązuje tylko moich przyjaciół. Ty natomiast nim już nie jesteś.

Moja i tak zaskoczona klasa, teraz całkowicie skupiła się na naszej dwójce. No pięknie, jęknęłam w duchu. Tego mi był trzeba, pomyślałam sarkastycznie.

- Wysłuchaj mnie. Rozumiem. Ja..Popełniłem błąd, to..

- Błąd? Ty popełniłeś błąd? - odpowiedziałam siląc się na spokój w moim głosie.

-Tak, porozmawiajmy o tym. Proszę. - rzekł błagalnie, patrząc mi w oczy.

I przez moment, znowu zobaczyłam w nim mojego dawnego przyjaciela. Człowieka, który był moją bratnia duszą przez cały okres mojego dzieciństwa. Na język cisnęła mi się sarkastyczna, przecząca odpowiedź, jednak nie chciałam, żeby temat naszej rozmowy..A raczej czynu Snape`a, dobiegły uszy, nie mających o niczym pojęcia ludzi.

- Dobrze, porozmawiajmy kiedy skończę lekcje.

- Dziękuję, Liliann. Będę na Ciebie czekał w naszym miejscu.

Chciałam podważyć sens jego słów. Nie było już naszego miejsca, nie było już nas, nie było naszej przyjaźni. Nie po tym co się, stało. Byłam prawie pewna, że nie jestem w stanie wybaczyć mu jego czynu. Brzydziło mnie to i napawało lękiem jednocześnie.

Jednak ten odwrócił się i odszedł. A jego czarna szata łopotała za nim, niczym skrzydła ogromnego ptaka.

~~*~~

Kiedy tylko Snape opuścił klasę, natychmiast rozległy się pełne kpiny śmiechy i chichy. Bo jak to? Ta Lilianna Potter mogła mieć przyjaciela? Przecież wszyscy uważali mnie za zamkniętego w sobie dziwoląga. Nawet moja jedyna koleżanka z tej przeklętej klasy, powiedziała mi bardzo delikatnie, że jestem po prostu specyficzną osobą. Ona uważała to za zaletę. Cóż, chyba tylko ona.

Dlatego, uznałam za całkowicie naturalne i niegodne mojej uwagi, odrażające komentarze, które zaraz usłyszałam.

- Nasza dziwaczka, ma chłopaka? Hej, Lilianna, kto to był?

- Problemy w związku? - zakpiła, swoim słodkim głosikiem Carole.

Ze stoickim spokojem ignorowałam wszystkie te zaczepki. Po tylu latach, nauczyłam się w końcu nimi nie przejmować. Choć kosztowało mnie to mnóstwo łez i cierpienia. Chyba wreszcie zdołałam ulepić wokół siebie, mocną zbroję z mojego bólu i cierpienia. Choć, nieraz znalazły się w niej szczeliny, przez które pojedyncze słowa i czyny ludzi wbijały się w moje ciało i psychikę niczym najostrzejszy sztylet, raniąc do głębi.

Kiedy rozległ się dzwonek, oznajmiający rozpoczęcie się drugiej lekcji matematyki, przyjęłam go niemal z wdzięcznością. Pamiętajmy, że to wciąż lekcja matematyki.

Tym razem nawet nie próbowałam się skupić na słowach nauczyciela, który usilnie próbował wdrożyć nam choć gram wiedzy matematycznej do mózgów. Udając, że pilnie notuję, czekałam tylko na dzwonek, który oznajmi koniec zajęć w dzisiejszym dniu.

~~~*~~~~

 

To moje pierwsze opowiadanie. Prolog niedokończony. Proszę o szczere opinie, z krytyką. Z góry dziękuję. :)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Karo 18.01.2016
    Nie jest źle, a wręcz na prawdę dobrze jak na początek. Pierwszy akapit mnie najbardziej ujął. Mam wrażenie, że czegoś brakuje. Zostawiam 4 i mam nadzieję, że w następnych rozdziałach będę żałował tej postawionej 4 ;)
  • elenawest 18.01.2016
    No to zaczynamy od wypisania błędów.

    "Trwa lekcja matematyki w mugolskim technikum. Lekcja przebiega(Przebiega ona), jak zwykle powoli, niczym najsroższe tortury. Wszyscy, no z wyjątkiem paru osób, tak zwanych super mózgów matematycznych (cholera, skąd oni się biorą?!)(tu to wtrącenie według mnie jest niepotrzebne) z niecierpliwością odliczają do dzwonka. Jest to zazwyczaj ich jedyna,(bez przecinka) aktywność umysłowa związana z tą szlachetną dziedziną nauki. Nikt nie przypuszcza, że wydarzy się coś(,) co wstrząśnie wszystkim w co wierzyli. Podwaliny ich świata zostaną skutecznie zachwiane, a wiara w normalność skutecznie podważona. To był milowy dzień, w życiu wielu ludzi.
    Wśród 29(dwudziestu dziewięciu) uczniów znudzonej klasy, znajduje się też Liliann Potter. Jedyna osoba posiadająca zdolności magiczne. Czarownica. I to nie byle jaka. Czarownica z prawdziwego zdarzenia. Jest jedną z najzdolniejszych, o ile nie najzdolniejszą uczennicą Hogwartu. Cóż, sytuacja ma się całkiem na odwrót jeśli chodzi, o mugolską szkołę w technikum. Tam ze względu na ścisłe przedmioty, miała nie małe problemy, żeby zdać.
    Kiedy moje powieki stały się niebezpiecznie ciężkie, jakby szykowały się ku spaniu, nagle zadzwonił długo wyczekiwany dzwonek.
    -(spacja)Nareszcie(spacja)- mruknęłam, na wpół wyrwana ze snu.
    - Jeszcze tylko kolejne 45(czterdzieści pięć) minut tej męczarni i będę wolna.
    Rozpoczynającej przerwie towarzyszyły znajome odgłosy, szeleszczącego papieru otwieranych kanapek, gwaru rozmów i wesołych i znużonych, ponuro odliczających do chwili, aż postawią nogę w domu i bez najmniejszych wyrzutów sumienia, rzucą się na łóżko, nie robiąc kompletnie nic do końca dnia.
    Zza zamkniętych drzwi, dobiegły mnie odgłosy głośnych śmiechów, a ton tłumu wskazywał na kpiny. Zdołałam usłyszeć ''Patrzcie, jaki wariat!'' ''Hej Ty, urwałeś się z..'', kiedy drzwi do klasy otworzyły się gwałtownie i stanął w nich nie kto inny jak.. on.
    -(spacja)Sev..(wielokropek i spacja)- wyszeptałam zaskoczona.
    -(spacja)Witaj Liliann.
    Pojawienie się mojego hmm(urwałaś myśl). No właśnie. Kogo? Przyjaciela? Byłego przyjaciela? Wroga? Sama już nie wiedziałam kim dla mnie był. Jednak to nie był czas, na takie rozmyślenia.
    - Wyraźnie powiedziałam, że nie chcę mieć z Tobą(tobą) nic wspólnego. - powiedziałam,(bez przecinka) wciąż chłodnym tonem, mając w pamięci naszą niedawną kłótnię.
    - Lily..(wielokropek i spacja)- zaczął nie pewnie(niepewnie).
    -(spacja)Nie nazywaj mnie tak! To zdrobnienie obowiązuje tylko moich przyjaciół. Ty natomiast nim już nie jesteś.
    Moja i tak zaskoczona klasa, teraz całkowicie skupiła się na naszej dwójce. No pięknie, jęknęłam w duchu. Tego mi był trzeba, pomyślałam sarkastycznie.
    - Wysłuchaj mnie. Rozumiem. Ja..(wielokropek i spacja)Popełniłem błąd, to..(...)
    - Błąd? Ty popełniłeś błąd? - odpowiedziałam(,) siląc się na spokój w moim głosie.
    -(spacja)Tak, porozmawiajmy o tym. Proszę. - rzekł błagalnie, patrząc mi w oczy.
    I przez moment, znowu zobaczyłam w nim mojego dawnego przyjaciela. Człowieka, który był moją bratnia(bratnią) duszą przez cały okres mojego dzieciństwa. Na język cisnęła mi się sarkastyczna, przecząca odpowiedź, jednak nie chciałam, żeby temat naszej rozmowy..(, a raczej)A raczej czynu Snape`a(Snapea-w języku polskim nie używamy apostrofów), dobiegły uszy(dobiegł uszu), nie mających o niczym pojęcia ludzi.
    - Dobrze, porozmawiajmy kiedy skończę lekcje.
    - Dziękuję, Liliann. Będę na Ciebie czekał w naszym miejscu.
    Chciałam podważyć sens jego słów. Nie było już naszego miejsca, nie było już nas, nie było naszej przyjaźni. Nie po tym(,) co się,(bez przecinka) stało. Byłam prawie pewna, że nie jestem w stanie wybaczyć mu jego czynu(czyn). Brzydziło mnie to i napawało lękiem jednocześnie.
    Jednak ten odwrócił się i odszedł. A jego czarna szata(szata w mugolskim świecie?) łopotała za nim, niczym skrzydła ogromnego ptaka.
    ~~*~~(nie dodawaj takich znaków, to nie blog)
    Kiedy tylko Snape opuścił klasę, natychmiast rozległy się pełne kpiny śmiechy i chichy. Bo jak to? Ta Lilianna Potter mogła mieć przyjaciela? Przecież wszyscy uważali mnie za zamkniętego w sobie dziwoląga. Nawet moja jedyna koleżanka z tej przeklętej klasy, powiedziała mi bardzo delikatnie, że jestem po prostu specyficzną osobą. Ona uważała to za zaletę. Cóż, chyba tylko ona.
    Dlatego, uznałam za całkowicie naturalne i niegodne mojej uwagi, odrażające komentarze, które zaraz usłyszałam.
    - Nasza dziwaczka, ma chłopaka? Hej, Lilianna, kto to był?
    - Problemy w związku? - zakpiła, swoim słodkim głosikiem Carole.
    Ze stoickim spokojem ignorowałam wszystkie te zaczepki. Po tylu latach,(latach? To ona się w końcu uczyła w Hogwarcie czy w mugolskich liceum?) nauczyłam się w końcu nimi nie przejmować. Choć kosztowało mnie to mnóstwo łez i cierpienia. Chyba wreszcie zdołałam ulepić wokół siebie, mocną zbroję z mojego bólu i cierpienia. Choć, nieraz znalazły się w niej szczeliny, przez które pojedyncze słowa i czyny ludzi wbijały się w moje ciało i psychikę niczym najostrzejszy sztylet, raniąc do głębi.
    Kiedy rozległ się dzwonek, oznajmiający rozpoczęcie się drugiej lekcji matematyki, przyjęłam go niemal z wdzięcznością. Pamiętajmy, że to wciąż lekcja matematyki.
    Tym razem nawet nie próbowałam się skupić na słowach nauczyciela, który usilnie próbował wdrożyć nam choć gram wiedzy matematycznej do mózgów. Udając, że pilnie notuję, czekałam tylko na dzwonek, który oznajmi koniec zajęć w dzisiejszym dniu."

    Spodziewałam się po tytule czego lepszego tak szczerze mówiąc. Rozdziały musisz zaznaczać w tytule, nie w tekście, bo inaczej jeśli będziesz prowadzić dalej tą historię to czytelnicy ci się pogubią w nich.
    Kolejna rzecz. Tekst według mnie czytałoby się dużo lepiej, gdybyś zdecydowała się na jeden sposób narracji, bo najpierw opisujesz rzecz z perspektywy trzeciej osoby w czasie teraźniejszym, a po chwili już z perspektywy pierwszej osoby, ale w czasie teraźniejszym. Zdecyduj się.
    Po drugie, z tego co wiem o świecie Harryego Pottera, to osoby kończące Hogwart nie uczęszczały potem do mugolskich szkół, jeśli pochodziły właśnie z mugolskich rodzin.
    Po trzecie, szaty czarodzieja w mugolskim świecie? Serio?
    Po czwarte, Lilly nazywała się Potter po ślubie z Jamesem, a tu o nim nie ma ani słowa.
    Po piąte, masz dużo błędów interpunkcyjnych i są one dość dziwne, bo z jednej strony piszesz tak, jakbyś znała te zasady, a z drugiej totalnie je olewała.

    Powiem tak... Znam historię Harryego Pottera, bo czytałam zarówno wszystkie części, jak i dodatkowe info na necie, jak również rozmaite lepsze i gorsze fanfiki, no i z przykrością muszę stwierdzić, że twój zalicza się do tych drugich...
    Radziłabym ci poczytać wcześniej informacje na temat bohaterów i dopiero coś tworzyć, bo tak, jak ty to piszesz, to twoje opowiadanie się kupy nie trzyma i poza imionami głównych bohaterów, nazwą czarodziejskiej szkoły i tym, że Lilly i Severus byli pokłóceni, nic więcej nie wiąże się z Harrym... Zostawiam 2
  • El Guardia 18.01.2016
    Też się wypowiem. Błędy masz wypisane więc daje spokój, ale...
    1) Te szaty to już przeginka
    2) opisujesz tak, jakby Lily była jeszcze uczennicą więc skąd nazwisko Potter? Ona i James wzięli ślub po ukończeniu Hogwartu.
    3) W ostatnim akapicie "kiedy tylko Snape opuścił..." miałem wrażenie że te lekcje matematyki były prowadzone przez niego. Troche nie ścisłe. Mogę się mylić ale to moje zdanie
    4) skąd Severus wziął się w mugolskiej szkole? jego rodzice byli chyba czarownikami (tu też mogę się mylić)
  • elenawest 18.01.2016
    El Guardia Snape był pół na pół. Matka-czarownica, ojciec-mugol ;-) i nie czarownikami, tylko czarodziejami :-)
  • Slugalegionu 18.01.2016
    Może, ale jego podejście do mugoli było raczej... "antynauczycielskie". No i nie wmówisz mi, że ktoś aż tak "sliterinski" przystosowałby się do naszego świata.
  • elenawest 18.01.2016
    Slugalegionu zgadzam się.
  • El Guardia 18.01.2016
    elenawest dzięki za wyprowadzenie z błędu :)
  • elenawest 18.01.2016
    El Guardia nie ma problemu :-P zawsze do usług :-D
  • Celtic1705 18.01.2016
    Powiem tak. Opowiadanie czytałoby się lepiej, gdyby wydarzenia miały jakąś spójność. Też czytałam wszyzstkie cześci Harry'ego i wiele informacji i... ja bym to zaczęła w sumie inaczej, ale... próbuj, próbuj dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania