Pokaż listęUkryj listę

Opow *** List do Bogini Agni - 2

Kochana Agni, Bogini Wszystkiego Co Najlepsze, Opiekunko Ludu Swego. To znowu ja, twój grzeszny, ale jakże miłujący Twoją osobę poddany, ośmiela się do Ciebie ponownie pisać w nadziei, że gdy ów list przeczytawszy, wspomnisz chociaż przez chwilę: list poprzedni. Wybacz mi w swojej łaskawości tą nieszczęsną dechę, o której na końcowym skraju kartki tak twardo zaznaczyłem. Mniemam, że nie zrobiłaś sobie żadnej krzywdy jej ewentualnym dociśnięciem, Twoich delikatnych, jak tchnienie wiosny, dłoni. Ja czasami tak mam, że sam nie wiem co czynię. A jeżeli nawet, to nie zawsze ludzkość się tym cieszy. A na pewno nie tak, jakbym tego oczekiwał. Droga Agni, Kapłanko Tego Co Piękne Będzie, pozwól, że dalszy ciąg listu tego zacznę od miejsca, w którym przerwać musiałem, by nie nadwerężać Twojej Boskiej Cierpliwości, wysyłając Tobie cholernie długaśną czytankę. Przebacz mi owe słowo nielicujące z widokiem ślicznym Twoim, ale chciałem jeno zaznaczyć, o co mi tak naprawdę z tym krótkim listem chodziło. Teraz już obiecuję, że pisać zaczynam od miejsca, w którym z brudnopisu przestałem ściągać.

A zatem wyobraź sobie Agni Zaznanego Pokoju, że mnie raczyłaś odwiedzić w moich skromnych progach i przebywając tam nadal, ani myślisz stamtąd wyjść. A ja z tego powodu jestem w siódmym niebie, chociaż tak naprawdę w dziesiątym lub nawet w jedenastym, przy Tobie.

Gdybyś miała akurat nieokiełzany humor, o Agni Na wierzchu z Uśmiechem, to byś mi zaśpiewała piosenkę o trawce, a ja w tym czasie tej trawki, bym rzeczywiście migiem nazrywał. No chyba, żeby mnie kozy uprzedziły zjadając dawno wszystko. Nie przejmuj się tymi zwierzątkami. One nawet nie wiedzą o Twoim istnieniu. Z wyjątkiem rzecz jasna sytuacji, kiedy Twoje boskie ciało, domaga się koziny. Wtedy wiedzą, ale zaszczytem jest dla nich, przebywanie w Twoich boskich trzewiach.

Wybacz o Agni Słodka, ale są to słowa z głębi serca mego płynące, znowu dla Ciebie i tylko dla Ciebie. Pani Kolebko Zatroskanych Nosów, to prawda, że u mnie ino mucha nie zdechnie, ale przecież wiadomą jest rzeczą, że bogowie nie ludzkim pokarmem się żywią, jeno zgoła innym, ale zapewne nie takim, co w mojej skromnej izbie znaleźć można, jeżeli inne owady pierwej wszystkiego nie wtranżolą.

Pni, Bogini Ty Moja, Twoje istnienie, straszną radochę mi sprawia i radości wszelakie w umyśle rozbudza. Jeżeli mogę – o wybacz – coś Ci radzić – oczywiście pomylenie mych oczu to być może – to wystrzegaj się tych bogów, małą literą pisanych, co to niby nie zauważają i sytuacje starają stwarzać się taką, żebyś Ty o Pani satysfakcje odczuwała, że Tobie, ino Tobie udało się oplątać jego pseudonadzwyczajną osobę i żeby on, mógłby Ci łaskę wyświadczyć, zauważając zdawkowo istnienie Twoje, mają Ciebie w łapach swoich.

Pani Agni Nie Moja, gdyby takie okoliczności szczęśliwe mimo wszystko dla Ciebie były, to przynajmniej bądź nadal Boginią i nie za byle przymilanie i cwanych oczu spojrzenie, swoje ciało i duszę racz oddawać.

Nie pomyśl sobie o Pani, że ja skromny na wskroś człowiek, uważam w zadufaniu swoim, że stado rozumów pojadłem, tylko prawdziwymi osądami otoczenie otulając. Wiem o Tobie za mało i nigdy nie będę wiedział wszystkiego, więc nie mogę, o Pani, tak do szpiku kości Cię osądzić i takiego prawa zaiste nie odczuwam. Zechciej wybaczyć moją śmiałość i w swojej łaskawości, wysłuchaj albo raczej przeczytaj, co dla Ciebie nadal napisałem.

Agni, Pani Zielonego Koloru, mógłbym Cię obdarzyć tak wielką miłością, żebyś się pod nią ugięła jak staruszka niosąca chrust, z lasu Twego. Bardzo ale to bardzo, pragnąłbym być tym chrustem, leżącym na Ciebie. A gdybyś o Pani nie zdołała udźwignąć tego ciężaru, to byś zamówiła dźwig, który jest obecnie używany do wznoszenia Twojego Przyszłego grobowca, jakżesz wspaniałego, bo na miarę Twoich czynów. No chyba, że będziesz żyła wiecznie, po jakimś czasie nudząc się okropnie. Szczerze mówiąc, nie radzę Ci tego.

O Bogini, nie zrozum mnie źle. Nie pragnę Twojej śmierci ino życia. Chciałem jedynie nadmienić, o Pani Ukryta w Moich Snach, że piękny olśniewający grobowiec, powinien być wyrazem prawdziwego szacunku i uwielbienia, do leżących tam doczesnych szczątków, a nie sposobem, do okazania przepychu i bogactwa wszelkiego. To już lepiej rozebrać i biednym rozdać, by sobie chałupy pobudowali.

Z całych sił swoich pragnę być Twoim grobowcem za życia Twego, którego kamienie i posągi, miłością moją były by nasycone, jak gąbka wodą. Tyś mądra, Ty mnie zrozumiesz. Tak potrafisz pięknie przemawiać i urzekać innych, swoją zacną osobą.

Nie przejmuj się Królowo Szarych Swetrów, rzadko komu udaje się, ażeby swoją osobowość, zgodnie z prawdą ocenić. A jeszcze zważ na to: z którą prawdą? A poza tym, o Pani Przytulnego Pokoju, prawie każdy człowiek chce widzieć bliską mu osobę, taka jaką w świadomości swojej sobie wyobraża. A na takim rozumowaniu, to przejechać się można i w ścianę walnąć, marnując członki swoje.

Agni Bogini Żyworódek Jeziorowych, lepiej być troszeczkę gorszym a prawdziwym w osobowości swojej, niż troszeczkę niby lepszym, a biczem obłudy życie trzaskać, niewinne echo do działania zmuszając.

Kiedy Ty coś powiesz, o Agni Zakazana Piosenko Moja, to wiesz co kiedy komuś powiedzieć, co radość sprawi, jakim językiem do niego przemówić, żeby był przekonany, że jego zainteresowania, Ciebie w takim samym stopniu, ciekawić raczą.

Wiem Bogini Wspólnoty Ludzkiej, że unikasz jak ognia tematów, które nie bardzo leżą w twojej boskiej naturze, niewygodnymi dla Ciebie będąc. Jesteś jednak tak wspaniała, tak w tej sprawie ludzka, że w swojej dobroci i szlachetności, nie chcąc skłamać, całej prawdy powiedzieć, przykrości sprawić, serca zranić lub niezrozumienia się obawiając, wolisz milczeć jak na Boginię przystało.

Wiadomo jest Twoim poddanym, że kiedy Bogini milczy, to milczy, a kiedy milczy nadal, to Bogini wie lub nie wie, albo – o wybacz – wie niedokładnie. Możesz sobie oczywiście pomyśleć Królowo Spłoszonych Umysłów, że te wszelkie moje działania wobec Twojej Pięknej Osoby, służą ino temu, by Ciebie, o Pani, do mnie jeszcze bardziej przyzwyczaić, żebym miał nadzieję na pewną wdzięczność i żebyś mi nie umknęła w dal mroczną siną.

Agni Niezmywalna z Serca Mego, miałabyś oczywiście racje, gdybyś coś do mnie odczuwała, co prawdą w istocie nie było, nie jest i być nie zechce.

Oczywiście mógłbym Tobie o Pani, przedstawiać świat w kolorach: obleśnych, ciemnych, okrutnych i mściwych, żebyś się wszystkiego bała i żebym mógł mieć nadzieje, że spłoszona wpadniesz w ręce moje, jak to pisklę zlęknione. No nie Pani, co ja tu chrzanię. Czego lub kogo ma się bać taka Odważna Bogini. Wybacz mi te słowa niestosowne, głupotą bez realnego myślenia napędzone.

A poza tym, o Pani Niezwykła w Swej Zwyczajności, Ty jesteś Boginią, a ja jeno prochem żyjącym marnym, więc wyobraź sobie ten straszny mezalians, jaki by zaistniał, gdyby Ciebie o Pani i mnie, połączyły zwyczajne stosunki międzyludzkie. Tylko trąby jerychońskie zdołały by zagłuszyć tą wspaniałą miłość, jaką Ciebie obdarzam. Problem w tym, skąd je wziąć. Jestem za uczciwy, żeby je ukraść, a za biedny, żeby złodziejom zapłacić raczył. Znowu Cię proszę o przebaczenie, ale ino przyjaciel prawdę wyłuszczy, a wróg jedynie tanim pochlebstwem otumani.

Nigdy nie będę mieć sposobności, by mą miłość do Ciebie udowodnić czynem swoim. Nigdy nie stanę się tą rzeką, w której Ty się zanurzysz, jak ryba jakaś lub inne stworzenie wodne.

Tak sobie pozwoliłem pomyśleć, że miłości nie powinno się jednak udowadniać, lecz raczej ją wspólnie tworzyć. Udowadnianie odebrało by wszelki sens i zniknięcia zaufania, było by przyczyną.

Tak bardzo uwielbiam Twoją Kalejdoskopową osobowość, Twoje boskie ucieleśnienie, Twój głos, Twoje oczy, usta i całą Twoją resztę, którą masz schowaną, nie dla widoku mego.

Muszę, pragnę i chcę być taki wobec Ciebie a nie inny o Pani Mego Serca Pozytywna Rozdarczyni.

Wiem co byś mi radziła, gdybyś miała po temu okazją. Poszukaj sobie głupolu inną wybrankę serduszka swego i pokochaj ją tak soczyście, jak mnie pokochałeś… czemu się akurat nie dziwię, bo moje wdzięki i ego szerokie, są jak rzeka o której wspomniałeś.

Agni Ukochana Wyjęta z Moich Snów, nawet gdyby tak się stało i byłbym szczęśliwy, to obawiam się, że nigdy nie podołam wytłumić w sobie, Twojego istnienia, mając jednocześnie świadomość, że już na zawsze pozostaniesz dla mnie w Zamkniętej Świątyni.

 

Semper oddany

Nie semper poddany

 

DeDe

 

P.S. Tym razem nie załączyłem kawałka dechy. Papieru starczyło.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Szudracz 23.03.2018
    Śmieszne to to :)
  • Dekaos Dondi 24.03.2018
    Dzięki Szudracz Pozdrawiam
  • Bożena Joanna 24.03.2018
    Jest to arcydzieło podniosłego stylu z dawnych czasów z wtrętami współczesnymi. Fantastyczne zakończenie: "Semper oddany
    Nie semper poddany". Mistrzowski list.
    Jeden drobiazg "raczej ją wspólnie tworzy".- chyba tworzyć.
  • Dekaos Dondi 24.03.2018
    Dzięki Bożeno Joanno. Pozdrawiam. Poprawiłem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania