Literkowa Bitwa na Prozę IV - 20 baniek - („Dziwni ludzie”-Na pogrzeb babci)

Wykorzystał pierwszy pretekst, by rzucić pracę i szybko tego pożałował. Nie samej posady, lecz niemożności istnienia na nierobie. Przyjaciele, dowiedziawszy się o tym, okazali mu troskę, oferując pomoc, a on się poczuł jak ostatni kutafon.

Wymyślił lipny pogrzeb, lipnej, ciotecznej babci i wyjechał, żeby się jakoś poukładać. Do zadupia, w którym nikt ze znajomych, nie ma żadnych znajomych ni rodziny. Po powrocie zamierzając oznajmić wszystkim zainteresowanym, że dostał spadek, który na jakiś czas, zapewni mu dostatni byt. Na odczepnego, żeby już nikt mu nie współczuł.

<><><>

Na jednym z grobów, położyła kwiaty jakaś dziewczyna. Pierwszy, napotkany człowiek, mimo że przebył pół cmentarza. Podszedł zdecydowanie.

— Potrzebuję świeżego pogrzebu — oznajmił. — Nie wie pani, czy jakiś się właśnie tutaj odbywa...? Nie jestem stąd... — dopowiedział, jakby to miało cokolwiek wyjaśnić.

Zanim zwróciła ku niemu twarz, spostrzegł, że się wzdrygnęła. Potem spojrzała niechętnie, z wyraźnie malującym się zapytaniem: „Tego sobie życzysz...!?”

Nie odpowiedział na nie. Dezaprobata nieznajomej była mu bardzo na rękę. Od kilku miesięcy żył w przeświadczeniu, że każdy, napotkany człowiek, obdarza go nadmiarem sympatii, a już przyjaciele doprowadzali go z tym do szału. Tak, jakby, w rzeczywistości, o wszystkim wiedzieli.

Właśnie o tym rozmyślał.

— Chyba zaczyna mi odpierdalać — poinformował nonszalancko nieznajomą, nie zgadzając się do końca, ze swoimi wnioskami.

Nie zareagowała uśmiechem. Jej dezaprobata wzrosła. Ze zdziwieniem stwierdził, że nawet nieprzyjazny i ponury wyraz, jakim oblekła twarz, zupełnie jej nie szpeci. No i dawno już przestała być dziewczyną.

— Więc...? — powiedział cokolwiek, patrząc na nią zafascynowany.

— Przy wejściu są klepsydry. — Skierowała ręką w bok. A gdy nie zareagował, nawet nie racząc spojrzeć, we wskazanym przez nią kierunku, dodała: — Ja, panu nie pomogę...

Odeszła zaraz potem, zaniepokojona jego milczeniem. Wahał się, lecz uznał, że jest mu do machlojki potrzebna.

<><><>

Dogonił ją za cmentarzem.

— Niechże pani zaczeka — poprosił ze śmiechem. — Nie wiem, co pani sobie o mnie pomyślała, ale daleko mi do bycia czubkiem... Mogę wyjaśnić...

— Nie uważam pana za czubka — Kobieta, nie zatrzymując się, podpowiedziała: — Na murze wiszą klepsydry.

— Do diabła z nimi! — rzucił on na to lekceważąco. I to jej nie zatrzymało. Obrzuciła go tylko zwielokrotnioną niechęcią.

— Pańskie słowa są niestosowne — usłyszał karcące. — Dla bliskich...

— Nie to chciałem powiedzieć! — Rozłożył ręce w obronno-przepraszającym geście. — Miałem na myśli swoje zamiary... Proszę nie odchodzić! — dodał szybko, gdy przyspieszyła. — Potrzebuję pani pomocy! Tomek... — Wyciągnął rękę.

— Nie obchodzą mnie pańskie zamiary! — Nie podała mu ani dłoni, ani imienia. Nie zatrzymała się również.

— Muszę mieć alibi na wyjazd — spróbował tłumaczyć, dostosowując kroki do jej chodu. — Kilka fotek telefonem, na dowód, że byłem na pogrzebie... — Tym razem kobieta zatrzymała się. Gwałtownie.

— Panu naprawdę... odbija! — uznała. — Fotki z pogrzebu...?!

— Cóż...

— Fotografie na pamiątkę, robi się na weselach... — zauważyła.

— Widywałem...

— ... A jeżeli już pan się przy tym upiera, to proszę sobie wynająć fotografa.

— Nie mam czasu — skłamał gładko Tomek. — Zapłacę...

— Ssspie..., popaprańcu! — wyrzuciła kobieta tak gniewnie, że wywołała u niego wybuch śmiechu. Odeszła, a on, zostając, zastanawiał się na serio, jakby zareagowała, gdyby zaproponował jej okrągły milionik?

W gruncie rzeczy zadecydował ostatnio, że dziesięć procent z wygranej, przeznaczy na pomoc zupełnie obcym ludziom. Na zasadzie: „Mata i róbta, co chceta”. Nieźle by namieszał w tej jej ładnej główce i dobrze się bawiąc, za jednym zamachem mógłby się pozbyć, połowy „zobowiązania”.

Już chciał wyskoczyć z propozycją, gdy ona nagle zawróciła.

— Ile? — zapytała zaczepnie.

— A ile, by pani chciała? — Ta zmarszczyła brwi, więc szybko dodał: — Za zrobienie tych... — przerwał zawstydzony.

Miał trzydzieści trzy lata i przynajmniej zrozumiał, że tym tekstem, to punktów sobie nie przysporzył.

— Dziesięć tysięcy! — padło z jej zaciśniętych ust. — Na oko — dopowiedziała nie zmienionym, podszytym złością, tonem: — Wykupienie konia, przeznaczonego na rzeź i opłata za jego roczne utrzymanie...! Jeżeli, po pogrzebie, znajdzie pan chwilkę czasu, żeby się tym zająć...?!

Nigdy nie przepadał za fanatyczkami. A ta, przejawiła mu się właśnie zajadłą obrończynią praw zwierząt. Jedną z tych, biegających na demonstracje, z własnoręcznie wykonanymi transparentami. Jakby tego było mało, zwracała się do niego z całkowitą powagą albo... potrafiła robić sobie jaja z ludzi, w iście mistrzowski sposób.

Wzbudzona w nim niechęć była tak czytelna, że tym razem to nieznajoma się uśmiechnęła.

— I to, by było na tyle... — zauważyła z przekąsem ani trochę nie zaskoczona, czy obrażona jego milczeniem.

— To był żart — dodała zaraz potem, na jego stropioną minę i dobrotliwym tonem nauczycielki: — Sugeruję zrobienie fotek samodzielnie i wyuczenie imion postaci, na alibi... Dla dziewczyny...? — zerknęła na jego dłonie.

— Zgoda — usłyszała, zamiast tłumaczeń.

— Słucham...?

— Powiedziałem: „Zgoda!”. Dam pani te pieniądze.

<><><>

Wyciągnął telefon.

— Tym? — zapytała.

— Nauczono mnie, że należność lepiej pobierać z góry — odpowiedział. — Do siebie także, tę zasadę stosuję. Numer konta? — Spojrzał kobiecie w oczy.

— Pan żartuje, tak...? — Niepewność i lęk, były jedynymi odczuciami, jakie zaobserwował. Postanowił odsłonić przed nią, tajemnicę swojej hojności.

— Wygrałem w totka — poinformował. — Kumulację...

— Osiem milionów...?! — zakpiła, parskając, nie dowierzając mu na jotę.

— Znacznie wcześniejszą. Tę, ponad dwadzieścia dwa — wyjaśnił. Czuł się przy tym idiotycznie, dokładnie tak samo, jak przy odbiorze. Zawstydzony i jakby czemuś winny, niegodny.

W tamtym wypadku, swoje zachowanie i irracjonalne wyrzuty sumienia, zwalił na karb uśmiechów ludzi, którzy wygraną mu przekazywali. Były, delikatnie ujmując, wystudiowane, a on je odczytywał jako zarzut napadu na bank. Ich bank. Sam już dzisiaj nie wiedział, czy było to złudzenie, wywołane onieśmieleniem i narastającym strachem i troską o gotówkę, czy tamci mu zazdrościli w formie: „Złotą trumnę se, kurwa, kup i zdechnij, chuju posrany!”.

Do dziś, skłaniał się ku ostatniemu. O wygranej nie wiedział nikt, prócz pracowników „Totka” i zapewne „Fiskusa”.

Kobieta milczy. On, patrząc na jej niekłamane, pozbawione zawiści zaciekawienie, odpręża się i kontynuuje. Zupełnie bezzasadnie. Ot tak, żeby w końcu zaistniała na świecie osoba, która o jego wygranej wie.

— Zabrakło minimalnie do okrągłych dwudziestu — wyrzucił, z pozoru obojętnie. — Podatek odtrącili... — zamierzał dopowiedzieć: „złodzieje”, ale ugryzł się w język. — Zabrakło dwa złote...

— No to nieźle pana oskubali...

Tomek roześmiał się. Beztrosko i radośnie.

— Pani konto? — ponowił pytanie.

Z wahaniem, wyjęła z torebki portfelik, a z niego, jakiś odcinek bankowy. Odczytała mu numer i na prośbę, powtórzyła. On sprawdził zgodność i zaczął wpisywać kwotę.

Przy ostatnim zerze chwilę pomyślał i klepnął jeszcze jedno. Nie do końca przez hojność. Raczej za drwinę, zawartą w ostatnich jej słowach i odrobinę złośliwie, by miała się na czym zastanawiać.

— Wpisałem nieco więcej — powiadomił. — Będzie pani musiała odprowadzić podatek. — Zakończył operację, chowając telefon. — To jak ma pani na imię...?

<><><>

Przedstawiła się jako Magda, nie zapominając przy tym dodać, że ma partnera i dzieci.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Canulas 17.11.2017
    "Wymyślił lipny pogrzeb, lipnej, ciotecznej babci i wyjechał, żeby się jakoś poukładać." - lubię detal. Kosmos kawałek.
    "— Do diabła z nimi! — rzucił on na to lekceważąco. I to jej nie zatrzymało. Obrzuciła go tylko zwielokrotnioną niechęcią." - rzucił on - czy potrzebne "on". - Zwielokrotniona niechęć - zajebiste.

    "— Nauczono mnie, że należność lepiej pobierać z góry — odpowiedział. — Do siebie także, tę zasadę stosuję. Numer konta? — Spojrzał kobiecie w oczy." - zajeniste. Ogólnie całość zajebista. Się płynie.

    " „Złotą trumnę se, kurwa, kup i zdechnij, chuju posrany!”." - jak jest wykrzyknik, to po co kropka?

    Powiem tak. Przewykurwiste. Wincyj, dajta mi wincyj takiej treści.
    Wczesna pora na wyroki, ale dla mnie kandydat, jak się patrzy.
    Jest flow, jest "to coś", a to coś, to... No, nie można mieć więcej, niż "to coś".

    KA-PI-TA-LNY teskt. Jestem urzeczony.
  • Felicjanna 17.11.2017
    A ja zachwycona komentarzem. Jest po bitwie nr 3, więc wezmę się za poprawę. Chyba trzeba mi będzie przemodelować tamten czas. Tutaj trochę mi niezręcznie, wprowadzić poprawki.
  • Tanaris 17.11.2017
    No i wyszło całkiem zgrabnie. Myślę jednak, że ilość przecinków niekiedy była zbędna.
    A końcówka wywołała u mnie lekkie uśmieszek. :) piąteczka leci
  • Felicjanna 17.11.2017
    Nie wiem, czy kiedyś uda mi się napisać cokolwiek, bez cięcia tekstu na paseczki. Dziękuję z koment i ocenę. Pozdrawiam
  • Super! Drugi już tekst zgłoszony do IV LBnP.
    Prosimy o wrzucenie linku na Forum
  • Adam T 18.11.2017
    Mmmm, pychota. Sam pomysł o tyle absurdalny, co genialny. Gdybym zgarnął 20 milionów, pewnie zszedłbym na zawał przez samą nowinę, a tu pan tak wszystko robi na zimno, taki kalkulator. W ogóle zresztą tekst bardzo wyważony i dopracowany (brawo za myślniki w dialogach, gdyby tak się innym chciało, portal wyglądałby prawie zawodowo). Czytało mi się świetnie, z zaciekawieniem.
    Pozdrawiam ;)
  • Felicjanna 18.11.2017
    Dzięki. A myślniki? Skoro już ktoś zechciał mi wyjaśnić jak się je robi na klawiaturze, to uważam, że warto skorzystać. A poza tym, jak zauważyłeś, jest czytelniej i całkowicie inna estetyka i wygoda. I dla czytającego i mnie, gdy, heh, po raz enty sprawdzam tekst. Pozdrawiam
  • Felicjanna 18.11.2017
    a za co ta pała? Buuu. Jezu! Przynajmniej napisz, co jest nie tak, trollu
  • Johnny2x4 19.11.2017
    Cześć, Felicjanna

    Właśnie znalazłem czas, aby zacząć nadrabiać teksty "Literkowej Bitwy" :) Powiem tak - twój tekst jest dopracowany, dobry, a cała fabuła mi się bardzo podobała. Jestem zadowolony z poświęconego czasu, na przeczytanie. Poczytam z chęcią resztę Twojej twórczości. Pozdrawiam serdecznie :)
  • Felicjanna 19.11.2017
    Dzięki wielkie! Cóż innego mogę powiedzieć. Zapraszam, chociaż tekst z bitwy składu oceniającego, sugeruję odłożyć na, po ocenie i poprawieniu. Jeżeli będziesz zainteresowany, dam znać... albo czytaj "surowicę"- do wyboru- :)
  • Johnny2x4 19.11.2017
    Felicjanna Jasne, z chęcią poczytam po korekcie
  • Elorence 30.11.2017
    Nie ma to jak utrzeć nosa pieniędzmi :)
    Po takiej zaczepce nieznajomego kolesia na cmentarzu, uciekłabym gdzie pieprz rośnie, bo uznałabym go za czubka :P
    Tekst mi się spodobał :)
  • Felicjanna 30.11.2017
    A Ty myślisz, że ja nie? Jeszcze na pustym cmentarzu? Heh...
  • Otwarte już głosowanie na Forum.
    Zapraszamy

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania