Literkowa Bitwa na Rymy nr 41 - Wyzwanie

Debiut w LBnR ^^ :) Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich!

 

***

 

Budując zamki z piasku

walczyliśmy o burą chorągiew

mierząc miarą siły

dzieciństwo jaśniejące chłodem

 

Staliśmy na straży wspomnień

budowaliśmy niezwykły pomnik

patrz - one stoją i patrzą

znowu uciekliśmy w pole

 

Krew płynąca potokiem

na śmierć i życie

z honorem i werwą

szumią drzewa połamane bojem

 

Gdzieś znalazłem ranę

coś bolało pod uchem

dziś to tylko marzenie

odległe - pokryte kolorem.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Brawo! Witamy w bitwie.
  • Pasja 31.12.2017
    Przepiękne chłopięce walki i pisanie poz nich ran.
    Wszystkiego dobrego.
  • Pasja 31.12.2017
    Korekta. Lizanie ran*
  • Johnny2x4 31.12.2017
    Wszystkiego dobrego! Dzięki za zajrzenie :)
  • Agnieszka Gu 31.12.2017
    Sympatyczny, ze spokojem poprowadzony utwór. Powiało nostalgią.
    Ostatnia zwrotka - bardzo obrazowa. Szczególnie sugestywnie wpływa na wyobraźnię.
    Przywołuje wspomnienia. Pozdrawiam :)
  • Johnny2x4 31.12.2017
    Pozdrawiam serdecznie :) Dzięki za zajrzenie ^^
  • Anonim 01.01.2018
    Ach, powiało wspomnieniami ;-) Fajne i takie bliskie te nawiązania. Ciekawy wątek i dobra forma, podoba mi się, piąteczka, pozdrawiam ! :-)
  • Johnny2x4 01.01.2018
    Pozdrawiam! :)
  • Całkiem ciekawy wiersz.
    Odbieram to jako drogę od młodzieńczych bojów, które pózniej mogą stać się nauką o sprawy wyższe...
    Udany bardzo debiut w LBnR, gratuluję.
  • Johnny2x4 01.01.2018
    Dziękuję za zerknięcie! Pozdrawiam :)
  • betti 02.01.2018
    Johnny2x4 mógłbyś mi coś o rymie w swoim wierszu napisać?
  • Johnny2x4 03.01.2018
    betti Jest subtelny, ledwie wyczuwalny
  • Neurotyk 02.01.2018
    Latem 1987

    A było tak, że twoja śmierć usiadła w moim cieniu,
    żeby się o mnie oprzeć, odetchnąć moimi myślami.
    Zerwałem się z miejsca, szukałem słońca w zenicie.
    Uzbroiłem się po zęby w humor i witaminy.

    Wzruszyłem ramionami i strzasnąłem duszę,
    zerwałem czarny bandaż, czarną łunę z pamięci.
    Dodałaś mi polotu. Jadłem owoce garściami.
    Mikroelementy stanęły na straży komórek.

    Szybko, celowo chodziłem, od sprawy do sprawy,
    wskoczyłem nawet w ślub nucąc epitalamia.
    Zacząłem nawet ćwiczyć: biegi, pompki, sprężyny -
    i żadnych nadużyć na niewczesny umór.

    To dni były na umór, a każdy sen wściekły
    po aurze przywidzeń i zawrocie zmysłów
    jak wielki napad na powierzchnię ziemi,
    kołatanie ciała, żeby wejść w zimową kwaterę.

    I goniłem w piętkę, traciłem wysokość,
    gubiłem krok i miarę, i traciłem oddech -
    zgubna poriomania, szalone podróże -
    nie z Bordeaux do Nurtingen, ale zawsze.

    Ziemia pod stopami wszędzie taka miękka -
    czułem, że stopy grzęzną w niej po kostki.
    A w nocy - łóżko było jak zapadnia
    i bez szmeru usuwało się spod ciała.

    Później luki w pamięci, zapatrzenia w okno -
    tam mała dziewczynka w bloku naprzeciwko
    uśmiecha się z żyletką pomiędzy zębami.
    Myślę o jej chłodnych pocałunkach.

    Andrzej Sosnowski

    Tak mi się przypomniało.
  • Neurotyk 02.01.2018
    Wiersz to trochę bigos - zmieliłeś na swoją modłę wyniosłego Herberta z czymś tam jeszcze... Wyszedł taki bigosik.

    Baj
  • Neurotyk 02.01.2018
    Lekko zalatuje jak czytam drugi raz. Ewakuuje się już :)
  • Felicjanna 03.01.2018
    dobrze, że nie napisałeś chłopcy, bo u nas i dziewuchy potrafiły się łomotać. No, może bez krwi. Jak temat, rodem z Chłopców z Placu Broni - brawo
    Pozdrówka
  • Johnny2x4 03.01.2018
    Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania