"Loki"-Sezon 2-Rozdział 12 (ostatni)

– Siostro mieliśmy prowadzić trening, a nie biegać po lesie. – Leaf nie mogła złapać tchu po kolejnej godzinie spaceru, wśród piękna kwitnącej przyrody.

– Trening? Jak ty nawet nie umiesz dotrzymać mi kroku w czasie małej przebieżki. W takim czystym powietrzu mieć taką słabą kondycję. – Layla promieniała.

– W porównaniu do ciebie, ja nie emanuję super energią po odzyskaniu ukochanego...

– Możliwe, jednak wydaje mi się, że to z tobą jest coś nie tak. – Królowa Wanaheimu usiadła na trawiastej łące i z ulgą przymknęła oczy.

– Co masz na myśli? – Spojrzała podejrzliwie na leżącą.

– Wiesz przecież, że energia Alfheimu wzmacnia nas elfów, umacnia nasze ciała, szczególnie działa na istoty długo tu przebywające. Ja jestem tu dosyć rzadko, a czuję się pełna sił, ty za to wyglądasz, jak siedem nieszczęść. – Nie otwierając powiek, zerwała fioletowy, pachnący kwiat.

– Mówisz tak, jakbym o tym nie wiedziała. – W jej tonie zabrzmiał gniew.

– Denerwujesz się moja kochana, ale nie na mnie. Bardziej zdenerwowało cię wskazanie rzeczy, której jesteś świadoma, prawda? – Leaf usiadła obok niej i ze smutną miną powiedziała cicho:

– Od małego znałaś mnie, tak dobrze, że nic nie mogłam przed tobą ukryć. Masz rację, zamiast czuć wspaniałość tej krainy, jest mi ona całkowicie obojętna.

– Zagubiłaś się moja droga siostrzyczko, ot co. Zamiast być liściem błądzącym, po sobie znanych ścieżkach, jesteś jak duch, który nie wie, czy jest po stronie żywych, czy umarłych. Niech jednak twojej twarzyczki nie ogarnia smutek, my elfy jesteśmy istotami natury i jak nikt inny ją rozumiemy, dlatego zawsze nas wspiera swoją mocą, tym właśnie jest energia Alfheimu. Twój trening nie będzie polegał na kontrolowaniu wewnętrznej bestii, pozbycia się strachu, czy pojęcie dwóch podstawowych pojęć potęgi. Ty będziesz musiała stać się jeszcze raz córką natury, masz w sobie gen Driady, dlatego twój poziom zrozumienia przyrody jest większy od kogokolwiek. – Usiadła i objęła mocno Leaf.

– Twoja słowa napełniły mnie nadzieją, jednak rozum mówi, że jest to niewykonalne.

– Rozum, mówisz? Gdybym go słuchała w stu procentach, nie miałabym męża i syna. Już po tym, jak zostałam niemal przez niego zabita, wszystko mi podpowiadało, zostaw go, jest niebezpieczny. Ja jednak posłuchałam najcichszego nieświadomego głosiku, szeptał on, bym podążała za nim wbrew jego woli. A skończyło się to tak, jak widzisz. Zostałam władcą Wanaheimu, matką i żoną. Cóż więcej kobieta może chcieć? Przez swoje obowiązki zaniedbałam moją drugą rodzinę, czyli ciebie, myślałam, że sprawiasz tylko problemy przez swoją złośliwość, a ty nosiłaś na barkach takie brzemię.– Uściskała mocniej siostrę.

– To nie tylko twoja wina, gdybym była bardziej komunikatywna, otwarta wobec was...

– Pozostawmy gdybanie filozofom, przez najbliższy czas będziemy tylko my i matka natura. – Jej płomienny uśmiech roztopił mroki serca Leaf.

– A co z Wanaheimem?

– Freja i Fenrir zarządzają bardzo dobrze, zresztą sami powiedzieli, że taki urlop dobrze mi zrobi.

– Cieszysz się z odnalezienia Lokiego prawda? W naszych rozmowach zawsze albo smutno o nim wspominałaś, albo gniewnie. – Leaf wstała, rozciągając się, ile by dała za optymistyczne nastawienie siostry.

– Tak to jest w miłości moja droga, że druga osoba denerwuje nas, smuci, a i tak jak jej nie ma, to czujesz pustkę w sercu, jakby ktoś ukradł ci połowę duszy. Ale nie przejmuj się, po tym wszystkim najpierw nie wypuszczę go z sypialni, a potem z gabinetu. Niech nie myśli sobie, że podaruje mu tę wieloletnią robotę papierkową. A Baldur? Najpierw mi wytłumaczy, dlaczego udawał niewiniątko, a na bokach obcował z naszymi pokojówkami. Oj wezmę się za tę dwójkę, mieli zbyt dobrze widocznie – Oczy Layli zapłonęły żywym blaskiem, a Leaf nawet zrobiło się żal szwagra i siostrzeńca, nie chciała być w ich skórze, gdy wrócą do Wanaheimu. Siostry wstały, otrzepały swoje ubrania z trawy i zabrały się poszukiwania miejsca do noclegu w świętym gaju.

Cała drużyna ciężko trenowała ze swoimi mistrzami, pokonując własne bariery i słabości. Po kilku miesiącach zakończyli treningi indywidualne, a zaczęli ćwiczyć jako drużyna pod okiem Elfrida i Malekitha na magicznym torze przeszkód, Loki z uśmiechem obserwował ich z konaru drzewa, jego syn przypominał trochę jego, nieprzewidywalny, popędliwy, niechętny wobec innych, ale przejawiał też cechy Asgardczyków, był władczy, a w jego krwi i charyzmie przemawiał lider.

– Co tak oglądasz skarbie? – Obok niego pojawiła się Layla z kawałkiem elfiego chleba.

– To był błąd, by nauczyć cię w przeszłości zaklęcia teleportu. A ty nic się nie zmieniłaś, wiesz jak bardzo uwielbiam świeży chleb z Alfheimu. – Elfka zrobiła niewinną minę, ugryzła kawałek ostentacyjnie i specjalnym tonem powiedziała:

– Ale ja nie wiem, o co ci chodzi. Zrobiłam się po prostu głodna. – Jednak jej oczy zdradzały ukrywaną radość.

– Ile to już minęło od naszego pierwszego spotkania, a ty nadal wiesz jak mnie zirytować. – Wyciągnął rękę, nie po chleb, lecz by przyciągnąć żonę do siebie. Layla zdziwiła się, a nawet lekko przyrumieniła, byli tyle lat małżeństwem i nigdy tak nie zrobił.

– Nasz syn rośnie czyż nie? – westchnął ciężko, jego rozmówczyni spojrzała na niego i poważnym głosem spytała:

– Z tobą na pewno wszystko dobrze?

– Jak najbardziej, te piętnaście lat dały mi więcej do przemyśleń, niż wszystkie tysiąclecia. Na co mi władza, która ulotna jest niczym wiatr, na co mi bogactwo, które spłynie krwią? Zauważyłem, że będąc z wami, osiągnąłem stabilizację i poczucie przynależności. Nie muszę już nikomu nic udowadniać. – Twarz Lokiego wyrażała spokój i ulgę.

– Skoro tak... To może kolejne dziecko?

– Może po wszystkim, nie chcę, by mój potomek wychowywał się w czasie wojny. – Przytulił mocniej żonę, musiał uporać się z nadchodzącym zagrożeniem, jak najszybciej. Nie chciał, by jego ukochana elfka musiała cierpieć.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania