Londyn - Cable Street i Sky Garden, czyli prezent urodzinowy

Wstęp

Idzie wiosna, jest 23 kwiecień 2018, moje urodziny. Dzień wcześniej pracowałem przy maratonie w okolicach Canary Wharf. Przyjechałem w tą okolice rowerem aż z odległego zachodniego Londynu. W jedną stronę około 30 km. Prace skończyłem późno i z powodu własnej nieroztropności i niedoinformowania zaparkowałem mój pojazd na terenie klubu jachtowego w Westferry, który mi zamknęli razem z rowerem. Dawno nie byłem tak wściekły. Musiałem wracać płatnym metrem.

 

Następnego dnia po krótkim śnie z powodu stresu musiałem się znów przebijać zatłoczonym londyńskim transportem publicznym na wschód. Na dodatek Piccadilly Line było opóźnione kilkanaście minut. Zastanawiałem się czy nie próbować wynegocjować odszkodowanie. Ale ostatecznie odpuściłem. Bezproblemowo odebrałem mój rower i postanowiłem sobie zrekompensować jakoś tą całą nerwówkę a przede wszystkim dodatkowe wydatki. Jak już tu jestem to zaliczę sobie dwie atrakcje, które od dawna już planowałem odwiedzić, ale nigdy nie było okazji.

 

Mural na Cable Street

Nie cierpię wschodniego Londynu i bez powodu staram się tu nie wybierać. Kiedyś mieszkałem tu zbyt długo i po prostu to tak trochę jakby mieszkać poza Europą. Ciesze się, że parę lat temu udało mi się ostatecznie zadomowić po zachodniej, bardziej zielonej, czystszej stronie, skończyć tu studia. Mieć na wyciągniecie ręki Ealing, Acton czy Richmond.

 

Ale jedną rzecz azjatycki wschód ma super. Tanie, dobre jedzenie, duże porcje bez proszenia się. Zajechałem więc na Shadwell, ostatnim przystanku przed pierwszą strefą, gdzie głód i posucha czyli same drogie restauracje i co najwyżej McDonalds. Koło stacji DLR zaszedłem do obleganego lokalu właściwie bez nazwy bo na szyldzie było tylko 'Fried & Grilled'. Za ledwie £3.50 zjadłem tower chicken burger meal z frytkami, dwoma skrzydełkami kurczaka i Pepsi.

 

Położona obok ulica Cable znana jest właściwie tylko z jednego wydarzenia historycznego. Bitwy anarchistów, komunistów, socjalistów i Żydów dowodzonymi przez Phila Phiratina z bojówkami faszystowskimi Sir Oswalda Mosely'a. Ruch Mosely'a powstał w latach 30tych XX wieku na fali narodowosocjalistycznych i faszystowskich sentymentów, które pojawiały się w całej Europie. Co do ruchów lewicowych. Ta część miasta nigdy nie była bogata, więc socjalizm a nawet komunizm miał tu zawsze i ma nadal spore poparcie.

 

Przez chwile miałem problemy z odnalezieniem tego murala. Okazało się, że go przeszedłem. Dla chcących się tam wybrać dobrym punktem orientacyjnym jest znajdująca się obok pętla autobusowa linii 100. Oprócz muralu, nieco dalej na Dock Street na jednym z budynków znajduje się mała, czerwona tabliczka upamiętniająca to wydarzenie. Dla dzisiejszych anarchistów i lewaków jest to miejsce święte, dla mnie jedynie atrakcja turystyczna.

 

Trzeba przyznać że w tej okolicy są bardzo dobre trasy rowerowe. Zaraz obok jest tak zwana 'superhighway' CS3, którą można bezproblemowo przejechać przez okolice.

 

Sky Garden

Następnie kieruje się na Tower Of London a zaraz za nim znajduje się Monument, czyli pomnik, czyli kolumna upamiętniająca wielki pożar Londynu z 1666tego roku.

 

Zaparkowałem swój pojazd w dość zamożnie wyglądającej okolicy i dalej idę na piechtę, bo nie chce mi się prowadzić roweru przez tłum, ani tym bardziej jechać. Chce sobie wejść na sam szczyt wieżowca nazywanego 'Walkie Talkie'. Budynek ten jest dość paskudny, bo wygląda jak jakaś torba na frytki i słynie z tego, że w gorące, letnie dni, słoneczne światło odbite przez jego oszklenie potrafi uszkadzać zaparkowane w jego pobliżu samochody. Sam 'Walkie Talkie' jest po prostu zwykłym biurowcem i nie jest dostępny dla publiczności, za wyjątkiem 35tego piętra, gdzie znajduje się taras widokowy zwany Sky Garden.

 

Wejście jest za darmo, ale trzeba się zarejestrować przez internet. Jakoś nie umiałem tego zrobić w domu, więc będę próbować się tu dostać 'na żywioł'. A jak nie to nie. Wartownik-steward uprzejmie mówi mi, że po 18tej można spokojnie wjechać tu bez żadnych rezerwacji.

 

Jest 17ta, więc warto poczekać. Żeby zabić czas i się zrelaksować idę gdzieś na gorącą wodę, z herbatą wziętą z domu. Myślałem nad bardzo przyjaznym pubem 'Britannia', w którego okolicy kiedyś pracowałem, ale tym razem wstąpiłem do lokalu o nazwie 'Pure'. Różnie bywa z tą gorącą wodą w rożnych miejscach. Czasem żałują, czasem chcą, żeby im zapłacić za jednorazowy kubek. A może ktoś musi popić lekarstwo? Tu nie robili żadnych problemów. Nawet mieli napisane, że darmowa woda jest zawsze dostępna dla klientów. Pije 'Earl Grey'a, zajadam batonikiem i czekam do 17:45.

 

Gdy znów dotarłem pod wejście do 'Sky Garden' przed budynkiem zbierała się niewielka kolejka. Żadne tam godziny stania. Może z 10 minut. Z czystej ciekawości zagadałem do jakiejś Niemki o miękkim akcencie. Miałem racje, nie północny szwargot, ale Bawaria. Fajnie mi się zwiedzało Niemcy. Nigdy się tam nie nudziłem.

 

Punkt 18ta - strażnik wpuszcza ludzi do budynku. Trochę musiał strofować niezorganizowanych Hiszpanów. Kontrola jak na lotnisku, prześwietlają bagaż, ale nie proszą o paszport czy inne tego rodzaju dokumenty.

 

'Sky Garden' to jak mówi angielska nazwa podniebny, niebiański ogród, z dużą ilością roślin, na których się nie znam, ale jest tam też sporo bardzo wypasionych restauracji. Lubię idąc koło drogich lokali zaglądać ludziom w talerze. Fiu-bzdziu kurczak za £100, ale głupota. I pewnie mało. A ja najadłem się w 'chicken shopie' za nieco ponad £3.

 

No ale przede wszystkim warto tu przyjść dla widoków na Londyn. Przy dobrej pogodzie można zobaczyć nawet stadion Wembley, przy gorszej przynajmniej Tower Bridge czy Barbican.

 

Widać stąd też inne niżej położone 'dachowe ogrody'. Zakaz wstępu dla 'generalnej publiczności'. Tylko wyższe sfery. Pewno odbywają się tam regularne orgie seksualno-narkotykowe niedostępne dla normalnych ludzi.

 

Wracając do Sky Garden, to obszedłem wszystko parę razy, żadnych tam limitów czasowych. Mnóstwo turystów, randkowiczów i innych. Zjeżdżam windą na dół i wracam do 'samochodu', kluczyki przygotowane.

 

'Twój' rower od Borisa Johnsona

Obok mnie jakiś sfrustrowany chłopaczek próbuje sobie odblokować rower Santandera (lub tak zwanego Boris-bike'a). PIN wpisał i jedzie. Drożyzna: £2 za pół godziny jazdy. Jest to bardzo wrednie pomyślany system. Piszą ci, że płacisz £2 i masz rower na 24 godziny. Teoretycznie tak. Ale musisz co pół godziny odstawiać rower do kolejnej stacji postojowej. Inaczej będziesz naciągany co pół godziny kolejne £2 i tak dalej. Lepiej już autobusem jechać.

 

A ja mam darmo, bo jestem prawdziwy londyńczyk (jak to śpiewa Joe Strummer w ‘London Calling’ ‘I live by the river’) i mam własny rower, który już spłaciłem przez ponad 210 długodystansowych przejazdów. Już dawno te wydane na niego £80 się zwróciło.

 

Prezent urodzinowy

Odpinam pojazd i wracam na szosę. Kieruję się na Big Bena, a potem wzdłuż rzeki. Żadnym tam Kensington, gdzie zawsze jest kupa samochodów, nawet w nocy. Wzdłuż nabrzeża Tamizy peleton jedzie. Z pracy korposzczurki wracają. Rodzina utrzymana, słodkie, małe dzieciątko będzie miało co jeść i w co walić. Można wracać do domu po pracy-pracy. Ale co mnie oni obchodzą. Nie jestem taki jak oni, zniewolony. I tak w ogóle fajny dzień miałem. Sam sobie sprawiłem prezent urodzinowy i zrekompensowałem wczorajsze.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Canulas 24.11.2018
    Jakieś takie uspokajające i fajne pod kątem poszerzenia wiedzy.
    Gdzieś tam brakuje ogonków, ale nie sądzę, by aspekt stricte literacki był dla Ciebie priorytetem, więc to olałem.
    Przeczytałem i było całkiem spoko.
  • Wrotycz 24.11.2018
    (...) 23ci kwiecień 2018tego -- pierwszy raz widzę taki zapis daty.
    Reszta faktycznie stabilna, uspokaja, że podzielę doznanie Canu.

    Warto było powędrować, pooglądać okiem narratora.
  • Pan Buczybór 24.11.2018
    Parę błędów, ale czyta się przyjemnie. Ogólnie ładnie przedstawiasz te wszystkie miejsca. Może nie są to super rozbudowane opisy, ale łatwo wszystko sobie zobrazować. Dobry tekst

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania